Iwo Cyprian Pogonowski OSZCZERSTWA BRUMBERGA W PRESTIŻOWYM PIŚMIE AMERYKAŃSKIM ,,FOREIGN AFFAIRS”
Państwowe Muzeum Oświęcim - Brzezinka - Auschwitz - Birkenau
Tadeusz Wojtkowski - Prezes Towarzystwa Historycznego Stop
Janusz Marszałek - założyciel pierwszej w Polsce prywatnej wioski dziecięcej, prezes spółki akcyjnej "Maja"
Marek Rawecki - Zespół ds. Studium zagospodarowania przestrzennego strefy ochronnej Państwowego Muzeum w Oświęcimiu
Jan Knycz - Przewodniczący Rady Miejskiej w Oświęcimiu
Edward Moskal - Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej
Profesor Iwo Cyprian Pogonowski
Rada Polityki Zagranicznej USA (The Council on Foreign Relations in Washington) wydaje dwumiesięcznik pt. Sprawy Zagraniczne (Foreign Affairs Magazine), w którym jest wyznaczany zakres alternatyw polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Rada Polityki Zagranicznej USA zajmuje dominującą pozycję dzięki ciągłości swego istnienia i składu członków, którzy zaliczają się do najwybitniejszych naukowców i dyplomatów Stanów Zjednoczonych. Od Drugiej Wojny Światowej rada ta wybrała każdego ministra spraw zagranicznych USA, niektórzy z nich nie byli osobiście znani prezydentom, którym mieli służyć. Wrześniowy i październikowy numer Spraw Zagranicznych zawiera oszczerczy artykuł o Polsce p.t. Polacy i Żydzi Abrahama Brumberga, w którym z aprobatą cytowane jest zdanie z książki ,,Sąsiedzi” J. T. Grossa: "zbrodnicze refleksy społeczeństwa polskiego skierowane przeciw Żydom nie były przypadkowymi zdarzeniami...." Wypowiedz ta jedynie zmienia podmiot napaści podczas gdy jest równoznaczna ze znaną opinią Hitlera o Żydach jako rasie urodzonych zbrodniarzy.
Zamieszczenie tak oszczerczego i antypolskiego artykułu w "Sprawach Zagranicznych" bezpośrednio po oficjalnej wizycie prezydenta Kwaśniewskiego w USA oznacza, że polityka amerykańska w stosunku do Polski nie uległa poprawie mimo przyjaznych spotkań obu prezydentów przed kamerami telewizyjnymi.
Od dawna znana rasistowska i wroga postawa Brumberga wobec Polski jest bardzo podobna do stanowiska nazistów wobec Żydów w czasie Drugiej Wojny Światowej. W artykułach ,,Poles and Jews” oraz ,,Murder Most Foul” Brumberg potępia Naród Polski razem z jego tradycją tolerancji i walki o wolność. Brumberg stara się przedstawić Polaków jako degeneratów, których jedynym celem w życiu jest znęcanie się nad Żydami. Jest to analogiczne do nazistowskiego obrazu Żydów prze wojną, których jedynym celem w życiu miało być szkodzenie aryjczykom. Nie ulega wątpliwości, że rasistowski artykuł Brumberga, jak i wspomniana książka Grossa prowadzą do wzajemnej nienawiści i utrudniają zjednoczenie się ludzi w szacunku do ofiar minionych krzywd, niesprawiedliwości i zbrodni systemów totalitarnych.
Należy raz jeszcze zaznaczyć, że Rada Polityki Zagranicznej USA (The Council on Foreign Relations in Washington) wyznacza kierunek polityki zagranicznej USA i ma więcej wpływu na stosunki Stanów Zjednoczonych z innymi państwami niż mają tak parlament, jak i prezydent USA. Wydanie w obecnej chwili artykułu pełnego pogardy i oszczerstw pod adresem Polski oznacza poparcie przez Rade Polityki Zagranicznej USA kampanii wymuszenia okupu od Państwa Polskiego, i to na bez porównania większą skalę, niż okup który niedawno zapłaciła Szwajcaria. Kampanią tą, o czym już pisałem we wcześniejszych artykułach, kieruje Światowa Żydowska Organizacja Roszczeniowa (World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress).
Po wojnie, żydowski ruch roszczeniowy ( World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress) odniósł sukcesy w zdobywaniu kolosalnych sum od rządu niemieckiego, a ostatnio uzyskał on od banków szwajcarskich sumę tysiąc dwustu pięćdziesięciu tysięcy milionów dolarów (miliarda dwustu pięćdziesięciu tysięcy) niby jako odszkodowanie za sprzeniewierzenie trzydziestu dwu milionów dolarów w 755 kontach przedwojennych (według oficjalnej komisji bankiera amerykańskiego Volckera). Uważa się, że tak wielka suma była okupem banków szwajcarskich zagrożonych bojkotem i utratą prawa do funkcjonowania na rynku nowojorskim. Ostatnio ruch roszczeniowy uzyskał od władz niemieckich blisko połowę całego funduszu odszkodowań za pracę niewolniczą w Niemczech bez sporządzenia odpowiedniej listy imiennej. Stało się to ku oburzeniu jeszcze żywych setek tysięcy weteranów pracy niewolniczej w Niemczech. Ludzie ci zdają sobie sprawę, że obecnie przy życiu nie ma więcej jak dziesięć tysięcy żydowskich weteranów pracy niewolniczej, ponieważ było ich już tylko około pięćdziesięciu tysięcy w 1945 roku na terenie Niemiec.
Teraz aby móc w dalszym ciągu funkcjonować i wymuszać odszkodowania od następnego państwa, ruch roszczeniowy musi udowodnić opinii światowej, jakie to jeszcze inne państwo brało udział w zagładzie Żydów. Tak wiec teraz przyszła kolej na Polskę, w której nieruchomości (tereny, budynki, etc.) jako członka NATO i potencjalnego członka Unii Europejskiej wnet będą bez porównania więcej warte niż są w dniu dzisiejszym. Tak więc wartość rynkowa przedwojennych posiadłości żydowskich w Polsce pójdzie w górę, wielokrotnie wyżej niż jest ich obecna wartość – stanowi to łakomy kąsek dla ,,przedsiębiorstwa Holokaust”.
Zdobycie prawa własności do tych obiektów przez żydowski ruch roszczeniowy może być spowodowane presją amerykańską na Polskę. Obiekty te przedstawiają około 15% do 20% całego polskiego majątku narodowego i będą wkrótce warte ponad sto tysięcy milionów dolarów (sto miliardów dolarów), tak że zdobycie kontroli nad nimi uczyniłoby ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress) największym potentatem finansowym i politycznym w Polsce. Ruch ten w krótkim czasie mógłby zmienić Polskę w satelitę Izraela i mieć ją w rezerwie na ponowną kolonizację przez Żydów, zwłaszcza jeśli ich życie w Izraelu stanie się nie do zniesienia.
Po Polsce żydowski ruch roszczeniowy najprawdopodobniej zainteresuje się Węgrami, Czechami, Słowacją, a następnie byłymi republikami sowieckimi Ukrainą, Białorusią, Litwą i Łotwą, w miarę jak kraje te odbudują się gospodarczo i będą mogły wstępować do NATO i do Unii Europejskiej, co jak wiemy nie wydaje się odległą perspektywą.
Żydowski ruch roszczeniowy jest popierany przez syjonistyczne lobby, które już zorganizowało pogróżki członków amerykańskiego parlamentu pod adresem Polski - senator Hilary Clinton jest jednym z prowodyrów w akcji tych pogróżek. Niedawno członkowie Sejmu polskiego, którzy usiłowali ograniczyć wysokość odszkodowań żydowskich byli oskarżeni przez Światowy Związek Żydów (World Jewish Congress) o "anty-amerykanizm" – oszczercze oskarżenie bardzo szkodliwe dla Polski, gdy jest ona tak bardzo uzależniona od dobrej woli rządu amerykańskiego. Oskarżenia te są wygłaszane mimo tego że w czasie niedawnej formalnej wizyty prezydenta Kwaśniewskiego, prezydent Bush powiedział, że Polska jest najbardziej proamerykańskim krajem w NATO.
Powtórzenie Schematu Propagandy Nazistowskiej
Żydowski ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization) zdobywa wielki rozgłos, który daje mu darmową światową reklamę. Od lat było wiadomo, że w czerwcu 1941 roku rząd niemiecki zdecydował się rozpowszechniać propagandę mającą przekonać świat, że niemiecka inwazja na Sowiety była entuzjastycznie witana przez ludność, która doświadczyła sowieckiego terroru. Niemiecka propaganda głosiła, że ludność terenów przyfrontowych z zemsty masowo mordowała komunistów i Żydów. Mordy te były opisywane jako reakcja ludności miejscowej na wcześniejsze sowieckie prześladowania.
Żeby zapewnić sukces swojej propagandzie nazistowski rząd niemiecki nakazał (rozkaz R. Heydricha z 29 czerwca 1941 roku) oddziałom egzekucyjnym zacierać wszelkie ślady swej obecności przy egzekucjach, nie robić dziennych raportów, jak również zakazane były zdjęcia pamiątkowe, które żołnierze niemieccy często sobie robili ze swoimi ofiarami. Brak niemieckiej dokumentacji dotyczącej masowych egzekucji przyfrontowych pozwolił ludziom z żydowskiego ruchu roszczeniowego ponownie zastosować przeciwko Polakom ten sam nazistowski schemat propagandowy oskarżający o zbrodnie niemieckie miejscową ludność. Ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization) w ten sposób – wykorzystując prowokację nazistów - "udowadnia" winę Narodu Polskiego w zagładzie Żydów.
Sprawa Jedwabnego zdominowała polskie środki przekazu i promieniowała na cały świat, który dowiadywał się o niej głównie z wypowiedzi przedstawicieli ruchu roszczeniowego. Zbrodnia z 10. VII. 1941 roku miała być dowodem polskiej winy narodowej w zagładzie Żydów. W korespondencji ze mną na ten temat profesor Józef Wieczyński, główny redaktor pięćdziesięciotomowej encyklopedii Rosji użył trafnego terminu "bitwa o Jedwabne." Ta medialna "bitwa o Jedwabne" dała żydowskiemu ruchowi roszczeniowemu kolosalną ilość bezpłatnej reklamy na światową skalę. Bitwa ta pozostanie faktycznie nierozegrana do czasu przeprowadzenia badań medycyny sądowej dwu masowych grobów w Jedwabnem co pozwoli dokładnie udowodnić plan i metodę zbrodni, jak również ilość ofiar i powód śmierci każdej z nich.
Szczegóły Tragedii w Jedwabnem
Dziś wiadomo, że 10 lipca 1941 roku Niemcy terrorem poprowadzili Żydów jedwabieńskich na miejsce ich masakry. Zastrzelili około 50ciu i spalili żywcem około 250 (nie 1600, czy 1800 jak to doniosła prasa amerykańska na podstawie fałszywych informacji zawartych w książce Sąsiedzi J. T. Grossa, który zignorował sowieckie i niemieckie źródła archiwalne).
Niemcy zorganizowali sobie do pomocy Volksduetch'ow (zdrajców i szpiegów), grupę prymitywnych kryminalistów miejscowych i z okolicy, oraz - jest nie wykluczone - że tez kilku "mścicieli." Ci ostatni, jeżeli rzeczywiście tam byli to prawdopodobnie byli przekonani, że niektórzy z Żydów jedwabieńskich narazili ich samych i ich rodziny na ciężkie prześladowanie przez NKWD i zsyłki do Gułagu. Dodatkową grupę Polaków Niemcy zmusili groźbami zastrzelenia i ciosami kolb karabinów do sprowadzenia Żydów do czyszczenia bruku na rynku.
Jeszcze żyją świadkowie tej szczegółowo zaplanowanej niemieckiej egzekucji kilkuset Żydów jedwabieńskich z 10 lipca 1941 roku. Wtedy Niemcy zmusili około 300 Żydów do maszerowania w niby pogrzebie betonowej głowy Lenina straconej z pomnika w rynku.
Niemcy podzielili Żydów na dwie grupy. Pierwsza grupa była złożona z około 50 mężczyzn, na tyle silnych, że mogliby się rozpaczliwie bronić. Druga grup była złożona z około 250 osób, głównie kobiet, dzieci i starców.
Podczas gdy druga grupa była zatrzymana w tyle, pierwszej grupie Niemcy kazali wejść do malej stodoły, do której klucze skonfiskowali poprzedniego dnia, kiedy to opróżnili stodołę z przechowywanych w niej maszyn rolniczych. Pierwszej grupie Niemcy kazali kopać rów w klepisku stodoły by niby tam pochować głowę Lenina. (Gross napisał błędnie, że scena ta odbywała się na cmentarzu żydowskim). Kiedy rów był wykopany Niemcy otworzyli ogień do pierwszej grupy Żydów i prawdopodobnie kazali Polakom żeby pochowali rozstrzelanych Żydów. Głowę Lenina umieszczono na zwłokach w grobie pierwszej grupy ofiar. Wtedy Niemcy kazali drugiej grupie wejść do stodoły, którą wkrótce polali benzyną i podpalili
Stefan Boczkowski, Roman Chojnowski i pięciu innych świadków zeznało, że widzieli jak Niemcy palili stodołę pełną Żydów. Niemiecka półciężarówka podjechała z żołnierzami niemieckimi i puszkami z benzyna. Część żołnierzy zeskoczyła, a pozostali podawali im puszki, których zawartość wylali na ściany stodoły i podpalili. Płomienie gwałtownie ogarnęły stodołę.
Pirotechniczna analiza wskazuje, że Niemcy musieli użyć około 400 litrów benzyny na mniej więcej 100 metrach kwadratowych ścian stodoły żeby została natychmiast objęta płomieniami, które spowodowały śmierć ofiar zamkniętych w stodole. Ludność miejscowa nie miała wtedy w ogóle dostępu do benzyny. Ludzie mieli małe ilości nafty do lamp naftowych. Nafta do lamp zapala się przy temperaturze ponad 50 stopni Celsjusza. Trudno by było za pomocą nafty wywołać tak nagły pożar, bo nafta po prostu nie pali się tak gwałtownie jak benzyna.
Następnego dnia Niemcy zmusili okolicznych rolników do wykopania rowu wzdłuż stodoły i pogrzebania w nim rozkładające się i wydające okropny zapach ciała ludzi z drugiej grupy w świeżo wykopanym grobie.
Instytut Pamięci Narodowej ustalił w 2001 roku, że ciała ofiar masakry Żydów z 1941 roku są pochowane wyłącznie w wyżej wymienionych grobach. Niestety, ekshumacja grobów została przerwana na skutek prośby rabina. Kompletne badanie zwłok według zasad medycyny sadowej i procedury kryminalnej oparte na całkowitej ekshumacji pogrzebanych wszystkich ofiar nie zostało dokonane. Tak wiec niewiadomo ile osób zostało pogrzebanych i jaki był powód śmierci każdej z nich. Na podstawie pojemności obu grobów oceniono w przybliżeniu ilość ofiar na około 200-300 osób. Przy braku kompletnej ekshumacji i dokładnej analizy w oparciu z o zasady medycyny sadowej jakiekolwiek ostateczne sprawozdanie IPN jest bezwartościowe, bo brak ustalenia powodu śmierci każdej z ofiar i dokładnej ich ilości.
Postkomunistyczna Lewica a Prawda Historyczna
Post-komunistyczny prezydent Polski i jego post-komunistyczny premier dają poparcie ruchowi roszczeniowemu za pomocą polityki przeproszeń i skruchy za morderstwa takie jak masakra jedwabieńska, za którą oczywiście odpowiedzialny są Niemcy. Nic dziwnego że taka polityka nie tylko wzmocniła żądania Rosjan żeby Polska przeprosiła za niedopełnioną zbrodnię ludobójstwa na jeńcach rosyjskich w 1920 roku, ale również wzmacnia żądania niemieckie mające na celu obalenie ustaleń poczdamskich i warunków kapitulacji Niemiec, zwłaszcza tych które dotyczą mienia poniemieckiego w Polsce zachodniej i północnej.
Pamięć narodowa Polaków, jak i innych narodów dziś wyzwolonych spod sowieckiej dominacji zachowała obraz nieproporcjonalnie wysokiego udziału mniejszości żydowskiej i jej centralnej roli w narzucaniu jarzma sowieckiego przez stalinowski aparat terroru na kraje satelickie po Drugiej Wojnie Światowej. Ten niezaprzeczalny fakt historyczny był potwierdzony przez główne na świecie pismo kontrolowane przez Żydów - New York Times.
Absurdalna wersja tragedii jedwabieńskiej, stworzona przez J. T. Grossa i powtarzana przez Abrahama Brumberga jest teraz rozgłaszana na łamach dwumiesięcznika Sprawy Zagraniczne. Dwumiesięcznik ten dziś głosi na cały świat kłamstwa i oszczerstwa, które przedstawione są jako prawda historyczna. Rząd polski może obalić te fałsze przez dokonanie ekshumacji obydwu grobów ofiar masakry Żydów w Jedwabnem. Potrzebne jest publiczne obalenie tych kłamstw faktami materialnymi otrzymanymi przez ekshumacje - te fakty jak widać, ruchowi roszczeniowemu i jego sprzymierzeńcom są niewygodne i dlatego kompletna ekshumacja nie została przeprowadzona według wymogów medycyny sadowej. Dopiero po kompletnym przebadaniu zawartości obydwu grobów prawda będzie mogła być oficjalnie ogłoszona. Stanie się to najprawdopodobniej wtedy kiedy Polska będzie rządzić władza złożona z patriotycznych Polaków, wolnych od wpływów post-komunistycznej lewicy.
Iwo Cyprian Pogonowski, były więzień Gestapo, numer 28865 w Sachsenhausen, autor: Poland, an Illustrated History – Polska – Historia Zilustrowana (Hippocrene Books, New York, 2000), Jews in Poland, a Documented History – Żydzi w Polsce – Udokumentowana Historia (Hippocrene Books, New York, 1993), Poland, a Historical Atlas – Polska – Atlas Historyczny (Hippocrene Books, 1987)
Monday, November 30, 2009
Saturday, November 28, 2009
O nawrócenie PO na Polskę Any reform and changes in Governments nothing give because "you must first OUR COUNTRY recover".
O nawrócenie PO na Polskę Any reform and changes in Governments nothing give because "you must first OUR COUNTRY recover".
O nawrócenie PO na Polskę
Ks. prof. Czesław S. Bartnik (2007-11-10) Inna audycja
słuchajzapisz
Wszelkie reformy i zmiany rządów nic nie dają, bo "trzeba najpierw Polskę odzyskać". Rzeczywiście, nie może ona ciągle wyrwać się do końca z jakichś widzialnych i niewidzialnych okowów. Czy nowej władzy będzie dostawało mądrości, wiedzy, kompetencji i sumienia, aby tego dokonać? I tu mamy wielkie obawy. Dotychczas PO zachowuje się tak jak ubogi chłop, który otrzymał w spadku wielki majątek dla siebie samego. PO przystępuje do rządów, na razie, z nierozumną radością i zarazem z duchem walki ze wszystkimi, którzy nie są liberałami, którzy są patriotami, zachowują polską tradycję i historię i nie chcą być wchłonięci przez narody Europy Zachodniej.
W związku z ostatnimi wyborami jeszcze częściej niż zwykle padało sakramentalne niemal słowo "demokracja". W obecnym świecie zachodnim istnieje nawet specjalny kult bogini demokracji. Ale ciekawe, że już dwa i pół tysiąca lat temu mędrcy greccy mieli inne zdanie. Platon i Arystoteles - najwybitniejsi filozofowie, i Polibiusz, największy historyk starogrecki, uczyli, że demokracja jest ustrojem najniższym i ostatnim. Najpierw jest patriarchat-monarchia, potem następuje arystokracja, a na koniec demokracja, która szybko przeradza się w ochlokrację, czyli rządy ciemnych mas i grup zbójeckich, i w rezultacie państwo upada.
A nasza demokracja?
U nas demokracja ukazała się w pełnym swym blasku w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych. I mamy już prawie to samo, co i w Europie Zachodniej. Zwykli ludzie poważnie i z drżeniem rąk wybierają, a władzę zdobywają zawsze ci sami: bądź te same partie, bądź te same układy, bądź ci sami oligarchowie, a przynajmniej ich ludzie, no i zwykle ci sami ateiści polityczni, masoni i słudzy jakichś ciemnych i ukrytych układów.
Jak jest u nas? Połowa uprawnionych do głosowania nie idzie do wyborów, bo ma słuszną intuicję, że i tak elit politycznych nie wymieni. Istotnie, wybory mają właściwe znaczenie dopiero w jakichś węzłowych momentach, jak np. wyzwalanie się kraju z niewoli.
Druga połowa tych wybierających wdaje się w walki między partiami i oligarchami, ale niestety, znaczna ich część nie bardzo wie, o co toczy się gra, a inna część z kolei zostaje po prostu oszukana przez propagandę szulerów politycznych, co się odnosi szczególnie do młodzieży. I przeważnie taki jest mechanizm wyborów w dzisiejszej demokracji. Współczesna demokracja musi zostać zreformowana. Jej chorobę widzieliśmy choćby w czasie kampanii wyborczej: kłótnie, miotanie wyzwisk i obelg, wściekłość, oszustwa, podchody, szydzenie, łamanie etyki, imputowanie przestępstw, no i ogólne chamstwo.
Kiedyś kolega napisał mi o znajomym mu polityku, a raczej pseudopolityku: "Pojechał do Paryża dawać koncert chamstwa". Najgorszy jest w przypadku ludzi zajmujących się polityką brak wiedzy, logiki, zdrowego rozsądku, co często można obserwować w dysputach telewizyjnych. Polityk nie musi mieć studiów, ale musi mieć zdrowy rozum, roztropność i sumienie.
Nie można przejść do porządku dziennego nad tym, że Donald Tusk i niektórzy inni peowcy oraz Władysław Bartoszewski lżyli, ile wlazło, prezydenta, odnosząc zarówno do niego, jak i do premiera termin "dyplomatołki", i zalecali, by się leczył, domyślnie: psychicznie. Kiedy po wyborach prezydent wypomniał panu Tuskowi zniewagi swojej osoby, to członkowie PO i liczni dziennikarze zaczęli wołać, że Tusk nie ma za co przepraszać. Wynikałoby z tego, że to raczej prezydent powinien przeprosić pana Tuska i jego towarzyszy za to, że wspomniał o jakiejś urazie. Jest to perfidia. Uważa się, że w demokracji władza musi być lżona i kto z polityków nie lży innych lub nie chce być lżony, kto się obraża i strzeże swej godności, to nie jest demokratą. Mamy tu do czynienia z dnem moralnym i charakterologicznym, będącym przejawem neopogaństwa. W 10 dni po wyborach Donald Tusk w wywiadzie z Moniką Olejnik powiedział: "Jeśli prezydentowi do nawiązania współpracy potrzebne jest słowo 'przepraszam', to mówię przepraszam". W tej wypowiedzi zawarty jest cały obraz nowej władzy. Wynika z tego, że pan Tusk jeszcze tylko jako szef partii jest ważniejszy od prezydenta, który powinien zabiegać o współpracę z Tuskiem i wykonać pierwszy krok ku zgodzie, i to bez żądania przeproszenia. Tymczasem homo novu idzie zawsze przedstawić się wyższej godności, a nie odwrotnie. Ale przede wszystkim cała wypowiedź jest cyniczna i kpiąca z prezydenta. Donald Tusk stawia sprawę tak, że nie ma za co przepraszać, a jeśli prezydent chce przeprosin, to on wypowiada to słowo "przepraszam" na odczepne. Tymczasem przeproszenie to nie tylko słowo, to raczej sprawa moralności i kultury. Przepraszanemu nie ubliża się na nowo. Niestety, jest to zapowiedź tego, jaka będzie nowa władza. Martwi ten niski poziom moralny i polityczny.
Donald Tusk, dziękując swoim wyborcom w Anglii za poparcie, powiedział, że "dali mu największy prezent w życiu". Jak to? To władza premiera ma być prywatnym podarunkiem dla niego, nie dla Narodu, nie dla Polski? A może i całe PO potraktowało wygraną jako podarunek dla nich? A może i całą Polskę potraktują jako jeden wielki "podarunek"? Obawy takie potwierdza dalej częściowo głupawa i histeryczna radość z wygranych wyborów, tak jakby chłopiec otrzymał upragnioną kolorową zabawkę. Nie ma w tym powagi ani troski o nas, o Polskę.
