Sunday, July 18, 2010

Klania sie Lech Bajan z Washington DC prosimy przekazac do grupy www.tvinterpolonia.com o Grunwaldzie

Klania sie Lech Bajan z Washington DC prosimy przekazac do grupy www.tvinterpolonia.com o Grunwaldzie

Wednesday, July 14, 2010

ODEZWA do Narodu Polskiego Ks. Prałata Henryka Jankowskiego „całe życie walczyłem o znaczenie, co się zwie imponderabilia jak: Honor, Cnota, Męstwo”

ODEZWA do Narodu Polskiego Ks. Prałata Henryka Jankowskiego „całe życie walczyłem o znaczenie, co się zwie imponderabilia jak: Honor, Cnota, Męstwo”

INFORMACJA O POGRZEBIE ŚP. KSIĘDZA PRAŁATA HENRYKA JANKOWSKIEGO 1936 - 2010
Radio Maryja, 2010-07-13

Ze smutkiem zawiadamiamy, że odszedł do Domu Miłosiernego Ojca w dniu 12 lipca 2010 r. wieczorem, na plebanii parafii św. Brygidy w Gdańsku, w wieku niespełna 74 lat życia, w 46 roku kapłaństwa, po kilkuletniej chorobie, śp. Ksiądz Prałat Henryk Jankowski, wieloletni Proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku, Kapelan "Solidarności".

Uroczystości pogrzebowe odbędą się 17 lipca 2010 r. (sobota) o godzinie 11.00 w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku, pod przewodnictwem Arcybiskupa Metropolity Gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia.

Zapraszając na powyższe celebracje, prosimy wszystkich o modlitwę za śp. Ks. Prałata Henryka Jankowskiego.

Ks. Prałata Henryka Jankowskiego

Drodzy Rodacy!
Umiłowani Bracia i Siostry!

2 kwietnia o godzinie 21.37 Roku Pańskiego 2005 – w czasie trwania Apelu Jasnogórskiego i w Wigilię Święta Miłosierdzia Bożego zmarł jakże bardzo ukochany przez Cały Naród Polski i przez cały Świat Ojciec Święty Jan Paweł II – nasz największy Rodak, największa i najbardziej niezawodna ostoja chrześcijaństwa przełomu Tysiącleci, największy autorytet moralny naszych czasów.

Kilka dni wcześniej zmarł Edward Moskal – Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej, wielki przyjaciel Polski.

Mamy rok 2005 – trudny rok wyboru nowego Prezydenta R.P., rok wyborów do Sejmu i Senatu, powołania nowego Rządu i rok głosowania w referendum nad sprawą przyjęcia lub odrzucenia konstytucji Unii Europejskiej, w której brakuje odniesienia do Boga i chrześcijańskich korzeni Europy.

Ateiści, libertyni, liberałowie, masoni i postkomuniści zdominowali Europę i Polskę. Systematycznie niszczą niepotrzebny im Kościół Rzymsko – Katolicki. Każdy prawdziwy, rzetelny katolik świadomy swego miejsca wobec Boga, wobec drugiego człowieka, wobec swojej Ojczyzny i wobec swego środowiska – to ich wróg. Planowo niszczą więzy rodzinne i poczucie patriotyzmu. Dużą część naszego społeczeństwa zepchnęli na margines życia, pozbawiając pracy, domów, mieszkań, możliwości kształcenia i korzystania z dóbr kultury. Trwa planowa produkcja bezrobotnych i bezdomnych niewolników ekonomicznych bez środków do życia. Miliony dzieci, kobiet i mężczyzn, emerytów, rencistów – żyje w skrajnej nędzy, poniżej minimum biologicznego. Pozostali – w obawie przed losem tych nieszczęśników -w rytm niewolniczej pracy, od rana do nocy – gonią za pieniądzem.

Jedynym Bożkiem staje się Mamona. W przewrotny sposób ludzie, partyjne kliki spod znaku SLD, czy Platformy Obywatelskiej działają jak masoni. Wykorzystując media sterowane przez Adama Michnika i Jerzego Urbana oraz media uzależnione w 100% od kapitału zagranicznego, a nawet wykorzystując prostactwo i prymitywizm ludzi władzy – atakują Kościół Katolicki, ludzi i instytucje z nim związane, atakują religię, księży i chrześcijańskie wartości moralne.

Jednocześnie świadomie i celowo propagują narkomanię, alkoholizm, rozpustę, aborcję, pogardę dla wartości narodowych i chrześcijańskich, dla europejskich norm kultury opartej na klasycznych wzorcach greckich, rzymskich, chrześcijańskich, wreszcie – zbrodniczo propagują masową eutanazję.

Quo vadis? Dokąd idziesz świecie współczesny, świecie bez Boga, bez Kościoła, bez religii, bez Ojczyzny, bez honoru, bez norm moralnych. Świecie ateistów i masonów! Dokąd idziesz świecie z kultem siły, przemocy i pieniądza?

Odpowiedź jest tylko jedna. Taki świat zmierza ku zagładzie!!!

Jako Polak, Kapelan Honorowy Jana Pawła II i Kapelan „Solidarności” pytam: czy tak być musi? Czy o to walczyliśmy w 1980r. i 1989r.? Czy o to walczyliśmy również w latach 1956, 1970, 1976? Czy po to ginęły od kul tysiące patriotów polskich na rozkazy moskiewskich zbrodniarzy komunistycznych wykonywane rękami ich polskich służalców spod znaku PZPR, UB, SB?

Czy od 1989 r. samozwańcza elita polityczna sprawuje władzę naprawdę w imieniu i na rzecz Polaków?

Co zrobili dla Polski ci, którzy zastąpili po 1989 r. komunistów z PZPR? Nowe elity polityczne podzieliły się po połowie z komunistami majątkiem wypracowanym przez wieki przez Naród Polski. Dzisiaj gospodarka, aparat państwowy, prasa, radio i telewizja są w rękach byłych komunistów z PZPR, którzy przechrzcili się na SLD Millera i Oleksego, Socjaldemokrację byłego Marszałka Sejmu – Borowskiego, Unię Pracy wicepremier Jarugi-Nowackiej, a w drugiej połowie są w rękach byłej tzw. opozycji okrągłostołowej. Opozycji reglamentowanej i limitowanej, która paktowała z komunistami, jak podzielić Ojczyznę między siebie kosztem 10 milionów uczciwych członków „Solidarności” i ich rodzin, kosztem całego Narodu.

Rodacy!

Po 15 latach rzucania Was na kolana i wtrącania do śmietnika historii nie powinniście już więcej głosować na tych samych ludzi, którzy najpierw tworzyli KOR, czyli Komitet Obrony Robotników (a z „obroną robotników” mieli tyle wspólnego, ile tańcząca baletnica ma wspólnego z pracującym górnikiem lub hutnikiem), a następnie przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi zmieniali nazwę swej partii – na Unię Demokratyczną, Kongres Liberalno – Demokratyczny, Unię Wolności, Partię Konserwatywno – Ludową, wreszcie…Platformę Obywatelską – Tuska i Rokity. To ta sama stugłowa hydra, wciąż odradzająca się pod nową nazwą. To ta głowa z twarzą Balcerowicza i Hanny Gronkiewicz-Waltz, którzy zaprzedali nasze rodzime banki obcym monopolom, tak bardzo dyktującym dzisiaj warunki ekonomiczne naszym przedsiębiorcom, a właściwie to stwarzającym im taką sytuację, by rzekomo oferowany przez nich kredyt był dla naszego rodzimego przedsiębiorcy w ogóle niedostępny. Te wszystkie partie, to jeden i wciąż ten sam mutant polityczny, sterowany przez Adama Michnika, który po 1989 r. zhańbił się deklarowaną publicznie przyjaźnią z Jerzym Urbanem i Wojciechem Jaruzelskim, który w Australii powiedział, że Polakami to się łatwo rządzi, bo Polacy to stado baranów, a sam wstydzi się nawet przyznać do swoich judaistycznych korzeni i do swego prawdziwego nazwiska! Ukrywa się więc pod nazwiskiem: Michnik!

Drodzy Rodacy!

Wzywam Was dla dobra Naszej Ojczyzny, wzywam Was dla Waszego Dobra, dla Dobra Waszych Dzieci i Wnuków – nie głosujcie na Partię Demokratyczną. Jej twórca – Frasyniuk to bliski współpracownik b. przewodniczącego Unii Wolności – osławionego Leszka Balcerowicza, ojca nędzy Polaków.

Drugi z ojców Partii Demokratycznej: Mazowiecki, twórca „grubej kreski” zaprzepaścił dorobek „Solidarności” i umożliwił komunistom po 1989 r. dalsze rozkradanie Polski.

Premier Belka i wicepremier Hausner z nowej Partii Demokratycznej – to księgowi rządzącego obozu SLD, którzy zrobili wszystko, by jak najbardziej obniżyć renty, emerytury, zasiłki rodzinne i zwiększyć Polakom podatki, a jednocześnie nie pobierali podatków od potężnych firm zagranicznych. Ludzie ci, to współczesna polska magnateria, zasiadająca m.in. w radach nadzorczych, gdzie za jedno posiedzenie płacą sobie po kilkadziesiąt tysięcy złotych.

„Errare humanum est” mawiali starożytni Rzymianie. „Błądzić jest rzeczą ludzką”. Rodacy! Nie wolno nam powtarzać błędu czynionego przez ostatnie 15 lat. Nie głosujcie ani na SLD, ani na Platformę Obywatelską, ani na Partię Demokratyczną.

Ani czerwoni z SLD, ani różowi z PO, ani czerwono-różowi z PD, tj. Partii Demokratycznej – nie dadzą Wam obiecanej manny z nieba.

Oni wszyscy, to liberałowie – zwolennicy wielkiego kapitału. Dla nich zwykły uczciwy człowiek i jego rodzina – nic nie znaczą. Im szybciej ludzie znajdą się na śmietniku, tym szybciej dotychczasowe, samozwańcze „elity polityczne” będą miały tę kwestię rozwiązaną. Jeżeli będziecie głosować na Platformę Obywatelską Tuska i Rokity, albo na Partię Demokratyczną – Frasyniuka, Mazowieckiego, Belki, Hausnera – to pogłębicie swoją nędzę, a Wasze dzieci nie będą miały co jeść i w co się ubrać, nie będą mogły się uczyć, ani nie dostaną pracy. W najlepszym przypadku czeka je emigracja zarobkowa i łapanie pracy daleko od kraju – pracy jakiejkolwiek i za każde pieniądze. I gdzie tu praca zgodnie z wykształceniem, gdzie satysfakcja z pracy i życia, gdzie tu godność człowieka i poszanowanie Jego najświętszych wartości?

Gdzie tu człowieku Twój status Dziecka Bożego nadany Ci przez Samego Boga, Stwórcę Wszechdziejów?! Przecież sam Bóg nadał Ci swoją Wartość, swoją Godność, swoje Prawa w postaci Dekalogu – i wszystko, co wykracza poza te granice, jest wypaczeniem idei Życia, Wartości tego Życia i Godności Człowieka! Sprzeciwem wobec Boga!

Pamiętajcie, co ze służbą zdrowia zrobił minister Balicki – jeden z filarow Unii Wolności, a dziś członek Socjaldemokracji Borowskiego.

Szpitale nie mają pieniędzy na operacje i proste zabiegi ambulatoryjne. Na wizyty u specjalistów czeka się miesiącami. Wiele osób nie mających pieniędzy na prywatne leczenie – musi umierać. Szpitale często odmawiają przyjęcia nawet pacjentów dowożonych przez karetki pogotowia.

Nie głosujcie na Platformę Obywatelską i Partię Demokratyczną, których programy gospodarcze zmierzają do drastycznego ograniczenia dochodów jak największej liczby Polaków żyjących z uczciwej pracy, a zarazem zmierzają do zwiększenia krociowych zysków i szybkiego bogacenia się tylko nielicznej i wybranej grupie przedsiębiorców związanych z międzynarodowym, wielkim kapitałem zagranicznym.

Nie głosujcie na te wszystkie partie, które już sprawowały rządy w Polsce w ostatnich 15 latach i oczywiście nie głosujcie na bezpośrednich spadkobierców PZPR w postaci SLD, Socjaldemokracji Borowskiego, Unii Pracy – Jarugi Nowackiej.

Wybierajcie na posłów i senatorów tylko ludzi nowych, nieuwikłanych w rządy, w afery gospodarcze lub współpracę ze służbami. Głosujcie na ludzi pewnych, swoich, którym ufacie i wiecie, że swoje obowiązki przyjmą naprawdę z sercem – w imię staropolskiej idei: pro publico bono. Niech to będą nasi rodzimi kupcy, przedsiębiorcy, rzemieślnicy, rolnicy, naukowcy, inteligenci, a nie tylko wyrobieni partyjni „gadacze”, tak dobrze znani nam z telewizyjnych ekranów i pierwszych stron gazet.

Popatrzcie: przed wojną Naród Polski sam zbudował Port Gdynia, Centralny Okręg Przemysłowy. Dziś codziennie mówi się tylko o pieniądzach, które ma nam dać Unia. A gdzie jest nasz budżet, jeśli tylko mamy być na garnuszku Unii? Gdzie są nasze podatki, jedne z wyższych na świecie? Gdzie są pieniądze za sprzedane zakłady i to te najlepiej prosperujące? I jeszcze jedno: Narodowi Polskiemu potrzebny jest rzetelna wiedza o stanie Państwa Polskiego, o stopniu wyprzedaży majątku narodowego. Naród Polski musi znać pełną prawdę, – jeśli nie może pracować dla siebie, na konto swojej Umiłowanej Ojczyzny, to przynajmniej musi wiedzieć: u kogo i dla kogo pracuje? Kto za tę jego pracę ma Mu rzetelnie zapłacić, żeby ten Naród, tak wielokrotnie doświadczany w historii, który tyle razy przeszkadzał swoim sąsiadom samym faktem istnienia, tym, że jest i chce być samodzielny, że chce być Panem we własnym kraju – żeby ten Naród mógł godnie żyć, bo jest to przecież Jego najświętsze prawo.
Drodzy Rodacy!

Cierpliwość milionów oszukanych Polaków skończyła się. Czas podnieść się z kolan. Nadszedł czas rozliczeń tych wszystkich, którzy ograbili cały Naród z dorobku wielu pokoleń, czas rozliczeń dotychczasowych władców Polski i Czas Sprawiedliwości. Polacy muszą wziąć swoje sprawy w swoje ręce, muszą głosować tylko na ludzi z udowodnionym od pokoleń polskim nazwiskiem. Obywatele świata zadbają tylko o to, by im było dobrze w każdym miejscu na świecie.

Ustalmy w tych wyborach: głosujemy tylko na ludzi swoich, na ludzi pewnych, na ludzi o zdrowych zasadach moralnych, miłujących swoją Ojczyznę, miłujących swego Bliźniego jak siebie samego, miłujących Boga. Tylko tacy ludzie będą dobrymi Włodarzami naszej Kochanej Polski, tylko tacy ludzie są w stanie poprawić los Narodu Polskiego. Maksyma łacińska mówi „vox populi – vox Dei”, czyli „głos ludu – głosem Boga”. Oznacza to, że jeśli Polacy rzetelnie wybiorą nowych posłów i nowych senatorów, rzetelnych ludzi, oddanych sprawie publicznej naszego Państwa i Narodu, którzy dotychczas nie zasiadali w parlamencie – to będą mogli w ten prosty i skuteczny sposób zmienić warunki życia swoich rodzin na znacznie lepsze.

Popatrzcie jak jest w Sanhedrynie, Knesecie! Tam nie masz obcych! Tam tylko Sami Bracia Starsi w Wierze stanowią o sprawach swojego Narodu i Swojego Państwa! I nigdy nikt z obcych! A broń Boże, żeby tam znalazł się ktokolwiek z Polaków! Weźmy ten dobry przykład i postępujmy podobnie! Bo czyż ten człowiek, co obcemu pozwala rządzić w swoim domu, czy taki jest normalnym człowiekiem?

Drodzy Rodacy!

Nie wybierajcie do Sejmu i Senatu tych, na których głosowaliście przez ostatnie 15 lat i nie głosujcie na te partie, które desygnowały ministrów kolejnych rządów, które zawiodły nadzieje Polaków. To ludzie bez sumienia, których nie obchodził los i warunki życia milionów polskich dzieci, kobiet i mężczyzn.

To ludzie, którzy zapomnieli, że osoby działające w życiu publicznym w imieniu Narodu – powinny kierować się zasadą „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Debata o „samorozwiązaniu Sejmu” była tego przykładem i pokazała, że zasiadający w nim posłowie wyłaniani z list partyjnych poprzez kolejne mutacje tzw. metod proporcjonalnych, nie zapewnią sprawnego funkcjonowania Sejmu. Taki Sejm nie jest w stanie podejmować żadnych pozytywnych decyzji dla naszego dobra, bo nie nas reprezentuje.