Na takiej mieliźnie umysłowej osiedli również liczni dziennikarze, którzy między prezydentem a przyszłym premierem widzą tylko animozje osobiste. Nie dostrzegają, że jest to ostatecznie walka o profil Polski i o byt Polski. Jeden jest za restauracją Polski, drugi zaś w swej ideologii jest za oddaniem Polski na służbę dziedziczce Merkel. To nie są tylko animozje. To są sprawy zasadnicze, które muszą być rozwiązane. Ten, kto zamierza oddać Polskę w całkowitą niewolę Unii, musi przełamać się i ustąpić. To właśnie znaczy: "przepraszam"!
Aby nie popaść w pesymizm, trzeba się modlić za polityków PO. Żeby pan Donald Tusk swój cyniczno-ironiczny uśmiech przemienił na spokój i godność, na powagę i rzetelność. Żeby pani Hanna Gronkiewicz-Waltz porzuciła słodko-żmijowatą postawę wobec innych na rzecz kobiecej serdeczności i szlachetności. Czy pan Jarosław Gowin nie mógłby zstąpić z wysokiego tronu sędziego Kościoła polskiego i wstąpić do grona członków tego Kościoła? Może też pan senator Kazimierz Kutz uzna, że Śląsk leży w granicach politycznych Polski? Może również cała PO, budując Polskę oligarchiczną, dostrzeże choć grupkę spośród czterech milionów ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego?
Obawy
Kiedy analizuje się różne wypowiedzi i postępowanie polityków PO (którzy zresztą ciągle nie mają programu, a tylko kalkują Zachód), to nachodzą nas duże obawy w różnych dziedzinach.
Zachodzi obawa, że PO rozwali gospodarkę, materiałową i pieniężną, bo chce na siłę wprowadzić nowy ustrój społeczno-gospodarczy i wejść do strefy euro. Nie ma zrozumienia dla świata wiejskiego, robotniczego i biedoty i może całą gospodarkę podporządkować oligarchom niemieckim.
Zachodzi obawa, że ruszy znowu złodziejska prywatyzacja, w której zostanie sprywatyzowana nie tylko cała ziemia polska i w ogóle Polska, ale także wody, rzeki, lasy i samo powietrze. Pocieszający ma być fakt, że np. w Zakopanem będzie dwóch właścicieli powietrza: jeden Niemiec, drugi Hiszpan, czyli powstanie konkurencja, dzięki której górale mniej zapłacą za oddychanie.
Boimy się, że i pod względem politycznym, duchowym i kulturowym PO podda Polskę w "macierzyńską opiekę" pani Merkel, podobnie jak pisał ostatni król Polski Stanisław Poniatowski w akcie abdykacyjnym, powierzając I Rzeczpospolitą carycy Katarzynie, też Niemce.
Obawiamy się, że ponownie po czasach komunizmu nastąpi zagubienie ducha Polski, narodu, patriotyzmu, tradycji polskiej, historii, kultury, języka.
Można postawić pytanie: czy będzie importowana bez granic ideologia liberalna i ateistyczna, a w związku z tym będzie się luzować prawo karne, dyscyplinę w szkolnictwie, będzie szerzona demoralizacja młodzieży? Czy "zero tolerancji" Giertycha będzie w mig zniesione na rzecz stałej zachęty do rozpusty, narkotyków "lekkich", pijaństwa, bezkarnego łamania wszelkich praw?
Czy nowy rząd przyjmie europejską Kartę Praw Podstawowych, gdzie wprawdzie prawa: godności, wolności, równości, solidarności, praw obywatelskich i sprawiedliwości, brzmią wzniośle, ale kontekst interpretacyjny zwraca je prawie wszystkie przeciwko religii oraz etyce chrześcijańskiej i klasycznej? Czy będziemy poddani pod całą jurysdykcję Trybunału w Strasburgu, który będzie ponad naszą Konstytucją, uczyni martwymi nasze sądy i będzie ferował wyroki sprzeczne z Ewangelią i z polską racją stanu? Mamy już tego początki w procesie pani Alicji Tysiąc.
Czy podniosą znowu głowy obce wywiady, układy, dawni esbecy, ludzie uwikłani w korupcję, sprzedawcy Polski, frustraci, drapieżnicy społeczni i zdrajcy? Już teraz ludzie z PO zapowiadają, że nie będą ścigali przestępstw, np. korupcji, a będą zapobiegali przyczynom tych przestępstw, mianowicie przez odpowiednie ustawy.
Cóż to za głupota i utopia. Oni myślą, że wyeliminują grzech przez uchwałę przeciwko niemu!
Boimy się, że zostaną otwarte na oścież wrota dla aborcji, eutanazji, małżeństw homoseksualnych, niwelowania instytucji małżeństwa i rodziny i odrzucania wszystkich wyższych wartości.
Istnieje obawa, że nastąpi pogorszenie sytuacji Kościoła, choć Tusk próbuje pozyskać kard. Stanisława Dziwisza, abp. Kazimierza Nycza, abp. Tadeusza Gocłowskiego i wielu innych. Tymczasem papierkiem lakmusowym jest stosunek PO do ogólnopolskiego i prawowiernego medium toruńskiego, które wyraża ducha substancji polskiej i katolickiej. Czy PO będzie się starała prześcignąć PiS w filosemityzmie bez względu na interes Polski?
Obawiamy się, że będzie niszczony rozmyślnie dorobek PiS z nienawiści i że agresja opozycjonistów będzie trwała w czasie rządów. Już są tego pierwsze oznaki w wypowiedziach ludzi PO i w ich zachowaniach, jak np. w czasie wystąpienia posła PiS Marka Kuchcińskiego, przedstawiającego kandydata na marszałka Sejmu. Robił on wprawdzie pewne aluzje, ale zachowanie się posłów PO było bardzo niekulturalne.
Jaka atmosfera?
Po wyborach PO i większość mediów zachowują się tak, jakby po jakimś więzieniu znaleźli się na pikniku. Wieje utopią: hulaj dusza! Niektórzy powiadają, że jednak media zaczną przywoływać nową koalicję do porządku, gdy tylko przeminie euforia. Ale nie jest to takie pewne. PO i polskojęzyczne media zachodnie mają wspólne poglądy i ciągoty, zresztą razem atakowali niekosmopolityczny rząd PiS. Media wspierały PO nawet w ciszy wyborczej. Poza tym obecnie wszystkie wychwalają PO, atakują pokonanych i rysują przyszłość w kolorach "Ody do radości" i w duchu utopii liberalnej, wrogiej Polsce i chrześcijaństwu. W czasie wieczoru wyborczego zaraz po godz. 20.00 można było wyczuć, że wygrała PO. Nie czekając na godz. 23.00, w migawkach podawano klub PO na pierwszym miejscu, uradowaną twarz Tuska i uśmiechnięte miny dziennikarzy telewizyjnych.
Jeśli media zaczną krytykować nowy Sejm, to chyba zaczną od tego, że aż 400 posłów przy ślubowaniu dodało: "Tak mi dopomóż Bóg". Na razie, jeśli się coś krytykuje, to tylko technikę propagandową wyborów, nie mówi się absolutnie o programach partii dla społeczeństwa i Polski. Dla mediów scenę polityczną, wypełniają przeważnie fatałaszki i elementy estetyczne, tak po amerykańsku.
Ale krzyżują się różne wiatry polityczne. Weźmy pod uwagę choćby nastroje LiD po wyborach. Marek Borowski, Wojciech Olejniczak, Aleksander Kwaśniewski i wielu innych wyraźnie zapowiadali, że gdy wygrają, to wezmą się za Kościół, czyli za katolików. A ci katolicy poparli ich prawie w 14 proc., czyli w liczbie ponad dwóch milionów. I powstał niezrozumiały paradoks: atakowani katolicy poparli swoich wrogów, ci zaś posmutnieli, że tych popierających było tak mało. Psychologia społeczna wyborów bywa czasami idiotyczna. Ciekawe, że w całej niemal Europie katolicy wybierają do rządów swoich wrogów, gdyż są to rządy przeważnie masonów, ateistów, liberałów, prześladowców chrześcijaństwa. Co katolików tak opętało? Może jakaś demoniczna hipnoza? Weźmy na przykład obecną Hiszpanię. Tam rządzi taka jakaś - jak mówił ks. Prymas kard. Józef Glemp - hybryda, czyli socjaliści kapitalistyczni, oligarchiczni, taka socjo-magnateria. I oto dziś chcą znowu ekshumować rewolucję antykatolicką z lat 30. ubiegłego wieku. Rządzący wściekają się, że Watykan beatyfikował 498 osób, zamordowanych przez ateistycznych rewolucjonistów. Toteż jakby w odwecie chcą głosić chwałę i stawiać pomniki mordercom owych świętych. Przy tym, możliwe, że wystawią też pomnik i naszemu gen. Karolowi Świerczewskiemu, który dowodził w czasie rewolucji pięcioma tysiącami wschodnich morderców, no i sam strzelał do katolików.
Ponadto rząd hiszpański potępia generała Franco i innych obrońców Kościoła. W tym świetle lepiej rozumiemy wyczyny Hiszpanów wśród Indian amerykańskich, choć trzeba pamiętać, że protestanccy Anglosasi wyniszczyli prawie wszystkich Indian w Ameryce Północnej. W historii są jakieś ciemne epoki, których nie da się zrozumieć. Obawiamy się, żeby coś z tych ciemności nie przyszło i do nas w jakimś znaczniejszym stopniu. Jest to tym groźniejsze, że wielkie kraje Europy Zachodniej sympatyzują z obecnym rządem hiszpańskim, który walczy z Kościołem. Rządy tych krajów, choć głoszą demokrację i godność każdego człowieka, to przecież godność tę przypisują tylko ateistom, liberałom i niszczycielom tradycji chrześcijańskiej. Jest to obłuda demoniczna. Obecnie formując imperium europejskie, nie liczą się już wcale ze swoimi społeczeństwami. Jedyna Irlandia chce poddać traktat reformujący pod referendum. W innych krajach - jak się zdaje - o powstaniu imperium ponadpaństwowego będą decydowały tylko opisane wyżej rządy. Zwykli obywatele to dla nich pariasi.
Co z Polską?
Mój przyjaciel, mgr inż. Jerzy Tatol powtarza ciągle, że wszelkie reformy i zmiany rządów nic nie dają, bo "trzeba najpierw Polskę odzyskać". Rzeczywiście, nie może ona ciągle wyrwać się do końca z jakichś widzialnych i niewidzialnych okowów. Próbowało to zrobić PiS, ale do końca nie dało rady. Teraz stajemy przed pytaniem, czy nowej władzy będzie dostawało mądrości, wiedzy, kompetencji i sumienia, aby tego dokonać. I tu mamy wielkie obawy. Dotychczas PO zachowuje się tak jak ubogi chłop, który otrzymał w spadku wielki majątek dla siebie samego. PO przystępuje do rządów, na razie, z nierozumną radością i zarazem z duchem walki ze wszystkimi, którzy nie są liberałami, którzy są patriotami, zachowują polską tradycję i historię i nie chcą być wchłonięci przez narody Europy Zachodniej. Owszem, bywa tak, że człowiek żądny władzy i znaczenia po zdobyciu tej władzy humanizuje się i uspokaja, czuje się już spełniony i robi się nawet łaskawszy dla przeciwników politycznych. Ale mimo wszystko przychodzi na myśl porzekadło z czasów pańszczyźnianych: "Po złym panie jeszcze gorszy nastanie".
W każdym razie tym, którzy byli i są mocno atakowani za polskość i za miłość do całego społeczeństwa, niewyłączającą nikogo, zwłaszcza tych najbiedniejszych i pokrzywdzonych, przytoczę dla żartu powiedzenie profesorki KUL, Janiny Pliszczyńskiej, która swego czasu pisała do mnie na Uniwersytet Katolicki w Lowanium: "Bóg nie poskąpił mi wrogów, ale tym wrogom poskąpił rozumu". Trzeba się więc nam modlić o rozum dla polityków, a przede wszystkim o nawrócenie się Platformy Obywatelskiej na Polskę.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
Any reform and changes in Governments nothing give because "you must first Poland recover". Indeed, it may not still eventually to end with some unseen widzialnych and okowów. Whether the new authority will enter wisdom, knowledge, competence and conscience, to do this? And here we have a great concern. Not yet after behaves as low chłop, which has been in decline in great assets for himself. After accedes to the Governments, with nierozumną joy and the spirit of struggle with all who are not are patriotami liberałami, who retain Poland tradition and history and do not wish to be wchłonięci by the Nations of Western Europe.
In view of recent elections even more than usually hit sakramentalne almost the word "democracy". In the present world West there are even special cult goddess of democracy. But it is interesting that the two and a half thousand years ago, wise men Greek have other sentence. Plato and Aristotle-najwybitniejsi philosophers, and Hellenic historian Polybius, largest, uczyli, that democracy is the lowest and most recent retreat. First is the Patriarch of-monarchy, then aristocracy, and at the end of democracy, which quickly turns in ochlokrację, i.e. the Governments dark masses and rogue groups, and as a result, the State is falling.
And our democracy?
US democracy appeared in full its glow during the last parliamentary elections. And we have almost the same as and in Western Europe. Ordinary people seriously and with drżeniem hands shall elect and authority are always the same: either the same lots or the same systems, or the same oligarchowie, or at least their people, and usually the same ateiści political masoni and seeing some dark and hidden layouts.
As is with us? Half of those entitled to vote does not go into the elections to the justified intuitions that and so political elites do not replace. Indeed, elections have appropriate meaning only in some nodal points. triggering is country from captivity.
Half of those choosing enter fight between lots and oligarchami, but unfortunately not very substantial part knows what is playing, and another part of the railways is simply oszukana by the post-war Japan political at szulerów refers specifically to youth. And this is the mechanism for election in today's democracy. Modern democracy must be reformed. Its disease seen even during the election campaign: he, fire of epithets and or any attack, rage, deceit, Scavenger Hunt, szydzenie, ethics violations, imputowanie offences, and General chamstwo.
Sometime buddy wrote me about his polityku, pseudopolityku: "traveled to Paris give concert chamstwa". The worst for people dealing with policy, logic, common sense, often you can watch television in dysputach. Policies must be studies, but must have a healthy reason, prudence and so.
You cannot move the agenda over that Donald Tusk and some other peowcy and Władysław Bartoszewski lżyli wlazło, President, as far as referring both to him and to the Prime Minister, the term "dyplomatołki", and recommending to be healed, default: ill. When after the election of President wypomniał Lord Tuskowi insults your people, members after and numerous journalists began calling for that Tusk is at przepraszać. Suggest this, that the President should przeprosić Mr tusk Cabinet and that mentioned an urazie. This is the perfidia. It is believed that in a democracy authority must be lżona and who with politicians not lży other or don't want to be lżony, obraża and guards its dignity, this is not a Democrat. Case with the bottom of a moral and charakterologicznym, which is a manifestation of black metal. Within 10 days after the elections tusk in an interview with Monika Olejnik said: "If the President to establish cooperation needed is the word ' sorry ', I'm sorry". In the expression contains a whole picture of the new authority. It follows that Mr Tusk yet only as head of the lot is more important than the President, who should seek cooperation with achieved and perform the first step towards harmony without request przeproszenia. Meanwhile, homo novu goes higher dignity is always present and not vice versa. But primarily the entire speech is cyniczna and kpiąca of the President. Donald Tusk puts the matter so that there is at przepraszać, and if the President wants to przeprosin, he pronounces the word "excuse me" at odczepne. Meanwhile, przeproszenie is not just a Word, is rather case morality and culture. Przepraszanemu no ubliża on newly. Unfortunately, this is a preview of what will be the new authority. Troubles this low level of moral and political.
Donald Tusk, thanking the Lord their electorate in England for support, said that "they gave him the greatest gift of life". Like this? This premiere authority to be private gifts at for him, not for people, not for Poland? Eventually the whole after potraktowało win as a gift for them? Eventually the entire Poland make good as one big "gift"? Concerns such Reaffirms further partially głupawa and histeryczna joy with winnings elections as a boy he received as a colored toy. Isn't that the seriousness or care about us, Poland.
Such settlements also numberless stranding mental journalists who between the President and the future Prime Minister can only see personal animozje. Not aware that it is ultimately the fight for a profile of Poland and of livelihood. One is for a restaurant in Poland, one in its ideology is by putting Polish service dziedziczce Merkel. This not only animozje. This is the case, which must be resolved. Whoever wishes to cast Poland in total bondage Union must break and needed. That is to say: "sorry"!
Not to popaść in pessimism, need to pray for politicians. Myself to Mr. Donald Tusk its cyniczno-'s smile transformed on peace and dignity, seriousness and reliability. Myself to Ms. Hanna Gronkiewicz-Waltz gave up sweet-żmijowatą posture against the other in favour of female serdeczności and szlachetności. Whether Mr. Yaroslav Gowin wouldnt zstąpić with a high Polish throne judge Church and join to become members of the Church? May the Lord senator Casimir Kutz considers that Silesia within political Poland? May also after building Poland oligarchiczną, sees though one of the four million people living below subsistence?
Concern when examines various statements and conduct of politicians after (who, moreover, still do not have a program and only kalkują West), and they are stacked us large concerns in various areas.
It is feared that after rozwali economy, stock and cash, bo wants to forcibly enter a new Government of socio-economic and enter the euro zone. There is no understanding of the rural world, robotniczego and biedoty and may subject the oligarchom German economy.
It is feared that starts again złodziejska privatization, which will be privatised not only the entire Earth Poland and Poland, but also water, rivers, forests and air. Pocieszający has, for example. Zakopane will two owners of air: one Germany, second Spaniard, i.e. incurrence of competition, whereby gorals less pay for respiration.
Boimy that and politically, spiritual and cultural after subjecting Poland in "macierzyńską care" Mrs Merkel, like wrote last King of Poland Stanisław Poniatowski Act abdykacyjnym, assigning and Republic of Russia Katarzynie, also Niemce.
Needs that again after an era of communism will ensue, lose the spirit of Poland, a nation, patriotyzmu, Polish tradition, history, culture, language.
Question: will you imported without frontiers liberal ideologies and ateistyczna, and therefore will be luzować criminal law, discipline in education, will be szerzona demoralizacja young people? Whether "zero tolerance" Giertycha will mig abolished in favour of a fixed incentive to rozpusty, drugs "light", pijaństwa, that violations of any rights?
Whether the new Government will adopt the European Charter of fundamental rights, where although law: human dignity, freedom, equality, solidarity, citizenship and justice were wzniośle, but context, interpretative reimburses almost all against religion and ethics of Christian and classic? Whether we subjected under the entire court jurisdiction in Strasbourg, which will more than our Constitution, raise the dead our courts and will ferował judgments contrary to the Gospel and with Poland ration status? We already have the beginnings in the process of Mrs. Alice thousand.
Whether foreign interviews will rise again head, layouts, former esbecy, people be involved in corruption, seller Poland, frustraci, drapieżnicy and zdrajcy social? Now people from after the promise that there will be ścigali offences, for example. corruption and will zapobiegali-these offences, namely by relevant laws.
Well this stupidity and utopia. They think that would eliminate sin by resolution against him!
Boimy the open use gates for abortion, "euthanasia", homoseksualnych marriages, fighting the institution of marriage and family and reject all higher values.
There is concern that occurs the deterioration of the Church, although Tusk attempts to acquire kard. Stanislas Dziwisza, abp Kazimierz Nycza, abp. Thaddeus Gocłowskiego and many others. Meanwhile, the litmus paper is when to national and prawowiernego medium 370, which expresses the spirit and substance of the Polish Catholic. When will seek to exceed PiS in filosemityzmie regardless of the interests of Poland?
Needs to be destroyed deliberately acquis PiS with hatred and that invasion of opozycjonistów will in time Governments. The first signs are already in crashing people and their behaviour. at the time of the occurrence of any of its members, representing Kuchcińskiego Marka PiS candidate for Marshal the Sejm. Although it makes some aluzje, but the behavior of members after was really is not polite.
What?
After the elections after and most media behave as if after prison found on pikniku. Blows Utopia: hulaj soul! Some tell that media begins to have a new coalition to order soon done away euphoria. But isn't certain. When I list media Western share perspectives and ciągoty, contradicted together on niekosmopolityczny Government and justice. Media have stimulated when even in silence. Besides, now all wychwalają after attack died and bright future in colours "odes to Joy" and in a spirit of utopii Liberal, hostile Poland and chrześcijaństwu. During the evening electoral immediately after h. 8 there that can be won. Without waiting for the h. 11, snapshots (club after in the first place, uradowaną face tusk Cabinet and smiley mines television journalists.
If the media begins to criticize new Seym, unless they start from this that up 400 members at ślubowaniu added: "Yes me dopomóż God". Yet, if something criticises the only technique propagandową elections, say absolutely programs lots for society and Poland. For media political scene, mostly fatałaszki and aesthetic elements, so after u.s..
But intersects various political winds. Consider even feelings LiD after the elections. Marek Borowski •, Wojciech Olejniczak, Aleksander Kwaśniewski and numerous other distinctly there that win, it will be for Church, i.e. Catholics. And these Catholics applaud their almost 14 per cent, i.e. the number of over two million. And was coined unintelligible paradox: atakowani Catholics applaud their enemies, CI heaviness posmutnieli that these sponsors was so low. Covariation choices sometimes sometimes ridiculous. Interesting that throughout almost Europe Governments Catholics elect their enemies are Governments mostly masonów, atheists, Liberals, perpetrators of Christianity. What Catholics so opętało? Can an demoniczna hipnoza? For example, consider the present Spain. There should be governed by such an-as he ks. Primate of Poland kard. Józef Glemp-hybrid, i.e. Socialists kapitalistyczni, oligarchiczni, such socio-magnateria. Here today want to again ekshumować antykatolicką of 30 years of the revolution. the 19th century. Rządzący wściekają that the Vatican beatyfikował 498 people murdered by atheistic beliefs Raiders. So if a reaction wish to proclaim the glory and tackle monuments mordercom these Saints. At the same time, Governments also monument and our Gen. Charles Świerczewskiemu, which he commanded during the revolution five thousands of Eastern murderers, and sam strzelał to Catholics.
Furthermore, the Spanish Government condemns the death of General Franco and other activists of the Church. In this context, the better we understand coup Spaniards among American Indian, though be aware that Protestant Anglosasi wyniszczyli almost all Indians in North America. In the history of some dark ages which cannot understand. Needs to be something with those dark not came and us a significant degree. This is all the more dangerous, that the great countries of Western Europe sympatyzują with the current Spanish Government, which is the Church. The Governments of those countries, although preach democracy and the dignity of each human goodness dignity this attribute only ateistom, liberałom and niszczycielom of Christian tradition. This is the obłuda demoniczna. Now cut the European Empire, do not count already at all with their societies. The only Ireland wants to undergo reform treaty under the referendum. In other countries-to-about the formation of an Empire will be decided only ponadpaństwowego described above Governments. Ordinary citizens this pariasi for them.
What about Poland?
My friend, Mr. ing. Jerzy Tatol repeats continuously that any reform and changes in Governments nothing give because "you must first Poland recover". Indeed, it may not still eventually to end with some unseen widzialnych and okowów. Tried to do it justice but to the end of the Council could not. Now we before asking whether the new authority will enter wisdom, knowledge, competence and conscience, to do so. And here we have a great concern. Not yet after behaves as low chłop, which has been in decline in great assets for himself. After accedes to the Governments, with nierozumną joy and the spirit of struggle with all who are not are patriotami liberałami, who retain Poland tradition and history and do not wish to be wchłonięci by the Nations of Western Europe. Yes, there man feeling of power and importance after the authority humanizuje and calm, he no longer met and gets even łaskawszy for political opponents. But anyway, comes to mind porzekadło from pańszczyźnianych:
O nawrócenie PO na Polskę
Ks. prof. Czesław S. Bartnik (2007-11-10) Inna audycja
słuchajzapisz
Wszelkie reformy i zmiany rządów nic nie dają, bo "trzeba najpierw Polskę odzyskać". Rzeczywiście, nie może ona ciągle wyrwać się do końca z jakichś widzialnych i niewidzialnych okowów. Czy nowej władzy będzie dostawało mądrości, wiedzy, kompetencji i sumienia, aby tego dokonać? I tu mamy wielkie obawy. Dotychczas PO zachowuje się tak jak ubogi chłop, który otrzymał w spadku wielki majątek dla siebie samego. PO przystępuje do rządów, na razie, z nierozumną radością i zarazem z duchem walki ze wszystkimi, którzy nie są liberałami, którzy są patriotami, zachowują polską tradycję i historię i nie chcą być wchłonięci przez narody Europy Zachodniej.