Polacy! Wielka mądrość jest w rzymskiej maksymie: „vox popli – vox Dei”. Zawiera ona prawdziwą myśl, że większość obywateli może rzeczywiście wybrać taki Sejm i Senat, które stworzą naprawdę Polski Rząd mający – oczekiwany przez Naród – program gospodarczy zmieniający dotychczasowe tragiczne warunki życia.

Każdy rozumny i inteligentny człowiek ma obowiązek zrobić wszystko, żeby zapewnić swoim najbliższym i sobie jak najlepsze warunki rozwoju biologicznego i intelektualnego.

Głęboki sens jest w sentencji: „cogito ergo sum” – „myślę, więc jestem”.

Trzeba umieć i chcieć skorzystać z własnej inteligencji, rozumu i doświadczenia, by wybrać nowych polityków spoza ugrupowań, które przez ostatnie 15 lat sprawowały rządy, by zrealizować szansę zmian dotychczasowego życia na lepsze. To możliwość, ale i obowiązek każdego Polaka, każdego Patrioty!

Rodacy!

Nie ulegajcie podstępnej, złowrogiej, zabijającej Was, Wasze dzieci i Wasze wnuki – propagandzie ateistów i postkomunistów SLD: Oleksego i Janika, Socjaldemokracji Borowskiego, Unii Pracy Jarugi Nowackiej, Unii Wolności, Partii Demokratycznej Belki, Mazowieckiego, Frasyniuka i Hausnera, Platformy Obywatelskiej Tuska, Rokity i Gilowskiej, Gronkiewicz-Waltz. Ci specjaliści od robienia wody z mózgu całemu Narodowi Polskiemu przy pomocy telewizji, radia, prasy, inspirowanych przez takich rzekomych przyjaciół jak: Adam Michnik i Jerzy Urban. To oni, jak rasowi masoni, wtłaczają do naszych polskich głów, że tylko oni są mądrzy, że tylko oni wiedzą, co dobre dla Polski i Polaków, że tylko na nich należy głosować.

Wtłaczają do głów uczciwym Polakom fałszywe przekonania, że tak naprawdę to Polacy nie mają wyboru i muszą glosować albo na czerwonych komunistów, albo na różowych postkomunistów.

Każdy, kto nie jest z SLD, UP, UW, PD, lub PO, to albo antysemita, albo …Hitler. Jakże żałosna jest logika tych partii, które podczas najbliższych wyborów parlamentarnych po wsze czasy winny zakończyć swój żywot, gdyż cały Naród Polski ma dosyć tych rządów. Nie sposób zwrócić Narodowi Polskiemu, milionom polskich rodzin wyrządzonych tymi rządami krzywd.

Czas najwyższy przypomnieć wszystkim startującym w wyborach, że poseł, senator, prezydent, premier, minister to nie kariera polityczna, ale ciężka służba dla Dobra całego Narodu Polskiego, bo to On jest gospodarzem w swoim własnym kraju, któremu od wieków na imię Rzeczpospolita Polska, co znaczy: Sprawa Wspólna Wszystkich Polaków! To Wola Narodu Polskiego ma być wypełniona podczas sprawowanych rządów. Przez ostatnich 15 lat było zupełnie odwrotnie i dlatego w imieniu Mojego Ukochanego Narodu, póki jeszcze czas mówię moim kapłańskim głosem: stop dla grabarzy Polski, bo ani Polska, ani cały Polski Naród na taką rzeczywistość sobie nie zasłużył.

Pytam, kto decydował o wysłaniu żołnierzy polskich do Iraku? Decyzję podjął sam Prezydent, a winien był to uczynić Sejm. Kto nadał polskie obywatelstwo 3 tysiącom Żydów? Uczynił to sam Minister Spraw Zagranicznych Bartoszewski, a powinien tym zadecydować Sejm. I tu mała uwaga: popatrzcie, jakim żółwim tempem realizowana jest idea powrotu do Ojczyzny choćby Polaków z Kazachstanu… I mówicie mi obecni: Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panowie Ministrowie, Posłowie, Senatorowie, że rządzicie naprawdę w imieniu Narodu Polskiego i w imieniu Polaków!

Narodzie Polski!

Mówię Wam dziś wprost: głosowanie na: SLD, na Unię Wolności, na odrzuty z SLD i UW w postaci Partii Demokratycznej Frasyniuka, albo na nieróżniącą się od niej programem PO, to dla Polski akt samobójczy. To głosowanie na rzeczywistych wrogów Narodu Polskiego.

Rodacy!

Wszyscy pamiętamy, że przez ostatnie 15 lat, rządy sprawowali czerwoni postkomuniści z SLD, albo różowi z UW. Oni nigdy nie myśleli o Polsce i Polakach. Dla nich najważniejsza jest dziś Unia Europejska, dyrektywy z Brukseli, obcy kapitał międzynarodowy i organizacje zagraniczne.

Jeśli czerwoni z SLD i różowi z UW, Partii Demokratycznej i PO, kiedykolwiek myślą o Polakach, to tylko w ten sposób, jak wycisnąć z Polaków ostatni grosz, pod jakim pretekstem wyrzucić ich z pracy lub z ich własnych mieszkań, jak obniżyć ich renty i emerytury, a nawet je zabrać i to tylko po to, by jak najwięcej pieniędzy Polski przekazać do Brukseli na potrzeby ateistów z Unii Europejskiej.

Polacy!

Obudźcie się i opamiętajcie się! Jeżeli jeszcze raz przez przyzwyczajenie, roztargnienie, nieznajomość prawdy, lub zwykłe lenistwo zagłosujecie na tych wszystkich wielobarwnych ateistów: czerwonych, różowych, masonów, libertynów, rzekomych liberałów – to czeka Was jedyna nagroda – eutanazja, ich najnowszy, najbardziej skuteczny system „opieki” Państwa nad schorowanym obywatelem, I jeszcze będą rodzinie kazali suto za tę usługę zapłacić. Zaproponują Wam takie rozwiązanie wtedy, gdy będziecie nieuleczalnie chorzy i nie stać Was będzie na opłacenie pomocy lekarskiej w sprywatyzowanej służbie zdrowia.

Teraz czynią z Was bezrobotnych i bezdomnych, a potem uznają Was za niepotrzebnych, bezproduktywnych, ba nawet „zmęczonych życiem” i dokonają przymusowej eutanazji, nie pytając o zgodę. I to nie jest żadna fantazja, żadne strachy, to rzeczywistość! Bezbożni „Europejczycy” propagują eutanazję w obu jej formach na całym świecie, w tym także i w Polsce. Polskojęzyczne media prasowe i elektroniczne, udzielają już miejsca i czasu, by popularyzować i propagować w Polsce tę zbrodniczą praktykę ludobójstwa!

Drodzy Rodacy!

Te gorzkie i straszne słowa prawdy, spotykają się w faryzeuszowskiej propagandzie ateistów i postkomunistów z ich ulubionym, pseudoracjonalnym zarzutem, jakoby były przejawem „spiskowej teorii dziejów” dziejów nietolerancji. Bo sprytni i przewrotni, a w gruncie rzeczy zwyczajni karierowicze, jak Michnik i Urban, nie mają już żadnego logicznego i prawdziwego argumentu, by odrzucić kierowane do nich rzeczywiste zarzuty szkodzenia Państwu i Narodowi Polskiemu, to w imię własnych, ciemnych interesów obrzucają przeciwników politycznych stekiem wyzwisk i obelg, kończąc pseudofilozoficznym, nic nieznaczącym pustosłowiem o „spiskowej teorii dziejów”.

Dlatego musimy postępować zgodnie ze słowami zamordowanego przez komunistycznych masonów – ks. Popiełuszki: „musimy głosić prawdę, gdy inni milczą”, prawda zawsze zwycięży. Musimy zawsze dokonywać świadomego wyboru, zwłaszcza w czasie aktu wyborczego.

Jan Paweł II w Legnicy wyrażnie zobowiązał nas do działania: „Nie lękajcie się zatem brać odpowiedzialności za życie społeczne w naszej Ojczyźnie. To jest wielkie zadanie, jakie stoi przed człowiekiem: pójść do świata, kłaść podwaliny pod przyszłość, by była ona czasem poszanowania człowieka”.

Tylko Polacy – myślący, mądrzy, rozsądni i aktywni, którzy pójdą głosować świadomie we wszystkich wyborach 2005 r. – wypełnią wolę naszego umiłowanego Ojca Świętego, Jana Pawła II. Oczywiście tylko ci wypełnią Jego wolę, którzy nie będą głosować na te partie polityczne, które w ciągu 15 lat nie tworzyły dobrych, rzetelnych polskich rządów. Wybierajmy na posłów i senatorów RP kandydatów uczciwych, nieuwikłanych w żadne afery, szanujących 2000 lat dorobku chrześcijaństwa na świecie i 1000 lat Kościoła Rzymsko-katolickiego w Polsce, szanujących tradycję, kulturę, historię, Wolę i Sumienie Narodu Polskiego.

Jan Paweł II w homilii w Krakowie zaledwie 3 lata temu mówił:”…arcybiskup Feliński głęboko angażował się w obronę wolności narodowej. Potrzeba tego i dzisiaj, kiedy różne siły – często kierujące się fałszywą ideologią wolności – starają się ten teren zawłaszczyć dla siebie. Kiedy hałaśliwa propaganda liberalizmu, wolności bez prawdy i odpowiedzialności nasila się również w naszym kraju”.

Słusznie powiedział ks. prof. Janusz Nagórny z KUL-u: „…głosi się wprost, że kiedy sprzeciwiamy się różnym przejawom zła w życiu społecznym, to wówczas nie jesteśmy ludźmi tolerancyjnymi, że głosimy hasła nienawiści. Tak o różnych aktach słusznego sprzeciwu ze strony katolików, pisała często „Gazeta Wyborcza”…żąda się od nas, byśmy nie tylko odnosili się z szacunkiem do ludzi o odmiennych poglądach, ale byśmy także zaakceptowali wszelkie ich działania… tymczasem tolerancja dla człowieka nie oznacza akceptacji dla wszystkiego, co on czyni.”

Jan Paweł II w książce „Osoba i czyn” stwierdził, że „uczestnictwo każdego człowieka – jako osoby – w życiu społecznym opiera się na dwóch wzajemnie dopełniających się zasadach: zasadzie solidarności i zasadzie sprzeciwu. Potrzebna jest solidarność z tym, co dobre, ale konieczny jest sprzeciw wobec zła… nie można być równocześnie solidarnym z ofiarą przestępstwa i z przestępcą, z człowiekiem okradanym i ze złodziejem!”. „Tymczasem stało się w Polsce coś strasznego. My Polacy, my katolicy, daliśmy sobie wmówić, że każdy sprzeciw jest zły… przestaliśmy więc protestować, nie mamy odwagi sprzeciwić się temu, co ewidentnie szkodzi Polsce, uderza w naszą wiarę, demoralizuje… Część katolików rozumie otwartość Kościoła na świat jako zgodę na wszystko; przyjęli oni fałszywą wizję tolerancji, że trzeba wszystko akceptować. Objawia się w tym słabość wiary i lęk, że zostaną odrzuceni przez … samozwańcze elity, przez samozwańcze autorytety. Zapomnieli o papieskim, tak często ponawianym zawołaniu: „nie lękajcie się”. Konieczny jest słuszny sprzeciw wobec tego, co niszczy nas i naszą Ojczyznę. Konieczny jest sprzeciw wobec fałszywej tolerancji”.

Skoro wierzymy nauce Ojca Świętego, to nie możemy dalej tolerować działalności publicznej w Sejmie i Senacie, w Rządzie i na urzędzie Prezydenta RP – przedstawicieli SLD Oleksego i Janika, Socjaldemokracji Borowskiego, Unii Pracy Jarugi Nowackiej, UW, Partii Demokratycznej Belki i Frasyniuka, oraz PO Tuska, Rokity i Gilowskiej.

Rodacy!

Przypomnę wezwanie 3-krotnego premiera Wincentego Witosa: „Kiedy nie było Polski – dążyć do Niej, gdy przyszła – pracować dla Niej, a gdyby była w potrzebie – bronić Jej”. A Polska jest dziś, jak może nigdy przedtem swych dziejach, w wielkiej potrzebie. Brońmy Jej i nie poddawajmy się.

Wielki patriotyzm tchnie ze słów Jana Pawła II: „Nie oderwiemy się od (…) przeszłości! Ona jest treścią naszej tożsamości także i dzisiaj!” oraz Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego: „Naród, który odcina się od historii, który się jej wstydzi… to naród renegatów!”.

Dlatego w referendum w sprawie Konstytucji europejskiej – odrzućmy ją i powiedzmy: Nie! Musimy głosować za jej odrzuceniem, bo zapomina ona o Bogu, o chrześcijańskich korzeniach Europy, o dorobku kulturowym i narodowym polskiego katolicyzmu. Słowami Prymasa Tysiąclecia ks. Kardynała Wyszyńskiego tej konstytucji mówimy „non possumus”. Jest ona wynikiem dyktatur dwóch najsilniejszych państw europejskich: Francji i Niemiec oraz wynikiem tajnych, sekretnych porozumień niemieckich, libertyńskich polityków i francuskich masonów oraz porozumień zawartych przez ich wielkie loże.

Roman Dmowski słusznie przypomniał, że „historia wszystkich narodów uczy nas, jak często po pokoleniach marnych, moralnie słabych, niedołężnych – przychodziły pokolenia dzielne, z szerokimi aspiracjami, które wielkich rzeczy dokonywały”.

Drodzy Rodacy!

Uwierzmy w siebie! Uwierzmy, że to My właśnie, Polscy Katolicy jesteśmy tym wielkim nowym pokoleniem naszego Bohaterskiego Narodu.

Polacy!

Aby tego dokonać odsuńmy w cień historii czerwonych SLD i jego odmian, różowych z UW, czerwono-różowych z Partii Demokratycznej oraz ich pobratymców PO, którzy pod flagami innych partii doprowadzili naszą Ojczyznę do skrajnej nędzy i to tylko w ciągu ostatnich 15 lat!

Domagajmy się stanowczo zmiany tzw. „proporcjonalnej” ordynacji wyborczej, która pozwala skompromitowanym politykom stale rządzić Polską, nie dając szans najlepszym, jeśli nie należą do partii. Tylko zmiana systemu wyborczego i wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW) usunie podstawową wadę ustrojową Państwa Polskiego i da szanse nowym ludziom, nowym programom. Obecna ordynacja uniemożliwia indywidualne ubieganie się o godność posła, ograniczając nasze bierne prawo wyborcze, a Sejm zostaje zawłaszczony przez krąg liderów partyjnych. Jan Paweł II powiedział: „Nasza Ojczyzna, to nasze być i nasze mieć. I nikt nie może nas zwolnić z tego obowiązku”. Oznacza to, że powinniśmy stale szukać prawdy, interesować się sposobem wyłaniania kandydatów do władzy, wybierać mądrze posłów, gdyż to oni w naszym imieniu będą musieli zadbać o Ojczyznę. Muszą to być ludzie sumienia, dla których praca w Sejmie i Senacie będzie służeniem Narodowi, Ojczyźnie, Kościołowi, czyli nam wyborcom, nie zaś liderom partyjnym.

Juliusz Słowacki pisał o Polakach: „Ten naród się podniesie, zwycięży, miecze na wrogach połamie, a potem wroga myślą zabije, bo myśl jego ogniste ma ramię”.

Pamiętajmy, że rządzący przez ostatnie 15 lat w tym także z PO, to ludzie, którzy zapomnieli o słowach prymasa Wyszyńskiego: „człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania bliźnich. Musimy się dzielić i chlebem i duchem chrześcijańskim”. Przez ostatnich 15 lat rządzący zapomnieli podzielić się chlebem z Narodem. A jednocześnie powstały wielkie fortuny m.in. Michnika, wydawcy „Gazety Wyborczej” i Urbana, wydawcy tygodnika „Nie”.

Zapomnieli też ci rządzący o słowach Jana Pawła II: „błąd kryje się w koncepcji ludzkiej wolności, oderwanej od posłuszeństwa prawdzie, a zatem również od obowiązku poszanowania praw innych ludzi. Treścią wolności staje się wówczas miłość samego siebie, posunięta aż do wzgardzenia Bogiem i bliźnim. Miłość, która prowadzi do bezgranicznej afirmacji własnej korzyści i nie daje się ograniczyć żadnymi nakazami sprawiedliwości”.

Nadszedł czas przełomu, czas pokuty i powszechnej pogardy tych wszystkich, którzy wykorzystując braterski zryw Polaków w latach 80tych po ich trupach, trupach ofiar komunizmu, UB i SB – paktując z diabłem, czyli z długoletnimi służalcami Moskwy, z PZPR i agentami KGB i SB, osiągnęli w Polsce najwyższą władzę i ogromne majątki kosztem oszukanego Narodu Polskiego.

Afera goni aferę. Komisje śledcze rosną w Sejmie jak grzyby po deszczu. Afera Rywina, afera Orlenu, PZU i największa z afer, FOZZ, która może nigdy nie zostanie w pełni wyjaśniona. Miliardy złotych, miliardy dolarów i euro płyną szerokimi strumieniami do lepkich łap aferzystów.

Nici afer prowadzą do pałacu prezydenckiego, obejmują kolejnych premierów i ministrów, parlamentarzystów, wysokich urzędników, najbogatszych przedsiębiorców, także banki. Za ich plecami czają się agenci służb specjalnych polskich, rosyjskich i innych krajów, pociągając za sznureczki, szantażując teczkami i kartotekami UB i SB w archiwach IPN-u. Pamiętajmy, że jako pierwszy w archiwach MSW z tajnymi teczkami SB buszował przez kilka miesięcy Adam Michnik. Na tej mętnej wodzie swobodnie żeglują panowie dyskretnego zaufania polityków i biznesmenów: Dochnal, Kuna i Żagiel. A w tle wiecznie żywy, najlepszy agent KGB Ałganow, którego oczkiem w głowie była i jest Polska. Zawsze w pobliżu grupy trzymającej władzę, dystyngowani i pozornie nonszalanccy, rzekomo Polacy, najwięksi biznesmeni. Obok nich pierwsza dama RP – Jolanta Kwaśniewska zajęta „dystrybucją finansów” swojej Fundacji Charytatywnej.

Kto zajął miejsce po „Baraninie”, twórcy najsłynniejszej organizacji przestępczej pod budzącą zaufanie nazwą „Fundacja Bezpieczna Służba” usadowionej w samym sercu MSW, jednego z najważniejszych organów rządu, którego naczelnym zadaniem jest zwalczanie przestępczości. Czy można dalej tolerować tego rodzaju kompromitację Państwa Polskiego? Raj dla wybranych w rozkwicie, przyjęcia, bale, najwyższe odznaczenia i ordery dla zasłużonych postkomunistów i związanych z nimi KOR-owców. Wręcza je były dygnitarz PZPR, prezydent III RP Aleksander Kwaśniewski.

Ale cierpliwość oszukiwanych przez 15 lat Polaków skończyła się! Nadszedł czas wyborów i czas rozliczeń.

Kardynał Wyszyński mówił: „iluż to świętych ludzi uchodzi za łotrów? iluż łotrów osłania się togą wielkości i szacunku”. Czas by ten przerażający bal manekinów komunistycznych i postkomunistycznych z tzw. opozycji okrągło-stołowej, sprawujących rządy przez ostatnie 15 lat, tańczących w takt dyktowanej im muzyki przez służby specjalne różnych opcji – wreszcie się zakończył.

Abp I. Tokarczuk mówił w 2003 r.: „przede wszystkim powinniśmy zacząć głęboko myśleć. Nie przyjmować bezkrytycznie informacji lansowanych przez niektóre obce media, czy zasłyszanych w telewizji, lecz wyrabiać sobie poglądy”.

Pamiętajmy o testamencie Jana Pawła II: „NIE LĘKAJCIE SIĘ”!

Drodzy Rodacy!

Aby każdy z nas uniknął hańby i mógł powiedzieć, że zachował godność ludzką i jest Polakiem, Patriotą musimy postępować zgodnie z zaleceniem Jana Pawła II: „potrzebna jest solidarność w tym, co dobre, ale konieczny jest sprzeciw wobec zła… nie można być równocześnie solidarnym z ofiarą przestępstwa i z przestępcą, człowiekiem okradanym i złodziejem”.

Kierujmy się myślą, ale i sercem zgodnie z wierszem Zygmunta Krasińskiego:
„Wytrwaj, o wytrwaj w tym strasznym pochodzie

Śród dziejów świata, mój Polski Narodzie!

Bądź męstwem wielki, cierpliwością święty,

Bądź przed wrogami wolą nieugięty,

Niechaj Ci z serca nie wydrze Ojczyzny

Żaden gwałt ziemski, ni ziemska pokusa

- Nie wierz w podrzuty Pychy ni Wścieklizny

- wierz tylko w słowo i w przykład Chrystusa”

Pamiętajmy też o pieśni patriotycznej:

„Nie rzucim ziemi skąd nasz ród

Tak nam dopomóż Bóg”.

Kończę słowami marszałka Józefa Piłsudskiego:

„całe życie walczyłem o znaczenie, co się zwie imponderabilia jak: Honor, Cnota, Męstwo”

prosząc o rozpowszechnienie tej odezwy w całej Polsce

Ks. Prałat Henryk Jankowski

Gdańsk, maj A.D. 2005

href=”http://www.jerzyrobertnowak.com/ksiazki/ks.jankowski_na_przekor_klamstwom.htm#Kaznodzieja_„Solidarności_”>Kaznodzieja „Solidarności”„Prawdy nie można rozstrzelać”Pamięć narodowej historiiNa drogach pojednaniaRazem z księdzem PopiełuszkąNagonka w PRL-owskiej prasiePolska jest źle rządzonaOstrzeżenia przed upadkiem Rzeczypospolitej„Naród zażąda rachunku”Obrażony – były premier J. K. BieleckiPakty między tymi, co dawniej „siedzieli”, a tymi, co „wsadzali” W starciu z Mieczysławem Wachowskim…
Przeciw balcerowiczowskim eksperymentom na NarodzieO program naprawyPrzepędzić próżniaczą klasę polityczną!„Niepoprawny politycznie” od zawszeO pamięć polskich ofiarNiewygodny prałatNagonka na księdza Jankowskiego w 1995 rokuPrawdziwe przyczyny manipulacj i „Gazety Wyborczej”Wdzięczność w stylu MichnikaO prawo głosu dla księdza JankowskiegoKs. Jankowski jako mecenas sztukiDziałalność charytatywnaUwagi końcoweCZĘŚĆ IW starciu z komunistycznym totalitaryzmem (okres do czerwca 1989)I. „Solidarność” nie zginęła„Nie wolno dać się wewnętrznie zniewolić”Prawdy nie można rozstrzelać!Przyszłość należy do odważnychLudzie pracy nie odstąpią od umów gdańskichZwyciężyć w walce o tożsamość naroduWładcy nie są bezkarniNie wolno milczeć o niesprawiedliwościModlitwa wiernychApel
Pani Jasnogórska, Królowo Polski, Matko nasza!List ks. Henryka Jankowskiegodo J.E. Biskupa Gdańskiego z dnia 28 marca 1986 rokuTylko Naród jest nieśmiertelny! Niedotrzymane umowy
„Solidarność” nie zginęła! Masz obowiązek ujawnić płatnych donosicieli!List ks. Henryka Jankowskiego do Kurii Biskupiej Gdańska z dnia 21 czerwca 1987 rokuWalczmy o godne życie w kraju suwerennym!Pamięci księdza JerzegoPRL – czasem niszczenia NaroduII. Pamięć narodowej historiiKonstytucja 3 majaW obronie tradycji powstańczychŚwięto 11 listopadaPamięć obrony LwowaCud nad WisłąPamięć marszałka PiłsudskiegoPamięć wojennych bohaterów PolskiPamięć zbrodni katyńskiejPrzemilczany mord katyńskiWstydzimy się za tych historyków!III. Pamięć społecznych buntówW rocznicę buntu poznańskich robotnikówPamięć ofiar Grudnia 1970 rokuHeroizm bohaterów Grudnia 1970 rokuZginęli w imię WolnościStocznia symbolem męczeństwaPamięć radomskiego protestuW rocznicę Sierpnia 1980 roku IV. Bóg, Honor, OjczyznaSymbol KrzyżaOdrzućcie służalczośćPatriotyzm polskiApel do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej PolskiejKsiędza Henryka Jankowskiego z dnia 11 listopada 1989 roku V. Kościół i NaródKościół i NaródW walce o ideały narodoweKościół – niezwyciężony bastion polskościPrzeciw ateistycznej indoktrynacjiVI. Praca, szczęście lub przekleństwoNie bądźcie niewolnikami pracy! Praca, szczęście lub przekleństwoO godności człowieka pracującegoVII. Do różnych środowisk społecznychDo robotników Wybrzeża!Do stoczniowców, portowców i rybaków

Tom 2
CZĘŚĆ IPrzemilczana opozycjaBitwa o pamięć historycznąO pełną prawdę na temat stosunków polsko-ukraińskichKrytyka „przeprosin” KwaśniewskiegoPrzeciw antypolskiemu wyskokowi KuroniaKsiądz Jankowski piętnuje pomysł Centrum Przeciwko WypędzeniomPrzeciw samozadowoleniu nowych „elit” rządzących Kucharz bardzo zły, ale wielce uczciwyPrzeciw „nowej cenzurze”Z dala od pałacu prezydenckiegoPrzeciw skutkom planu Sorosa-Sachsa-BalcerowiczaPrzeciw „grubej kresce” i PRL-bisPrymat „towarzysza Szmaciaka”Przeciw „generałowi Judaszowi”Nie lewica czy prawica, a interes narodowyNagonki za „obrazę narodu wybranego” Spór o „mniejszość żydowską”Im głupszy ŻydA kto przeprosi Polaków?Moje votum separatumCZĘŚĆ IIPrzeciw złym rządom i antypolonizmowiI. W hołdzie narodowej historiiPamięć II RzeczypospolitejTriumf 1920 roku a wyzwania naszych czasówW rocznicę heroicznego Września 1939 rokuW rocznicę sowieckiej napaści na PolskęZbrodnia katyńskaPamięci pomordowanych w KatyniuNie pozwolimy na zapomnienie katyńskiej zbrodni!Wymordowani na KresachDo 27. Wołyńskiej Dywizji AK Nigdy nie zapomnimy o rzeziach na Wołyniu!Komu przeszkadza prawda o KL Warshau?Testament historiiUsunąć nazwiska zbrodniarzy!Misja pojednaniaII. Nierozliczone zbrodnie komunizmuPamięć WiN-uNierozliczone zbrodnie komunizmuPamięć batalionów roboczychCzuwać, by nie odżył komunizm!Szkalowanie stoczniowego buntu 1970 rokuPamięć grudnia 1970 rokuNigdy nie wolno zapomnieć o tych zbrodniach! (Grudzień 1970 roku)Generał JudaszDlaczego zbrodniarze żyją spokojnie i dostatnio?III. „Polska jest źle rządzona”Uważnie patrzymy komunistom na ręceWielu z Was okazało małośćBrak prawdziwych elitW międzypartyjnej malignie Nie obrażać się na PolskęKryzys państwa – kryzys społeczeństwaOtacza nas atmosfera niepewności i lękuNiweczone nadziejeChciwi i aroganccyCo się stało z etosemChałturzenie na konto rewolucjiZdrada„Dziś nie trzeba skakać przez płoty. Otwarte są bramy…”Panowie rządzący dziś PolskąChwała i pośmiewiskoPartyjni gracze wykorzystali „Solidarność”Czy mamy zmarnować nasze zwycięstwo?Aby nie upokarzano PolskiPolska jest źle rządzonaWachowski przeszkadza PolsceNaród „udławił się wolnością”Rządy cwaniakówŻenująca nieudolność władzyZnów mamy prostytucję polityczną!„Nie oszukujmy się, siedzimy w PRL-bis”„Solidarność” wykorzystano!Dzień dzisiejszy – to zdrada naroduObwiniam ich o zdradę „Solidarności”O silne polskie samorządyCzechy miały rację dekomunizując„Stocznia musi żyć”Ratować Stocznię!Daliśmy zmarnieć wielkiej sile społecznej!Stoimy o krok od dramatu!Daleko nam do wolnej PolskiOczyścić życie polityczne i biznesNie o taką Polskę walczyliśmy!Karierowicze zdradzili „Solidarność”Dlaczego robi się eksperyment na Narodzie?Faryzejska nietolerancja monetarystówNarodowi nie mówi się prawdy!Czy nie zgubiliśmy człowieka?Poniżający spektakl paszkwili i pomówieńPyszałkowaci politycyZdradzona „S”Komu Pan służy, marszałku Płażyński?Łatwizna największym wrogiem PolskiSprzedajni politycyGdy kłamca jest prezydentemPęd ku narodowej samozagładzieNie chcemy żadnego dyktatu z zewnątrz!Nie gódźmy się na zdradę ideałów „Solidarności”!Władza odeszła od NaroduPolska to nie jarmark!IV; Być Polakiem!Być Polakiem!Rozważania na temat patriotyzmuCzym jest dla nas Ojczyzna!Młodzież a patriotyzmV. Kościół a NaródKościół a NaródOjciec Święty a „Solidarność”Kościół widzialnyZ miłości też można zrobić wielką politykę
Kapłan musi pomagaćw odradzaniu się społecznej solidarnościJaka winna być postawa katolika?Nie poprawiajmy Pana BogaŻywe kamienie i kopcące świeceKościół wojującyJakie winno być kapłaństwo?VI. Polacy a ŻydziNarodzie obudź sięPrzeciw nadużywaniu oskarżeń o antysemityzmNikt nam w kraju nie będzie przestawiał mebliNie będę przepraszał
Wciąż milczą o antypolonizmieMówię głośno o wszystkim tym, co mnie boli!Tamci stalinowcy nie byli Polakami!O trudnościach dialogu chrześcijansko-judaistycznegoTo był element walki przed wyborami prezydenckimiGeremek nie powinien być ministremCzyny wielkie i podłe List ks. prałata Henryka Jankowskiegodo ks. arcybiskupa Józefa Życińskiego,metropolity lubelskiego, z 27 maja 2001 rokuOskarżony prałat JankowskiVII. Przeciw antypolonizmowiAntypolonizm Żydów amerykańskichStanowisko w sprawie incydentóww Sejmie wygłoszone w Bazylice św. Brygidyw dniu 13 czerwca 1999 rokuPrzeciw kłamstwom o JedwabnemKto oczernia naród polskiWołam o sprawiedliwość i prawdę!Musimy bronić dobrego imienia Polaków!Przeciw antypolonizmowi!VIII. Archipelagi kłamstwArcycenzor Adam MichnikObłuda Michnika et consortesKłamstwa telewizyjneTelewizyjne manipulacjeSpołeczeństwo sterowane z telewizorówArchipelagi kłamstw Gdy króluje fałsz i obłudaNie bójmy się nazwać kłamstwo kłamstwem!Odpowiedź na paszkwil „Trybuny”Znów próbują zakneblować ustaZalew kłamstwa i obłudyZamachy na prawdęBrońmy prawdy o naszej historiiIX. Walka z KrzyżemNiebezpieczeństwo ateizacjiWojujący ateizmDzisiejsze ataki na KościółWalka z KrzyżemJak działają wrogowie KościołaW obronie Krzyża w OświęcimiuX. Antywartości i „cywilizacja śmierci”Zmierzch autorytetówGdy zamyka się usta tym, którzy chcą mówić prawdęGdy dominuje zasada „róbta, co chceta”„Cywilizacja bez Boga”Wybierajmy to, co stanowi o wielkości i godności człowiekaKonstytucja musi bronić wartościGranice tolerancjiMoralność musi być ponad doraźnymi układamiBrońmy się przed „cywilizacją śmierci”Pozwalamy, by człowieka obdzierano ze wszystkiego,co szlachetneAlkoholowe zagrożenie dla bytu NaroduList ks. prałata Henryka Jankowskiegodo Ministra Sprawiedliwości RP Lecha Kaczyńskiegoz 29 stycznia 2001 rokuWciśnięto w nas moralny relatywizmChory jest ten świat XI. O docenienie roli PoloniiPolonia ma olbrzymią rolę do spełnieniaDo Polonii amerykańskiejBatalia o kształt i rozwój wolnej Polski trwaStopień agresji przeciwnika wynika z jego lęku„Jestem człowiekiem czynu”Z bólem patrzyłem na dyskryminowanie PoloniiXII. Polska a światZaczęło się od „Solidarności”, a nie od muru berlińskiegoNie miejmy kompleksów wobec innychTa wojna rani całą Europę!Polacy a tragedia PalestyńczykówPolska a UkrainaPolacy a Unia EuropejskaDecyzje za plecami NaroduNie krzywdźcie wsi!Nie klękniemy przed BrukseląObecna Unia Europejskaniszczy dorobek cywilizacyjny EuropyXIII. Do różnych środowiskDo gdańskich stoczniowcówO polskich rolnikachW obronie polskich rolnikówDo pracowników oświaty i szkolnictwa wyższegoDo oficerów i żołnierzyWojsko z NarodemDbajmy o nasze wojskoList do Ministra Obrony Narodowej RPBronisława Komorowskiego z 2 lutego 2001 rokuMilicjanci chcą pojednaniaOni już przeszli swe „Morze Czewone”Do funkcjonariuszy Policji polskiejPolicja musi służyć interesowi narodowemu PolskiDo polskich przedsiębiorcówMusi być biznes czystych rąkPodźwignąć regionDo centroprawicowych politykówDo kombatantówDo pracowników polskiej skarbowości„Niewidomi są wśród nas”Do pielęgniarek