W związku z ostatnimi wyborami jeszcze częściej niż zwykle padało sakramentalne niemal słowo "demokracja". W obecnym świecie zachodnim istnieje nawet specjalny kult bogini demokracji. Ale ciekawe, że już dwa i pół tysiąca lat temu mędrcy greccy mieli inne zdanie. Platon i Arystoteles - najwybitniejsi filozofowie, i Polibiusz, największy historyk starogrecki, uczyli, że demokracja jest ustrojem najniższym i ostatnim. Najpierw jest patriarchat-monarchia, potem następuje arystokracja, a na koniec demokracja, która szybko przeradza się w ochlokrację, czyli rządy ciemnych mas i grup zbójeckich, i w rezultacie państwo upada.
A nasza demokracja?
U nas demokracja ukazała się w pełnym swym blasku w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych. I mamy już prawie to samo, co i w Europie Zachodniej. Zwykli ludzie poważnie i z drżeniem rąk wybierają, a władzę zdobywają zawsze ci sami: bądź te same partie, bądź te same układy, bądź ci sami oligarchowie, a przynajmniej ich ludzie, no i zwykle ci sami ateiści polityczni, masoni i słudzy jakichś ciemnych i ukrytych układów.
Jak jest u nas? Połowa uprawnionych do głosowania nie idzie do wyborów, bo ma słuszną intuicję, że i tak elit politycznych nie wymieni. Istotnie, wybory mają właściwe znaczenie dopiero w jakichś węzłowych momentach, jak np. wyzwalanie się kraju z niewoli.
Druga połowa tych wybierających wdaje się w walki między partiami i oligarchami, ale niestety, znaczna ich część nie bardzo wie, o co toczy się gra, a inna część z kolei zostaje po prostu oszukana przez propagandę szulerów politycznych, co się odnosi szczególnie do młodzieży. I przeważnie taki jest mechanizm wyborów w dzisiejszej demokracji. Współczesna demokracja musi zostać zreformowana. Jej chorobę widzieliśmy choćby w czasie kampanii wyborczej: kłótnie, miotanie wyzwisk i obelg, wściekłość, oszustwa, podchody, szydzenie, łamanie etyki, imputowanie przestępstw, no i ogólne chamstwo.
Kiedyś kolega napisał mi o znajomym mu polityku, a raczej pseudopolityku: "Pojechał do Paryża dawać koncert chamstwa". Najgorszy jest w przypadku ludzi zajmujących się polityką brak wiedzy, logiki, zdrowego rozsądku, co często można obserwować w dysputach telewizyjnych. Polityk nie musi mieć studiów, ale musi mieć zdrowy rozum, roztropność i sumienie.
Nie można przejść do porządku dziennego nad tym, że Donald Tusk i niektórzy inni peowcy oraz Władysław Bartoszewski lżyli, ile wlazło, prezydenta, odnosząc zarówno do niego, jak i do premiera termin "dyplomatołki", i zalecali, by się leczył, domyślnie: psychicznie. Kiedy po wyborach prezydent wypomniał panu Tuskowi zniewagi swojej osoby, to członkowie PO i liczni dziennikarze zaczęli wołać, że Tusk nie ma za co przepraszać. Wynikałoby z tego, że to raczej prezydent powinien przeprosić pana Tuska i jego towarzyszy za to, że wspomniał o jakiejś urazie. Jest to perfidia. Uważa się, że w demokracji władza musi być lżona i kto z polityków nie lży innych lub nie chce być lżony, kto się obraża i strzeże swej godności, to nie jest demokratą. Mamy tu do czynienia z dnem moralnym i charakterologicznym, będącym przejawem neopogaństwa. W 10 dni po wyborach Donald Tusk w wywiadzie z Moniką Olejnik powiedział: "Jeśli prezydentowi do nawiązania współpracy potrzebne jest słowo 'przepraszam', to mówię przepraszam". W tej wypowiedzi zawarty jest cały obraz nowej władzy. Wynika z tego, że pan Tusk jeszcze tylko jako szef partii jest ważniejszy od prezydenta, który powinien zabiegać o współpracę z Tuskiem i wykonać pierwszy krok ku zgodzie, i to bez żądania przeproszenia. Tymczasem homo novu idzie zawsze przedstawić się wyższej godności, a nie odwrotnie. Ale przede wszystkim cała wypowiedź jest cyniczna i kpiąca z prezydenta. Donald Tusk stawia sprawę tak, że nie ma za co przepraszać, a jeśli prezydent chce przeprosin, to on wypowiada to słowo "przepraszam" na odczepne. Tymczasem przeproszenie to nie tylko słowo, to raczej sprawa moralności i kultury. Przepraszanemu nie ubliża się na nowo. Niestety, jest to zapowiedź tego, jaka będzie nowa władza. Martwi ten niski poziom moralny i polityczny.
Donald Tusk, dziękując swoim wyborcom w Anglii za poparcie, powiedział, że "dali mu największy prezent w życiu". Jak to? To władza premiera ma być prywatnym podarunkiem dla niego, nie dla Narodu, nie dla Polski? A może i całe PO potraktowało wygraną jako podarunek dla nich? A może i całą Polskę potraktują jako jeden wielki "podarunek"? Obawy takie potwierdza dalej częściowo głupawa i histeryczna radość z wygranych wyborów, tak jakby chłopiec otrzymał upragnioną kolorową zabawkę. Nie ma w tym powagi ani troski o nas, o Polskę.
Na takiej mieliźnie umysłowej osiedli również liczni dziennikarze, którzy między prezydentem a przyszłym premierem widzą tylko animozje osobiste. Nie dostrzegają, że jest to ostatecznie walka o profil Polski i o byt Polski. Jeden jest za restauracją Polski, drugi zaś w swej ideologii jest za oddaniem Polski na służbę dziedziczce Merkel. To nie są tylko animozje. To są sprawy zasadnicze, które muszą być rozwiązane. Ten, kto zamierza oddać Polskę w całkowitą niewolę Unii, musi przełamać się i ustąpić. To właśnie znaczy: "przepraszam"!
Aby nie popaść w pesymizm, trzeba się modlić za polityków PO. Żeby pan Donald Tusk swój cyniczno-ironiczny uśmiech przemienił na spokój i godność, na powagę i rzetelność. Żeby pani Hanna Gronkiewicz-Waltz porzuciła słodko-żmijowatą postawę wobec innych na rzecz kobiecej serdeczności i szlachetności. Czy pan Jarosław Gowin nie mógłby zstąpić z wysokiego tronu sędziego Kościoła polskiego i wstąpić do grona członków tego Kościoła? Może też pan senator Kazimierz Kutz uzna, że Śląsk leży w granicach politycznych Polski? Może również cała PO, budując Polskę oligarchiczną, dostrzeże choć grupkę spośród czterech milionów ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego?
Obawy
Kiedy analizuje się różne wypowiedzi i postępowanie polityków PO (którzy zresztą ciągle nie mają programu, a tylko kalkują Zachód), to nachodzą nas duże obawy w różnych dziedzinach.
Zachodzi obawa, że PO rozwali gospodarkę, materiałową i pieniężną, bo chce na siłę wprowadzić nowy ustrój społeczno-gospodarczy i wejść do strefy euro. Nie ma zrozumienia dla świata wiejskiego, robotniczego i biedoty i może całą gospodarkę podporządkować oligarchom niemieckim.
Zachodzi obawa, że ruszy znowu złodziejska prywatyzacja, w której zostanie sprywatyzowana nie tylko cała ziemia polska i w ogóle Polska, ale także wody, rzeki, lasy i samo powietrze. Pocieszający ma być fakt, że np. w Zakopanem będzie dwóch właścicieli powietrza: jeden Niemiec, drugi Hiszpan, czyli powstanie konkurencja, dzięki której górale mniej zapłacą za oddychanie.
Boimy się, że i pod względem politycznym, duchowym i kulturowym PO podda Polskę w "macierzyńską opiekę" pani Merkel, podobnie jak pisał ostatni król Polski Stanisław Poniatowski w akcie abdykacyjnym, powierzając I Rzeczpospolitą carycy Katarzynie, też Niemce.
Obawiamy się, że ponownie po czasach komunizmu nastąpi zagubienie ducha Polski, narodu, patriotyzmu, tradycji polskiej, historii, kultury, języka.
Można postawić pytanie: czy będzie importowana bez granic ideologia liberalna i ateistyczna, a w związku z tym będzie się luzować prawo karne, dyscyplinę w szkolnictwie, będzie szerzona demoralizacja młodzieży? Czy "zero tolerancji" Giertycha będzie w mig zniesione na rzecz stałej zachęty do rozpusty, narkotyków "lekkich", pijaństwa, bezkarnego łamania wszelkich praw?
Czy nowy rząd przyjmie europejską Kartę Praw Podstawowych, gdzie wprawdzie prawa: godności, wolności, równości, solidarności, praw obywatelskich i sprawiedliwości, brzmią wzniośle, ale kontekst interpretacyjny zwraca je prawie wszystkie przeciwko religii oraz etyce chrześcijańskiej i klasycznej? Czy będziemy poddani pod całą jurysdykcję Trybunału w Strasburgu, który będzie ponad naszą Konstytucją, uczyni martwymi nasze sądy i będzie ferował wyroki sprzeczne z Ewangelią i z polską racją stanu? Mamy już tego początki w procesie pani Alicji Tysiąc.
Czy podniosą znowu głowy obce wywiady, układy, dawni esbecy, ludzie uwikłani w korupcję, sprzedawcy Polski, frustraci, drapieżnicy społeczni i zdrajcy? Już teraz ludzie z PO zapowiadają, że nie będą ścigali przestępstw, np. korupcji, a będą zapobiegali przyczynom tych przestępstw, mianowicie przez odpowiednie ustawy.
Cóż to za głupota i utopia. Oni myślą, że wyeliminują grzech przez uchwałę przeciwko niemu!
Boimy się, że zostaną otwarte na oścież wrota dla aborcji, eutanazji, małżeństw homoseksualnych, niwelowania instytucji małżeństwa i rodziny i odrzucania wszystkich wyższych wartości.
Istnieje obawa, że nastąpi pogorszenie sytuacji Kościoła, choć Tusk próbuje pozyskać kard. Stanisława Dziwisza, abp. Kazimierza Nycza, abp. Tadeusza Gocłowskiego i wielu innych. Tymczasem papierkiem lakmusowym jest stosunek PO do ogólnopolskiego i prawowiernego medium toruńskiego, które wyraża ducha substancji polskiej i katolickiej. Czy PO będzie się starała prześcignąć PiS w filosemityzmie bez względu na interes Polski?
Obawiamy się, że będzie niszczony rozmyślnie dorobek PiS z nienawiści i że agresja opozycjonistów będzie trwała w czasie rządów. Już są tego pierwsze oznaki w wypowiedziach ludzi PO i w ich zachowaniach, jak np. w czasie wystąpienia posła PiS Marka Kuchcińskiego, przedstawiającego kandydata na marszałka Sejmu. Robił on wprawdzie pewne aluzje, ale zachowanie się posłów PO było bardzo niekulturalne.
Jaka atmosfera?
Po wyborach PO i większość mediów zachowują się tak, jakby po jakimś więzieniu znaleźli się na pikniku. Wieje utopią: hulaj dusza! Niektórzy powiadają, że jednak media zaczną przywoływać nową koalicję do porządku, gdy tylko przeminie euforia. Ale nie jest to takie pewne. PO i polskojęzyczne media zachodnie mają wspólne poglądy i ciągoty, zresztą razem atakowali niekosmopolityczny rząd PiS. Media wspierały PO nawet w ciszy wyborczej. Poza tym obecnie wszystkie wychwalają PO, atakują pokonanych i rysują przyszłość w kolorach "Ody do radości" i w duchu utopii liberalnej, wrogiej Polsce i chrześcijaństwu. W czasie wieczoru wyborczego zaraz po godz. 20.00 można było wyczuć, że wygrała PO. Nie czekając na godz. 23.00, w migawkach podawano klub PO na pierwszym miejscu, uradowaną twarz Tuska i uśmiechnięte miny dziennikarzy telewizyjnych.
Jeśli media zaczną krytykować nowy Sejm, to chyba zaczną od tego, że aż 400 posłów przy ślubowaniu dodało: "Tak mi dopomóż Bóg". Na razie, jeśli się coś krytykuje, to tylko technikę propagandową wyborów, nie mówi się absolutnie o programach partii dla społeczeństwa i Polski. Dla mediów scenę polityczną, wypełniają przeważnie fatałaszki i elementy estetyczne, tak po amerykańsku.
Ale krzyżują się różne wiatry polityczne. Weźmy pod uwagę choćby nastroje LiD po wyborach. Marek Borowski, Wojciech Olejniczak, Aleksander Kwaśniewski i wielu innych wyraźnie zapowiadali, że gdy wygrają, to wezmą się za Kościół, czyli za katolików. A ci katolicy poparli ich prawie w 14 proc., czyli w liczbie ponad dwóch milionów. I powstał niezrozumiały paradoks: atakowani katolicy poparli swoich wrogów, ci zaś posmutnieli, że tych popierających było tak mało. Psychologia społeczna wyborów bywa czasami idiotyczna. Ciekawe, że w całej niemal Europie katolicy wybierają do rządów swoich wrogów, gdyż są to rządy przeważnie masonów, ateistów, liberałów, prześladowców chrześcijaństwa. Co katolików tak opętało? Może jakaś demoniczna hipnoza? Weźmy na przykład obecną Hiszpanię. Tam rządzi taka jakaś - jak mówił ks. Prymas kard. Józef Glemp - hybryda, czyli socjaliści kapitalistyczni, oligarchiczni, taka socjo-magnateria. I oto dziś chcą znowu ekshumować rewolucję antykatolicką z lat 30. ubiegłego wieku. Rządzący wściekają się, że Watykan beatyfikował 498 osób, zamordowanych przez ateistycznych rewolucjonistów. Toteż jakby w odwecie chcą głosić chwałę i stawiać pomniki mordercom owych świętych. Przy tym, możliwe, że wystawią też pomnik i naszemu gen. Karolowi Świerczewskiemu, który dowodził w czasie rewolucji pięcioma tysiącami wschodnich morderców, no i sam strzelał do katolików.
Ponadto rząd hiszpański potępia generała Franco i innych obrońców Kościoła. W tym świetle lepiej rozumiemy wyczyny Hiszpanów wśród Indian amerykańskich, choć trzeba pamiętać, że protestanccy Anglosasi wyniszczyli prawie wszystkich Indian w Ameryce Północnej. W historii są jakieś ciemne epoki, których nie da się zrozumieć. Obawiamy się, żeby coś z tych ciemności nie przyszło i do nas w jakimś znaczniejszym stopniu. Jest to tym groźniejsze, że wielkie kraje Europy Zachodniej sympatyzują z obecnym rządem hiszpańskim, który walczy z Kościołem. Rządy tych krajów, choć głoszą demokrację i godność każdego człowieka, to przecież godność tę przypisują tylko ateistom, liberałom i niszczycielom tradycji chrześcijańskiej. Jest to obłuda demoniczna. Obecnie formując imperium europejskie, nie liczą się już wcale ze swoimi społeczeństwami. Jedyna Irlandia chce poddać traktat reformujący pod referendum. W innych krajach - jak się zdaje - o powstaniu imperium ponadpaństwowego będą decydowały tylko opisane wyżej rządy. Zwykli obywatele to dla nich pariasi.
Co z Polską?
Mój przyjaciel, mgr inż. Jerzy Tatol powtarza ciągle, że wszelkie reformy i zmiany rządów nic nie dają, bo "trzeba najpierw Polskę odzyskać". Rzeczywiście, nie może ona ciągle wyrwać się do końca z jakichś widzialnych i niewidzialnych okowów. Próbowało to zrobić PiS, ale do końca nie dało rady. Teraz stajemy przed pytaniem, czy nowej władzy będzie dostawało mądrości, wiedzy, kompetencji i sumienia, aby tego dokonać. I tu mamy wielkie obawy. Dotychczas PO zachowuje się tak jak ubogi chłop, który otrzymał w spadku wielki majątek dla siebie samego. PO przystępuje do rządów, na razie, z nierozumną radością i zarazem z duchem walki ze wszystkimi, którzy nie są liberałami, którzy są patriotami, zachowują polską tradycję i historię i nie chcą być wchłonięci przez narody Europy Zachodniej. Owszem, bywa tak, że człowiek żądny władzy i znaczenia po zdobyciu tej władzy humanizuje się i uspokaja, czuje się już spełniony i robi się nawet łaskawszy dla przeciwników politycznych. Ale mimo wszystko przychodzi na myśl porzekadło z czasów pańszczyźnianych: "Po złym panie jeszcze gorszy nastanie".
W każdym razie tym, którzy byli i są mocno atakowani za polskość i za miłość do całego społeczeństwa, niewyłączającą nikogo, zwłaszcza tych najbiedniejszych i pokrzywdzonych, przytoczę dla żartu powiedzenie profesorki KUL, Janiny Pliszczyńskiej, która swego czasu pisała do mnie na Uniwersytet Katolicki w Lowanium: "Bóg nie poskąpił mi wrogów, ale tym wrogom poskąpił rozumu". Trzeba się więc nam modlić o rozum dla polityków, a przede wszystkim o nawrócenie się Platformy Obywatelskiej na Polskę.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
Any reform and changes in Governments nothing give because "you must first Poland recover". Indeed, it may not still eventually to end with some unseen widzialnych and okowów. Whether the new authority will enter wisdom, knowledge, competence and conscience, to do this? And here we have a great concern. Not yet after behaves as low chłop, which has been in decline in great assets for himself. After accedes to the Governments, with nierozumną joy and the spirit of struggle with all who are not are patriotami liberałami, who retain Poland tradition and history and do not wish to be wchłonięci by the Nations of Western Europe.
In view of recent elections even more than usually hit sakramentalne almost the word "democracy". In the present world West there are even special cult goddess of democracy. But it is interesting that the two and a half thousand years ago, wise men Greek have other sentence. Plato and Aristotle-najwybitniejsi philosophers, and Hellenic historian Polybius, largest, uczyli, that democracy is the lowest and most recent retreat. First is the Patriarch of-monarchy, then aristocracy, and at the end of democracy, which quickly turns in ochlokrację, i.e. the Governments dark masses and rogue groups, and as a result, the State is falling.
And our democracy?
US democracy appeared in full its glow during the last parliamentary elections. And we have almost the same as and in Western Europe. Ordinary people seriously and with drżeniem hands shall elect and authority are always the same: either the same lots or the same systems, or the same oligarchowie, or at least their people, and usually the same ateiści political masoni and seeing some dark and hidden layouts.
As is with us? Half of those entitled to vote does not go into the elections to the justified intuitions that and so political elites do not replace. Indeed, elections have appropriate meaning only in some nodal points. triggering is country from captivity.
Half of those choosing enter fight between lots and oligarchami, but unfortunately not very substantial part knows what is playing, and another part of the railways is simply oszukana by the post-war Japan political at szulerów refers specifically to youth. And this is the mechanism for election in today's democracy. Modern democracy must be reformed. Its disease seen even during the election campaign: he, fire of epithets and or any attack, rage, deceit, Scavenger Hunt, szydzenie, ethics violations, imputowanie offences, and General chamstwo.
Sometime buddy wrote me about his polityku, pseudopolityku: "traveled to Paris give concert chamstwa". The worst for people dealing with policy, logic, common sense, often you can watch television in dysputach. Policies must be studies, but must have a healthy reason, prudence and so.
You cannot move the agenda over that Donald Tusk and some other peowcy and Władysław Bartoszewski lżyli wlazło, President, as far as referring both to him and to the Prime Minister, the term "dyplomatołki", and recommending to be healed, default: ill. When after the election of President wypomniał Lord Tuskowi insults your people, members after and numerous journalists began calling for that Tusk is at przepraszać. Suggest this, that the President should przeprosić Mr tusk Cabinet and that mentioned an urazie. This is the perfidia. It is believed that in a democracy authority must be lżona and who with politicians not lży other or don't want to be lżony, obraża and guards its dignity, this is not a Democrat. Case with the bottom of a moral and charakterologicznym, which is a manifestation of black metal. Within 10 days after the elections tusk in an interview with Monika Olejnik said: "If the President to establish cooperation needed is the word ' sorry ', I'm sorry". In the expression contains a whole picture of the new authority. It follows that Mr Tusk yet only as head of the lot is more important than the President, who should seek cooperation with achieved and perform the first step towards harmony without request przeproszenia. Meanwhile, homo novu goes higher dignity is always present and not vice versa. But primarily the entire speech is cyniczna and kpiąca of the President. Donald Tusk puts the matter so that there is at przepraszać, and if the President wants to przeprosin, he pronounces the word "excuse me" at odczepne. Meanwhile, przeproszenie is not just a Word, is rather case morality and culture. Przepraszanemu no ubliża on newly. Unfortunately, this is a preview of what will be the new authority. Troubles this low level of moral and political.
Donald Tusk, thanking the Lord their electorate in England for support, said that "they gave him the greatest gift of life". Like this? This premiere authority to be private gifts at for him, not for people, not for Poland? Eventually the whole after potraktowało win as a gift for them? Eventually the entire Poland make good as one big "gift"? Concerns such Reaffirms further partially głupawa and histeryczna joy with winnings elections as a boy he received as a colored toy. Isn't that the seriousness or care about us, Poland.
Such settlements also numberless stranding mental journalists who between the President and the future Prime Minister can only see personal animozje. Not aware that it is ultimately the fight for a profile of Poland and of livelihood. One is for a restaurant in Poland, one in its ideology is by putting Polish service dziedziczce Merkel. This not only animozje. This is the case, which must be resolved. Whoever wishes to cast Poland in total bondage Union must break and needed. That is to say: "sorry"!
Not to popaść in pessimism, need to pray for politicians. Myself to Mr. Donald Tusk its cyniczno-'s smile transformed on peace and dignity, seriousness and reliability. Myself to Ms. Hanna Gronkiewicz-Waltz gave up sweet-żmijowatą posture against the other in favour of female serdeczności and szlachetności. Whether Mr. Yaroslav Gowin wouldnt zstąpić with a high Polish throne judge Church and join to become members of the Church? May the Lord senator Casimir Kutz considers that Silesia within political Poland? May also after building Poland oligarchiczną, sees though one of the four million people living below subsistence?
Concern when examines various statements and conduct of politicians after (who, moreover, still do not have a program and only kalkują West), and they are stacked us large concerns in various areas.
It is feared that after rozwali economy, stock and cash, bo wants to forcibly enter a new Government of socio-economic and enter the euro zone. There is no understanding of the rural world, robotniczego and biedoty and may subject the oligarchom German economy.
It is feared that starts again złodziejska privatization, which will be privatised not only the entire Earth Poland and Poland, but also water, rivers, forests and air. Pocieszający has, for example. Zakopane will two owners of air: one Germany, second Spaniard, i.e. incurrence of competition, whereby gorals less pay for respiration.
Boimy that and politically, spiritual and cultural after subjecting Poland in "macierzyńską care" Mrs Merkel, like wrote last King of Poland Stanisław Poniatowski Act abdykacyjnym, assigning and Republic of Russia Katarzynie, also Niemce.
Needs that again after an era of communism will ensue, lose the spirit of Poland, a nation, patriotyzmu, Polish tradition, history, culture, language.
Question: will you imported without frontiers liberal ideologies and ateistyczna, and therefore will be luzować criminal law, discipline in education, will be szerzona demoralizacja young people? Whether "zero tolerance" Giertycha will mig abolished in favour of a fixed incentive to rozpusty, drugs "light", pijaństwa, that violations of any rights?
Whether the new Government will adopt the European Charter of fundamental rights, where although law: human dignity, freedom, equality, solidarity, citizenship and justice were wzniośle, but context, interpretative reimburses almost all against religion and ethics of Christian and classic? Whether we subjected under the entire court jurisdiction in Strasbourg, which will more than our Constitution, raise the dead our courts and will ferował judgments contrary to the Gospel and with Poland ration status? We already have the beginnings in the process of Mrs. Alice thousand.
Whether foreign interviews will rise again head, layouts, former esbecy, people be involved in corruption, seller Poland, frustraci, drapieżnicy and zdrajcy social? Now people from after the promise that there will be ścigali offences, for example. corruption and will zapobiegali-these offences, namely by relevant laws.
Well this stupidity and utopia. They think that would eliminate sin by resolution against him!
Boimy the open use gates for abortion, "euthanasia", homoseksualnych marriages, fighting the institution of marriage and family and reject all higher values.
There is concern that occurs the deterioration of the Church, although Tusk attempts to acquire kard. Stanislas Dziwisza, abp Kazimierz Nycza, abp. Thaddeus Gocłowskiego and many others. Meanwhile, the litmus paper is when to national and prawowiernego medium 370, which expresses the spirit and substance of the Polish Catholic. When will seek to exceed PiS in filosemityzmie regardless of the interests of Poland?