Wstęp
Było kilka bardzo znaczących i różnorodnych powodów, dla których zdecydowałem się na przygotowanie tej książki o księdzu prałacie Henryku Jankowskim. Książki mającej ukazać dotychczasowe etapy tej tak barwnej drogi niezwykle dynamicznego duchownego i obywatela, bez reszty zakochanego w polskości. Ksiądz prałat Jankowski jest dziś największym symbolem „nie-poprawności politycznej” w kraju, gdzie ciągle rządzą nowy konformizm i nowa cenzura, czyli „poprawność polityczna”. A ksiądz Jankowski był „nie­poprawnym politycznie” przed 1989 rokiem i jest nadal „niepoprawny poli­tycznie” po 1989 roku. Mówi i pisze wyłącznie to, czego chce i w co wierzy, a nie to, co pasowałoby różnym możnym tego świata. I mówi to w języku ostrym i jednoznacznym, „tak – tak, nie – nie”, bez ogródek i komunałów. Za swą „niepoprawność polityczną” ks. prałat z bazyliki Św. Brygidy zapłacił bardzo wysoką cenę. Maksymalnie przemilcza się rolę, jaką odegrał on w bojach lat 80. przeciw komunistycznej władzy. Czasach, gdy kościół Św. Brygidy był jednym wielkim symbolem solidarnościowego buntu, a zarazem faktyczną ambasadą podziemnej „Solidarności”.
Po drugie – ksiądz Jankowski był tą osobą w Polsce, którą poddano po 1989 roku największym nagonkom, najpotężniejszym falom oszczerstw i pomówień. Nagonkom, w których szczególnie wydatną rolę grali ci, którzy niegdyś łasili się nader uniżenie do tegoż księdza Jankowskiego. Tacy jak Adam Michnik, który w czasach, gdy bardzo mocno potrzebował wsparcia proboszcza Św. Brygidy, gorączkowo zapewniał go o swym oddaniu i „pogańskiej pokorze” wobec niego.
Po trzecie – ksiądz prałat Jankowski jest jednym z najbardziej konsekwentnych i bezwzględnych krytyków antypolonizmu. Jakże często po imieniu gromił różnych wpływowych anty-Polaków, nie zważając na ich – nierzadko – bardzo wysokie godności w kraju, którego nienawidzą i przeciw któremu knują.
Po czwarte – ksiądz prałat Jankowski jest szczególnie wymownym kontynuatorem nurtu duchownych z werwą „mieszających się” do polityki i do życia publicznego, bez względu na ataki, jakie go za to spotykają. Jest kontynuatorem zapoczątkowanego przez Piotra Skargę nurtu nieugiętych kaznodziei duchownych, którzy wciąż mówią gorzkie słowa rządzącym. Rządzącym i tym wszystkim, którzy traktują Rzeczpospolitą jak postaw sukna do rozszarpywania i łupienia.
Po piąte -jako historyka – po prostu urzekły mnie rozmiary zafascynowania księdza prałata dziejami ojczystymi. Po lekturze ponad tysiąca jego kazań zaryzykuję twierdzenie, że nie ma chyba w Polsce kapłana, który by częściej niż ksiądz prałat powracał w swych homiliach do jasnych i posępnych kart naszych dziejów: do zwycięstw i do scen martyrologii. Dzięki temu -jak się sam niejednokrotnie przekonałem – społeczność wiernych z parafii Św. Brygidy jest „wyedukowana” historycznie, szczególnie dobrze, dużo bardziej od przeciętnej krajowej.
I wreszcie, last but not least, piszę tę książkę, bo po prostu lubię księdza Henryka z całą jego oryginalną niepowtarzalnością, humorem i niepoprawną fantasia polacca. Będę zawsze ciepło wspominał prowadzone z nim „długie nocne rodaków rozmowy” w przytulnych zakątkach parafii Św. Brygidy. Nie mówiąc o jakże różnorodnych osobach, które poznałem u księdza prałata, od byłego przywódcy stoczniowców Alojzego Szablewskiego po księcia Krzysztofa Radziwiłła, od byłego sekretarza wojewódzkiego KW PZPR, reformatorskiego Tadeusza Fiszbacha po prokuratora Witkowskiego, który usilnie próbował wykryć prawdziwych inspiratorów mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce.
Spis treści

Kaznodzieja „Solidarności”
Los związał księdza Henryka Jankowskiego z „Solidarnością” już od czasu strajków sierpniowych 1980 roku. Jako pierwszy z duchownych ośmielił się pójść do strajkujących w Stoczni Gdańskiej. Odprawiał u nich Msze św. i płomiennymi kazaniami podtrzymywał wolę oporu, zyskując powszechne poparcie. Co najważniejsze, obdarzający go absolutnym zaufaniem, Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński mianował go przedstawicielem Episkopatu w „Solidarności”. Nawet w „Magazynie Gazety Wyborczej” z 10 września 1993 roku przyznawano, że po pierwszym zreferowaniu przez ks. Jankowskiego Prymasowi sytuacji w Stoczni odtąd codziennie bądź sam wyjeżdżał nocą do kardynała, by być rano przez niego przyjętym, bądź wysyłał kurierów. Powiadają, że miał do Wyszyńskiego dostęp nieograniczony. Początkiem tego tak wielkiego zaufania u Prymasa Tysiąclecia był ogromny sukces ks. Jankowskiego w odbudowie kościoła Św. Brygidy z ruin na początku lat 70., który zachwycił Prymasa i zyskał Jankowskiemu niepodważalną potem opinię znakomitego gospodarza i administratora. Szybko zdobyte zaufanie u stoczniowców i dokładne wnikliwe raporty o przebiegu strajku sierpniowego i jego uwarunkowaniach pozycję ks. Jankowskiego u Prymasa jeszcze bardziej wzmocniły.
Ciągle za mało doceniona jest rola, jaką odegrały wśród stoczniowców gdańskich Msze św. odprawiane w czasie strajku przez ks. Jankowskiego. A jest na ten temat bardzo ważne świadectwo zagranicznego znawcy spraw polskich Lawrence Goodwyna, autora monumentalnego dzieła „Jak to zrobiliście? Powstanie „Solidarności” w Polsce”. Eksponując doniosłość Mszy św. odprawionej przez ks. Jankowskiego wśród strajkujących w Stoczni Gdańskiej, Goodwyn pisał: (…) Taką to okrężną drogą Kościół, w osobie księdza Henryka Jankowskiego, wszedł na scenę Polskiego Sierpnia. Jako posługa religijna, msza odprawiona w niedzielę rano nie była niczym niezwykłym; ale jako wydarzenie polityczne ogromnie pomogła robotniczej sprawie. Słuszność strajku, kwestionowana od momentu dwóch sprzecznych oświadczeń Wałęsy złożonych w przededniu, została teraz jakby przebudowana dostojeństwem szat liturgicznych Jankowskiego i jego wysokiej, nieomal królewskiej postaci. W ceremonii przy bramie Stoczni wzięło udział jakieś 5 tysięcy ludzi, w tym około 2 tysięcy mieszkańców Gdańska, którzy zgromadzili się tuż za bramą. Cały świat zobaczył obrazy polskich stoczniowców przyjmujących komunię w czasie, gdy toczą bój przeciwko komunistycznej władzy. Obraz był zarazem uderzający i zagadkowy. Nie-Polacy musieli długo zastanawiać się, dlaczego okupacyjny strajk skierowany przeciwko władzy został pobłogosławiony przez Kościół… podczas nabożeństwa odprawionego z przyzwoleniem władz… podczas którego krzyż ku czci robotników zamordowanych przez władze… został poświęcony przez Kościół. Jeśli obcokrajowcy mieli prawo pytać, czy strajkujacy są radykalnymi socjalistami, czy raczej pobożnymi dziećmi Kościoła – to mieli oni również prawo zastanawiać się, w jakiej mierze komunistyczna partia „żyruje ” katolicką liturgię i w jakiej mierze Kościół katolicki „zaraził się ” jakąś formą syndykalizmu. Tylko w komunistycznej Polsce mogła zdarzyć się ta poranna niedzielna msza na dziedzińcu państwowej stoczni. Co o tym wszystkim myśleli Sowieci – niech zgaduje, kto ciekawy (…).
A później przyszła wyjątkowo wielka, choć dziś jakże często przemilczana, rola ks. Jankowskiego i kościoła Św. Brygidy w najtrudniejszych dla „Solidarności” czasach stanu wojennego i późniejszych represji doby jaruzelszczyzny. To spod kościoła Św. Brygidy wychodziły jedne z najpotężniejszych w Polsce demonstracji antyreżimowych. Tu rozpoczynały się wszelkie akcje ulotkowe i protesty. A ksiądz Jankowski systematycznie wspierał finansowo rodziny wszystkich zatrzymanych z powodów politycznych i płacił grzywny za młodzież ukaraną w starciach z milicją. Ksiądz Jankowski zorganizował w kościele Św. Brygidy specjalny kącik zdelegalizowanej „Solidarności”, który przez lata był niezwykłą atrakcją dla rodaków i obcokrajowców, podziwiających ten spektakularny, tak widoczny punkt oporu. O wszystkim decydowała nieugięta postawa proboszcza Św. Brygidy, który szydził ze wszystkich reżimowych pogróżek i otwarcie wychodził z wyzwaniem. Nader wymowna pod tym względem była opowieść szefa „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej Jerzego Borowczaka, który wspominał: – Jak w stanie wojennym spotykaliśmy się w kościołach, musieliśmy wchodzić tylnymi drzwiami, pojedynczo. A u księdza to nie było podziemie: on nas przyjmował z wielką pompą. Wychodził po nas i wołał do ubeków: — „ Bliżej, bliżej, to wam lepiej te zdjęcia wyjdą „.
Kościół Św. Brygidy pod zarządem ks. Jankowskiego był jednak dla opozycji czymś dużo bardziej znaczącym niż tylko bastion oporu przeciwko władzom. To było zarazem miejsce ciągłego skupiania się „mózgów” opozycji i dyskusji nad najlepszą strategią walki przeciw władzom. Nawet w „Magazynie Gazety Wyborczej” w swoim czasie akcentowano: Historyk na pewno przyznałby poczesne miejsce księdzu Jankowskiemu za rolę w Sierpniu’80 i kościołowi Św. Brygidy jako ambasadzie podziemnego społeczeństwa polskiego w PRL (cyt. za: A. i P. Bikont „Daję, więc mam”, „Magazyn Gazety Wyborczej” z 10 września 1993 roku). Sam Wałęsa wspominał po latach: (…) Na długie lata plebania księdza Jankowskiego stała się moim drugim domem i centrum „ Solidarności”. Najrozmaitsze spotkania, konferencje prasowe odbywały się właśnie tam. Całe życie parafii Św. Brygidy zdawało się koncentrować na sprawach „ Solidarności”. Ksiądz prześcigał wszystkich w wymyślaniu rocznicowych obchodów, imprez, sympozjów, prelekcji i czego tam jeszcze. Gdy rozpoczął się strajk majowy w 1988 roku oddał do dyspozycji „ Solidarności ” swój dom i wszystkie jego zasoby, a to, że miał obszerną plebanię, sprawny samochód, dwa telefony i zawsze jakieś środki finansowe, okazało się wręcz niezbędne dla zorganizowania centrum informacji, tudzież pomocy materialnej. Dzięki niemu świat i zdezorientowani oficjalnymi doniesieniami Polacy mogli usłyszeć, co naprawdę dzieje się w oblężonej i odciętej od reszty Gdańska stoczni.
Przez szereg lat czułem się trochę jak syjamski brat księdza Jankowskiego – niemal wszędzie jeździliśmy razem, ponieważ był on „przyrośnięty ” do mego boku. Miało to swoje dobre strony (bo wiadomo, że kapłan potrafi wszystko dobrze i wygodnie zorganizować), chwilami jednak było uciążliwe. Obecnie ksiądz całkowicie może poświęcić się obowiązkom duszpasterskim, a ja dalej ciągnę swój wózek. Oczywiście, tego wszystkiego, co zrobił dla mnie i dla„ Solidarności ” nigdy mu nie zapomnę. A gdyby znów przyszły złe czasy, ponownie wskoczę pod habit księdza Jankowskiego — wypróbowanego przyjaciela i doradcy (…).„ (Rzeczpospolita” nr 73/2808 z 27 marca 1991 roku)
We „Wprost” z 11 sierpnia 1991 roku przypomniano, że: Znaczenie świętej Brygidy i jej proboszcza wzrosło jeszcze bardziej w 1988 roku, kiedy kościół stał się zewnętrznym ośrodkiem utrzymującym łączność z komitetami strajkowymi, a zarazem centrum informacji o strajkach. Wtedy właśnie narodził się zwyczaj cotygodniowych konferencji prasowych Lecha Wałęsy, które odbywały się w przykościelnej salce. Zdarzało się, że pod nieobecność Piotra Nowina-Konopki konferencje prowadził również ksiądz kanonik, będąc również przewodniczącym Komisji Rewizyjnej „ Solidarności”. To na plebanii Św. Brygidy powstał zalążek przyszłego Komitetu Obywatelskiego (…).
Spis treści

„Prawdy nie można rozstrzelać”
Szczególnie wielką zasługą ks. Jankowskiego w tym okresie były jego rozliczne płomienne kazania nierzadko wygłaszane po parę razy w tygodniu, zarówno w Gdańsku, jak i w licznych miejscowościach, do których był zapra-szany jako jeden z najpopularniejszych kapłanów tego czasu. Jego odwaga i nieugiętość ducha, przekonanie o ostatecznym triumfie dążeń wolnościowych, stały się w owych czasach czymś w rodzaju symbolu.
W „Magazynie Gazety Wyborczej” z 10 września 1993 roku pisano: Zachodnie ekipy telewizyjne na kilka godzin przed mszą obstawiały najlepsze miejsca widokowe. Był to czas, kiedy homilie księdza były agencyjnym „ new-sem „. Nawet Michnik, później szkalujący ks. Jankowskiego, przyznał kiedyś:
Oświadczenia podziemnych władz krajowych Związku przy tym, co ksiądz kanonik mówił z ambony, to były poziomki z kremem (cyt. za A. Bikont, P. Bikont ,Daję, więc nam”, „Magazyn Gazety Wyborczej” z 10 września 1993 roku).
Znaczenie kazań Henryka Jankowskiego w dobie prowadzonej z Narodem „wojny” Jaruzelskiego tak przedstawił Bohdan Saryusz, autor portretu ks. prałata zamieszczonego w szerszym zbiorze sylwetek twórców NSZZ „Solidarność”: (…) gdy się te homilie czyta, staje się jasne, dlaczego kazania ks. Jankowskiego były i są dla wiernych zawsze pełnym wzruszeń przeżyciem, czemu niejednokrotnie dają spontanicznie wyraz. Są również swoistą syntezą odzwierciedlającą złożoność problemów polskiej współczesności. Walka o prawdę naszych czasów — oto istota wystąpień, a zarazem rejestr win księdza Jankowskiego, których władza byłego PRL nie mogła mu nigdy wybaczyć. Były one szeroko cytowane i rozchodziły się w powielanych drukach po całym kraju, często powoływano się na nie w prasie zagranicznej. W swych wystąpieniach ks. Jankowski nieustannie podkreślał niezachwianą wiarę, że „Solidarność” musi zwyciężyć. Jego homilie cytowane przez prasę niezależną, kolportowane potajemnie w kraju, komentowane na Zachodzie w radiu i telewizji, umacniały w polskim społeczeństwie przekonanie o konieczności reform i zmian ustrojowych, zwiastując rychły koniec totalitaryzmu partyjnego.
Kaznodzieja ten nigdy nie nawoływał do buntu fizycznego, do rozlewu krwi. ‘ego homilie nie miały na celu rozpalania w sercach słuchaczy płomienia zemsty i nienawiści, nie wzywały do wyjścia na ulice. Homilie te miały inną \— dla reżimu nawet groźniejszą – treść; zawsze nawoływały do zachowania godności osoby ludzkiej, do nie oddawania się usiłowaniom zniewolenia ducha. Były przepojone wartościami, które dadzą się streścić w trzech słowach: Bóg-Honor – Ojczyzna (…) (B. Saryusz „Ksiądz Henryk Jankowski pro Chri-sto et Partia” w książce Rodem z „Solidarności” – sylwetki twórców NSZZ „Solidarność ” pod red. B. Kopki i R. Zelichowskiego, Warszawa 1997 roku).
Przyjrzyjmy się tu niektórym motywom kazań ks. Henryka Jankowskiego w latach 80., których wybór stanowi trzon dalszej części tomu.
Kazania proboszcza Św. Brygidy ciągle nawiązywały do pojęcia upragnionej wolności, której trzeba bronić przed zakusami komunistycznego totalitaryzmu. Proboszcz parafii Św. Brygidy toczył uporczywą walkę o odwojowanie pojęć zawłaszczonych przez PRL-owski reżim. Jakże wymowna była pod tym względem dana przez niego w kazaniu z kwietnia 1983 roku wykładnia słowa postęp, diametralnie wręcz różniąca się od sensu, jaki nadawali jej dotąd różni komunistyczni ideolodzy: (…) Postęp-to wywalczenie sobie przez wszystkich ludzi prawa do posiadania i pielęgnowania tych wartości, w które uwierzyli i które pokochali. To prawo do własnych myśli, przekonań i wiary, prawo do posiadania własnych poglądów, prawo do miłości Ojczyzny takiej, jaką się widzi przez pryzmat historii, tradycji i uczuć wyssanych z mlekiem matki, prawo do głoszenia i obrony swojego stanowiska i łączenia się w związki społeczne z innymi w imię walki o swoje prawa. Nie jest i nie będzie nigdy postępem stosowanie coraz wymyślniej szych metod manipulacji sumieniem ludzkim, coraz skuteczniejszych sposobów zabijania drugiego człowieka, obmyślanie i uchwalanie coraz podstępniejszych dekretów i ustaw czyniących z człowieka współczesnego niewolnika. Nie jest i nie będzie postępem narzucanie innym narodom takich ustrojów i systemów społeczno-politycznych i gospodarczych, które są im obce, a służą tylko do osiągania imperialnych celów tym, którzy dysponują silą.
Ksiądz Jankowski przekonywał, że „prawdy nie można rozstrzelać”, że przyszłość należy do odważnych, do tych, co wytrwają w obronie swych ideałów. Apelował, tak jak w kazaniu wygłoszonym w Nowym Stawie z 21 września 1983 roku: (…) Podtrzymujcie się wzajemnie w niezłomnym przekonaniu, że zwycięży Orzeł Biały i znak Krzyża Świętego, że niedługo zniknie bezpowrotnie obcy nam, chrześcijanom i Polakom, system narzucony nam silą z zewnątrz. Zwyciężymy! (…).
W kazaniu wygłoszonym 10 lutego 1982 roku, w jednym z najbardziej ponurych okresów stanu wojennego, ks. Jankowski apelował do młodzieży: (…) Dziś trzeba pracować dla Ojczyzny o wiele więcej niż kiedykolwiek. A Wy, Droga Młodzieży, jesteście Ojczyźnie w jej trudnych chwilach szczególnie potrzebni. Wierzę, że potraficie przeciwstawić się tym, którzy chcą z Was zrobić ludzi bezmyślnych i bezwolnych, którzy chcą sterować Waszymi umysłami i wolą, którzy mówią, że prawda jest kłamstwem a kłamstwo -prawdą. Nie wolno dać się wewnętrznie zniewolić. Trzeba wszędzie rozpoznawać prawdę i zachowywać ją w pamięci i sercu (…).
Niejednokrotnie wskazywał na niemożliwość łączenia wiary w Boga z poparciem dla totalitarnej partii komunistycznej. W kazaniu z 22 maja 1988 roku powiedział wprost: (…) Nikt, kto kocha prawdziwie Boga nie może być w partii, nie może być dwulicowy. Zostawmy miejsce w partii dla tych, którzy Boga w sercu nie mają, a ty szanuj Boga w swoim życiu, abyś był uczciwym, prawym człowiekiem; świadczącym i wierzącym (…).
Szydził z niemądrej władzy, przekonanej, że zdoła załatwić wszystko poprzez wzmaganie przemocy. Mówił (w kazaniu z 19 stycznia 1984 roku): -Rządzić za pomocą bata – to pierwsze przykazanie szatana dla władców ślepych i głuchych. I przekonywał o niepodważalnym prymacie Narodu, ponad najbardziej nawet potężnymi siłami go zniewalającymi. W kazaniu z 31 sierpnia 1986 roku mówił: Tylko Naród jest nieśmiertelny, tylko Naród jest wart, aby jemu poświęcić swe życie i działanie. Tym samym będzie to działanie dla Ojczyzny, gdyż nie ma jej bez Narodu, który nosi ją w swoim sercu. Ojczyzna może istnieć bez stronnictw politycznych, bez parlamentu, bez władz, bez rządu, bez wojska, bez państwa nawet, tak jak istniała Ojczyzna Mickiewiczów, Słowackich, Szopenów, Grottgerów i Matejków (…). Zadufanym przedstawicielom komunistycznej władzy rzucał w twarz słowa: Czy znamy w historii PRL wypadek, aby minister doszedł do przekonania, że nie jest kompetentny, aby powierzonym mu resortem kierować? Czy nie zdmuchiwał ich dopiero wicher grudniowych i sierpniowych protestów? (kazanie z 28 czerwca 1987 roku, Gdańsk).
Wątpiących w odrodzenie „Solidarności” przekonywał: (…) Zaiste, „Solidarność” nie zginęła poprzez zabójstwa, aresztowania, banicje, prześladowania, represje i konfiskaty – ona nie tylko wbrew temu, ona właśnie dlatego tyje. „Solidarność” to stała troska o dom ojczysty, to zachowanie wolności wewnętrznej nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, to pokonanie w sobie lęku, przyznanie się do tego, o słuszności czego jesteśmy przekonani i co nosimy w naszych sercach (kazanie z 31 sierpnia 1987 roku).
Nie wahał się publicznie mówić, że okres PRL-u to długotrwały okres niszczenia ludzi i Narodu. Mówił expressis verbis (w kazaniu z 22 maja 1988 roku): (•”) Wygnaliśmy z naszego kraju okupanta, ale potem jednak, w roku 1944, rozpoczął się trudny dla naszej Ojczyzny okres. Okres niszczenia Boga przez ateistyczny system oświaty, niszczenie więzów międzyludzkich przez strach i manipulacje, okres niszczenia gospodarki Po 43 latach rządzenia mamy kartki i reglamentację. Okres niszczenia fizycznego człowieka (…).
Zdumiewała śmiałość, z jaką ten gdański kapłan rzucał wyzwania totalitarnej komunistycznej władzy, piętnował aparat przemocy, ba, wyzwał do demaskowania jej tajnych agentów i współpracowników. W kazaniu z 8 czerwca 1987 roku ks. Jankowski powiedział wprost: (…) Masz prawo i obowiązek upominać się o nauczycieli w naszej Ojczyźnie, którzy są zwalniani z pracy za to, zechcą młodzieży przekazać zdrowe zasady patriotyzmu. Masz protestować przeciw wykorzystywaniu środków masowego przekazu do preparowania kłamliwych oszczerstw pod adresem ludzi cieszących się szacunkiem w społeczeństwie. Masz prawo upomnieć się o poniżanych w kolejkach przed sklepami z kartkami w rękach. Masz obowiązek ujawnić płatnych donosicieli, którzy są złym elementem w społeczeństwie polskim, myślą bowiem tylko o swojej karierze kosztem krwi brata, który staje się ofiarą Kainową na ołtarzu naszym narodowym (…).
Akcentował: (…) Historia nas uczy, że partia marksistowska nigdy nie była zdolna do zainicjowania procesu odnowy i reform. Świadczy o tym krew na bruku Poznania w 1956 roku, Gdańska w 1970 roku i Radomia w 1976 roku.
Tak też było w 1980 roku, gdy proces przemian został wymuszony przez gniew ludu. (…) Nie lękajcie się, lecz trwajcie mężnie, wszędzie tam, gdzie takie wartości, jak: wiara, naród, ojczyzna i honor zostają zagrożone. Wyzbądicie się lęku. To właśnie zaciekłe ataki ze strony wroga na podstawowe wartości Chrystusowe są dowodem strachu. Strachu przed prawdą, przed umiłowaniem wiary i wolności, przed solidarnością narodu. Strach kierował tą zbrodniczą ręką, która torturowała i zadawał ostatni cios ks. Jerzemu, strach zrodził woj^ę z narodem 13 grudnia 1981 roku, strach znajduje swój wyraz w ingerencjgęh cenzury, które jak liszaje plamią stronice „ Tygodnika Powszechnego ” i innych pism katolickich, ma swe odbicie w dyskryminacji ludzi niezależnie myślących, strach utrzymuje pod bronią wielotysięczną armię milicji i tajnych służb bezpieczeństwa.
Idee „ Solidarności” nie umarły wraz ze zgnębieniem struktur organizacyfc nych tego ruchu. Nie zanika też aktywność wielu działaczy. Nadal prezentują oni i wszelkimi dostępnymi środkami ujawniają krytyczny stosunek do tego, cw nas otacza, demaskują niecne metody zniewalania umysłów wolnych i niezależnych i dążą do tego nieustępliwie, co było i jest nadal celem słusznej walki: wolność i godność człowieka, sprawiedliwość i praworządność w ojczyźnie. Idea „ Solidarności” to dążenie do pluralizmu życia społecznego, pełnej sprawiedliwości i równych praw dla wszystkich obywateli bez względu na wyznanie i poglądy. Nie może być uprzywilejowanych grup i organizacji,

Sunday, July 4, 2010

Komunikaty Ministerstwa Prawdy Bez strachu, bracia katolicy, odbijemy IPN i rozliczymy się z tą POlszewicką zgrają zdrajców narodu jak Komorowski.

Komunikaty Ministerstwa Prawdy Bez strachu, bracia katolicy, odbijemy IPN i rozliczymy się z tą POlszewicką zgrają zdrajców narodu jak Komorowski.

Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2010-07-04
part1

part2

part3

part4
Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 4: Harcerze z Marszałkiem


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 5: By żyło się lepiej!

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 6: Wielka Woda (21.05.2010)

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 7: Fronda

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 8: Reakcyjna noc

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 10: Czarne skrzynki

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 11: Wielka Rzeszowska


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 12: Spisek wykryty

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 13: Zgoda buduje

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 14: Woda po stronie demokracji

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 15: Belka w oku reakcji


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 16: Cyrk Palikota

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 17: 48 godzin


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 18: Artykuł 70


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 19: Wymiany


Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 20: Pierwsza tura wygrana

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 21: Kto z nami?

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 22: Parapety

Komunikat Ministerstwa Prawdy nr 23: Twarze kaczyzmu

Sunday, June 20, 2010

Kto blokuje Polski Gaz? Bezpieczeństwo energetyczne w kontekście gazu łupkowego.

Kto blokuje Polski Gaz? Bezpieczeństwo energetyczne w kontekście gazu łupkowego.
kontekście gazu łupkowego cz. I
prof. KUL dr hab. Romuald Szeremietiew, dr hab. inż. Zbigniew Wrzesiński, inż. Wiktor Stanisław Michałowski - redaktor naczelny kwartalnika "Rurociągi" (2010-06-17) Rozmowy niedokończone

słuchaj
zapisz
Polska gazowym Eldorado (1/2)

Polska gazowym Eldorado (2/2)

Wednesday, May 5, 2010

International Monetary Fund Miedzynarodowy Fundusz Walutowy z Waszyngtonu chce wepchac dla Poski niepotrzebny kredyt na 20.5 miliarda dolarow

International Monetary Fund Miedzynarodowy Fundusz Walutowy z Waszyngtonu chce wepchac dla Poski niepotrzebny kredyt na 20.5 miliarda dolarow
aby Rzad Donalda Tuska zalatal finance.

Komu na tym zalezy i kto to popiera?
Sama linia kredytowa bez pobrania bedzie kosztowac setki milionow zlotych. Ile szpitali czy szkol mozna za to wybudowac.
Wczesniej Goldman Sachs manipulowal polskim zlotym z teraz chca nas wiecej zadluzyc.
Zdaniem Katarzyny Zajdel-Kurowskiej ktora nie placi podatku w USA i w Polsce reprezentant Polski w IMF na prywatnej rozmowie powiedziala za Polska zawsze glosuje w linii za co im zapłacą starsi i mądrzejsi,
to prawda potwierdzone. Belka tez tam pracuje.


The Shock Doctrine




Argentina's Economic Collapse - Part 1 of 12




Sytuacja Polski w oczach MFW pozostaje bez zmian
Wtorek, 13 kwietnia (19:40)
Zdaniem Katarzyny Zajdel-Kurowskiej, przedstawiciela Polski przy MFW, sytuacja Polski po sobotniej katastrofie w oczach MFW i inwestorów zagranicznych nie uległa zmianie. Fundusz podtrzymuje swoje oczekiwania wobec Polski w kwestii działań w polityce fiskalnej i monetarnej oraz ze spokojem oczekuje na decyzje personalne w instytucjach państwowych.

AFP
Zajdel-Kurowska podkreśliła, że z punktu widzenia MFW powinny nadal być realizowane zalecenia, które Fundusz przedstawił Ministerstwu Finansów i NBP w marcu. "Te rekomendacje są dosyć klarowne. W kwestii polityki fiskalnej należy opracować średniookresowy plan konsolidacji finansów tak, aby zadłużenie państwa nie narastało.

W kwestii polityki monetarnej doradzaliśmy, aby nie spieszyć się z podwyżkami stóp, bo ożywienie gospodarcze na świecie, szczególnie w Europie, jest bardzo kruche, nietrwałe. Aby to nie przełożyło się na ożywienie w Polsce na razie doradzamy ostrożność ze zmianami stóp" - powiedziała we wtorek w TVN CNBC Zajdel-Kurowska. "Te zalecenia nie ulegną zmianie i powinniśmy je wprowadzać w życie" - dodała. Zajdel-Kurowska powiedziała, że MFW nie obawia się zakłócenia działalności państwa i instytucji wobec tragicznej śmierci kluczowych dla funkcjonowania państwa osób. "MFW przyjęło ze spokojem wszystkie komentarze od marszałka Komorowskiego, również instytucjonalnie nic nie ulega zmianie.

czytaj dalej


Państwo jest przygotowane do realizowania funkcji państwowych, rząd i NBP działają sprawnie i to jest najważniejsze. Tutaj nie było absolutnie żadnych obaw o zachwianie na rynkach finansowych czy postrzeganie Polski przez inwestorów" - powiedziała. Zajdel-Kurowska dodała, że MFW nie ingeruje w kwestię roli p.o. prezesa NBP Piotra Wiesiołka w RPP. "Do tych spraw podchodzimy w sposób makroekonomiczny, globalny. Każdy członek Funduszu ma swoje uwarunkowania prawne w tych kwestiach.

To są sprawy wewnętrzne i należy je oddać prawnikom. Fundusz nie jest w tej kwestii ekspertem" - powiedziała. "Fundusz obserwuje dalsze wydarzenia i przyjmie te rozstrzygnięcia, które zostaną zastosowane" - dodała. Zajdel-Kurowska uważa, że wobec wysokich rezerw walutowych Polska nie jest narażona na ataki spekulacyjne i złoty nie jest zagrożony. "Wszystkie doświadczenia interwencji na świecie pokazują, że bardzo trudno jest walczyć z trendem. Silne fundamenty gospodarcze przyciągają inwestorów do Polski.

To nie jest zły trend. To co powinno być monitorowane, to tempo napływu kapitału, aby, gdy zmieni się sytuacja w gospodarce światowej i stopy w innych krajach, nie doszło do zbyt gwałtownego odpływu kapitału" - powiedziała. "Interwencje mają duży wymiar psychologiczny. Zawsze gdy bank centralny wchodzi na rynek to ma to wymowny i silny wpływ na inwestorów. Polska ma bardzo wysokie rezerwy walutowe, jest silna i to również jest bardzo ważnym elementem dla inwestorów, bo nie rzucają się oni na kraje, które są silne. Tutaj nie obawiałabym się, żeby coś groziło Polsce i złotemu" - dodała.

Zdaniem Zajdel-Kurowskiej, na ożywienie gospodarcze w Polsce większy wpływ niż kurs złotego będzie miała sytuacja na rynku pracy. "Radzimy sobie wciąż bardzo dobrze, natomiast to, co obecnie ma większe przełożenie na gospodarkę niż kurs złotego to jest sytuacja na rynku pracy. Oczywiście, zbyt duża aprecjacja złotego będzie miała negatywny wpływ na dynamikę polskiego eksportu, to się przełoży na konkurencyjność polskich towarów.

To, co jest istotne, to jest sytuacja na rynku pracy, jeśli dojdzie do wzrostu stopy bezrobocia - ale ten trend nie jest jeszcze niepokojący, poczekajmy jeszcze z oceną kilka miesięcy" - powiedziała. "Jeśli nie dojdzie do wzrostu bezrobocia to nie powinno być osłabienia wzrostu gospodarczego" - dodała.


May 5 (Bloomberg) -- Poland will apply to the International Monetary Fund to extend a $20.5 billion flexible credit line after the central bank said it won’t defy the government’s wishes.

Finance Minister Jacek Rostowski asked the bank’s acting Governor Piotr Wiesiolek to endorse the application to extend the one-year facility, which expires today, the Finance Ministry said in an e-mailed statement. Deputy Governor Witold Kozinski, said the bank will drop its opposition to renewing the loan if the Finance Ministry insists, according to the statement

Poland was the only country in the EU that refused to strengthen its currency, as its Zloty being weak was a benefit to the Polish economy in exports, employment and tax revenues. The national bank governor had said he would not take loans from the IMF…they had even been so bold as to offer to loan the IMF money! But after the governor’s untimely death the IMF loans have started against his plans.