Needs to be destroyed deliberately acquis PiS with hatred and that invasion of opozycjonistów will in time Governments. The first signs are already in crashing people and their behaviour. at the time of the occurrence of any of its members, representing Kuchcińskiego Marka PiS candidate for Marshal the Sejm. Although it makes some aluzje, but the behavior of members after was really is not polite.
What?
After the elections after and most media behave as if after prison found on pikniku. Blows Utopia: hulaj soul! Some tell that media begins to have a new coalition to order soon done away euphoria. But isn't certain. When I list media Western share perspectives and ciągoty, contradicted together on niekosmopolityczny Government and justice. Media have stimulated when even in silence. Besides, now all wychwalają after attack died and bright future in colours "odes to Joy" and in a spirit of utopii Liberal, hostile Poland and chrześcijaństwu. During the evening electoral immediately after h. 8 there that can be won. Without waiting for the h. 11, snapshots (club after in the first place, uradowaną face tusk Cabinet and smiley mines television journalists.
If the media begins to criticize new Seym, unless they start from this that up 400 members at ślubowaniu added: "Yes me dopomóż God". Yet, if something criticises the only technique propagandową elections, say absolutely programs lots for society and Poland. For media political scene, mostly fatałaszki and aesthetic elements, so after u.s..
But intersects various political winds. Consider even feelings LiD after the elections. Marek Borowski •, Wojciech Olejniczak, Aleksander Kwaśniewski and numerous other distinctly there that win, it will be for Church, i.e. Catholics. And these Catholics applaud their almost 14 per cent, i.e. the number of over two million. And was coined unintelligible paradox: atakowani Catholics applaud their enemies, CI heaviness posmutnieli that these sponsors was so low. Covariation choices sometimes sometimes ridiculous. Interesting that throughout almost Europe Governments Catholics elect their enemies are Governments mostly masonów, atheists, Liberals, perpetrators of Christianity. What Catholics so opętało? Can an demoniczna hipnoza? For example, consider the present Spain. There should be governed by such an-as he ks. Primate of Poland kard. Józef Glemp-hybrid, i.e. Socialists kapitalistyczni, oligarchiczni, such socio-magnateria. Here today want to again ekshumować antykatolicką of 30 years of the revolution. the 19th century. Rządzący wściekają that the Vatican beatyfikował 498 people murdered by atheistic beliefs Raiders. So if a reaction wish to proclaim the glory and tackle monuments mordercom these Saints. At the same time, Governments also monument and our Gen. Charles Świerczewskiemu, which he commanded during the revolution five thousands of Eastern murderers, and sam strzelał to Catholics.
Furthermore, the Spanish Government condemns the death of General Franco and other activists of the Church. In this context, the better we understand coup Spaniards among American Indian, though be aware that Protestant Anglosasi wyniszczyli almost all Indians in North America. In the history of some dark ages which cannot understand. Needs to be something with those dark not came and us a significant degree. This is all the more dangerous, that the great countries of Western Europe sympatyzują with the current Spanish Government, which is the Church. The Governments of those countries, although preach democracy and the dignity of each human goodness dignity this attribute only ateistom, liberałom and niszczycielom of Christian tradition. This is the obłuda demoniczna. Now cut the European Empire, do not count already at all with their societies. The only Ireland wants to undergo reform treaty under the referendum. In other countries-to-about the formation of an Empire will be decided only ponadpaństwowego described above Governments. Ordinary citizens this pariasi for them.
What about Poland?
My friend, Mr. ing. Jerzy Tatol repeats continuously that any reform and changes in Governments nothing give because "you must first Poland recover". Indeed, it may not still eventually to end with some unseen widzialnych and okowów. Tried to do it justice but to the end of the Council could not. Now we before asking whether the new authority will enter wisdom, knowledge, competence and conscience, to do so. And here we have a great concern. Not yet after behaves as low chłop, which has been in decline in great assets for himself. After accedes to the Governments, with nierozumną joy and the spirit of struggle with all who are not are patriotami liberałami, who retain Poland tradition and history and do not wish to be wchłonięci by the Nations of Western Europe. Yes, there man feeling of power and importance after the authority humanizuje and calm, he no longer met and gets even łaskawszy for political opponents. But anyway, comes to mind porzekadło from pańszczyźnianych:
Friday, November 27, 2009
Artykuł "O ateizującej depolonizacji " z Naszego Dziennika - 19 września 2009r
Artykuł "O ateizującej depolonizacji " z Naszego Dziennika - 19 września 2009r
Ks. prof. Czesław S. Bartnik (2009-09-20) Inna audycja
słuchaj
zapisz
Świat popadł w głęboki kryzys nie tylko gospodarczy, ale i duchowo-moralny. Przede wszystkim gubi swoją tożsamość i ucieka we wszystkich dziedzinach od przeszłości. To jakby psychoza lękowa po utracie stałego gruntu religijnego. Jest ona bardzo wieloobjawowa. Tutaj będą poruszone tylko pewne symptomy uciekania części polityków i inteligencji od Polski, zwłaszcza religijnej.
Antypolonizm od zewnątrz
Daje się u nas zauważyć coraz większy lęk przed różnymi atakami słownymi i rzeczowymi ze strony Rosjan, Niemców, Ukraińców, Litwinów, Żydów, a nawet Amerykanów. Polska klasyczna ma coś w sobie, za co ją wszyscy łatwo krytykują i atakują, zrzucając zarazem wszelkie winy z siebie. A nasze czynniki, zwłaszcza z PO i SLD, chcą w odpowiedzi iść na daleki kompromis i dystansować się od przeszłości i bardzo cieniować klasyczną polskość.
Rosja i Niemcy już w roku 1922 porozumiewały się w sprawie obalenia traktatu wersalskiego, który ustanowił państwo polskie. Uważały, że Polska powstała na ich ziemiach i w konsekwencji w roku 1939 dokonały IV rozbioru Polski. I Niemcy, i Rosjanie zapoczątkowali ludobójstwo Polaków na różne sposoby, Stalin już od roku 1937 na rosyjskich terenach. 70 lat po wybuchu wojny, kiedy pamięć o niej bardzo się już zatarła, próbują w perfidny sposób zrzucić niemal całą odpowiedzialność za wojnę i jej okropieństwa właśnie na Polskę, na jej rzekomą megalomanię, wrogość, wojowniczość i prowokacyjny mesjanizm katolicki. Przy tym niemal całkowicie wybielają siebie. Jest to, oczywiście, diaboliczne. Dziś Polska musi dążyć z całych sił i wielkodusznie do jak najlepszego ułożenia swoich stosunków z oboma tymi państwami, jednak nie za cenę utraty swej tożsamości, godności i bez przyjmowania oszustw i bredni propagandowych za prawdę. Wszakże zadanie dobrej współpracy będzie bardzo ciężkie, gdyż polityka tych państw nadal nie kieruje się w pełni zasadami moralnymi.
Litwini mają ciągle uraz unijny do nas. Często uważają, że unia Polski z Litwą zahamowała ich rozwój i przyniosła dominację Polakom, mimo że faktycznie unia uratowała Litwę przed Krzyżakami, Moskwą i Szwecją. Stąd do dziś mniejszość polska na Litwie nie może uzyskać odpowiednich praw, ugody między rządem polskim i litewskim pozostają w większości na papierze, zawziętą niechęć do Polaków wspierają nawet liczni katoliccy duchowni litewscy. Jest zgoła groteskowe, że niektórzy ich historycy uważają, iż zwycięstwo pod Grunwaldem osiągnęły ich wojska. Stąd na 600-lecie bitwy pod Grunwaldem w roku przyszłym Litwini zapraszają już wszystkich swoich sąsiadów, tylko nie Polaków, mimo że król polski Władysław Jagiełło był Litwinem. Zresztą i u nas z wiedzą historyczną jest tragicznie, jeden z maturzystów w tym roku był pewny, że pod Grunwaldem walczył... Bolesław Chrobry, czyli Waleczny.
Z kolei Ukraina, pozostająca całe wieki pod panowaniem Tatarów, Litwinów, Polaków i Rosjan, ma traumę braku własnej narodowości i państwowości. Toteż na początku XX w. nastąpiła potężna erupcja nacjonalizmu i wrogości wobec sąsiadów, jednak Ukraińcy na ogół czują się bliżsi Rosji niż Polsce, choć po Unii Lubelskiej w 1569 r. prosili o przyłączenie do Korony, bo mieli więcej wolności niż pod Wielkim Księstwem Litewskim. Ale u czynników przywódczych ukształtowała się potworna mentalność azjatycka. Już w XVII wieku, w czasie buntów chłopskich, Kozacy głosili, że Polacy są najokrutniejszym narodem, że palą i mordują całe wsie ukraińskie, że np. dzieci chłopów ukraińskich gotują w kotłach na oczach ich matek. Rosja ich znacznie wyciszyła. Ale po wkroczeniu Niemców na tzw. Zachodniej Ukrainie wybuchła niespotykana nienawiść do Polaków, dochodząca aż do potwornego ludobójstwa Polaków na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce. Ale co znaczy skorupa mentalna. Wielu intelektualistów, z którymi rozmawiałem, utrzymuje, że dziś należą się im ziemie polskie po San i Wieprz, że nie oni mordowali Polaków, tylko partyzantka sowiecka, a wreszcie, że to Armia Krajowa paliła wsie ukraińskie, spokojne i niewinne. Dlatego przywódcy OUN i UPA są największymi bohaterami narodowymi i najwspanialszymi ludźmi. Niektórzy Polacy powiadają, że prezydent Wiktor Juszczenko powinien potępić ludobójstwo na Wołyniu i przeprosić Polskę w imieniu narodu ukraińskiego. Otóż nie rozumieją oni, że prezydent następnego dnia zostałby przez wiodące czynniki usunięty. Trzeba rozumieć, co znaczy wypaczona mentalność społeczna, jaka wystąpiła też np. u hitlerowców, Sowietów i innych. A jeszcze dodam, że pewien uczony Ukrainiec mówił do mnie, że pod Grunwaldem to oni pobili Krzyżaków, a rycerstwo polskie śpiewało ukraiński hymn o Bogurodzicy. Co znaczy mentalność! Na Zachodzie nawet czynniki kościelne niczego nie rozumieją o Wschodzie. Oczywiście, musimy rozwijać jakieś zbratanie się, ale musimy pamiętać, że mentalność zmienić się może dopiero za dziesiątki lat, a może i później. Dowodem na to jest wiekowa nienawiść grekokatolików do łacinników, choć jedni i drudzy są katolikami.
Popsuły się też nasze stosunki z Ameryką, choć politycy PO wiwatują. Obawiamy się, że lobby żydowskie, które ma istotny wpływ na politykę amerykańską, wzięło sobie Polskę na kieł z powodu niezapłacenia kontrybucji za mienie żydowskie, zniszczone przez Niemców, Rosjan i Żydów komunistycznych. Mimo że Ameryka była dla nas idolem, że daliśmy jej wielu zasłużonych ludzi, że wspieramy ich w nieszczęsnej wojnie irackiej i afgańskiej, to jednak w sumie polityka amerykańska stała się dla nas nieżyczliwa: zostaliśmy wyrugowani w kontraktach gospodarczych z Irakiem, zostaliśmy pokrzywdzeni w offsecie za samoloty F-16, w USA ciągle się pisze o "polskich obozach koncentracyjnych", jako jedyni z UE nie otrzymaliśmy ruchu bezwizowego, choć Amerykanie przyjeżdżają do nas bez wiz, są produkowane ciągle różne filmy antypolskie, przygotowuje się nam stronniczego ambasadora, delegacja na 70-lecie napaści Niemiec na Polskę i początek II wojny światowej była dosyć lekceważąca nas. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szereg posunięć antykatolickich, jak np. w sprawie zezwolenia na aborcję tuż przed narodzeniem i na eksperymenty na embrionach ludzkich. Wprawdzie niektórzy nasi naiwni politycy mówią, że to tylko "deszczyk pada", jednak trzeba to wszystko otwarcie Ameryce wyłożyć.
Wewnętrzna deprecjacja polskości
"Zapanowała - pisze słusznie Temida Stankiewicz-Podhorecka - jakaś dzika moda na deprecjonowanie wszystkiego, co jest nasycone polskością, polskim duchem narodowym, a więc niszczenie naszego najlepszego dorobku w dziedzinie kultury, najwybitniejszych polskich twórców, pisarzy, kompozytorów i co znamienne, dotyczy to tylko tych, których dzieła są promocją polskości i wartości moralnych" ("Nasz Dziennik", 9.09.2009 r.). Dotyczy to właśnie Henryka Sienkiewicza, Juliusza Słowackiego, Fryderyka Chopina i innych. Bożyszczami natomiast stają się totalni krytykanci polskości, jak Witold Gombrowicz. A wybitniejsze postacie duchownych XX wieku przedstawia się jako antysemitów: św. Maksymiliana Marię Kolbego, ks. kard. Adama Sapiehę, Prymasa Stefana Wyszyńskiego i innych. I tak cała nasza obecna kultura nie jest w polskiej gestii ani w polskich rękach.
PO, SLD, częściowo PSL i niektóre inne ugrupowania głoszą, że są za suwerennością Polski, a jednocześnie szaleją za traktatem lizbońskim, który nam taką suwerenność odbiera. Trzeba zatem mocno poprzeć apel "Naszej Polski": "Rząd PO swoją polityką społeczną i gospodarczą chce doprowadzić do likwidacji naszej suwerenności. Czas powiedzieć: 'Dość'" ("Nasza Polska", 11.08.2009 r.).
Istotnie zatrważające jest to, co pisał peowski minister spraw zagranicznych w związku z uroczystościami na Westerplatte: że II Rzeczpospolitą Polską zgubiły "jagiellońskie ambicje mocarstwowe". To co? Mieliśmy się poddawać Niemcom czy Rosji, że teraz PO tworzy "nowoczesne państwo narodowe, nie etniczne, lecz obywatelskie" - jakiś nowy rodzaj narodu: "obywatelski"; że cały sens Polski to "integracja z UE" i wreszcie, że nie należy "wkładać korony cierniowej", co trzeba chyba rozumieć tak, żebyśmy się nie robili cierpiętnikami, bo wszyscy nasi wrogowie i nam niechętni, także Niemcy, Rosja i Ameryka, mają swoje racje ("Gazeta Wyborcza", 29-30.08.2009 r.)? I tak rozumuje polski minister?
Jeszcze gorzej. Na uroczystościach 15 sierpnia, w Święto Wojska Polskiego i uratowania naszej niepodległości, nie było premiera, marszałka Sejmu, ministra spraw wewnętrznych, ministra spraw zagranicznych, szefa policji, podobno się obrazili, że prezydent odmówił nominacji generalskich jednemu czy drugiemu długoletniemu zomowcowi. To jest nowy patriotyzm; wszyscy ważniejsi zomowcy winni dostać ordery Polonia Restituta. Niestety, taka deprecjacja polskości rozlała się szeroko. Oto 15 sierpnia korespondent TV zapytał pewną panią, dlaczego wzięła ze sobą dzieci na uroczystość. "Niech dzieci pobędą trochę na powietrzu" - padła odpowiedź. Chyba celowo taką wypowiedź wyemitowano.
Są ciągle pozostałości po PRL. Kiedy, jak wiemy, pewien minister oskarżył w Sejmie premiera o agenturę na rzecz Rosji, to prokuratura w 2002 r. oskarżyła ministra o "wyjawienie tajemnicy państwowej". Nie oskarżyła o nieprawdę, lecz o złamanie tajemnicy państwowej, tak jakby ów człowiek był naszym agentem przeciwko Rosji. Proces niedawno się zakończył.
Nie wiadomo, jak tłumaczyć stałe osłabianie wszystkich formacji armii. Dziś - przepraszam za porównanie - gdyby np. napadło na nas takie państwo jako Kosowo, to już "moglibyśmy się" bronić cały tydzień.
PO zmierza wyraźnie do zlikwidowania Instytutu Pamięci Narodowej broniącego Polski, a przynajmniej chce obezwładnić jego prezesa. I nie ściga się, a nawet często się wspiera, złych ludzi z przeszłości i bagatelizuje się zbrodnie na Narodzie Polskim bolszewików, Niemców, naszych władz bezpieczeństwa i różnych przestępców politycznych. Co więcej, coraz częściej zaczyna się im na nowo oddawać cześć przez nazwy ulic, pomniki, patronaty.
Odchodzi się coraz dalej od polskości. I dzieje się coraz gorzej w rządzie, wojsku, sądach, prokuraturach, szkołach, gospodarce, w kształtowaniu stosunków międzynarodowych, w kulturze i sztuce. Władze nie mają idei Polski, jej programu, profilu całościowego. Władza robi się dosyć arogancka, nieodpowiedzialna, kłamliwa, no jakby spętana przez jakieś układy, grupy baronów partyjnych, agentów, rekinów gospodarczych. Władza robi wrażenie, jakby stała pod inną jakąś władzą. Szok z tą powszechną prywatyzacją. Ma nie być niczego państwowego: szpitale, szkoły, zasoby ziemi i podziemi, koleje, energetyka, autostrady, poczta, komunikacja lokacyjna itd. - wszystko ma być prywatne. Wobec tej utopii liberalistycznej trzeba by sprywatyzować partie, parlament, no i cały rząd. Tylko czy by się znalazł odpowiednio hojny inwestor strategiczny?
Jak pamiętamy, 19 września 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa o obronie dobrego imienia przed mediami jest niekonstytucyjna, bo narusza wolność słowa. A tymczasem dziwne jest związanie w mediach filosemityzmu z antypolonizmem. Kiedy bronimy polskości, to zarzuca się ipso facto antysemityzm. Antysemityzm we właściwym znaczeniu jest grzechem, ale nie możemy się zgodzić, że antypolonizm jest cnotą, i że jeśli ktoś czuje się Polakiem, to ciężko grzeszy, że w imię prawdziwej miłości do Żydów, naszych braci, trzeba jednocześnie poniewierać Polską. Oczywiście, takie myślenie przynosi wielkie szkody właśnie światu żydowskiemu.
TVN wyemitowała program, w którym było włożenie polskiej flagi w atrapę psich odchodów. W procesie nadawca wygrał. Sąd postępowy orzekł, że nie było to znieważenie polskiej flagi, bo nadawca "nie chciał jej znieważyć". Podobne są wyroki w sprawach obrazy uczuć religijnych od 1993 roku. Po prostu według tej "nowoczesnej" logiki chcący znieważać nie chce znieważać, tylko reklamuje swoje dzieło. W ten sposób Polacy muszą myśleć po europejsku.
Wracają znów ciężkie problemy wsi polskiej, w przeciwieństwie do Zachodu. UE wspiera w pewnych drobiazgach, ale w perspektywie globalnej niszczy wieś przez tłamszenie jej gospodarki ogólnej. Słusznie przemawiał ks. bp Jan Styrna, że nasze władze winny chronić nasze rolnictwo przed pseudorynkiem. Polscy rolnicy są dyskryminowani w Europie i potężne koncerny zachodnie niszczą nasze rolnictwo w całości, ale szczególnie ogrodnictwo, sadownictwo, mleczarstwo, hodowlę i przetwórstwo. Na chłopach żerują też bardzo nasi pośrednicy: nieraz produkt bywa 10 razy tańszy u producenta niż w sklepie. I ciągle ceny uzyskiwane przez producenta są niższe od kosztów produkcji. W sumie więcej importujemy żywności, niż eksportujemy. Podobnie rząd nie broni przed zalewem żywności po cenach dumpingowych, np. z Chin. Ministerstwo rolnictwa każe chłopom bronić się samym. Niby mają pójść z kosami na Chiny? Chyba raczej na ministerstwo.
Do tego dochodzi jeszcze niechęć do wsi, a nawet pogarda. Polityka PSL jest asekuracyjna i słaba. W rezultacie jest to też przejaw antypolonizmu, bo wieś jest nadal grzybnią Narodu.
Wydaje się, że władze liberalne robią tak świadomie. Przykładem tego może być także skok na SKOK-i (Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe), chyba dlatego, że bazują na polskim kapitale i nawiązują do tradycji polskiej, której liberałowie się wstydzą, sądząc, że sami już stworzyli nowy świat. Różnych decyzji władz centralnych należy się naprawdę bać, bo bywają nieraz dziwnie wyskokowe, jak np. w przyjęciu idiotycznej decyzji UE, żeby żarówki wymienić w całości na świetlówki. Przy tym sprzeczność to dla nich "motor rozwoju": znoszą termometry, bo "mają rtęć", a wprowadzają na rynek na ogromną skalę żarówki właśnie z rtęcią.
Bardzo szkodliwa jest zmiana języka z komunikacyjnego na podstępny. Nowi ideologowie mówią niby językiem polskim, ale wkładają weń treści ideologii liberalnej. I tak np. demokracja oznacza już ukrytą walkę o własną korzyść; wolność oznacza swobodę dorabiania się na wszelkie sposoby i uwolnienie się od zewnętrznych norm etycznych; prawda - zgodność rzeczy z własnym poglądem; sprawiedliwość - zrealizowanie własnych postulatów; męstwo - rzucenie się w wir życia; cnota - zgodność z poprawnością polityczną; religia to nie wiązanie się człowieka z Bogiem, lecz egzystencjalna psychoza lękowa. Wszystko to zakłada koncepcję człowieka jako "zwierzęcia wolnego, zdrowego i bogatego - animal liberum, sanum et dives". Takie zmiany semantyczne rodzą ogromne zamieszanie i zamęt komunikacyjny. Dotyczy to spraw bardzo konkretnych. Oto pewna sędzina nie połapała się w tej dwuznaczności semantycznej i skazała pewną biedną kobietę na 15 tys. zł grzywny za to, że ta nazwała swego sąsiada "pedałem". Nie zauważyła, że dziś jest to epitet pozytywny, wręcz pieszczotliwy, negatywny i ubliżający byłby natomiast epitet: "ty homofobie" czy "ty heteroseksualisto". Co do semantyki specjalnej, to trzeba jeszcze pamiętać, że my w innym znaczeniu używamy słowa "holokaust", a Żydzi w innym. Dla Żydów "holokaust" (szoah) to tylko mordowanie Żydów jako Żydów, choćby w niezbyt wielkiej liczbie, natomiast nie może być określone słowem "holokaust" mordowanie innych, choćby wielkimi milionami. Toteż holokaustem nie są ani Katyń, ani ukraińskie rzezie na Polakach, ani głodzenie na śmierć milionów Ukraińców przez Stalina, ani straszne mordy Turków na Ormianach, ani żadna niemiecka eksterminacja Polaków, ani mordowanie nienarodzonych. Stąd np. protesty nawet przeciwko prezydentowi, kiedy ten nazwał zbrodnię katyńską holokaustem.
Depolonizacja przez antykatolicyzm
Depolonizacja dokonuje się też przez atakowanie Kościoła katolickiego, do którego należy chyba ponad 90 proc. Polaków. Działania depolonizacyjne widzimy doskonale od lat w atakach niektórych partii i innych czynników oficjalnych na Kościół polski. Rozwój życia katolickiego, jak np. przez Rodzinę Radia Maryja w pielgrzymowaniach na Jasną Górę, doprowadza wrogów polskości do wściekłości. Po tej też myśli bardzo pochwalono ks. abp. Alfonsa Nossola za to, że nie chciał być kiedyś wyświęcony na biskupa na Jasnej Górze.
Elementy antykatolicyzmu przewijają się w naszej wierchuszce ciągle. Nawet krytyka ziemskiej strony Kościoła, skądinąd potrzebna, przeradza się - zwłaszcza u apostatów - w próbę niszczenia Kościoła. Obecnie szczególnie PO i SLD nie dostrzegają Kościoła polskiego. Na przykład ostatnio w wykazie uniwersytetów polskich Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie umieściło Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, nie dlatego, żeby nie był uniwersytetem, lecz zapewne dlatego, że jest katolicki. Ale głównie rozwija się atak na katolickie rozumienie małżeństwa, rodziny i etyki seksualnej.