Poland is the only country that is not in recession in Europe, it’s actually grown 2.75% this year, and 1.7% last year, and growth projections are even higher for next year. Its debt is quite low compared to other countries at around 50% of its GDP. We can expect Poland to be absorbed into the Eurozone and increasing the size of its debts as its Central Bank governor was taken in the crash.

Co dalej z pożyczką z MFW
k.k. 05-05-2010, ostatnia aktualizacja 05-05-2010 02:06
Dziś wygasa porozumienie o udostępnieniu Polsce elastycznej linii kredytowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego

Rok temu MFW postawił do dyspozycji Polski kwotę 20,6 mld dol. Środki zasiliły rezerwy walutowe NBP i miały być wykorzystywane na wypadek zmian na rynkach zagrażających stabilności systemu finansowego.

Choć dotąd Polska z nich nie skorzystała, to rząd wielokrotnie deklarował, że przedłużenie umowy jest wskazane. W resorcie finansów nie udało nam się dowiedzieć, czy jego szef poprosił NBP o zgodę na przedłużenie umowy. Jeśli tak się stanie, to nie od razu zostaniemy objęci parasolem MFW. – Najpierw pracownicy oceniają, czy dany kraj spełnia kryteria, potem odbywa się nieformalne spotkanie Rady Dyrektorów i po kilku dniach – formalne. W praktyce to trwa dwa – trzy tygodnie – mówi Katarzyna Zajdel-Kurowska, zastępca dyrektora wykonawczego MFW.

Wszystko wyjaśnić się może dziś – wiceprezes NBP Piotr Koziński zwołał konferencję w sprawie pożyczki z MFW.

Czy Polska popelnia blad Argentyny i Grecji? Stoczniowcy zajmujcie stocznie to jest dorobek Polski Nas a nie Rzadu Tuska.to swoje to nasze!


PolishAmericanDC zajac Polskie przez Pracownikow.
kazdy bedzie mial jeden vote. Taka sama placa dla wszystkich.
Stoczniowcy na co czekacie?  do dziela!
Zadłużenie zagraniczne do spłaty w tym roku wynosi 63,9 mld euro

Zadłużenie zagr. ogółem Polski wzrosło w II kw. do 176,563 mld euro - NBP 14:18 30.09.2009




30.6.Warszawa (PAP) - Zadłużenie zagraniczne Polski ogółem wzrosło w II kwartale 2009 roku do 176.53 mln euro ze 169.827 mln euro w I kwartale 2009 roku - podał NBP.

Z tego zadłużenie długoterminowe wzrosło do 129.573 mln euro ze 125.059 mln euro w II kwartale, a zadłużenie krótkoterminowe do 46.990 mln euro z 44.78 mln euro.

Zadłużenie przedsiębiorstw wzrosło do 80.510 mln euro w II kwartale z 78.515 mln euro w I kwartale 2009 roku.

Zadłużenie sektora bankowego wzrosło z 42.135 mln euro z 41.761 mln euro.

Zadłużenie rządu i samorządu wzrosło do 51.612 mln euro z 47.840 mln euro (PAP)


Warszawa, 29.06.2007 (ISB) - Zadłużenie zagraniczne Polski ogółem wzrosło do 131,70 mld euro na koniec I kw. 2007 roku z 127,71 mld euro na koniec IV kw. 2006 roku, podał Narodowy Bank Polski w komunikacie w piątek.

W I kw. 2006 roku zadłużenia zagraniczne wynosiło 115,0 mld euro.

Zadłużenie zagraniczne sektora rządowego i samorządowego wzrosło w I kwartale 2007 roku do 53,5 mld euro z 51,62 mld euro w IV kwartale 2006 roku i wobec 52,15 mld euro rok wcześniej.

W tym samym czasie zadłużenie zagraniczne sektora bankowego wzrosło do 17,95 mld euro z 17,67 mld euro na koniec grudnia 2006 i wobec 12,747 mld euro rok wcześniej. (ISB)
Ile to podobienstwa
Argentyński CUD ekonomiczny
prof. dr Ronald Clement 18-08-2006 10:44
To bylo kilka lat temu, kiedy korporacyjne telewizje pokazywaly straszna sytuacje w Argentynie – panstwie o burzliwej przeszlosci aczkolwiek do czasu wprowadzenia ekonomii globalnej niezle dajacym sobie rade. Tlumy protestujacych na ulicach, zolnierze strzelajacy do tych tlumów. Dymy, petardy, ogien i bezrobocie, które przekroczylo 22%. Argentyna w roku 2001 znalazla sie na dnie przepasci, z której, wedlug zachodnich ekonomistów, nie bylo juz wyjscia. Globalisci, przemyslowcy i bankierzy masowo opuszczali kraj zabierajac co jeszcze tylko bylo mozna. Media dostaly nakaz, aby zapomniec o tym kraju i o jego istnieniu.
Argentyna walczy i zwycieza - korporacyjne media nie moga dopuscic byscie sie Panstwo o tym dowiedzieli

W grudniu 2001 roku Argentyna znalazla sie w dole ekonomicznym, do którego zostala zepchnieta przez elity i globalizm. Banki przestaly wyplacac pieniadze. Ekonomii kraju nikt nie byl juz w stanie kontrolowac. Sprawujacy wczesniej wladze, prezydent Carlos Menem, przemyslowiec wybrany na swój urzad w roku 1989, obiecywal Argentynczykom piekne kobiety i samochody Ferrari. Od kuchni zas wyprzedawal gospodarke panstwa w obce rece po smiesznych cenach. Pozyczal ogromne sumy pieniedzy z Banku Swiatowego i Miedzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Mieszkancy Argentyny, która dzieki pozyczonym pieniadzom znalazla sie w stanie bezprecedensowego rozkwitu, wiwatowali na czesc swojego prezydenta i oglosili go geniuszem wolnego rynku.

Sielanka sie skonczyla, gdy trzeba bylo zaczac zwracac pozyczone pieniadze. W roku 2001 produkt narodowy zmniejszyl sie az o 11%. Kraj jednak nie otrzymal od Miedzynarodowego Funduszu Walutowego zadnych dodatkowych pieniedzy, ani zadnych konkretnych rad.

Gdy lala sie krew

Historia Argentyny pelna jest nieudanych powstan, zrywów, protestów i wojen. Pelna jest takze biedy mas i niewyobrazalnego bogactwa grupki wybranych. Pelna jest korupcji, straszliwych tortur i faszystowskich kazamatów. Jednak pod koniec lat 1990tych oniemial caly swiat. To, co dzialo sie na ulicach Argentyny bylo ostrzezeniem i przepowiednia dla zwolenników globalnej ekonomii.

Prywatnie dziennikarze zastanawiali sie jak to mozliwe, ze mozna zniszczyc cale panstwo w tak krótkim czasie. Jak to mozliwe, ze nikt tego nie zauwazyl i nie zaradzil. Takie pytania krazyly w internecie i w prywatnych rozmowach. Na stronach gazet i w dziennikach telewizyjnych goniono za sensacja i bredzono cos o nieodpowiedzialnosci fiskalnej na skale panstwa. Wina obarczono bardzo szybko przecietnych Argentynczyków i nowego prezydenta Argentyny, De la Rua.

W roku 1999, kiedy De la Rua zostal wybrany na prezydenta, a kraj znajdowal sie juz w 3-letniej recesji, szczekaczka CNN oglaszala, ze Menem nie zostal wybrany dlatego, poniewaz wedlug konstytucji nie mógl startowac w wyborach po raz trzeci. Menem zapowiedzial jednak, ze wystartuje w wyborach w roku 2003. Menem nalezal do partii Peronistów, najwiekszej sily politycznej w Argentynie. Byl silnie zwiazany ze Stanami Zjednoczonymi, globalizmem i wolnym rynkiem.

Nowemu prezydentowi Argentyny nie pozostawiono niemal zadnego ruchu. W dalszym ciagu wladze dzierzyli Peronisci, którzy juz od samego poczatku atakowali swego prezydenta. De la Rua w swoich przemówieniach prosil Argentynczyków: Prosze Was o to byscie zrozumieli jak wazna jest jednosc. Chce byc prezydentem wszystkich Argentynczyków.

Gdy nastapil krach, Miedzynarodowy Fundusz Walutowy pierwszy umyl rece. Jego eksperci twierdzili, ze Argentyna wydawala za duzo pieniedzy, pomimo ze budzet panstwa byl znacznie mniejszy niz budzet USA podczas wielkiego kryzysu. Gdy ekonomisci wysmiali takie tlumaczenie, prawnicy Miedzynarodowego Funduszu Walutowego przystapili do szturmu. Twierdzili, ze Argentyna posiadala takie prawa rozdzielania pozyczek, do których fundusz musial sie dostosowac, które uniemozliwily normalne funkcjonowanie ekonomiczne. Oznacza to, ze fundusz kaze nam wierzyc, iz biedna Argentyna dyktowala mu warunki.

Caly ten spektakl byl nadzorowany przez elity USA. Przez ostatnich 55 lat, podczas calego istnienia Miedzynarodowego Funduszu Walutowego, glos Stanów Zjednoczonych w tej organizacji byl decydujacy. Inne bogate kraje czlonkowskie z latwoscia moglyby sprzeciwic sie USA w glosowaniu i wygrac. Dziwnym trafem nigdy tego nie zrobily. Gdy jednak przyjrzymy sie blizej MFW stwierdzimy, ze tak naprawde jest to kartel pozyczkodawców zarzadzany przez amerykanskie Ministerstwo Skarbu. Nie nalezy sie wiec dziwic, ze rzad USA, a za nim poslusznie amerykanskie i wreszcie zachodnie media, jednoglosnie twierdzily, ze Argentyna musi byc posluszna regulom narzuconym jej przez MFW.

Ekonomiczna analiza

Dzisiaj wiemy juz, dlaczego upadla ekonomia Argentyny – chociaz media tego nie chca podawac. Prosze tutaj o szczególna uwage Czytelników w Polsce. W roku 1991, Menem oparl ekonomie panstwa o „wyzsza” walute, jaka byl USD. Wprowadzono wymiane argentynskiego peso na USD w stalym stosunku 1:1. Menem mial nadzieje, ze USD stanie sie w ten sposób szybko waluta obiegowa w Argentynie. Byla to na poczatku niezla idea, ale wkrótce okazalo sie, ze wartosc USD zostala zawyzona. Zawyzyla sie takze automatycznie wartosc argentynskiego peso. Zwrócmy uwage jak funkcjonuje Euro w Polsce.

W momencie, gdy inwestorzy zorientowali sie, ze wartosc peso jest zawyzona, zaczeli sie obawiac, ze musi upasc. Dlatego zaczeli sie domagac coraz wyzszej stopy procentowej na wszystkim. Takze na pozyczkach prywatnych i rzadowych. To spowodowalo powstanie ogromnego dlugu. Stopa procentowa zostala podwyzszona o 40%.

Aby utrzymac oparcie na walucie amerykanskiej, rzad Argentyny musial w bankach posiadac odpowiednia ilosc USD. W miare poglebiania sie kryzysu rzad musial kupowac coraz wiecej USD po znacznie zawyzonej cenie. Coraz wiecej ludzi domagalo sie transakcji gotówkowych. Ten proces wepchnal Argentyne w dlug wysokosci 140 mld USD. W grudniu 2001 roku, rzad Argentyny obwiescil swiatu, ze nie jest w stanie nic placic. Argentyna zostala parnasem narodów.

Aby utrzymac zawyzona wartosc peso, Miedzynarodowy Fundusz Walutowy dal Argentynie ogromne pozyczki. Tylko jednego roku do skarbu panstwa wplynelo 40 mld USD, jako pakiet zorganizowany przez wiele pozyczajacych instytucji. Gwarantem, ze te pozyczki sie splaca byl jeden podstawowy wymóg – utrzymac zerowy deficyt. Czyli Argentyna musiala balansowac na poziomie 100% budzetu. Podczas recesji niemozliwe jest utrzymanie 100% budzetu, poza tym wymaga to bardzo bolesnych operacji, jak ciecia budzetowe, które powoduja wysokie bezrobocie, by w koncu doprowadzic do zamieszek ulicznych na wielka skale.

Jak ten proces wygladal od strony zwyklego, ciezko pracujacego Argentynczyka? Na poczatku lat 1990tych namawiano Argentynczyków do kupowania niemal wszystkiego. Prywatyzowano firmy i laczono w konglomeraty. Namawiano do budowania domów poprzez udzielanie niskoprocentowych pozyczek. Namawiano do zakladania biznesów i dawano zwalnianym ludziom pakiety wyrównawcze. Sredniej klasie pokazywano luksusowe samochody i sprzedawano je na bardzo niskich przedplatach, wysokich procentowo pozyczkach i dlugich terminach splat. Media krzyczaly, ze przeciez jest tak dobrze, ze kazdego na pewno bedzie stac na splate samochodu, czy domu. Mozesz to wszystko miec juz dzisiaj – splacac bedziesz pózniej. Argentynczycy, podobnie jak Polacy, zachlysneli sie tym dobrobytem nie wiedzac, ze zastawiono na nich pulapke. Po 40 latach biedy i wojen wreszcie to, co do tej pory ogladali na amerykanskich filmach mogli miec w ogrodzie, czy w garazu.

Wraz z zachodnim kapitalem naplyneli ludzie, których zadaniem bylo nadzorowac jego przeplyw. Uczyli Argentynczyków na czym polega wolny rynek i globalna ekonomia (globalny dobrobyt). Wkrótce posiadali oni tak wielkie wplywy na struktury panstwowe Argentyny, ze panstwo praktycznie utracilo niepodleglosc.

W momencie, kiedy USD kupowano za peso w stosunku 1:1 wszystko, co wytwarzano w Argentynie a takze uslugi, staly sie za drogie, by móc byc towarem eksportowym. Cale panstwo, podobnie jak Polske i inne kraje, zaduszono. Import towarów byl znacznie tanszy niz ich wytwarzanie. W ten sposób zniszczono prawie 10% dochodu narodowego.

Masowe prywatyzacje na poczatku lat 1990tych niemal calego majatku narodowego, za frakcje wartosci rynkowej, juz spowodowaly bezrobocie na duza skale. Prywatyzowano glównie zaklady elektryczne, komunalne, telefoniczne itd. Globalisci maja doskonale opanowany ten proces. Prywatyzacje zaczyna sie zawsze od wybranych sektorów kluczowych. Po dokonaniu takiej prywatyzacji, sektory wspólpracujace staja sie niedostosowane (kompatybilnosc struktur finansowych i zarzadzania). Wtedy nie ma innego wyjscia, tylko trzeba prywatyzowac spiralnie do góry wszystkie sektory gospodarki. Gdy spirala prywatyzacji krecila sie do góry, spirala zwolnien szla w dól. Na dole znajdowala sie coraz wieksza liczba osób bez pracy i w koncu bez zadnych srodków do zycia.

W skali panstwa ruch spirali do góry równowazony byl przez ruch do dolu. W koncu coraz wiecej ludzi przestawalo robic zakupy, pieniadze przestawaly sie krecic. Podatki równiez. Argentynscy biedacy nie placili podatków, bo i z czego – zamiast tego zaopatrywali sie w karabiny. Gdy pieniadze przestawaly sie krecic, teraz juz sprywatyzowane biznesy, zwalnialy coraz wiecej ludzi, aby utrzymac zdolnosc ekonomiczna przedsiebiorstw. Te trzy wzajemnie powiazane ze soba kryzysy (podatki, bezrobocie, zawyzona wartosc waluty) spowodowaly to, ze rzad Argentyny zaczal blagac MFW o pomoc, lub rade. Miedzynarodowy Fundusz Walutowy, po dlugich negocjacjach zdecydowal. Argentyna jest za bardzo zadluzona. Nie mozemy pomóc. Pozostawmy to panstwo w stanie swobodnego spadania w otchlan. Na wielu militarnych naradach podjeto równiez decyzje jak odciac Argentyne od swiata zewnetrznego, gdyby przewidywane powstanie zbrojne zaczelo sie przelewac przez granice.

Ta decyzja MFW spowodowala, ze przewidujac spadek wartosci peso, Argentynczycy ruszyli na banki, by wybrac swoje oszczednosci. Banki zostaly zamkniete, place w wielu sektorach gospodarki wstrzymane. Zrozpaczony prezydent Argentyny oglosil, ze Argentyna przestaje splacac swoje dlugi. Prasa przewidywala, ze beda sie tam dzialy dantejskie sceny, po czym przestala sie sprawa interesowac.

Argentynski cud

Wydawalo sie, ze dla Argentyny nie ma juz ratunku. Szczury zaczely opuszczac tonacy okret. Prezydent Menem wyjechal do Chile. Biznesmeni i ich miedzynarodowi doradcy rozjezdzali sie do swoich krajów. Nawet drobni biznesmeni, których rodzice przyjechali do Argentyny w poszukiwaniu lepszego zycia, na gwalt starali sie o wizy wjazdowe do swoich rodzinnych krajów. Pozostawiano na pastwe losu cale fabryki z parkiem maszynowym – w których nie oplacalo sie nic produkowac. Pracowników zostawiano na bruku. Pozostawiano piekne rezydencje z basenami i cale biurowce wylozone marmurami. Ci, którzy doprowadzili do kryzysu wynosili sie jak szarancza na inne pola, które mozna bylo jeszcze objesc.

Magazyn „Time” zastanawial sie: Co dalej moze zrobic De La Rua? To jest pytanie za milion dolarów. Obojetne czy sam, czy w jakiejs koalicji, natychmiast potrzebuje planu, aby zlagodzic kryzys. Musi pomóc ludziom napelnic brzuchy i byc moze odnowic wzrost gospodarczy. Problem jest taki, ze aby zlagodzic skutki kryzysu dzialajace na biednych, rzad musi wydac miliony dolarów na jedzenie i podstawowe potrzeby. To spowoduje poglebienie kryzysu finansowego. Cos musi sie stac...

I stalo sie. Argentynczycy zawierzyli swojemu prezydentowi, który zerwal rokowania z miedzynarodowa finansjera. Wojsko, policja i zwykli ludzie staneli murem. Twierdzili, ze Argentyna nalezy do Argentynczyków a nie do miedzynarodowej mafii finansowej. Osamotniony rzad Argentyny podjal decyzje, które wprowadzily Bialy Dom i miedzynarodowych bankierów w furie. Wbrew zaleceniom uwolniono wartosc wymienna peso. Minister ekonomii Roberto Lavagna stwierdzil: Utrzymanie konkurencyjnych cen wymiany walutowej pomoze eksportowi i zaspokojeniu potrzeb kraju. Zdecydowano sie równiez zaprzestac polityki wolnego rynku, której ekonomia krajowa byla wiezniem. Nawiazano wspólprace ekonomiczna z Brazylia i Chinami. Kapital zaczal naplywac do kraju. Bank Centralny zaczal znowu skupowac USD, ale tylko tyle, ile potrzebne jest do utrzymania wzrostu ekonomicznego.

Gdy Argentyna oglosila, ze jest w stanie po trzech latach od chwili odejscia od zwyrodnialych idei globalistów, zaplacic po 30 centów za kazdego dolara dlugu i utrzymac swój niespotykany wzrost ekonomiczny, najpierw jej nie dowierzano. Pózniej surowo zakazano donosic o tym mediom. Nie dziwmy sie, jest to bowiem namacalny dowód jak szybko ekonomie poszczególnych panstw i zycie ich mieszkanców moze sie poprawic gdy zerwa one z globalistycznymi niedorzecznosciami.

Brytyjski „Guardian” w grudniu 2004 roku pisal: Trzy lata temu, w grudniu, Argentyna byla w kryzysie. Ekonomia staczala sie niekontrolowanie w przepasc, banki zamknely swoje podwoje dla inwestorów, prezydenci zmieniali sie co tydzien... Dzisiaj powszechne odczucia wsród ekonomistów w Buenos Aires sa takie, ze panstwo wygrzebalo sie z najgorszego. Tak, Argentyna ciagle zmaga sie ze skomplikowanym procesem rekonstrukcji zadluzenia, ale ekonomia przeszla niesamowite zmiany...

Jak Feniks, ekonomia podzwignela sie z popiolów. Po spadku 11% produktu narodowego w roku 2002, w 2003 roku wzrósl on o prawie 9% i wzrosnie o nastepnych 8% w tym roku. Rzad ostroznie oznajmia, ze w roku 2005 wzrosnie on o 4%, ale wiekszosc ekspertów ekonomicznych wierzy, ze faktyczny wzrost bedzie wynosil 5%...

Te zalozenia „wolnego rynku” byly zle dla miejsc pracy. Bezrobocie osiagnelo w roku 2002 swoje apogeum i wynosilo 22%. Teraz wynosi 12%...

Czy jestescie wierzacy, czy nie. Niektórzy mówia o podniesieniu sie Argentyny jako o cudzie, którego nie mógl przeprowadzic Rodrigo Rato, dyrektor MFW. Reka Boga okazala sie znacznie potezniejsza niz reka Miedzynarodowego Funduszu Walutowego. Teraz juz nikt nie oszukuje.

Druga rzecz, która taja media, to fakt absolutnego zjednoczenia klasy robotników z klasa menadzerów.

Gdy siedzieli bezczynnie na ulicach

Gdy fabrykanci zamykali fabryki i uciekali do innych krajów, poniewaz produkcja byla nieoplacalna, pracownicy i kierownictwo tracilo prace i zasiedlalo pobliskie kawiarnie i lawki. Dyskutowano glównie jak poprawic swoje zycie i sytuacje przeznaczonego na zatracenie kraju. Pracownicy takich opuszczonych fabryk jak Zanon, tesknie spogladali na bramy. W zakladach tych spedzili wiekszosc swego zycia. W koncu podjeli decyzje. Weszli na tereny opuszczonych i zdewastowanych fabryk. Ustanowili rady zakladowe, uruchomili maszyny i zaczeli produkowac z materialów znajdujacych sie jeszcze w magazynach.

Na to niemal komunistyczne zachowanie ludzi, wladze i wojsko patrzyly przychylnie. Wkrótce do tokarzy, szlifierzy i magazynierów dolaczyli kierownicy dzialów, pracownicy biur i dyrektorzy ekonomiczni. W rekordowym czasie uruchomiono sprzedaz i eksport. Nie bylo wyznaczonych godzin pracy. Decyzje w swoich fabrykach, ludzie podejmowali podczas krótkich narad produkcyjnych.

Okazalo sie, ze produkcja jest oplacalna i potrzebna. To, co nie oplacalo sie globalistom, zaczelo sie oplacac zwyklym ludziom. Bez pomocy banków i karteli finansowych. Wkrótce produkcja i sprzedaz osiagnela w niektórych fabrykach rekordowe poziomy. Ludzie dzielili sie dochodami pomiedzy soba. Nigdy jeszcze nie zarabiali takich sum pieniedzy. Zaczeli je wiec wydawac. Ruszylo budownictwo i inne galezie przemyslu.

Wszystko to stalo sie w tak krótkim czasie, ze Ameryka nie zdazyla nawet oglosic Argentyny panstwem komunistycznym. Utworzono Ruch Pracowników Bez Pracy (MTD). Ruch ten wkrótce posiadal mozliwosci prowadzenia nacisków politycznych. I to byla jeszcze jedna tajemnica cudu argentynskiego.

Szczury wracaja

Sytuacja Argentyny zaczela sie poprawiac. Globalisci i fabrykanci zaczeli wracac i domagac sie zwrotu zagrabionych przez ludzi fabryk. Ci, którzy pozostawili trzy lata temu panstwo na progu wojny domowej, teraz zaczynaja sie domagac, powolujac sie na miedzynarodowe prawo. Czy cos to Polakom przypomina?

MTD, która powstala niemal na ulicach, jest silna. Grozi masowymi demonstracjami. Ceramiczna fabryka Zanon, pierwsza przejeta przez pracowników i doprowadzona do stanu zakladu przynoszacego profit, jak niegdys Stocznia Gdanska dla Polaków, stala sie dla Argentynczyków symbolem nowego i lepszego. MTD uwazana jest przez CIA i inne podobne organizacje, jako grupa, której udalo sie wytworzyc najnowoczesniejsze strategie i rozwiazania jednoczenia i obrony ludzi przed kapitalizmem.

Powracajace szczury miedzynarodowej finansjery atakuja. Poniewaz Argentyna stanowi znaczne niebezpieczenstwo dla calej globalnej ekonomii, nalezy przypuszczac, ze gdyby USA nie byly zaangazowane w Iraku, juz dawno amerykanscy zolnierze w imie demokracji broniliby swojej ropy pod argentynska trawa, tudziez broniliby tam wolnosci swojego kraju.

Nowy prezydent Argentyny, Kirchner, domaga sie ekstradycji bylego prezydenta Menema, który przebywa w Chile. Menem jest poszukiwany przez wladze argentynskie za korupcje i doprowadzenie kraju do ruiny. Mial on startowac w wyborach prezydenckich w roku 2007 i przyrzekal fabrykantom zwrócenie ich wlasnosci. Oczywiscie dlatego cieszy sie poparciem miedzynarodowej finansjery i moze sobie drwic z nakazów i decyzji sadów argentynskich.

W styczniu 2005 roku, miedzynarodowi bankierzy zgodzili sie na propozycje rzadu Argentyny zaplacenia 25 centów za kazdy dolar dlugu. Stala sie rzecz niespotykana. Argentyna wypowiedziala wojne MFW i jeszcze kilku wielkim organizacjom globalistycznym i wygrala. Argentyna nie tylko pod oslona swojego wojska zaszantazowala globalistów, ale takze odmówila negocjacji z 700 tys. wlascicieli panstwowych akcji (bondów). Argentyna ma otwarta droge by byc przyjeta w poczet spoleczenstwa miedzynarodowego, z którego zostala wczesniej wyrzucona. I to na swoich warunkach, jako pelnoprawny czlonek sam podejmujacy decyzje.

Wielu bankierów i inwestorów miedzynarodowych oskarza Argentyne o totalitaryzm oraz oszukanie inwestorów i pozyczkodawców. To spowodowalo klótnie w lonie wielkich finansistów, wsród nich Wlochów i Amerykanów, którzy twierdza, ze gdyby nie 11 wrzesnia, to rozmawialiby z Argentynczykami inaczej.

W trzy miesiace pózniej IMF zaczal sie na nowo domagac pelnej splaty dlugów. Jednak Argentyna w ekonomicznym ukladzie z Brazylia i Chinami czula sie juz na tyle silna, aby bankierom na Wall Street pokazac jak „staly dwa drzewa i jedno sie zlamalo...” (w oryginale, prof. Clement pisal o srodkowym palcu prawej reki – Red.). Argentyna zaczela swiatu udowadniac, ze okolo polowa kredytodawców juz odniosla spore profity z argentynskich dlugów i ze to nie jest w porzadku, aby domagala sie nastepnych. To stanowisko wyeksponowaly chinskie i indyjskie media. Przy okazji, Argentyna na papierze udowodnila swiatu, w jaki sposób próbowano ja zbankrutowac i co to w praktyce oznaczalo.

Brytyjski „Guardian” pisze: Trzy rzeczy pracowaly na korzysc Argentyny. Po pierwsze, karta Kirchnera byla silna dzieki silnej ekonomii. Po drugie, zaczela wychodzic prawda o Miedzynarodowym Funduszu Walutowym. Dlatego chcial doprowadzic do szybkiej ugody. Po trzecie, Wall Street wyniósl sie z Argentyny tuz przed kryzysem i negocjacje prowadzily banki europejskie. Amerykanskie Ministerstwo Skarbu nie bylo pod naciskami, aby postepowac twardo z Argentyna. Takze nie chciano, aby Kirchner zbratal sie z silnym populista, prezydentem Brazylii, Lula...

W slady Argentyny – pokazania globalistom tylnej czesci ciala, moze isc teraz wiele zadluzonych krajów. W tym takze i Polska. I tego wlasnie finansjera obawia sie najbardziej. Zostal stworzony precedens. Stosunkowo malo znaczacy kraj, przyparty do muru sprzeciwil sie utartym sloganom demokracji, prawa i wolnego rynku. I wygral – przynajmniej jak na razie. Dla innych krajów zaistniala wielka szansa. Teraz, kiedy armia amerykanska uwiklana jest w Iraku, mozna zrzucic jarzmo. Tylko trzeba chciec i do tego dazyc. Tak jak zrobili to mieszkancy Argentyny niezaleznie od funkcji spolecznej, majatku i wyksztalcenia.


prof. dr Ronald Clement


Materialy zródlowe:

Alavio Grupo, March in Defence of Zanon, Z magazine, 17 wrzesnia 2004.

Balch Oliver, Taking care of business, Guardian, 3 czerwca 2005.

Burgo Ezequiel, Argentinas miraculous recovery owes little to the IMF, Guardian, 13 grudnia 2004.

Elliot Larry, Who needs the hand of God?, Guardian, 7 marca 2005.

Free-Market Flop: What Happened in Argentina, (www.americas.org/item_77).

Goni Uki, Argentina seeks arrest of Menem, Guardian, 22 kwietnia 2004.

Hacher Sebastian, Beneton vs. Mapuche, Z magazine, 6 czerwca 2005.

Katel Peter, Argentinas Crisis Explained, Time, 20 grudnia 2001.

Morduchowicz Daniel, Manufacturing militiants, Z magazine, 8 maja 2005.

New Argentinian president-elect pleads for national unity, CNN, 25 pazdziernika 1999.

The 100 billion dollar question, Guardian, 13 stycznia 2005.

Whitbeck Harris, Struggling economy fuels Argentine emigration, CNN, 23 lipca 2001.
Zbyt duze zadluzenie Polski i Polakow na rynkach miedzynarodowych finansow
Prosi o klopoty.
Kto popycha Polske i Polakow do tak duzego zadluzenia?


Argentina Didn't Fall on Its Own
Wall Street Pushed Debt Till the Last

By Paul Blustein
Washington Post Staff Writer
Sunday, August 3, 2003;

BUENOS AIRES -- Ah, the memories: Feasting on slabs of tender Argentine steak. Skiing at a resort overlooking a shimmering lake in the Andes. And late-night outings to a "gentlemen's club" in a posh Buenos Aires neighborhood.

Such diversions awaited the investment bankers, brokers and money managers who flocked to Argentina in the late 1990s. In those days, Wall Street firms touted Argentina as one of the world's hottest economies as they raked in fat fees for marketing the country's stocks and bonds.


The human scale of Argentina's crisis: People wait to search for food in garbage

Thus were sown the seeds of one of the most spectacular economic collapses in modern history, a debacle in which Wall Street played a major role.

The fantasyland that Argentina represented for foreign financiers came to a catastrophic end early last year, when the government defaulted on most of its $141 billion debt and devalued the nation's currency. A wrenching recession left well over a fifth of the labor force jobless and threw millions into poverty.

An extensive review of the conduct of financial market players in Argentina reveals Wall Street's complicity in those events. Investment bankers, analysts and bond traders served their own interests when they pumped up euphoria about the country's prospects, with disastrous results.

Big securities firms reaped nearly $1 billion in fees from underwriting Argentine government bonds during the decade 1991-2001, and those firms' analysts were generally the ones producing the most bullish and influential reports on the country. Similar conflicts of interest involving analysts' research have come to light in other flameouts of the "bubble" era, such as Enron Corp. and WorldCom Inc. In Argentina's case, though, the injured party was not a group of stockholders or 401(k) owners, it was South America's second-largest country.

Other factors besides optimistic analyses impelled foreigners to pour funds into Argentina with such reckless abandon as to make the eventual crash more likely and more devastating. One was Wall Street's system for rating the performance of mutual fund and pension fund managers, who were major buyers of Argentine bonds. Bizarrely, the system rewarded investing in emerging markets with the biggest debts -- and Argentina was often No. 1 on that list during the 1990s.

Within the financial fraternity, some acknowledge that this behavior was a major contributor to the downfall of a country that prided itself on following free-market tenets. That is because the optimism emanating from Wall Street, combined with the heavy inflow of money, made the Argentine government comfortable issuing more and more bonds, driving its debt to levels that would ultimately prove ruinous.

"The time has come to do our mea culpa," Hans-Joerg Rudloff, chairman of the executive committee at Barclays Capital, said at a conference of bank and brokerage executives in London a few months ago. "Argentina obviously stands as much as Enron" in showing that "things have been done and said by our industry which were realized at the time to be wrong, to be self-serving."

Compounding the financial industry's sins, Rudloff said, were its sales of Argentine bonds to individual investors, mostly in Europe, when the pros balked at buying them. Moreover, in mid-2001, as Argentina was hurtling toward default, Wall Street promoted an expensive and ultimately futile "debt swap" that gave Argentina more time to pay its debts but jacked up the interest cost. The fees on that deal alone totaled nearly $100 million.

Wall Street firms assert that their enthusiasm for backing Argentina's borrowing was motivated by a sincere, if misplaced, optimism about the country's economic strengths. But critics contend that the same forces that fueled the U.S. tech-stock frenzy were at work in Argentina, in effect causing economic globalization to play a cruel trick on the country.

Charles W. Calomiris, a Columbia University economist who was one of the earliest prophets of Argentina's financial doom, wonders why government investigators have not intervened, given the danger that the same fate could befall other countries.