Przejmowana jest za liberalizmem starożytna idea platońska, że dzieci winny być "produkowane" i wychowywane poza rodziną. Dziwne, że nawet inteligencja tego nie dostrzega. Oto przykład: sąd odbiera ojcu jego dziecko, argumentując, że ojciec jest zapracowany i nie ma czasu zajmować się dzieckiem - jeśli taki wyrok jest poprawny, to trzeba by pozbawić praw rodzicielskich wszystkich sędziów, członków rządu, parlamentarzystów, polityków, uczonych, biznesmenów, ponieważ jako rodzice są zbyt zajęci i zapracowani, żeby mogli wychowywać swoje dzieci. Innym razem sąd odbiera dziecko rodzicom, bo są biedni i mają jeszcze inne dzieci. Jakie znowu tutaj kryje się "genialne" założenie? Ano, że dzieci nie mogą mieć ludzie ubodzy i że nie wolno posiadać więcej dzieci niż dwoje, niemal jak w Chinach. Żeby mieć dzieci, trzeba być bogatym, tymczasem ludzie bogaci właśnie nie chcą mieć dzieci, bo naruszają one ich wygodny i luksusowy styl życia.
Ostatnio szaleje antykatolicyzm na punkcie zapładniania in vitro. Przypadki niepłodności zdarzały się zawsze, ale dziś stają się one coraz częstsze w antybiologicznej cywilizacji technicznej. U nas co siódme małżeństwo nie może mieć dzieci. W Polsce pierwszy raz zastosował zapłodnienie in vitro (w probówce) prof. Marian Szamatowicz z Białegostoku w roku 1987. Obecnie dokonuje się in vitro w kraju od 5 do 7 tys. rocznie. Nie ma regulacji prawnych. Wielu ludzi, także niestety katolików, chce poszerzać ten proceder, i to z pieniędzy podatników, bo jest bardzo kosztowny. Etyka naturalna i Kościół sprzeciwiają się metodzie in vitro z powodów zasadniczych: zabiegi tego rodzaju łamią strukturę małżeństwa i rodziny, włączane są osoby trzecie oraz towarzyszy im zabijanie embrionów, co następuje w procedurze implantacji oraz zamrażania. Zwolennicy tej metody, niekatoliccy, mówią, że samo małżeństwo jest tylko tworem światopoglądowym, nie rozumieją też, że zamrożenie embrionów oznacza ich zabicie.
Ze strony ludzi rozumnych i etycznych szuka się wyjścia nie tylko przez tradycyjne leczenie lub adopcję, ale ostatnio także przez metodę naprotechnologii (Natural Procreative Technology), którą zapoczątkował dr Thomas W. Hilgers z Instytutu Papieskiego w Omaha w USA. Metoda ta łączy edukację w zakresie odpowiedzialnego rodzicielstwa z całym procesem leczenia z niepłodności kobiet i mężczyzn przez technologię medyczną. Metoda ta w ostatnich miesiącach przyszła i do Polski. W dniach 12-13 września w 2009 r. odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona naprotechnologii, zorganizowana na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie przez dr. Macieja Barczentewicza, pod patronatem prof. Jana Oleszczuka. Ksiądz arcybiskup prof. dr hab. Józef Życiński podaje, że stosowanie in vitro jest skuteczne tylko w ok. 26-30 proc. i daje często ciąże mnogie, natomiast leczenie niepłodności metodą naprotechnologii jest skuteczne w blisko 44-50 procentach. Doktor Thomas W. Hilgers mówi, że swoją metodą leczy także te kobiety, u których in vitro się nie udało, jemu udaje się je wyleczyć w blisko 80 procentach. Jednakże trzeba stwierdzić ze smutkiem, że metoda naukowa, lecznicza i całkowicie moralna napotyka na wielki opór zagorzałych zwolenników in vitro, którzy tej metody nie znają. I tutaj dochodzi do głosu na szeroką skalę brak zmysłu katolickiego.
Polskość jest dziś zagrożona z wielu stron i przez wiele czynników, choć głównie przez postkomunizm, liberalizm i ateizm. W rezultacie stoimy wobec wielkiej groźby doprowadzenia całej Polski do głębokiego upadku, nie bez winy rządu, który na nasze nieszczęście żyje ideologią liberalną, dokonuje finlandyzacji naszej polityki, nie posiada właściwego zmysłu polskości i wierzy w nową utopię, jak choćby w przypadku mitycznego, katarskiego inwestora stoczni. Najgroźniejsze jest niecenienie suwerenności, choćby w ubóstwianiu traktatu lizbońskiego zmierzającego do ustanowienia jednego stricte państwa europejskiego. Już ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego (DzU nr 25, poz. 219; za K. Barłowskim) stanowi, że deputowani (po wyborach) stają się w Parlamencie Europejskim przedstawicielami określonych frakcji politycznych, a nie reprezentantami Polski. Toteż na zakończenie chciałoby się posłużyć słowami Cycerona przeciwko Katylinie, ubiegającemu się w Rzymie w roku 63 przed Chrystusem o najwyższą władzę konsula, także siłą i propagandą, obiecującemu zniesienie długów i szukającemu poparcia poza granicami kraju: "Quo usque tandem abutere, Catilina, patientia nostra?" - Dokądże wreszcie będziesz nadużywał, Katylino, naszej cierpliwości?
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
Ks. prof. Czesław S. Bartnik (2009-09-20) Inna audycja
słuchaj
zapisz
Świat popadł w głęboki kryzys nie tylko gospodarczy, ale i duchowo-moralny. Przede wszystkim gubi swoją tożsamość i ucieka we wszystkich dziedzinach od przeszłości. To jakby psychoza lękowa po utracie stałego gruntu religijnego. Jest ona bardzo wieloobjawowa. Tutaj będą poruszone tylko pewne symptomy uciekania części polityków i inteligencji od Polski, zwłaszcza religijnej.
Antypolonizm od zewnątrz
Daje się u nas zauważyć coraz większy lęk przed różnymi atakami słownymi i rzeczowymi ze strony Rosjan, Niemców, Ukraińców, Litwinów, Żydów, a nawet Amerykanów. Polska klasyczna ma coś w sobie, za co ją wszyscy łatwo krytykują i atakują, zrzucając zarazem wszelkie winy z siebie. A nasze czynniki, zwłaszcza z PO i SLD, chcą w odpowiedzi iść na daleki kompromis i dystansować się od przeszłości i bardzo cieniować klasyczną polskość.
Rosja i Niemcy już w roku 1922 porozumiewały się w sprawie obalenia traktatu wersalskiego, który ustanowił państwo polskie. Uważały, że Polska powstała na ich ziemiach i w konsekwencji w roku 1939 dokonały IV rozbioru Polski. I Niemcy, i Rosjanie zapoczątkowali ludobójstwo Polaków na różne sposoby, Stalin już od roku 1937 na rosyjskich terenach. 70 lat po wybuchu wojny, kiedy pamięć o niej bardzo się już zatarła, próbują w perfidny sposób zrzucić niemal całą odpowiedzialność za wojnę i jej okropieństwa właśnie na Polskę, na jej rzekomą megalomanię, wrogość, wojowniczość i prowokacyjny mesjanizm katolicki. Przy tym niemal całkowicie wybielają siebie. Jest to, oczywiście, diaboliczne. Dziś Polska musi dążyć z całych sił i wielkodusznie do jak najlepszego ułożenia swoich stosunków z oboma tymi państwami, jednak nie za cenę utraty swej tożsamości, godności i bez przyjmowania oszustw i bredni propagandowych za prawdę. Wszakże zadanie dobrej współpracy będzie bardzo ciężkie, gdyż polityka tych państw nadal nie kieruje się w pełni zasadami moralnymi.
Litwini mają ciągle uraz unijny do nas. Często uważają, że unia Polski z Litwą zahamowała ich rozwój i przyniosła dominację Polakom, mimo że faktycznie unia uratowała Litwę przed Krzyżakami, Moskwą i Szwecją. Stąd do dziś mniejszość polska na Litwie nie może uzyskać odpowiednich praw, ugody między rządem polskim i litewskim pozostają w większości na papierze, zawziętą niechęć do Polaków wspierają nawet liczni katoliccy duchowni litewscy. Jest zgoła groteskowe, że niektórzy ich historycy uważają, iż zwycięstwo pod Grunwaldem osiągnęły ich wojska. Stąd na 600-lecie bitwy pod Grunwaldem w roku przyszłym Litwini zapraszają już wszystkich swoich sąsiadów, tylko nie Polaków, mimo że król polski Władysław Jagiełło był Litwinem. Zresztą i u nas z wiedzą historyczną jest tragicznie, jeden z maturzystów w tym roku był pewny, że pod Grunwaldem walczył... Bolesław Chrobry, czyli Waleczny.
Z kolei Ukraina, pozostająca całe wieki pod panowaniem Tatarów, Litwinów, Polaków i Rosjan, ma traumę braku własnej narodowości i państwowości. Toteż na początku XX w. nastąpiła potężna erupcja nacjonalizmu i wrogości wobec sąsiadów, jednak Ukraińcy na ogół czują się bliżsi Rosji niż Polsce, choć po Unii Lubelskiej w 1569 r. prosili o przyłączenie do Korony, bo mieli więcej wolności niż pod Wielkim Księstwem Litewskim. Ale u czynników przywódczych ukształtowała się potworna mentalność azjatycka. Już w XVII wieku, w czasie buntów chłopskich, Kozacy głosili, że Polacy są najokrutniejszym narodem, że palą i mordują całe wsie ukraińskie, że np. dzieci chłopów ukraińskich gotują w kotłach na oczach ich matek. Rosja ich znacznie wyciszyła. Ale po wkroczeniu Niemców na tzw. Zachodniej Ukrainie wybuchła niespotykana nienawiść do Polaków, dochodząca aż do potwornego ludobójstwa Polaków na Wołyniu i we wschodniej Małopolsce. Ale co znaczy skorupa mentalna. Wielu intelektualistów, z którymi rozmawiałem, utrzymuje, że dziś należą się im ziemie polskie po San i Wieprz, że nie oni mordowali Polaków, tylko partyzantka sowiecka, a wreszcie, że to Armia Krajowa paliła wsie ukraińskie, spokojne i niewinne. Dlatego przywódcy OUN i UPA są największymi bohaterami narodowymi i najwspanialszymi ludźmi. Niektórzy Polacy powiadają, że prezydent Wiktor Juszczenko powinien potępić ludobójstwo na Wołyniu i przeprosić Polskę w imieniu narodu ukraińskiego. Otóż nie rozumieją oni, że prezydent następnego dnia zostałby przez wiodące czynniki usunięty. Trzeba rozumieć, co znaczy wypaczona mentalność społeczna, jaka wystąpiła też np. u hitlerowców, Sowietów i innych. A jeszcze dodam, że pewien uczony Ukrainiec mówił do mnie, że pod Grunwaldem to oni pobili Krzyżaków, a rycerstwo polskie śpiewało ukraiński hymn o Bogurodzicy. Co znaczy mentalność! Na Zachodzie nawet czynniki kościelne niczego nie rozumieją o Wschodzie. Oczywiście, musimy rozwijać jakieś zbratanie się, ale musimy pamiętać, że mentalność zmienić się może dopiero za dziesiątki lat, a może i później. Dowodem na to jest wiekowa nienawiść grekokatolików do łacinników, choć jedni i drudzy są katolikami.
Popsuły się też nasze stosunki z Ameryką, choć politycy PO wiwatują. Obawiamy się, że lobby żydowskie, które ma istotny wpływ na politykę amerykańską, wzięło sobie Polskę na kieł z powodu niezapłacenia kontrybucji za mienie żydowskie, zniszczone przez Niemców, Rosjan i Żydów komunistycznych. Mimo że Ameryka była dla nas idolem, że daliśmy jej wielu zasłużonych ludzi, że wspieramy ich w nieszczęsnej wojnie irackiej i afgańskiej, to jednak w sumie polityka amerykańska stała się dla nas nieżyczliwa: zostaliśmy wyrugowani w kontraktach gospodarczych z Irakiem, zostaliśmy pokrzywdzeni w offsecie za samoloty F-16, w USA ciągle się pisze o "polskich obozach koncentracyjnych", jako jedyni z UE nie otrzymaliśmy ruchu bezwizowego, choć Amerykanie przyjeżdżają do nas bez wiz, są produkowane ciągle różne filmy antypolskie, przygotowuje się nam stronniczego ambasadora, delegacja na 70-lecie napaści Niemiec na Polskę i początek II wojny światowej była dosyć lekceważąca nas. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szereg posunięć antykatolickich, jak np. w sprawie zezwolenia na aborcję tuż przed narodzeniem i na eksperymenty na embrionach ludzkich. Wprawdzie niektórzy nasi naiwni politycy mówią, że to tylko "deszczyk pada", jednak trzeba to wszystko otwarcie Ameryce wyłożyć.
Wewnętrzna deprecjacja polskości
"Zapanowała - pisze słusznie Temida Stankiewicz-Podhorecka - jakaś dzika moda na deprecjonowanie wszystkiego, co jest nasycone polskością, polskim duchem narodowym, a więc niszczenie naszego najlepszego dorobku w dziedzinie kultury, najwybitniejszych polskich twórców, pisarzy, kompozytorów i co znamienne, dotyczy to tylko tych, których dzieła są promocją polskości i wartości moralnych" ("Nasz Dziennik", 9.09.2009 r.). Dotyczy to właśnie Henryka Sienkiewicza, Juliusza Słowackiego, Fryderyka Chopina i innych. Bożyszczami natomiast stają się totalni krytykanci polskości, jak Witold Gombrowicz. A wybitniejsze postacie duchownych XX wieku przedstawia się jako antysemitów: św. Maksymiliana Marię Kolbego, ks. kard. Adama Sapiehę, Prymasa Stefana Wyszyńskiego i innych. I tak cała nasza obecna kultura nie jest w polskiej gestii ani w polskich rękach.
PO, SLD, częściowo PSL i niektóre inne ugrupowania głoszą, że są za suwerennością Polski, a jednocześnie szaleją za traktatem lizbońskim, który nam taką suwerenność odbiera. Trzeba zatem mocno poprzeć apel "Naszej Polski": "Rząd PO swoją polityką społeczną i gospodarczą chce doprowadzić do likwidacji naszej suwerenności. Czas powiedzieć: 'Dość'" ("Nasza Polska", 11.08.2009 r.).
Istotnie zatrważające jest to, co pisał peowski minister spraw zagranicznych w związku z uroczystościami na Westerplatte: że II Rzeczpospolitą Polską zgubiły "jagiellońskie ambicje mocarstwowe". To co? Mieliśmy się poddawać Niemcom czy Rosji, że teraz PO tworzy "nowoczesne państwo narodowe, nie etniczne, lecz obywatelskie" - jakiś nowy rodzaj narodu: "obywatelski"; że cały sens Polski to "integracja z UE" i wreszcie, że nie należy "wkładać korony cierniowej", co trzeba chyba rozumieć tak, żebyśmy się nie robili cierpiętnikami, bo wszyscy nasi wrogowie i nam niechętni, także Niemcy, Rosja i Ameryka, mają swoje racje ("Gazeta Wyborcza", 29-30.08.2009 r.)? I tak rozumuje polski minister?
Jeszcze gorzej. Na uroczystościach 15 sierpnia, w Święto Wojska Polskiego i uratowania naszej niepodległości, nie było premiera, marszałka Sejmu, ministra spraw wewnętrznych, ministra spraw zagranicznych, szefa policji, podobno się obrazili, że prezydent odmówił nominacji generalskich jednemu czy drugiemu długoletniemu zomowcowi. To jest nowy patriotyzm; wszyscy ważniejsi zomowcy winni dostać ordery Polonia Restituta. Niestety, taka deprecjacja polskości rozlała się szeroko. Oto 15 sierpnia korespondent TV zapytał pewną panią, dlaczego wzięła ze sobą dzieci na uroczystość. "Niech dzieci pobędą trochę na powietrzu" - padła odpowiedź. Chyba celowo taką wypowiedź wyemitowano.
Są ciągle pozostałości po PRL. Kiedy, jak wiemy, pewien minister oskarżył w Sejmie premiera o agenturę na rzecz Rosji, to prokuratura w 2002 r. oskarżyła ministra o "wyjawienie tajemnicy państwowej". Nie oskarżyła o nieprawdę, lecz o złamanie tajemnicy państwowej, tak jakby ów człowiek był naszym agentem przeciwko Rosji. Proces niedawno się zakończył.
Nie wiadomo, jak tłumaczyć stałe osłabianie wszystkich formacji armii. Dziś - przepraszam za porównanie - gdyby np. napadło na nas takie państwo jako Kosowo, to już "moglibyśmy się" bronić cały tydzień.
PO zmierza wyraźnie do zlikwidowania Instytutu Pamięci Narodowej broniącego Polski, a przynajmniej chce obezwładnić jego prezesa. I nie ściga się, a nawet często się wspiera, złych ludzi z przeszłości i bagatelizuje się zbrodnie na Narodzie Polskim bolszewików, Niemców, naszych władz bezpieczeństwa i różnych przestępców politycznych. Co więcej, coraz częściej zaczyna się im na nowo oddawać cześć przez nazwy ulic, pomniki, patronaty.
Odchodzi się coraz dalej od polskości. I dzieje się coraz gorzej w rządzie, wojsku, sądach, prokuraturach, szkołach, gospodarce, w kształtowaniu stosunków międzynarodowych, w kulturze i sztuce. Władze nie mają idei Polski, jej programu, profilu całościowego. Władza robi się dosyć arogancka, nieodpowiedzialna, kłamliwa, no jakby spętana przez jakieś układy, grupy baronów partyjnych, agentów, rekinów gospodarczych. Władza robi wrażenie, jakby stała pod inną jakąś władzą. Szok z tą powszechną prywatyzacją. Ma nie być niczego państwowego: szpitale, szkoły, zasoby ziemi i podziemi, koleje, energetyka, autostrady, poczta, komunikacja lokacyjna itd. - wszystko ma być prywatne. Wobec tej utopii liberalistycznej trzeba by sprywatyzować partie, parlament, no i cały rząd. Tylko czy by się znalazł odpowiednio hojny inwestor strategiczny?
Jak pamiętamy, 19 września 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa o obronie dobrego imienia przed mediami jest niekonstytucyjna, bo narusza wolność słowa. A tymczasem dziwne jest związanie w mediach filosemityzmu z antypolonizmem. Kiedy bronimy polskości, to zarzuca się ipso facto antysemityzm. Antysemityzm we właściwym znaczeniu jest grzechem, ale nie możemy się zgodzić, że antypolonizm jest cnotą, i że jeśli ktoś czuje się Polakiem, to ciężko grzeszy, że w imię prawdziwej miłości do Żydów, naszych braci, trzeba jednocześnie poniewierać Polską. Oczywiście, takie myślenie przynosi wielkie szkody właśnie światu żydowskiemu.
TVN wyemitowała program, w którym było włożenie polskiej flagi w atrapę psich odchodów. W procesie nadawca wygrał. Sąd postępowy orzekł, że nie było to znieważenie polskiej flagi, bo nadawca "nie chciał jej znieważyć". Podobne są wyroki w sprawach obrazy uczuć religijnych od 1993 roku. Po prostu według tej "nowoczesnej" logiki chcący znieważać nie chce znieważać, tylko reklamuje swoje dzieło. W ten sposób Polacy muszą myśleć po europejsku.
Wracają znów ciężkie problemy wsi polskiej, w przeciwieństwie do Zachodu. UE wspiera w pewnych drobiazgach, ale w perspektywie globalnej niszczy wieś przez tłamszenie jej gospodarki ogólnej. Słusznie przemawiał ks. bp Jan Styrna, że nasze władze winny chronić nasze rolnictwo przed pseudorynkiem. Polscy rolnicy są dyskryminowani w Europie i potężne koncerny zachodnie niszczą nasze rolnictwo w całości, ale szczególnie ogrodnictwo, sadownictwo, mleczarstwo, hodowlę i przetwórstwo. Na chłopach żerują też bardzo nasi pośrednicy: nieraz produkt bywa 10 razy tańszy u producenta niż w sklepie. I ciągle ceny uzyskiwane przez producenta są niższe od kosztów produkcji. W sumie więcej importujemy żywności, niż eksportujemy. Podobnie rząd nie broni przed zalewem żywności po cenach dumpingowych, np. z Chin. Ministerstwo rolnictwa każe chłopom bronić się samym. Niby mają pójść z kosami na Chiny? Chyba raczej na ministerstwo.
Do tego dochodzi jeszcze niechęć do wsi, a nawet pogarda. Polityka PSL jest asekuracyjna i słaba. W rezultacie jest to też przejaw antypolonizmu, bo wieś jest nadal grzybnią Narodu.
Wydaje się, że władze liberalne robią tak świadomie. Przykładem tego może być także skok na SKOK-i (Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe), chyba dlatego, że bazują na polskim kapitale i nawiązują do tradycji polskiej, której liberałowie się wstydzą, sądząc, że sami już stworzyli nowy świat. Różnych decyzji władz centralnych należy się naprawdę bać, bo bywają nieraz dziwnie wyskokowe, jak np. w przyjęciu idiotycznej decyzji UE, żeby żarówki wymienić w całości na świetlówki. Przy tym sprzeczność to dla nich "motor rozwoju": znoszą termometry, bo "mają rtęć", a wprowadzają na rynek na ogromną skalę żarówki właśnie z rtęcią.
Bardzo szkodliwa jest zmiana języka z komunikacyjnego na podstępny. Nowi ideologowie mówią niby językiem polskim, ale wkładają weń treści ideologii liberalnej. I tak np. demokracja oznacza już ukrytą walkę o własną korzyść; wolność oznacza swobodę dorabiania się na wszelkie sposoby i uwolnienie się od zewnętrznych norm etycznych; prawda - zgodność rzeczy z własnym poglądem; sprawiedliwość - zrealizowanie własnych postulatów; męstwo - rzucenie się w wir życia; cnota - zgodność z poprawnością polityczną; religia to nie wiązanie się człowieka z Bogiem, lecz egzystencjalna psychoza lękowa. Wszystko to zakłada koncepcję człowieka jako "zwierzęcia wolnego, zdrowego i bogatego - animal liberum, sanum et dives". Takie zmiany semantyczne rodzą ogromne zamieszanie i zamęt komunikacyjny. Dotyczy to spraw bardzo konkretnych. Oto pewna sędzina nie połapała się w tej dwuznaczności semantycznej i skazała pewną biedną kobietę na 15 tys. zł grzywny za to, że ta nazwała swego sąsiada "pedałem". Nie zauważyła, że dziś jest to epitet pozytywny, wręcz pieszczotliwy, negatywny i ubliżający byłby natomiast epitet: "ty homofobie" czy "ty heteroseksualisto". Co do semantyki specjalnej, to trzeba jeszcze pamiętać, że my w innym znaczeniu używamy słowa "holokaust", a Żydzi w innym. Dla Żydów "holokaust" (szoah) to tylko mordowanie Żydów jako Żydów, choćby w niezbyt wielkiej liczbie, natomiast nie może być określone słowem "holokaust" mordowanie innych, choćby wielkimi milionami. Toteż holokaustem nie są ani Katyń, ani ukraińskie rzezie na Polakach, ani głodzenie na śmierć milionów Ukraińców przez Stalina, ani straszne mordy Turków na Ormianach, ani żadna niemiecka eksterminacja Polaków, ani mordowanie nienarodzonych. Stąd np. protesty nawet przeciwko prezydentowi, kiedy ten nazwał zbrodnię katyńską holokaustem.
Depolonizacja przez antykatolicyzm
Depolonizacja dokonuje się też przez atakowanie Kościoła katolickiego, do którego należy chyba ponad 90 proc. Polaków. Działania depolonizacyjne widzimy doskonale od lat w atakach niektórych partii i innych czynników oficjalnych na Kościół polski. Rozwój życia katolickiego, jak np. przez Rodzinę Radia Maryja w pielgrzymowaniach na Jasną Górę, doprowadza wrogów polskości do wściekłości. Po tej też myśli bardzo pochwalono ks. abp. Alfonsa Nossola za to, że nie chciał być kiedyś wyświęcony na biskupa na Jasnej Górze.
Elementy antykatolicyzmu przewijają się w naszej wierchuszce ciągle. Nawet krytyka ziemskiej strony Kościoła, skądinąd potrzebna, przeradza się - zwłaszcza u apostatów - w próbę niszczenia Kościoła. Obecnie szczególnie PO i SLD nie dostrzegają Kościoła polskiego. Na przykład ostatnio w wykazie uniwersytetów polskich Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie umieściło Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, nie dlatego, żeby nie był uniwersytetem, lecz zapewne dlatego, że jest katolicki. Ale głównie rozwija się atak na katolickie rozumienie małżeństwa, rodziny i etyki seksualnej.
Przejmowana jest za liberalizmem starożytna idea platońska, że dzieci winny być "produkowane" i wychowywane poza rodziną. Dziwne, że nawet inteligencja tego nie dostrzega. Oto przykład: sąd odbiera ojcu jego dziecko, argumentując, że ojciec jest zapracowany i nie ma czasu zajmować się dzieckiem - jeśli taki wyrok jest poprawny, to trzeba by pozbawić praw rodzicielskich wszystkich sędziów, członków rządu, parlamentarzystów, polityków, uczonych, biznesmenów, ponieważ jako rodzice są zbyt zajęci i zapracowani, żeby mogli wychowywać swoje dzieci. Innym razem sąd odbiera dziecko rodzicom, bo są biedni i mają jeszcze inne dzieci. Jakie znowu tutaj kryje się "genialne" założenie? Ano, że dzieci nie mogą mieć ludzie ubodzy i że nie wolno posiadać więcej dzieci niż dwoje, niemal jak w Chinach. Żeby mieć dzieci, trzeba być bogatym, tymczasem ludzie bogaci właśnie nie chcą mieć dzieci, bo naruszają one ich wygodny i luksusowy styl życia.
Ostatnio szaleje antykatolicyzm na punkcie zapładniania in vitro. Przypadki niepłodności zdarzały się zawsze, ale dziś stają się one coraz częstsze w antybiologicznej cywilizacji technicznej. U nas co siódme małżeństwo nie może mieć dzieci. W Polsce pierwszy raz zastosował zapłodnienie in vitro (w probówce) prof. Marian Szamatowicz z Białegostoku w roku 1987. Obecnie dokonuje się in vitro w kraju od 5 do 7 tys. rocznie. Nie ma regulacji prawnych. Wielu ludzi, także niestety katolików, chce poszerzać ten proceder, i to z pieniędzy podatników, bo jest bardzo kosztowny. Etyka naturalna i Kościół sprzeciwiają się metodzie in vitro z powodów zasadniczych: zabiegi tego rodzaju łamią strukturę małżeństwa i rodziny, włączane są osoby trzecie oraz towarzyszy im zabijanie embrionów, co następuje w procedurze implantacji oraz zamrażania. Zwolennicy tej metody, niekatoliccy, mówią, że samo małżeństwo jest tylko tworem światopoglądowym, nie rozumieją też, że zamrożenie embrionów oznacza ich zabicie.
Ze strony ludzi rozumnych i etycznych szuka się wyjścia nie tylko przez tradycyjne leczenie lub adopcję, ale ostatnio także przez metodę naprotechnologii (Natural Procreative Technology), którą zapoczątkował dr Thomas W. Hilgers z Instytutu Papieskiego w Omaha w USA. Metoda ta łączy edukację w zakresie odpowiedzialnego rodzicielstwa z całym procesem leczenia z niepłodności kobiet i mężczyzn przez technologię medyczną. Metoda ta w ostatnich miesiącach przyszła i do Polski. W dniach 12-13 września w 2009 r. odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona naprotechnologii, zorganizowana na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie przez dr. Macieja Barczentewicza, pod patronatem prof. Jana Oleszczuka. Ksiądz arcybiskup prof. dr hab. Józef Życiński podaje, że stosowanie in vitro jest skuteczne tylko w ok. 26-30 proc. i daje często ciąże mnogie, natomiast leczenie niepłodności metodą naprotechnologii jest skuteczne w blisko 44-50 procentach. Doktor Thomas W. Hilgers mówi, że swoją metodą leczy także te kobiety, u których in vitro się nie udało, jemu udaje się je wyleczyć w blisko 80 procentach. Jednakże trzeba stwierdzić ze smutkiem, że metoda naukowa, lecznicza i całkowicie moralna napotyka na wielki opór zagorzałych zwolenników in vitro, którzy tej metody nie znają. I tutaj dochodzi do głosu na szeroką skalę brak zmysłu katolickiego.
Polskość jest dziś zagrożona z wielu stron i przez wiele czynników, choć głównie przez postkomunizm, liberalizm i ateizm. W rezultacie stoimy wobec wielkiej groźby doprowadzenia całej Polski do głębokiego upadku, nie bez winy rządu, który na nasze nieszczęście żyje ideologią liberalną, dokonuje finlandyzacji naszej polityki, nie posiada właściwego zmysłu polskości i wierzy w nową utopię, jak choćby w przypadku mitycznego, katarskiego inwestora stoczni. Najgroźniejsze jest niecenienie suwerenności, choćby w ubóstwianiu traktatu lizbońskiego zmierzającego do ustanowienia jednego stricte państwa europejskiego. Już ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego (DzU nr 25, poz. 219; za K. Barłowskim) stanowi, że deputowani (po wyborach) stają się w Parlamencie Europejskim przedstawicielami określonych frakcji politycznych, a nie reprezentantami Polski. Toteż na zakończenie chciałoby się posłużyć słowami Cycerona przeciwko Katylinie, ubiegającemu się w Rzymie w roku 63 przed Chrystusem o najwyższą władzę konsula, także siłą i propagandą, obiecującemu zniesienie długów i szukającemu poparcia poza granicami kraju: "Quo usque tandem abutere, Catilina, patientia nostra?" - Dokądże wreszcie będziesz nadużywał, Katylino, naszej cierpliwości?
Ks. prof. Czesław S. Bartnik
Thursday, November 19, 2009
Masonerka żydowska Bn Br usuwa nasz krzyż ze Żwirowiska
Masonerka żydowska Bn Br usuwa nasz krzyż ze Żwirowiska
O możliwości przeniesienia papieskiego krzyża, stojącego na Żwirowisku, nieopodal byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu donosi belgijski dziennik "La Libre Belgique".
żródło KAI (rk /a.)
http://ekai.pl/serwis/?MID=16854
-----------------------
Dziś po 10 latach organizacje żydowskie znowu atakują Polaków w imię tzw. "dialogu"
Nakazy jak poprzednio tak i tym razem przyszły z Belgii od organizacji "Sauvegarde d`Auschwitz"
i szefa organizacji żydowskich Lazarda Pereza.
Judajczykowie znowu atakują chrześcijan, chcą usunąć nasz krzyż,
a ofiarami masowych mordów w Oświęcimiu uczynić tylko Żydów.
Do takich celów powołanych zostało wiele organizacji,
stawiających sobie za cel wynarodowienie Polaków, zniszczenie tradycji chrześcijańskich,
zapłatę gigantycznego i nienależnego haraczu oraz budowę "Judeopolonii" na terenie Polski.
Warto wiedzieć, że 9 września 2007 w Polsce reaktywowaną masońską lożę B'nai B'rith
czyli Zakon Synów Przymierza.
Siedziba B'nai B'rith mieści się w Warszawie.
----------- linki ----------
Krzyż na Żwirowisku:
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
Prasa:
http://www2.rp.pl/artykul/223068_Wrac...
http://wiadomosci.onet.pl/1867334,11,1,1,,item.html
Masonerka żydowska, B'nai B'rith - Synowie Przymierza
reaktywacja 30.9.2007:
http://www.bnaibritheurope.org/bbe/co...,com_rsgallery2/Itemid,134/catid,13/limit,16/limitstart,0/lang,en_GB/
http://www.museumoffamilyhistory.org/...
https://www.jewishpress.com/pageroute...
http://www.bnaibrith.org/
------------
cele masonerii:
CZESC 1 PART 1
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/nov...
CZESC 2 PART 2
O możliwości przeniesienia papieskiego krzyża, stojącego na Żwirowisku, nieopodal byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu donosi belgijski dziennik "La Libre Belgique".
żródło KAI (rk /a.)
http://ekai.pl/serwis/?MID=16854
-----------------------
Dziś po 10 latach organizacje żydowskie znowu atakują Polaków w imię tzw. "dialogu"
Nakazy jak poprzednio tak i tym razem przyszły z Belgii od organizacji "Sauvegarde d`Auschwitz"
i szefa organizacji żydowskich Lazarda Pereza.
Judajczykowie znowu atakują chrześcijan, chcą usunąć nasz krzyż,
a ofiarami masowych mordów w Oświęcimiu uczynić tylko Żydów.
Do takich celów powołanych zostało wiele organizacji,
stawiających sobie za cel wynarodowienie Polaków, zniszczenie tradycji chrześcijańskich,
zapłatę gigantycznego i nienależnego haraczu oraz budowę "Judeopolonii" na terenie Polski.
Warto wiedzieć, że 9 września 2007 w Polsce reaktywowaną masońską lożę B'nai B'rith
czyli Zakon Synów Przymierza.
Siedziba B'nai B'rith mieści się w Warszawie.
----------- linki ----------
Krzyż na Żwirowisku:
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
http://www.naszawitryna.pl/krzyze_aus...
Prasa:
http://www2.rp.pl/artykul/223068_Wrac...
http://wiadomosci.onet.pl/1867334,11,1,1,,item.html
Masonerka żydowska, B'nai B'rith - Synowie Przymierza
reaktywacja 30.9.2007:
http://www.bnaibritheurope.org/bbe/co...,com_rsgallery2/Itemid,134/catid,13/limit,16/limitstart,0/lang,en_GB/
http://www.museumoffamilyhistory.org/...
https://www.jewishpress.com/pageroute...
http://www.bnaibrith.org/
------------
cele masonerii:
CZESC 1 PART 1
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/nov...
CZESC 2 PART 2
Friday, October 23, 2009
Demonstracja w Poznaniu ks prof. Paweł Bortkiewicz UAM, WSKSiM (2009-10-23) Aktualności dnia
Demonstracja w Poznaniu ks prof. Paweł Bortkiewicz UAM, WSKSiM (2009-10-23) Aktualności dnia
słuchaj
zapisz
W 1995 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego (rozprawa habilitacyjna: Zachowanie wartości moralnych w sytuacjach granicznych. Studium na podstawie polskiej łagrowej literatury pamiętnikarskiej) na Akademii Teologii Katolickiej. Na tej uczelni, już pod nazwą Uniwersytetu im. kardynała Stefana Wyszyńskiego, pełnił funkcję kierownika katedry Historii Teologii Moralnej. Obecnie jest wykładowcą Wydziału Teologicznego UAM i kierownikiem Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej tamże. Po odejściu z wydziału Tomasza Węcławskiego w 2007 r. został także kuratorem Zakładu Teologii Fundamentalnej i Ekumenicznej. Od 2002 r. dziekan Wydziału Teologicznego - po wygaśnięciu kadencji 31 sierpnia 2008 r., następnego dnia objął funkcję prodziekana ds. nauki i współpracy naukowej. Decyzją Prezydenta RP z dnia 14 lutego 2007 roku uzyskał tytuł naukowy profesora.
Jest członkiem Polskiej Akademii Nauk
Prodziekan ds. nauki i współpracy międzynarodowej
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr
słuchaj
zapisz
W 1995 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego (rozprawa habilitacyjna: Zachowanie wartości moralnych w sytuacjach granicznych. Studium na podstawie polskiej łagrowej literatury pamiętnikarskiej) na Akademii Teologii Katolickiej. Na tej uczelni, już pod nazwą Uniwersytetu im. kardynała Stefana Wyszyńskiego, pełnił funkcję kierownika katedry Historii Teologii Moralnej. Obecnie jest wykładowcą Wydziału Teologicznego UAM i kierownikiem Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej tamże. Po odejściu z wydziału Tomasza Węcławskiego w 2007 r. został także kuratorem Zakładu Teologii Fundamentalnej i Ekumenicznej. Od 2002 r. dziekan Wydziału Teologicznego - po wygaśnięciu kadencji 31 sierpnia 2008 r., następnego dnia objął funkcję prodziekana ds. nauki i współpracy naukowej. Decyzją Prezydenta RP z dnia 14 lutego 2007 roku uzyskał tytuł naukowy profesora.
Jest członkiem Polskiej Akademii Nauk
Prodziekan ds. nauki i współpracy międzynarodowej
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr
Rodacy Polacy Stoczniowcy Zajmijcie Stocznie i zacznijcie produkcje sami.
Rodacy Polacy Stoczniowcy Zajmijcie Stocznie i zacznijcie produkcje sami.
Solidarność ruch społeczny w Polsce, który uruchomił efekt domina - demontując system komunistyczny w Polsce jak i całej Europie Środkowej i Wschodniej, oddziałując także poza granicami.
Przejmowanie fabryk (The Take) (1/9) (lektor pl)
largest passenger vessel in the Mediterranean. Built at the GDYNIA Shipyards in Poland. It is completely automated, equipped with one of the
Polish shipyard workers & European Commission
Po więcej ciekawych filmów zapraszam tutaj: http://www.tiny.pl/hhdmh !! PODAJ LINKA DALEJ!
Film twórców Avi Lewisa i Naomi Klein (autorki antyglobalistycznej książki "No Logo'') opowiada o próbie przejęcia przez pracowników upadłych fabryk po krachu finansowym w Argentynie.
W wyniku krachu gospodarczego w Argentynie w 2001 roku, najlepiej prosperująca klasa średnia stanęła przed faktem opuszczonych i nierentownych fabryk oraz masowego bezrobocia. Winą za to autorzy filmu i jego bohaterowie obarczają bezwzględną ekspansję globalnego rynku. Na przedmieściach Buenos Aires trzydziestu niezatrudnionych pracowników kieruje się w stronę ich dawnej, obecnie - pustej fabryki. Żądają ponownego uruchomienia maszyn i prawa do pracy. Są oni częścią odważnego nowego ruchu pracowniczego.
Okupują zbankrutowane przedsiębiorstwa i tworzą miejsca pracy na ruinach upadłego systemu. Lecz przewodniczący i działacze tego ruchu wiedzą, że ich sukces jest jeszcze daleko. Muszą rzucać rękawicę sędziom, policjantom i politykom, którzy mogą ich projektowi zapewnić legalną protekcję lub gwałtownie eksmitować z fabryki.
Walka robotników rozgrywa się w tle kampanii prezydenckiej, w której głównym kandydatem jest architekt zapaści gospodarczej w Argentynie - Carlos Menem. Jeśli wygra, fabryki wrócą do dawnych właścicieli, dla których znaczą one tyle, co sterta złomu do sprzedania. Robotnicy uzbrojeni tylko w proce i wiarę w demokrację, stają twarzą w twarz z szefami, bankierami i całym systemem.
W dokumencie "Przejmowanie fabryk", który był pokazywany podczas PLANETE DOC REVIEW w 2005 roku, uderza przede wszystkim prosty dramat życia robotników i ich walka o godność i lepszy byt. Film otrzymał w 2004 roku Nagrodę Amerykańskiego Instytutu Filmowego dla Najlepszego Filmu Dokumentalnego oraz nagrodę publiczności na AFI Fest.
Przejmowanie fabryk (The Take) (8/9) (lektor pl)
Solidarność
Solidarność ruch społeczny w Polsce, który uruchomił efekt domina - demontując system komunistyczny w Polsce jak i całej Europie Środkowej i Wschodniej, oddziałując także poza granicami.
Przejmowanie fabryk (The Take) (1/9) (lektor pl)
largest passenger vessel in the Mediterranean. Built at the GDYNIA Shipyards in Poland. It is completely automated, equipped with one of the
Polish shipyard workers & European Commission
Po więcej ciekawych filmów zapraszam tutaj: http://www.tiny.pl/hhdmh !! PODAJ LINKA DALEJ!
Film twórców Avi Lewisa i Naomi Klein (autorki antyglobalistycznej książki "No Logo'') opowiada o próbie przejęcia przez pracowników upadłych fabryk po krachu finansowym w Argentynie.
W wyniku krachu gospodarczego w Argentynie w 2001 roku, najlepiej prosperująca klasa średnia stanęła przed faktem opuszczonych i nierentownych fabryk oraz masowego bezrobocia. Winą za to autorzy filmu i jego bohaterowie obarczają bezwzględną ekspansję globalnego rynku. Na przedmieściach Buenos Aires trzydziestu niezatrudnionych pracowników kieruje się w stronę ich dawnej, obecnie - pustej fabryki. Żądają ponownego uruchomienia maszyn i prawa do pracy. Są oni częścią odważnego nowego ruchu pracowniczego.
Okupują zbankrutowane przedsiębiorstwa i tworzą miejsca pracy na ruinach upadłego systemu. Lecz przewodniczący i działacze tego ruchu wiedzą, że ich sukces jest jeszcze daleko. Muszą rzucać rękawicę sędziom, policjantom i politykom, którzy mogą ich projektowi zapewnić legalną protekcję lub gwałtownie eksmitować z fabryki.
Walka robotników rozgrywa się w tle kampanii prezydenckiej, w której głównym kandydatem jest architekt zapaści gospodarczej w Argentynie - Carlos Menem. Jeśli wygra, fabryki wrócą do dawnych właścicieli, dla których znaczą one tyle, co sterta złomu do sprzedania. Robotnicy uzbrojeni tylko w proce i wiarę w demokrację, stają twarzą w twarz z szefami, bankierami i całym systemem.
W dokumencie "Przejmowanie fabryk", który był pokazywany podczas PLANETE DOC REVIEW w 2005 roku, uderza przede wszystkim prosty dramat życia robotników i ich walka o godność i lepszy byt. Film otrzymał w 2004 roku Nagrodę Amerykańskiego Instytutu Filmowego dla Najlepszego Filmu Dokumentalnego oraz nagrodę publiczności na AFI Fest.
Przejmowanie fabryk (The Take) (8/9) (lektor pl)
Solidarność
Sunday, October 11, 2009
Donald Tusk do Trybunalu Stanu za zdrade Polski i Polakow a Platforma Obywatelska na Madagaskar
Donald Tusk do Trybunalu Stanu za zdrade Polski i Polakow a Platforma Obywatelska na Madagaskar
Uznaliśmy, że ten niedobry stan rzeczy nie może już dłużej trwać i powinniśmy Panom przypomnieć konstytucyjne obowiązki, które potwierdzone są w słowach złożonej przez Panów przysięgi:
"...a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem"
oraz
"Uroczyście ślubuję.... czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli. Bardzo krytycznie oceniamy Panów działania wchodzące w zakres powyższych słów
Tusk do Trybunalu Stanu za zdrade Polski i Polakow a Platforma Obywatelska na Madagaskar
Rząd Tuska zniszczył stocznie (2008-11-04)
Rodzaj audycji: [Aktualności dnia]
Autor: inż. Zbigniew Wysocki - Prezes Towarzystwa Morskiego - Gospodarczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego
Adres: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=9710
Kapitulacja
Nasz Dziennik, 2009-10-11
W cieniu afery hazardowej, dymisji rządowych i rozgrywek wewnątrz Platformy Obywatelskiej uwaga opinii publicznej jest odwrócona od znacznie ważniejszego wydarzenia. W sobotę Lech Kaczyński ma podpisać traktat lizboński. Czy zatem 10 października 2009 roku przejdzie do historii jako dzień, w którym konstytucyjne władze Rzeczypospolitej Polskiej zgodziły się na ograniczenie suwerenności państwa polskiego i osłabienie pozycji Polski w Unii Europejskiej oraz wyraziły gotowość na przyłączenie terytorium i mieszkańców Polski do innego państwa pod nazwą Unia Europejska?
W sprawie traktatu lizbońskiego - który jest niczym innym jak przepychaną kolanem, wbrew zasadom demokracji i woli Europejczyków, po fiasku referendów we Francji i Holandii w 2005 r. oraz w Irlandii w 2008 r., eurokonstytucją - prezydent Kaczyński zachowywał się niekonsekwentnie. Przed spotkaniami na Helu z kanclerz Angelą Merkel na początku 2007 r. zapewniał, że Polska nie zgodzi się na żaden traktat, jeśli nie będzie w nim odwołania do chrześcijańskich korzeni Europy. Jak wiadomo, strona polska w negocjacjach nawet nie stawiała tej sprawy. Podczas uroczystości podpisywania traktatu w Lizbonie jesienią 2007 r. prezydent twierdził, że traktat jest "dobry" dla Polski, choć w sposób ewidentny pogarsza naszą pozycję w stosunku do obecnie obowiązującego traktatu nicejskiego.
Następnie, gdy powracała w Polsce sprawa ratyfikacji traktatu lizbońskiego, wiosną 2008 r. uznał, że traktat jest "dobry", ale tylko w sytuacji, gdyby w naszym kraju nadal rządziło PiS. W końcu marca 2008 r. w Juracie na Helu prezydent i premier Donald Tusk zawarli porozumienie, zgodnie z którym podpis prezydenta został uzależniony od przyjęcia nowej ustawy kompetencyjnej, która pozwoli prezydentowi na udział w procesie ewentualnych zmian traktatowych. To miało przekonać posłów Prawa i Sprawiedliwości do głosowania za ratyfikacją traktatu w Sejmie. Prezydent wycofał się z wcześniejszych gróźb zawetowania traktatu, a Jarosław Kaczyński zrezygnował ze swojego podstawowego postulatu, jakim było wprowadzenie do ustawy ratyfikacyjnej zabezpieczeń z Joaniny.
Ustawy kompetencyjnej ciągle nie ma... Tymczasem prezydent Kaczyński od kilku miesięcy głosił nową koncepcję, że czeka na drugie referendum w Irlandii i jeśli Irlandczycy powiedzą "tak", to podpisze traktat. Dziś gołym okiem widać, iż sprawa traktatu służyła instrumentalnej grze w polityce wewnętrznej polegającej na taktyce "jestem przeciw, a nawet za". Chodziło o to, by jak najdłużej się da, utrzymać przy Prawu i Sprawiedliwości wyborców eurosceptycznych. Jednocześnie na forum Unii Europejskiej strona polska wywiesiła białą flagę i przyjęła postawę kapitulancką. Nie potrafiła napięć wokół traktatu w innych krajach europejskich wykorzystać na naszą korzyść, choćby w sprawie wyjątkowo kosztownego dla Polaków pakietu klimatycznego czy polskich stoczni. Tymczasem Irlandczycy otrzymali szczególne gwarancje. Niemcy przyjęły ustawę regulującą współdziałanie instytucji państwowych w procesie integracji europejskiej i zagwarantowały sobie suwerenność narodowych atrybutów państwowości w stosunku do Brukseli.
Podpisanie traktatu lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego oznaczać będzie dodatkowe osłabienie jego szans na reelekcję. Wyborców centrowych i tak nie zyska, a straci wielu wyborców o orientacji narodowej, konserwatywnej, patriotycznej, niepodległościowej, solidarnościowej. Czyżby zatem ta prezydentura była prezydenturą zmarnowanych szans i zawiedzionych nadziei? Już za rok wyborcy ocenią to przy urnach. A co do przyszłości Europejczyków, dla których Unia Europejska to anonimowa i antydemokratyczna struktura z decyzjami podejmowanymi w sposób zakulisowy, to na placu boju pozostaje jeszcze osamotniony i brutalnie naciskany przez lizbonoentuzjastów prezydent Czech Vaclav Klaus. Pozostają także brytyjscy konserwatyści. Zatem jak pisał nasz narodowy wieszcz Juliusz Słowacki: "Niech żywi nie tracą nadziei".
Jan Maria Jackowski
Afera nie tylko hazardowa
Nasz Dziennik, 2009-10-11
Afera hazardowa wstrząsnęła podstawami Platformy Obywatelskiej i rządu z powodu oskarżeń wobec kilku najważniejszych polityków PO o lobbowanie na rzecz korzystnych dla firm hazardowych zapisów w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. Być może uderzenie medialne i idące za tym oburzenie społeczne nie byłoby tak silne, gdyby nie to, że nie była to niestety pierwsza afera z udziałem polityka PO w ostatnich kilku latach.
Za Platformą ciągnie się wciąż co najmniej kilka niewyjaśnionych afer mniejszego i większego kalibru. Być może niektóre z tych spraw wreszcie wyjaśni prokuratura, która do tej pory niezbyt energicznie i skutecznie brała się za ich rozpracowanie, jak choćby w przypadku finansowania kampanii wyborczych Janusza Palikota.
Gdy kilka miesięcy temu sąd w Warszawie wyznaczał pierwszy termin rozprawy byłej poseł PO Beaty Sawickiej, oskarżonej o korupcję, nikt nie spodziewał się, że mniej więcej w tym samym czasie wybuchnie afera hazardowa. Do tej pory wydawało się, że casus Sawickiej to najgorsze, co mogło się przytrafić rządzącej partii.
Przypomnijmy: dwa lata temu Beata Sawicka została zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na gorącym uczynku, gdy od podstawionego agenta CBA odebrała łapówkę za załatwienie kupna atrakcyjnej działki na Helu. Zatrzymano wtedy także burmistrza tego miasta. Ale z podsłuchanych przez CBA rozmów ówczesnej posłanki PO wynikało, że obiecywała ona swoim potencjalnym wspólnikom możliwość zarobienia dużych pieniędzy przy prywatyzacji szpitali. Prywatyzacja miała ruszyć, gdy PO przejmie władzę. Sawicka chwaliła się swoimi wpływami. - Biznes na służbie zdrowia będzie robiony - stwierdziła, dodając, że gdy nowe prawo wejdzie w życie, to ci będą "mieli fart, którzy pierwsi będą wiedzieć". Beata Sawicka wyleciała z hukiem z Platformy, zaś film nakręcony przez CBA podczas jej zatrzymania Donald Tusk pokazywał po wygranych wyborach swoim partyjnym kolegom i koleżankom ku przestrodze, ale nie odniósł planowanego skutku.