"How come we have one standard for private-sector deals, where everybody is getting all upset about conflicts of interest, and nobody in Washington has raised an eyebrow over the obvious conflicts of interest involving research and underwriting activities by U.S. financial firms in the area of emerging-market sovereign debt?" Calomiris said.


"A Bravo New World." So proclaimed the title page of a report on Argentina and other Latin American markets that Goldman, Sachs & Co. sent to clients in 1996.

The report hailed Argentina for shucking policies that had afflicted the country for decades with stagnation, bouts of hyperinflation and repeated currency devaluations. The government of President Carlos Menem was accelerating reforms launched in the early 1990s aimed at deregulating the economy and turning inefficient state-run enterprises over to the private sector. Particularly important, the report's authors observed, was Argentina's determination to maintain its currency "convertibility" system, which guaranteed that the central bank would exchange pesos for dollars at a fixed rate -- one peso for one dollar. Implemented in 1991, that system was remarkably effective in keeping inflation at bay, imparting a sense of stability among consumers, savers and businesses that had been absent for generations.

"For Argentine citizens and for those investors who were willing to believe in [the government's] promises, the benefits are now becoming apparent," the Goldman report said. The nation's economy, which started to grow robustly in the early 1990s, expanded at an average 5.8 percent rate from 1996 through 1998.

As the report suggested, that success story translated into a compelling sales pitch for the Street.

Seeking to exploit a fevered atmosphere for emerging markets, firms such as Goldman, Morgan Stanley & Co. and Credit Suisse First Boston LLC built their presence in Argentina and neighboring countries by dispatching teams of economists and financial experts, many in their twenties and early thirties. They competed fiercely for "mandates" from governments to be lead managers of bond sales, especially in Argentina, whose government was the single largest emerging-market bond issuer. They found plenty of customers for the bonds in the United States and other wealthy countries among professional investors who managed hundreds of billions of dollars held in mutual funds, pension funds, insurance companies and other large institutions.

"Every time we finished a meeting [with institutional investors], the orders would come," said Miguel Kiguel, who then was Argentina's finance secretary, recalling the demand for a $2 billion issue of 20-year bonds, managed in 1997 by J.P. Morgan and Merrill Lynch.

In the emerging-markets world, people "were making money hand over fist in those days," said Stewart Hobart, a recruiter working in the field. According to Hobart and other recruiters, strategists and senior economists at major banks typically earned $350,000 to $900,000 a year, including bonuses, while their bosses, the heads of emerging-markets research, were paid well more than $1 million.

Much was at stake for the firms in their Argentine business. Were it not for Argentina's prodigious bond sales, LatinFinance magazine reported in 1998, many emerging-market investment bankers "would probably have been twiddling their thumbs" that year, because crises in Asia and Russia caused capital flows to dry up to the markets they usually served.

One securities firm, Dresdner Kleinwort Benson, reassured clients who were worried that Argentina would follow countries like Thailand and Indonesia into turmoil. "Argentina has come through the first phase of the Asian crisis with flying colors," the firm said in a June 1998 report, and it was "no coincidence. The economic fundamentals are considerably stronger than three and a half years ago."

Amid the ebullience, however, Argentina was laying the groundwork for its economic destruction.

Early Warning

In meetings with top Argentine policymakers in April 1998 to discuss the country's finances, a senior official of the International Monetary Fund, Teresa Ter-Minassian, sounded the alarm that the country might be headed for an Asian-style meltdown. "The Argentine economy contains a sort of Molotov cocktail," Ter-Minassian was quoted in Argentine media reports as saying.

Many economists' postmortems on the crisis agree: that was when Argentina went wrong, missing a crucial opportunity while the economy was going gangbusters to reduce its vulnerability to crisis.

In particular, the government had to shrink its budget deficit, because its constant borrowing was causing its debt load to increase, from 29 percent of gross domestic product in 1993 to 41 percent of GDP in 1998. Argentina had a special reason to exercise extraordinary prudence: the cherished convertibility system for the peso. If markets began to get jittery about the government's ability to repay its debts, they might well lose confidence in the currency, and overwhelm the system by dumping pesos for dollars.

Argentina's budget policy was "not all that bad" during the 1990s; "it just wasn't terrific at a time when terrific was needed," said Nancy Birdsall, president of the Center for Global Development.

Globalization is supposed to keep problems like Argentina's from occurring. In theory, international financial markets reward sound economic policies by steering capital to countries that practice them. The influence of the capital inflow makes a government even more disciplined, because policymakers know that otherwise investors may yank their money out.

In practice, the gusher of foreign money lulled Argentina's government into complacency, acknowledged Rogelio Frigerio, who was secretary of economic policy in 1998. "If you get the money so easily as we did, it's very tough to tell the politicians, 'Don't spend more, be more prudent,' because the money was there, and they knew it," he said.

Argentina's best chance to put its economy on a sound footing was gone soon thereafter, as supercharged growth gave way to recession in 1999, mostly because of a financial crisis in neighboring Brazil. At that point, a vicious circle emerged: The slump caused tax revenue to fall, which widened the budget deficit, which aroused concern about the government's ability to service its debt, which caused markets to drop, which deepened the recession, and so on.

Argentina was unable to escape the vicious circle, which gradually intensified over three years. At the big Wall Street firms, few realized how dire the country's predicament was -- with one notable exception.

Underplayed Pessimism

Long before Argentina's default, Desmond Lachman, chief emerging market economic strategist at Salomon Smith Barney Inc., saw that the Argentine economy had no way to break out of its slump and would hit the wall one way or another. Many people in the emerging-markets business recall the gloom Lachman conveyed in conversations with clients as recession began to grip Argentina, while analysts at other firms predicted a recovery.

But Lachman's pessimism was not spelled out in reports published by Salomon, a part of Citigroup, which was a major underwriter of Argentine government bonds. Written research reports are important in influencing where capital flows, partly because money managers want to have material in their files to back up their investment decisions.

Officials in Argentina's economy ministry knew that Lachman was describing the country's prospects in very dark terms. They continued to include Salomon among their underwriters anyway, but they told the firm to "make sure you have a variety of views" besides Lachman's, a former Argentine official recalled. Published research on Argentina by other Salomon analysts tended to be relatively sanguine about the country's chances for pulling through, even in the turbulent months of 2001 leading to the default.

Lachman, who left Salomon to become a scholar at the American Enterprise Institute, declined to be quoted for this story. Asked why his negative assessment of Argentina wasn't published, Arda Nazerian, a spokeswoman for Citigroup's securities arm, cited Salomon's merger with Citibank in the fall of 1998, which created a firm with an abundance of analysts, enabling Lachman to spend more time privately with big clients. "The expansion of our emerging-markets research team reduced Desmond's responsibilities for writing on individual countries," she said.

Lachman's story is emblematic of Wall Street's reluctance to offend major issuers of securities. "It's a lot of self-censorship," said Federico Thomsen, who until recently was chief economist of ING Barings's office in Buenos Aires. "It's like, if you have something good to say, you say it, but if you have something bad to say, just keep your mouth shut."

The reports that Wall Street firms published on Argentina, to be sure, became much less bullish as the recession deepened in 2000 and early 2001. Analysts increasingly stressed the importance of the government cutting its deficit and reforming labor laws. But in general, the reports predicted that Argentina would muddle through. An example was a report published in October 2000 by J.P. Morgan, the biggest underwriter of Argentine bonds in the 1990s, titled, "Argentina's debt dynamics: Much ado about not so much."

By contrast, the analyst who most publicly warned of Argentina's impending doom was Walter Molano, head of research at BCP Securities, a Connecticut firm that does no underwriting of sovereign bonds.

Such evidence of bias among analysts is misleading, according to some current and former analysts who maintain that their overriding objective has always been to serve investor-clients well by providing the best advice possible. "My incentive is to be able to predict what will happen," said Siobhan Manning, emerging market strategist at Caboto USA. "If I can predict accurately, hopefully I gain credibility, and the firm does, and I'm able to make money."

But others acknowledge that they cannot help being influenced by the fact that their compensation is likely to be greater if their investment banking colleagues win deals to sell bonds. For one thing, success for the investment bankers means the pool of money available for bonuses will be larger, and at some firms, the analysts' bonuses are decided by groups of managers that include investment bankers.

"Your salary will be about one-third of your compensation in a decent year, so your bonus is everything," said Christian Stracke, who covered Latin American economies at Deutsche Bank and other firms in the 1990s and is now with CreditSights, a much smaller outfit specializing in research. "You'll never know what percentage of that bonus came from the recommendation of [investment bankers], but you do know that without the recommendation of [investment bankers], your bonus is just not going to be very big."

Although analysts want to make the right calls, Stracke said, "they're in it for the money. If they were in it to be smart, they'd be professors."

A Perverse Situation

It wasn't just rosy analyst reports that enticed big investors to buy Argentine bonds. Many money managers thought they had to be big holders of the bonds because their jobs depended on it. The word "perverse" is repeatedly used by people in the industry to describe what happened.

Just as in the world of stock market investing, where money managers aim to beat the Standard & Poor's 500-stock index, many professional investors in emerging markets are judged every quarter or so by how well their portfolios fare in comparison to a benchmark. Their job security and annual bonuses have often depended on whether they outperform an index called the Emerging Markets Bond Index-Plus, developed by J.P. Morgan, which tracks the prices of bonds issued by various emerging economies.

During much of the 1990s, Argentina had the heaviest weighting in the index of any nation, peaking at 28.8 percent in 1998 -- not because of its economic size, but simply because its government sold so many bonds.

The index virtually forced big investors to lend vast sums to Argentina even if they feared that the country was likely to default in the long run, several money managers said. Although default would hurt their portfolios, they would still lose less than the index as long as they were a bit "underweight," meaning they held a smaller percentage of Argentine bonds than the index dictated.

They didn't dare be too far underweight. Money managers who shunned Argentine bonds were taking a huge risk, because their portfolios would almost certainly underperform the index in the event Argentine bonds rallied, as happened from time to time.

So at investor gatherings, money managers who were asked their views and investment positions on Argentina would often say "negative" and "underweight," said Mohamed El-Erian, who manages emerging-market bonds at Pimco, the giant West Coast investment firm.

"The dreaded third question would come: 'How much underweight?'" El-Erian said. "They would say, 'It's 22 percent of the index. I can't possibly be more than 5 percent underweight.' So they'd have 17 percent of their money in Argentina."

Indexation survives for lack of a good alternative for measuring money managers' skills, but unhappiness over its flaws is widespread. Everyone knows that the system "can cause credit deterioration" by impelling more lending to borrowers with the most debt, said Michael Pettis, a professor at Columbia University Business School who was a managing director in the fixed income capital markets group at Bear Stearns.

It is like "a bizarre AA program in which you remove booze from the homes of people who are reducing the amount they drink and put it into the homes of people who are drinking more every day," Pettis said. "This is probably not the best way to reduce drunkenness."

Europe Bought In Big

Professional portfolio managers, of course, had a pretty good sense of the dicey game they were playing with Argentine bonds. The same could not be said of some others.

Felicia Migliorini, a divorcee who lives north of Rome, sank her life savings, about $135,000, into Argentine bonds in March 2001. About 400,000 fellow Italians did the same; together with other individuals, mostly in Europe, they now hold about $24 billion in claims on the bankrupt Argentina government.

Migliorini has been forced to put her apartment up for sale because she cannot afford the condominium fees and other expenses. Like thousands of other Italians, she blames her bank, which sold her the bonds. Lawsuits are flying; the banks contend that the purchasers were mostly wealthy, sophisticated people who surely realized what sort of risks they were taking. But Migliorini is outraged. "They told me [the bonds] were good, stable, guaranteed, and that since they were obligations they had to be paid back," she said.

European retail investors like Migliorini were an attractive market for the syndicates selling Argentine bonds. Professional money managers in the United States were often reluctant to buy at the yields the Argentine authorities were willing to pay. So the syndicates tailored a number of their offerings to Europe, in local currencies.

One attraction of the European market was that regulations protecting small investors are substantially less strict than in the United States.

"That's what kept Argentina going," said Tom White, who at the time was employed by Metropolitan Life Insurance Co. as an emerging-market bond manager. "Those poor suckers didn't have a clue as to what they were buying."

For Argentina, "keeping the country going" might sound beneficial. But a different conclusion could be reached as the recession dragged on and the government's debt neared 50 percent of gross domestic product in late 2000. The longer Argentina was kept going with infusions of cash, and the more the country delayed facing unpleasant realities about its plight, the more cataclysmic a crash it would suffer.

At a closed-door meeting at the Argentine Embassy in Washington in October 2000 to discuss the country's finances, Calomiris, the Columbia professor, urged that the government summarily reduce the amount of its debt payments by 20 to 30 percent. The country, he recalled saying, was ensnared in a trap: The markets were demanding increasingly high interest payments on the mountain of debt at rates far in excess of the economy's capacity to grow.

Foreign creditors were bound to conclude sooner or later that the debt was unpayable in full, Calomiris warned, and if Argentina continued trying to honor its obligations it would only build up more vulnerability to complete financial breakdown.

Calomiris's proposal was rejected by the Argentine government and the IMF as too drastic. But in the months that followed, his scenario began to unfold more or less as forecast.

Capital fled the country and interest rates skyrocketed when a political rift erupted in the cabinet of President Fernando de la Rua in November 2000.

The IMF rushed to Argentina's aid with a $14 billion loan, but after a brief rally, the country's markets sank anew. By the spring, buyers of Argentine government bonds were demanding yields as high as 10.5 percentage points above U.S. Treasurys, which meant that interest costs would become even more burdensome for the government and the economy at large.

Wall Street had one more plan to keep Argentina going -- a profitable one, at least from the Street's standpoint.

Debt Swap

Upon being appointed Argentina's economy minister in March 2001, Domingo Cavallo had barely ensconced himself in his office before David Mulford, chairman international of Credit Suisse First Boston, arrived to make a pitch.

Cavallo, the father of Argentina's peso-convertibility system, had a long history of dealings with Mulford, going back to Cavallo's previous term as economy minister from 1991 to 1996. The men got to know each other when Mulford was Treasury undersecretary for international affairs during the first Bush administration, and their relationship deepened when Mulford joined CSFB, which handled the privatization of Argentina's state oil company and became one of the biggest underwriters of Argentine government bonds.

Mulford had an idea for a deal that would dwarf the ones he had done before. He proposed a "debt swap," in which Argentina's bondholders would be given the opportunity to exchange their old bonds for new ones, on a voluntary basis. The purpose was to eliminate a problem that was disturbing the markets -- the large amount of interest and principal payments Argentina was scheduled to make in the years 2001 through 2005. Under the swap, those interest and principal payments would be stretched out so that much more would fall due in the years after 2005. That would give Argentina "breathing space" to restart economic growth, Mulford contended.

Despite the skepticism of some analysts and policymakers, including the IMF's chief economist, who believed the deal would prolong the agony and dig Argentina into a deeper hole, Cavallo agreed to try the swap.

Mulford traveled to the world's financial capitals to pitch the swap, which he described as creating the opportunity for improvement in the economy, the fiscal situation and market sentiment. The deal was "essential to long-term success in restoring Argentine growth," he declared in Buenos Aires. Mulford declined to comment for this article.

The results, announced in June, were proclaimed a resounding success: Bondholders offered to exchange nearly $30 billion worth of bonds, considerably more than had been expected. The seven banks that managed the deal, led by CSFB and Morgan, collected nearly $100 million in fees, an amount they justified by pointing to the 60-plus experts who worked on the complex transactions.

Within weeks of the deal's completion, though, Argentine markets were again in a tailspin and another IMF loan in August provided only a temporary respite.

By late November 2001, deposits were flying out of Argentine banks. The government took the extraordinary measure of slapping controls on withdrawals.

That helped trigger street demonstrations and rioting, which led to the resignations of Cavallo and de la Rua in mid-December. Their successors soon thereafter declared default and freed the peso from its dollar anchor.

Lessons Learned

A year and a half after the crash, Argentina has begun recovering from its depression. Although the economy is still producing considerably less than before the crisis, and unemployment is much higher, growth has picked up in the past several quarters. A few Wall Street bankers are sniffing around again for deals to restructure defaulted debt, but the national government has ruled out hiring any firm that underwrote its bonds during the 1990s.

The brightening outlook in Argentina has helped attract a new inflow of funds from abroad, enough to drive the stock market and the peso sharply higher this year. This time, however, the government has responded with restrictions aimed at limiting the amount of "hot" money coming into the country. The move reflects the view of some in Argentina, notably Roberto Lavagna, the current economy minister, about the lessons that should be learned from the country's economic collapse.

"The lesson is, we must pay attention to bubbles," Lavagna said in a visit to Washington this year. "With stocks, or companies, or countries, all are part of the same phenomenon. Probably Argentina is the best example of a country."

For developing nations, "the worst period is when financial markets have the most liquidity," Lavagna said. "This is when countries make the worst mistakes. That is certainly the case in Argentina."

Special correspondents Brian Byrnes in Buenos Aires, and Sarah Delaney in Rome, contributed to this report.