Co tam z finansami?
Nazwisko Sawickiej przewija się w innej, nie do końca wyjaśnionej sprawie - finansowania kampanii wyborczej Donalda Tuska w 2005 roku. Były asystent Sawickiej - Łukasz Lorentowicz, twierdzi, że pani poseł i ówczesny skarbnik PO Mirosław Drzewiecki naciskali na niego, by złożył w prokuraturze korzystne dla Platformy Obywatelskiej zeznania w sprawie finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 roku. Dwa lata temu Lorentowicz w prokuraturze miał jednak swoimi zeznaniami obciążyć polityków PO. Co ciekawe, śledztwo zostało umorzone, gdy Donald Tusk został premierem. W sprawie tej przewija się także nazwisko Marcina Rosoła, bliskiego współpracownika Drzewieckiego, który pośredniczył w próbie załatwienia stanowiska w zarządzie Totalizatora Sportowego córce Ryszarda Sobiesiaka - biznesmena załatwiającego z kolei z politykami PO sprawę zapisów w ustawie hazardowej.
To jednak mało głośna sprawa w przeciwieństwie do afery związanej z finansowaniem kampanii wyborczej Janusza Palikota. Do tej pory nie wyjaśniono, jak to się stało, że biedni studenci i emeryci z Lublina wpłacali niejednokrotnie po kilkanaście tysięcy złotych na konto kampanii Palikota. Poseł oczywiście ich hojność tłumaczył tym, że darczyńcy popierają jego działalność, a pieniądze dostawali np. od krewnych. Z obrzydzeniem odrzucał insynuacje, że to były jego prywatne pieniądze, które przekazywał studentom, aby ci wpłacali je na konto jego sztabu wyborczego. Sami "sponsorzy" kampanii Palikota najpierw nie potrafili wyjaśnić, skąd mieli aż tyle pieniędzy, ale przy kolejnych zeznaniach przypominali sobie, że otrzymali je od rodziców, wujka, cioci czy brata. Dziwne jest tylko to, że ci wszyscy rzekomi donatorzy już nie żyją, nie można więc ich zapytać, czy to prawda. A że przypadkiem niektórzy ze "sponsorów" Janusza Palikota zajmowali potem wysokie stanowiska w instytucjach podległych PO, to zapewne tylko zbieg okoliczności...
Za ekscentrycznym politykiem ciągnie się wciąż sprawa wielomilionowych pożyczek z anonimowych spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych. Teoretycznie poseł Palikot jest majętnym człowiekiem, czym zresztą lubi się chwalić. Jest też jednak poważnie zadłużony w kilku spółkach w Luksemburgu, na Cyprze i na Karaibach. Na przykład w Central European Private Investments Palikot pożyczył 2 mln euro. Maria Nowińska, była żona polityka PO, utrzymuje, że te dziwne operacje finansowe są kolejnym dowodem potwierdzającym jej oskarżenia, iż Janusz Palikot wyprowadził z Polski i ukrył znaczną część ich wspólnego majątku, aby nie przypadł on jej przy rozwodzie, i tak naprawdę przez sieć spółek pożycza pieniądze sam sobie. Palikot oczywiście utrzymuje, że żadnego majątku z Polski nie wyprowadzał. Czy ta sprawa zostanie wyjaśniona?
Karnowski wylatuje
Kolejna afera w PO wybucha w lipcu 2008 roku, gdy "Rzeczpospolita" ujawnia zapis rozmowy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego (PO) z przedsiębiorcą Sławomirem Julkem, także członkiem PO. Julke oskarżał prezydenta o to, że miał zażądać dwóch lokali za pomoc w uzyskaniu decyzji administracyjnej zezwalającej na rozbudowę kamienicy, którą kupił Julke. Prezydent Sopotu twierdził, że jest niewinny. Co ciekawe, Julke, który o sprawie poinformował także premiera Donalda Tuska, został z PO wyrzucony, Karnowskiemu pozwolono zaś najpierw na zawieszenie swojego członkostwa w Platformie Obywatelskiej, a potem na odejście z partii. Na początku tego roku prokurator postawił Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych - jeden z nich dotyczył znajomości z sopockim przedsiębiorcą Włodzimierzem Groblewskim. Cieszył się on dużą przychylnością władz miasta, na gruntach samorządowych postawił kilka salonów samochodowych. Prokuratura twierdzi, że prezydent Karnowski kupował w salonach Groblewskiego samochody z dużym upustem cenowym, a potem odsprzedawał je z zyskiem.
Włodarz Sopotu nie przyznaje się do winy, umocniło go wygrane referendum, w którym większość głosujących mieszkańców Sopotu nie wyraziła zgody na odwołanie prezydenta. Karnowski zignorował nawoływania Tuska, aby sam odszedł, a teraz z nieukrywaną satysfakcją atakuje w mediach byłych kolegów, wskazując, że jego sprawa w porównaniu z aferą hazardową to była drobnostka.
Stocznie niesprzedane
Nieudolność i propaganda - tak najkrócej można określić to, co robił rząd, a konkretniej ministerstwo skarbu, w sprawie sprzedaży polskich stoczni w Gdyni i Szczecinie. Najpierw premier Tusk i jego współpracownicy nie potrafili przekonać Komisji Europejskiej do tego, aby nie karała zakładów za przyjęcie pomocy publicznej. W tym samym czasie niemiecki rząd, nie oglądając się na Brukselę, wsparł swoje stocznie liczonymi w miliardy euro dotacjami i gwarancjami kredytowymi. Rządowi zabrakło stanowczości w rozmowach z KE.
Jeszcze bardziej kompromituje rząd i ministra Aleksandra Grada kwestia sprzedaży majątku stoczniowego. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Grad ogłosił, że mamy inwestora z Kataru - co więcej, miał to być podmiot, który gwarantował kontynuowanie produkcji statków. Inwestor do przetargu, owszem, stanął, wygrał go, ale za nic nie chciał za stocznie zapłacić, i to mimo przesuniętego terminu. A potem minister na gwałt szukał nowego nabywcy - to też się nie udało. W efekcie przetarg trzeba ponowić, ale tym razem Grad cicho napomyka, że może się nie udać uratowanie przemysłu okrętowego, a majątek stoczniowy zostanie rozparcelowany na części, które będą miały różne przeznaczenie. Deweloperzy już zacierają ręce na wiadomość, że będą mogli nabyć atrakcyjne grunty nad morzem.
Nasze państwo nie potrafiło robić interesów ze stoczniami, ale bardziej obrotni byli politycy tej partii. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy, zapewne do tej pory zyski z prowadzenia szkoleń i kursów dla stoczniowców czerpałby senator Tomasz Misiak z PO. Najpierw pracował nad ustawą o restrukturyzacji sektora okrętowego, a potem jego firma Work Service dostała bez przetargu zlecenie o wartości kilkudziesięciu milionów złotych na prowadzenie szkoleń dla zwalnianych z pracy stoczniowców. Gdy sprawa wyszła na jaw, Misiaka wyrzucono z PO, a kontrakt anulowano. Wcześniej podobną umowę szkoleniową Work Service podpisał z Pocztą Polską i dziwnym trafem w tym samym mniej więcej czasie senator Misiak pracował nad ustawą o komercjalizacji PP.
Na konto Grada idzie także podpisanie ugody z Eureko w sprawie PZU. Będzie ona kosztowała Skarb Państwa co najmniej 4,7 mld złotych, a PZU wypłaci Eureko około 4 mld złotych dywidendy. Minister nie rozwiał wątpliwości nie tylko posłów opozycji, ale także wielu ekonomistów co do celowości zawierania tak drogiej ugody. Przekonują oni, że rząd poszedł na zbyt daleko idące ustępstwa, a dobry interes na tym zrobiło tylko Eureko.
Koledzy Grada i Grasia
Szerokim echem odbiła się także sprawa wynajmowania przez rzecznika rządu Pawła Grasia willi od Niemca Paula Roglera. Rzecznik miał zamieszkiwać w tym domu z rodziną w zamian za jego pilnowanie, co rychło spowodowało, że Graś zyskał przydomek "dozorcy" lub wręcz "ciecia". Ale pan Rogler lub jego byli współpracownicy mają dobre układy z PO. Oto bowiem media wyśledziły, że minister Aleksander Grad powołał na stanowisko prezesa spółki Zespół Elektrowni Wodnych w Czorsztynie Grzegorza Podlewskiego, szefa koła PO w Tychach. A Podlewski to były pełnomocnik spółki Agemark, której głównym udziałowcem jest właśnie Paul Rogler.
ZEW to łakomy kąsek, nie tylko z racji, że zarządza zalewem czorsztyńskim, ale i atrakcyjnymi obiektami turystycznymi, w tym stokiem narciarskim z wyciągami i oświetleniem. Wyciągi wydzierżawiono firmie, której udziałowcem był Franciszek Gryboś, kolega ministra Grada jeszcze z czasów studenckich. Co ciekawe, Gryboś to współwłaściciel firmy geodezyjnej MGGP, w której udziałowcem jest także Małgorzata Grad, małżonka ministra skarbu.
Zachowania wątpliwe i naganne
Patrząc na notowania PO sprzed wybuchu afery hazardowej, można się dziwić wysokiemu poparciu dla tej partii. Przecież sprawy, które wyżej opisaliśmy, nie wyczerpują katalogu nagannych etycznie i wątpliwych prawnie działań polityków lub wysokich urzędników rządowych związanych z Platformą. Wystarczy wspomnieć o casusie Krzysztofa Bondaryka, który przyszedł na szefa ABW wprost od operatora telefonii komórkowej Era. W ramach, jak sam mówił, umowy o zakazie konkurencji otrzymywał z Ery część swojego dawnego wynagrodzenia, które, jak ustaliło CBA, jednak znacząco przekraczało pobory uzyskiwane przez Bondaryka w ABW. Ta rekompensata miała wynieść 1,5 mln złotych. Bondaryk twierdził, że kwota była o wiele niższa. Co ciekawe, gdy już Bondaryk kierował ABW, to właśnie ta Agencja była jedyną służbą specjalną, która sprzeciwiała się nowelizacji prawa telekomunikacyjnego dotyczącego zakładania podsłuchów. Chodziło o to, żeby znieść obowiązek informowania przez policję lub inne kompetentne służby operatorów telekomunikacyjnych o tym, że komuś z ich abonentów założono podsłuch, bo chodziło o zabezpieczenie się przed przeciekami.
Na konto PO spada także choćby sprawa histerycznej kampanii przeciwko IPN za wydanie książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Zmuszono do odejścia z IPN jednego z jej autorów Sławomira Cenckiewicza, a premier przyłączył się do chóru krytyków, którzy domagali się wręcz rozpędzenia Instytutu. To kompromituje Donalda Tuska, który jako historyk z wykształcenia powinien znać wartość wolności badań naukowych nad naszą przeszłością. Jeszcze bardziej kompromitująca była zapowiedź minister nauki Barbary Kudryckiej przeprowadzenia kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim tylko dlatego, że powstała praca magisterska Pawła Zyzaka krytyczna wobec Wałęsy i pokazująca mało chwalebne epizody z jego przeszłości, podparte wywiadami ze świadkami tamtych wydarzeń.
Do katalogu "dokonań" PO i rządu trzeba też zaliczyć ogromne opóźnienia w wydawaniu unijnych pieniędzy (to m.in. efekt odrzucenia pierwszej listy projektów inwestycyjnych tylko dlatego, że przygotował ją poprzedni rząd), bałagan i opóźnienia w inwestycjach drogowych i kolejowych, rozwaloną reformę ochrony zdrowia (notabene trwa akurat proces byłego wiceministra Krzysztofa Grzegorka z PO, oskarżonego o korupcję), niszczenie polskiej armii, zagrożenie inwestycji związanych z Euro 2012 czy też ze spraw czysto politycznych wykorzystywanie komisji śledczych do walki politycznej z PiS. Już za samo to rządowi, premierowi i PO należałaby się czerwona kartka, mówiąc ulubionym przez premiera językiem piłkarskim. W porównaniu z tymi kłopotami naszego państwa afera hazardowa to "drobiazg", ale to właśnie ona może paradoksalnie przesądzić o przyszłości obecnej formacji rządzącej.
Krzysztof Losz
Ktoś nie mówi prawdy?
Nasz Dziennik, 2009-10-10
Wersja wydarzeń szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie afery hazardowej przedstawiona sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych różni się od tej przedstawionej przez rząd i powinna zostać odtajniona - postulują posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy podczas posiedzenia speckomisji wysłuchali wyjaśnień Mariusza Kamińskiego. Według Zbigniewa Wassermanna, wersja przedstawiona przez szefa CBA może być zweryfikowana treścią pism.
Premier Donald Tusk za pośrednictwem ministra Michała Boniego ogłosił swoją wersję prac nad ustawą hazardową przy otwartej kurtynie w Sejmie. Natomiast szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego marszałek Sejmu Bronisław Komorowski na sali plenarnej wystąpić nie pozwolił. Kamiński zrobił to w czwartek jedynie podczas tajnego posiedzenia sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych. Prawo i Sprawiedliwość, które wcześniej wnioskowało o to, aby Kamiński mógł publicznie wystąpić przed posłami, teraz chce odtajnienia przedstawionych speckomisji wyjaśnień szefa CBA.
- Nie ma powodów, aby klauzulę tajności utrzymywać. Informacje, które przekazał minister Kamiński, są publicznie znane. Wersja Mariusza Kamińskiego jest ciekawa i różni się od tej wersji, którą przedstawia rząd, premier Donald Tusk i jego urzędnicy. Postanowiliśmy wystąpić jako członkowie Komisji do spraw Służb Specjalnych do przewodniczącego komisji o odtajnienie stenogramu z posiedzenia komisji - powiedział członek speckomisji Jarosław Zieliński (PiS). W jego ocenie, zawyżanie klauzuli tajności jest niedopuszczalne, a opinia publiczna musi znać odpowiedź na pytanie, czy doszło do nadużycia władzy na najwyższym szczeblu. Poseł Zbigniew Wassermann (PiS) podkreślał natomiast, że wersję szefa CBA da się zweryfikować treścią istniejących w tej sprawie pism. Sejmowa speckomisja w czwartek pozytywnie zaopiniowała wniosek premiera o odwołanie ze stanowiska Mariusza Kamińskiego. Taką samą opinię wydało wczoraj Kolegium do spraw Służb Specjalnych. Wniosek powinien zostać jeszcze zaopiniowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który deklarował wcześniej, że do odwołania szefa CBA ustosunkuje się negatywnie. Premier Donald Tusk zapowiadał, że Kamińskiego odwoła w poniedziałek. Może to oznaczać, iż z dymisją nie poczeka na opinię prezydenta.
Opozycja cały czas podnosi, że odwołanie Kamińskiego ze stanowiska jest bezprawne. - Funkcja szefa CBA jest funkcją szczególnie chronioną. Wynika to z faktu, że nie jest kolejną instytucją do ścigania korupcji, ale jedyną służbą do ścigania korupcji ulokowanej na szczytach władzy. To jest ten najtrudniejszy, najgroźniejszy rodzaj przestępczości, ponieważ wywodzący się z tej sfery sprawcy nie tylko liczą na parasol ochronny, ale bardzo często mają możliwości wykorzystywania atrybutów władzy, aby odpowiedzialności karnej uniknąć. Dlatego ustawodawca postanowił tak obwarować możliwość odwołania szefa CBA, aby nie było to proste - mówił Wassermann.
Odwołać szefa CBA można w kilku wyszczególnionych w ustawie sytuacjach. Szef CBA może np. zrezygnować, stracić stanowisko m.in. wtedy, gdy przez trzy miesiące nie wykonywał swoich funkcji, w przypadku skazania prawomocnym wyrokiem czy też utraty certyfikatu dostępu do informacji tajnych. - Spodziewaliśmy się, że we wniosku taką podstawę pan premier wskaże - powiedział Wassermann. W ocenie posła PiS, sekretarz Kolegium do spraw Służb Specjalnych Jacek Cichocki podczas posiedzenia speckomisji powodu dymisji szefa CBA nie był jednak w stanie wskazać. - Ta próba pewnej nadinterpretacji, że ma on postawione pewne zarzuty, a jak ma zarzuty, to nie ma nieskazitelnej postawy, jest absurdem prawnym - powiedział Wassermann. Zaznaczył, że tego argumentu można użyć, jeśli szef CBA skazany byłby prawomocnym wyrokiem. Według Wassermanna, premier dopuścił się też rażącego naruszenia prawa, desygnując do koordynowania służbami specjalnymi Jacka Cichockiego. Wyjaśniał, że prawo do nadzorowania i koordynowania służb ma minister, członek Rady Ministrów, a Cichocki tego standardu nie spełnia.
Artur Kowalski
CBA nagrało też Grada
Nasz Dziennik, 2009-10-10
16 posłów Platformy Obywatelskiej wykazało się nie lada odwagą, głosując wbrew rekomendacji premiera Donalda Tuska przeciwko kandydaturze Grzegorza Schetyny na stanowisko szefa klubu Platformy Obywatelskiej. 186 - poparło kandydaturę, już wkrótce, byłego wicepremiera, który stanowisko straci w wyniku afery hazardowej. Premier Tusk w przemówieniu do działaczy swojej partii wzywał, aby byli bezwzględni wobec siebie, deklarował wolę wyjaśnienia afery hazardowej do samego końca. Niewykluczone, że Platformę czekają kolejne kłopoty. CBA przekazało najważniejszym osobom w państwie tajne dokumenty dotyczące prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Premier Donald Tusk podczas piątkowej Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej przemawiał do działaczy swojej partii jak dobry ojciec do dzieci, które zbłądziły. "Krystaliczny" wódz pouczał i przestrzegał. Zapomniał jednak, iż wiele wskazuje, że sam może ponosić odpowiedzialność za przeciek do hazardowych lobbystów o akcji prowadzonej przez CBA. Mariusz Kamiński, szef CBA, informował m.in. o podejrzeniach powiązań polityków PO z lobbystami próbującymi załatwić korzystniejsze zapisy ustawy hazardowej. Wkrótce po spotkaniu Kamińskiego z Tuskiem lobbyści już wiedzieli, że CBA depcze im po piętach.
- Zarówno jako szef polskiego rządu, jak i szef Platformy Obywatelskiej mam poczucie pełnej odpowiedzialności za to, co w Polsce, i także za to, co w Platformie się dzieje. To jest odpowiedzialność, której nikt nie może zdjąć z szefa ugrupowania, z szefa rządu(...)Mamy obowiązek dźwigać tę odpowiedzialność, ale także wyprowadzić z tego politycznego zakrętu na prostą. I Polskę, i oczywiście także Platformę Obywatelską - zwracał się premier do działaczy PO. Zaapelował, by byli wobec siebie bezwzględni. - Musimy być bezwzględni wobec tego zła, które zobaczymy w pobliżu siebie - mówił premier. Donald Tusk dał prawdziwy oratorski popis. Niejeden ze słuchaczy mógł się naprawdę wzruszyć, jak bardzo nasz premier chce walczyć z całym złem naszego świata: - Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić tę sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać. Zachowujcie się tak, jakbyście byli podsłuchiwani i obserwowani. Musimy być bezwzględni wobec siebie i zwalczyć zło, które się narodziło. Wygrajmy ze słabościami, a Polacy nam wybaczą - to tylko niektóre wyjątki z płomiennego przemówienia premiera. Platforma miała w piątek do załatwienia jeszcze jedną sprawę: wybór nowego szefa klubu PO. Ten stary - Zbigniew Chlebowski, został pozbawiony funkcji w związku z aferą hazardową. Niespodzianki nie było. 186 głosami wybrany został opuszczający rząd Grzegorz Schetyna. Znalazło się jednak 16 posłów, którym kandydatura Schetyny się nie spodobała i zagłosowali wbrew rekomendacji Tuska. Na następnym posiedzeniu klubu mamy poznać zastępców Schetyny w klubie. Niewykluczone, że do prezydium klubu wejdą następni posłowie PO, którzy opuszczają rząd, a więc Paweł Graś, Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. Dotychczasowe prezydium klubu w całości podało się do dymisji.
Jednak to nie koniec problemów Platformy. Do kancelarii tajnych: Sejmu, Senatu, Prezydenta i premiera - według TVN 24 - wczoraj późnym wieczorem CBA przekazało materiały dotyczące zagrożenia interesu ekonomicznego państwa przy sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie. W stenogramach podsłuchów rozmów padać ma m.in. nazwisko ministra skarbu Aleksandra Grada.
Artur Kowalski
Uznaliśmy, że ten niedobry stan rzeczy nie może już dłużej trwać i powinniśmy Panom przypomnieć konstytucyjne obowiązki, które potwierdzone są w słowach złożonej przez Panów przysięgi:
"...a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem"
oraz
"Uroczyście ślubuję.... czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli. Bardzo krytycznie oceniamy Panów działania wchodzące w zakres powyższych słów
Tusk do Trybunalu Stanu za zdrade Polski i Polakow a Platforma Obywatelska na Madagaskar
Rząd Tuska zniszczył stocznie (2008-11-04)
Rodzaj audycji: [Aktualności dnia]
Autor: inż. Zbigniew Wysocki - Prezes Towarzystwa Morskiego - Gospodarczego im. Eugeniusza Kwiatkowskiego
Adres: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=9710
Kapitulacja
Nasz Dziennik, 2009-10-11
W cieniu afery hazardowej, dymisji rządowych i rozgrywek wewnątrz Platformy Obywatelskiej uwaga opinii publicznej jest odwrócona od znacznie ważniejszego wydarzenia. W sobotę Lech Kaczyński ma podpisać traktat lizboński. Czy zatem 10 października 2009 roku przejdzie do historii jako dzień, w którym konstytucyjne władze Rzeczypospolitej Polskiej zgodziły się na ograniczenie suwerenności państwa polskiego i osłabienie pozycji Polski w Unii Europejskiej oraz wyraziły gotowość na przyłączenie terytorium i mieszkańców Polski do innego państwa pod nazwą Unia Europejska?
W sprawie traktatu lizbońskiego - który jest niczym innym jak przepychaną kolanem, wbrew zasadom demokracji i woli Europejczyków, po fiasku referendów we Francji i Holandii w 2005 r. oraz w Irlandii w 2008 r., eurokonstytucją - prezydent Kaczyński zachowywał się niekonsekwentnie. Przed spotkaniami na Helu z kanclerz Angelą Merkel na początku 2007 r. zapewniał, że Polska nie zgodzi się na żaden traktat, jeśli nie będzie w nim odwołania do chrześcijańskich korzeni Europy. Jak wiadomo, strona polska w negocjacjach nawet nie stawiała tej sprawy. Podczas uroczystości podpisywania traktatu w Lizbonie jesienią 2007 r. prezydent twierdził, że traktat jest "dobry" dla Polski, choć w sposób ewidentny pogarsza naszą pozycję w stosunku do obecnie obowiązującego traktatu nicejskiego.
Następnie, gdy powracała w Polsce sprawa ratyfikacji traktatu lizbońskiego, wiosną 2008 r. uznał, że traktat jest "dobry", ale tylko w sytuacji, gdyby w naszym kraju nadal rządziło PiS. W końcu marca 2008 r. w Juracie na Helu prezydent i premier Donald Tusk zawarli porozumienie, zgodnie z którym podpis prezydenta został uzależniony od przyjęcia nowej ustawy kompetencyjnej, która pozwoli prezydentowi na udział w procesie ewentualnych zmian traktatowych. To miało przekonać posłów Prawa i Sprawiedliwości do głosowania za ratyfikacją traktatu w Sejmie. Prezydent wycofał się z wcześniejszych gróźb zawetowania traktatu, a Jarosław Kaczyński zrezygnował ze swojego podstawowego postulatu, jakim było wprowadzenie do ustawy ratyfikacyjnej zabezpieczeń z Joaniny.
Ustawy kompetencyjnej ciągle nie ma... Tymczasem prezydent Kaczyński od kilku miesięcy głosił nową koncepcję, że czeka na drugie referendum w Irlandii i jeśli Irlandczycy powiedzą "tak", to podpisze traktat. Dziś gołym okiem widać, iż sprawa traktatu służyła instrumentalnej grze w polityce wewnętrznej polegającej na taktyce "jestem przeciw, a nawet za". Chodziło o to, by jak najdłużej się da, utrzymać przy Prawu i Sprawiedliwości wyborców eurosceptycznych. Jednocześnie na forum Unii Europejskiej strona polska wywiesiła białą flagę i przyjęła postawę kapitulancką. Nie potrafiła napięć wokół traktatu w innych krajach europejskich wykorzystać na naszą korzyść, choćby w sprawie wyjątkowo kosztownego dla Polaków pakietu klimatycznego czy polskich stoczni. Tymczasem Irlandczycy otrzymali szczególne gwarancje. Niemcy przyjęły ustawę regulującą współdziałanie instytucji państwowych w procesie integracji europejskiej i zagwarantowały sobie suwerenność narodowych atrybutów państwowości w stosunku do Brukseli.
Podpisanie traktatu lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego oznaczać będzie dodatkowe osłabienie jego szans na reelekcję. Wyborców centrowych i tak nie zyska, a straci wielu wyborców o orientacji narodowej, konserwatywnej, patriotycznej, niepodległościowej, solidarnościowej. Czyżby zatem ta prezydentura była prezydenturą zmarnowanych szans i zawiedzionych nadziei? Już za rok wyborcy ocenią to przy urnach. A co do przyszłości Europejczyków, dla których Unia Europejska to anonimowa i antydemokratyczna struktura z decyzjami podejmowanymi w sposób zakulisowy, to na placu boju pozostaje jeszcze osamotniony i brutalnie naciskany przez lizbonoentuzjastów prezydent Czech Vaclav Klaus. Pozostają także brytyjscy konserwatyści. Zatem jak pisał nasz narodowy wieszcz Juliusz Słowacki: "Niech żywi nie tracą nadziei".
Jan Maria Jackowski
Afera nie tylko hazardowa
Nasz Dziennik, 2009-10-11
Afera hazardowa wstrząsnęła podstawami Platformy Obywatelskiej i rządu z powodu oskarżeń wobec kilku najważniejszych polityków PO o lobbowanie na rzecz korzystnych dla firm hazardowych zapisów w ustawie o grach i zakładach wzajemnych. Być może uderzenie medialne i idące za tym oburzenie społeczne nie byłoby tak silne, gdyby nie to, że nie była to niestety pierwsza afera z udziałem polityka PO w ostatnich kilku latach.
Za Platformą ciągnie się wciąż co najmniej kilka niewyjaśnionych afer mniejszego i większego kalibru. Być może niektóre z tych spraw wreszcie wyjaśni prokuratura, która do tej pory niezbyt energicznie i skutecznie brała się za ich rozpracowanie, jak choćby w przypadku finansowania kampanii wyborczych Janusza Palikota.
Gdy kilka miesięcy temu sąd w Warszawie wyznaczał pierwszy termin rozprawy byłej poseł PO Beaty Sawickiej, oskarżonej o korupcję, nikt nie spodziewał się, że mniej więcej w tym samym czasie wybuchnie afera hazardowa. Do tej pory wydawało się, że casus Sawickiej to najgorsze, co mogło się przytrafić rządzącej partii.
Przypomnijmy: dwa lata temu Beata Sawicka została zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na gorącym uczynku, gdy od podstawionego agenta CBA odebrała łapówkę za załatwienie kupna atrakcyjnej działki na Helu. Zatrzymano wtedy także burmistrza tego miasta. Ale z podsłuchanych przez CBA rozmów ówczesnej posłanki PO wynikało, że obiecywała ona swoim potencjalnym wspólnikom możliwość zarobienia dużych pieniędzy przy prywatyzacji szpitali. Prywatyzacja miała ruszyć, gdy PO przejmie władzę. Sawicka chwaliła się swoimi wpływami. - Biznes na służbie zdrowia będzie robiony - stwierdziła, dodając, że gdy nowe prawo wejdzie w życie, to ci będą "mieli fart, którzy pierwsi będą wiedzieć". Beata Sawicka wyleciała z hukiem z Platformy, zaś film nakręcony przez CBA podczas jej zatrzymania Donald Tusk pokazywał po wygranych wyborach swoim partyjnym kolegom i koleżankom ku przestrodze, ale nie odniósł planowanego skutku.
Co tam z finansami?
Nazwisko Sawickiej przewija się w innej, nie do końca wyjaśnionej sprawie - finansowania kampanii wyborczej Donalda Tuska w 2005 roku. Były asystent Sawickiej - Łukasz Lorentowicz, twierdzi, że pani poseł i ówczesny skarbnik PO Mirosław Drzewiecki naciskali na niego, by złożył w prokuraturze korzystne dla Platformy Obywatelskiej zeznania w sprawie finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 roku. Dwa lata temu Lorentowicz w prokuraturze miał jednak swoimi zeznaniami obciążyć polityków PO. Co ciekawe, śledztwo zostało umorzone, gdy Donald Tusk został premierem. W sprawie tej przewija się także nazwisko Marcina Rosoła, bliskiego współpracownika Drzewieckiego, który pośredniczył w próbie załatwienia stanowiska w zarządzie Totalizatora Sportowego córce Ryszarda Sobiesiaka - biznesmena załatwiającego z kolei z politykami PO sprawę zapisów w ustawie hazardowej.
To jednak mało głośna sprawa w przeciwieństwie do afery związanej z finansowaniem kampanii wyborczej Janusza Palikota. Do tej pory nie wyjaśniono, jak to się stało, że biedni studenci i emeryci z Lublina wpłacali niejednokrotnie po kilkanaście tysięcy złotych na konto kampanii Palikota. Poseł oczywiście ich hojność tłumaczył tym, że darczyńcy popierają jego działalność, a pieniądze dostawali np. od krewnych. Z obrzydzeniem odrzucał insynuacje, że to były jego prywatne pieniądze, które przekazywał studentom, aby ci wpłacali je na konto jego sztabu wyborczego. Sami "sponsorzy" kampanii Palikota najpierw nie potrafili wyjaśnić, skąd mieli aż tyle pieniędzy, ale przy kolejnych zeznaniach przypominali sobie, że otrzymali je od rodziców, wujka, cioci czy brata. Dziwne jest tylko to, że ci wszyscy rzekomi donatorzy już nie żyją, nie można więc ich zapytać, czy to prawda. A że przypadkiem niektórzy ze "sponsorów" Janusza Palikota zajmowali potem wysokie stanowiska w instytucjach podległych PO, to zapewne tylko zbieg okoliczności...
Za ekscentrycznym politykiem ciągnie się wciąż sprawa wielomilionowych pożyczek z anonimowych spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych. Teoretycznie poseł Palikot jest majętnym człowiekiem, czym zresztą lubi się chwalić. Jest też jednak poważnie zadłużony w kilku spółkach w Luksemburgu, na Cyprze i na Karaibach. Na przykład w Central European Private Investments Palikot pożyczył 2 mln euro. Maria Nowińska, była żona polityka PO, utrzymuje, że te dziwne operacje finansowe są kolejnym dowodem potwierdzającym jej oskarżenia, iż Janusz Palikot wyprowadził z Polski i ukrył znaczną część ich wspólnego majątku, aby nie przypadł on jej przy rozwodzie, i tak naprawdę przez sieć spółek pożycza pieniądze sam sobie. Palikot oczywiście utrzymuje, że żadnego majątku z Polski nie wyprowadzał. Czy ta sprawa zostanie wyjaśniona?
Karnowski wylatuje
Kolejna afera w PO wybucha w lipcu 2008 roku, gdy "Rzeczpospolita" ujawnia zapis rozmowy prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego (PO) z przedsiębiorcą Sławomirem Julkem, także członkiem PO. Julke oskarżał prezydenta o to, że miał zażądać dwóch lokali za pomoc w uzyskaniu decyzji administracyjnej zezwalającej na rozbudowę kamienicy, którą kupił Julke. Prezydent Sopotu twierdził, że jest niewinny. Co ciekawe, Julke, który o sprawie poinformował także premiera Donalda Tuska, został z PO wyrzucony, Karnowskiemu pozwolono zaś najpierw na zawieszenie swojego członkostwa w Platformie Obywatelskiej, a potem na odejście z partii. Na początku tego roku prokurator postawił Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym siedem korupcyjnych - jeden z nich dotyczył znajomości z sopockim przedsiębiorcą Włodzimierzem Groblewskim. Cieszył się on dużą przychylnością władz miasta, na gruntach samorządowych postawił kilka salonów samochodowych. Prokuratura twierdzi, że prezydent Karnowski kupował w salonach Groblewskiego samochody z dużym upustem cenowym, a potem odsprzedawał je z zyskiem.
Włodarz Sopotu nie przyznaje się do winy, umocniło go wygrane referendum, w którym większość głosujących mieszkańców Sopotu nie wyraziła zgody na odwołanie prezydenta. Karnowski zignorował nawoływania Tuska, aby sam odszedł, a teraz z nieukrywaną satysfakcją atakuje w mediach byłych kolegów, wskazując, że jego sprawa w porównaniu z aferą hazardową to była drobnostka.
Stocznie niesprzedane
Nieudolność i propaganda - tak najkrócej można określić to, co robił rząd, a konkretniej ministerstwo skarbu, w sprawie sprzedaży polskich stoczni w Gdyni i Szczecinie. Najpierw premier Tusk i jego współpracownicy nie potrafili przekonać Komisji Europejskiej do tego, aby nie karała zakładów za przyjęcie pomocy publicznej. W tym samym czasie niemiecki rząd, nie oglądając się na Brukselę, wsparł swoje stocznie liczonymi w miliardy euro dotacjami i gwarancjami kredytowymi. Rządowi zabrakło stanowczości w rozmowach z KE.
Jeszcze bardziej kompromituje rząd i ministra Aleksandra Grada kwestia sprzedaży majątku stoczniowego. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Grad ogłosił, że mamy inwestora z Kataru - co więcej, miał to być podmiot, który gwarantował kontynuowanie produkcji statków. Inwestor do przetargu, owszem, stanął, wygrał go, ale za nic nie chciał za stocznie zapłacić, i to mimo przesuniętego terminu. A potem minister na gwałt szukał nowego nabywcy - to też się nie udało. W efekcie przetarg trzeba ponowić, ale tym razem Grad cicho napomyka, że może się nie udać uratowanie przemysłu okrętowego, a majątek stoczniowy zostanie rozparcelowany na części, które będą miały różne przeznaczenie. Deweloperzy już zacierają ręce na wiadomość, że będą mogli nabyć atrakcyjne grunty nad morzem.
Nasze państwo nie potrafiło robić interesów ze stoczniami, ale bardziej obrotni byli politycy tej partii. Gdyby nie dociekliwość dziennikarzy, zapewne do tej pory zyski z prowadzenia szkoleń i kursów dla stoczniowców czerpałby senator Tomasz Misiak z PO. Najpierw pracował nad ustawą o restrukturyzacji sektora okrętowego, a potem jego firma Work Service dostała bez przetargu zlecenie o wartości kilkudziesięciu milionów złotych na prowadzenie szkoleń dla zwalnianych z pracy stoczniowców. Gdy sprawa wyszła na jaw, Misiaka wyrzucono z PO, a kontrakt anulowano. Wcześniej podobną umowę szkoleniową Work Service podpisał z Pocztą Polską i dziwnym trafem w tym samym mniej więcej czasie senator Misiak pracował nad ustawą o komercjalizacji PP.
Na konto Grada idzie także podpisanie ugody z Eureko w sprawie PZU. Będzie ona kosztowała Skarb Państwa co najmniej 4,7 mld złotych, a PZU wypłaci Eureko około 4 mld złotych dywidendy. Minister nie rozwiał wątpliwości nie tylko posłów opozycji, ale także wielu ekonomistów co do celowości zawierania tak drogiej ugody. Przekonują oni, że rząd poszedł na zbyt daleko idące ustępstwa, a dobry interes na tym zrobiło tylko Eureko.
Koledzy Grada i Grasia
Szerokim echem odbiła się także sprawa wynajmowania przez rzecznika rządu Pawła Grasia willi od Niemca Paula Roglera. Rzecznik miał zamieszkiwać w tym domu z rodziną w zamian za jego pilnowanie, co rychło spowodowało, że Graś zyskał przydomek "dozorcy" lub wręcz "ciecia". Ale pan Rogler lub jego byli współpracownicy mają dobre układy z PO. Oto bowiem media wyśledziły, że minister Aleksander Grad powołał na stanowisko prezesa spółki Zespół Elektrowni Wodnych w Czorsztynie Grzegorza Podlewskiego, szefa koła PO w Tychach. A Podlewski to były pełnomocnik spółki Agemark, której głównym udziałowcem jest właśnie Paul Rogler.
ZEW to łakomy kąsek, nie tylko z racji, że zarządza zalewem czorsztyńskim, ale i atrakcyjnymi obiektami turystycznymi, w tym stokiem narciarskim z wyciągami i oświetleniem. Wyciągi wydzierżawiono firmie, której udziałowcem był Franciszek Gryboś, kolega ministra Grada jeszcze z czasów studenckich. Co ciekawe, Gryboś to współwłaściciel firmy geodezyjnej MGGP, w której udziałowcem jest także Małgorzata Grad, małżonka ministra skarbu.
Zachowania wątpliwe i naganne
Patrząc na notowania PO sprzed wybuchu afery hazardowej, można się dziwić wysokiemu poparciu dla tej partii. Przecież sprawy, które wyżej opisaliśmy, nie wyczerpują katalogu nagannych etycznie i wątpliwych prawnie działań polityków lub wysokich urzędników rządowych związanych z Platformą. Wystarczy wspomnieć o casusie Krzysztofa Bondaryka, który przyszedł na szefa ABW wprost od operatora telefonii komórkowej Era. W ramach, jak sam mówił, umowy o zakazie konkurencji otrzymywał z Ery część swojego dawnego wynagrodzenia, które, jak ustaliło CBA, jednak znacząco przekraczało pobory uzyskiwane przez Bondaryka w ABW. Ta rekompensata miała wynieść 1,5 mln złotych. Bondaryk twierdził, że kwota była o wiele niższa. Co ciekawe, gdy już Bondaryk kierował ABW, to właśnie ta Agencja była jedyną służbą specjalną, która sprzeciwiała się nowelizacji prawa telekomunikacyjnego dotyczącego zakładania podsłuchów. Chodziło o to, żeby znieść obowiązek informowania przez policję lub inne kompetentne służby operatorów telekomunikacyjnych o tym, że komuś z ich abonentów założono podsłuch, bo chodziło o zabezpieczenie się przed przeciekami.
Na konto PO spada także choćby sprawa histerycznej kampanii przeciwko IPN za wydanie książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". Zmuszono do odejścia z IPN jednego z jej autorów Sławomira Cenckiewicza, a premier przyłączył się do chóru krytyków, którzy domagali się wręcz rozpędzenia Instytutu. To kompromituje Donalda Tuska, który jako historyk z wykształcenia powinien znać wartość wolności badań naukowych nad naszą przeszłością. Jeszcze bardziej kompromitująca była zapowiedź minister nauki Barbary Kudryckiej przeprowadzenia kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim tylko dlatego, że powstała praca magisterska Pawła Zyzaka krytyczna wobec Wałęsy i pokazująca mało chwalebne epizody z jego przeszłości, podparte wywiadami ze świadkami tamtych wydarzeń.
Do katalogu "dokonań" PO i rządu trzeba też zaliczyć ogromne opóźnienia w wydawaniu unijnych pieniędzy (to m.in. efekt odrzucenia pierwszej listy projektów inwestycyjnych tylko dlatego, że przygotował ją poprzedni rząd), bałagan i opóźnienia w inwestycjach drogowych i kolejowych, rozwaloną reformę ochrony zdrowia (notabene trwa akurat proces byłego wiceministra Krzysztofa Grzegorka z PO, oskarżonego o korupcję), niszczenie polskiej armii, zagrożenie inwestycji związanych z Euro 2012 czy też ze spraw czysto politycznych wykorzystywanie komisji śledczych do walki politycznej z PiS. Już za samo to rządowi, premierowi i PO należałaby się czerwona kartka, mówiąc ulubionym przez premiera językiem piłkarskim. W porównaniu z tymi kłopotami naszego państwa afera hazardowa to "drobiazg", ale to właśnie ona może paradoksalnie przesądzić o przyszłości obecnej formacji rządzącej.
Krzysztof Losz
Ktoś nie mówi prawdy?
Nasz Dziennik, 2009-10-10
Wersja wydarzeń szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie afery hazardowej przedstawiona sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych różni się od tej przedstawionej przez rząd i powinna zostać odtajniona - postulują posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy podczas posiedzenia speckomisji wysłuchali wyjaśnień Mariusza Kamińskiego. Według Zbigniewa Wassermanna, wersja przedstawiona przez szefa CBA może być zweryfikowana treścią pism.
Premier Donald Tusk za pośrednictwem ministra Michała Boniego ogłosił swoją wersję prac nad ustawą hazardową przy otwartej kurtynie w Sejmie. Natomiast szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego marszałek Sejmu Bronisław Komorowski na sali plenarnej wystąpić nie pozwolił. Kamiński zrobił to w czwartek jedynie podczas tajnego posiedzenia sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych. Prawo i Sprawiedliwość, które wcześniej wnioskowało o to, aby Kamiński mógł publicznie wystąpić przed posłami, teraz chce odtajnienia przedstawionych speckomisji wyjaśnień szefa CBA.
- Nie ma powodów, aby klauzulę tajności utrzymywać. Informacje, które przekazał minister Kamiński, są publicznie znane. Wersja Mariusza Kamińskiego jest ciekawa i różni się od tej wersji, którą przedstawia rząd, premier Donald Tusk i jego urzędnicy. Postanowiliśmy wystąpić jako członkowie Komisji do spraw Służb Specjalnych do przewodniczącego komisji o odtajnienie stenogramu z posiedzenia komisji - powiedział członek speckomisji Jarosław Zieliński (PiS). W jego ocenie, zawyżanie klauzuli tajności jest niedopuszczalne, a opinia publiczna musi znać odpowiedź na pytanie, czy doszło do nadużycia władzy na najwyższym szczeblu. Poseł Zbigniew Wassermann (PiS) podkreślał natomiast, że wersję szefa CBA da się zweryfikować treścią istniejących w tej sprawie pism. Sejmowa speckomisja w czwartek pozytywnie zaopiniowała wniosek premiera o odwołanie ze stanowiska Mariusza Kamińskiego. Taką samą opinię wydało wczoraj Kolegium do spraw Służb Specjalnych. Wniosek powinien zostać jeszcze zaopiniowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który deklarował wcześniej, że do odwołania szefa CBA ustosunkuje się negatywnie. Premier Donald Tusk zapowiadał, że Kamińskiego odwoła w poniedziałek. Może to oznaczać, iż z dymisją nie poczeka na opinię prezydenta.
Opozycja cały czas podnosi, że odwołanie Kamińskiego ze stanowiska jest bezprawne. - Funkcja szefa CBA jest funkcją szczególnie chronioną. Wynika to z faktu, że nie jest kolejną instytucją do ścigania korupcji, ale jedyną służbą do ścigania korupcji ulokowanej na szczytach władzy. To jest ten najtrudniejszy, najgroźniejszy rodzaj przestępczości, ponieważ wywodzący się z tej sfery sprawcy nie tylko liczą na parasol ochronny, ale bardzo często mają możliwości wykorzystywania atrybutów władzy, aby odpowiedzialności karnej uniknąć. Dlatego ustawodawca postanowił tak obwarować możliwość odwołania szefa CBA, aby nie było to proste - mówił Wassermann.
Odwołać szefa CBA można w kilku wyszczególnionych w ustawie sytuacjach. Szef CBA może np. zrezygnować, stracić stanowisko m.in. wtedy, gdy przez trzy miesiące nie wykonywał swoich funkcji, w przypadku skazania prawomocnym wyrokiem czy też utraty certyfikatu dostępu do informacji tajnych. - Spodziewaliśmy się, że we wniosku taką podstawę pan premier wskaże - powiedział Wassermann. W ocenie posła PiS, sekretarz Kolegium do spraw Służb Specjalnych Jacek Cichocki podczas posiedzenia speckomisji powodu dymisji szefa CBA nie był jednak w stanie wskazać. - Ta próba pewnej nadinterpretacji, że ma on postawione pewne zarzuty, a jak ma zarzuty, to nie ma nieskazitelnej postawy, jest absurdem prawnym - powiedział Wassermann. Zaznaczył, że tego argumentu można użyć, jeśli szef CBA skazany byłby prawomocnym wyrokiem. Według Wassermanna, premier dopuścił się też rażącego naruszenia prawa, desygnując do koordynowania służbami specjalnymi Jacka Cichockiego. Wyjaśniał, że prawo do nadzorowania i koordynowania służb ma minister, członek Rady Ministrów, a Cichocki tego standardu nie spełnia.
Artur Kowalski
CBA nagrało też Grada
Nasz Dziennik, 2009-10-10
16 posłów Platformy Obywatelskiej wykazało się nie lada odwagą, głosując wbrew rekomendacji premiera Donalda Tuska przeciwko kandydaturze Grzegorza Schetyny na stanowisko szefa klubu Platformy Obywatelskiej. 186 - poparło kandydaturę, już wkrótce, byłego wicepremiera, który stanowisko straci w wyniku afery hazardowej. Premier Tusk w przemówieniu do działaczy swojej partii wzywał, aby byli bezwzględni wobec siebie, deklarował wolę wyjaśnienia afery hazardowej do samego końca. Niewykluczone, że Platformę czekają kolejne kłopoty. CBA przekazało najważniejszym osobom w państwie tajne dokumenty dotyczące prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Premier Donald Tusk podczas piątkowej Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej przemawiał do działaczy swojej partii jak dobry ojciec do dzieci, które zbłądziły. "Krystaliczny" wódz pouczał i przestrzegał. Zapomniał jednak, iż wiele wskazuje, że sam może ponosić odpowiedzialność za przeciek do hazardowych lobbystów o akcji prowadzonej przez CBA. Mariusz Kamiński, szef CBA, informował m.in. o podejrzeniach powiązań polityków PO z lobbystami próbującymi załatwić korzystniejsze zapisy ustawy hazardowej. Wkrótce po spotkaniu Kamińskiego z Tuskiem lobbyści już wiedzieli, że CBA depcze im po piętach.
- Zarówno jako szef polskiego rządu, jak i szef Platformy Obywatelskiej mam poczucie pełnej odpowiedzialności za to, co w Polsce, i także za to, co w Platformie się dzieje. To jest odpowiedzialność, której nikt nie może zdjąć z szefa ugrupowania, z szefa rządu(...)Mamy obowiązek dźwigać tę odpowiedzialność, ale także wyprowadzić z tego politycznego zakrętu na prostą. I Polskę, i oczywiście także Platformę Obywatelską - zwracał się premier do działaczy PO. Zaapelował, by byli wobec siebie bezwzględni. - Musimy być bezwzględni wobec tego zła, które zobaczymy w pobliżu siebie - mówił premier. Donald Tusk dał prawdziwy oratorski popis. Niejeden ze słuchaczy mógł się naprawdę wzruszyć, jak bardzo nasz premier chce walczyć z całym złem naszego świata: - Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić tę sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać. Zachowujcie się tak, jakbyście byli podsłuchiwani i obserwowani. Musimy być bezwzględni wobec siebie i zwalczyć zło, które się narodziło. Wygrajmy ze słabościami, a Polacy nam wybaczą - to tylko niektóre wyjątki z płomiennego przemówienia premiera. Platforma miała w piątek do załatwienia jeszcze jedną sprawę: wybór nowego szefa klubu PO. Ten stary - Zbigniew Chlebowski, został pozbawiony funkcji w związku z aferą hazardową. Niespodzianki nie było. 186 głosami wybrany został opuszczający rząd Grzegorz Schetyna. Znalazło się jednak 16 posłów, którym kandydatura Schetyny się nie spodobała i zagłosowali wbrew rekomendacji Tuska. Na następnym posiedzeniu klubu mamy poznać zastępców Schetyny w klubie. Niewykluczone, że do prezydium klubu wejdą następni posłowie PO, którzy opuszczają rząd, a więc Paweł Graś, Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. Dotychczasowe prezydium klubu w całości podało się do dymisji.
Jednak to nie koniec problemów Platformy. Do kancelarii tajnych: Sejmu, Senatu, Prezydenta i premiera - według TVN 24 - wczoraj późnym wieczorem CBA przekazało materiały dotyczące zagrożenia interesu ekonomicznego państwa przy sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie. W stenogramach podsłuchów rozmów padać ma m.in. nazwisko ministra skarbu Aleksandra Grada.
Artur Kowalski