Thursday, September 20, 2007

Roszczenia niemieckie

Roszczenia niemieckie


Wolnoć Tomku w swoim domku? Honorowym gościem i jednym z głównych mówców na dorocznej uroczystości niemieckich ziomkostw i organizacji tzw. wypędzonych „Dzień Stron Ojczystych” był, obok premiera Hesji Rolada Kocha z CDU, szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering. 18 sierpnia w Berlinie Poettering wygłosił przemówienie pt. „Prawa człowieka podstawą europejskiego zjednoczenia”. Nietrudno się domyślić o jakie i czyje „prawa człowieka” tu chodzi, skoro motto tegorocznych uroczystości „Tag der Heimat” brzmiało: „Mała ojczyzna jest prawem człowieka”.

Kalendarium roszczeń



05.08.1950 - podpisanie Karty Wypędzonych ze Stron Ojczystych, która nakreśla podstawy ideologiczne niemieckich ziomkostw.



23.08.1953 - polski rząd pod naciskiem ZSRS zrzeka się, nie mając uprawnień spłaty przez Niemcy odszkodowań wojennych na rzecz Polski.



27.10.1957 - ziomkostwa utworzyły Związek Wypędzonych, którego przewodniczącą od 1998 r. jest Erika Steinbach.



14.11.1990 - ministrowie spraw zagranicznych Polski i Niemiec, Krzysztof Skubiszewski i Hans-Dietrich Genscher podpisali w Warszawie polsko – niemiecki traktat graniczny dotyczący uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Polska ratyfikowała go 26 listopada 1991 r., Niemcy 16 grudnia 1991 r. Do traktatu polsko – niemieckiego minister Genscher dołączył swój list, w którym stwierdził, że nie dotyczy on kwestii własnościowych.



17.06.1991 - podpisanie w Bonn traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy.

5.07.1992 - niemiecki Trybunał Federalny w Karlsruhe orzekł, że zapisy polsko – niemieckiego traktatu granicznego z 14 listopada 1990 r. nie mają wpływu na sprawy własnościowe na byłych terytoriach niemieckich na wschodzie oraz nie naruszają praw obywateli wynikających z art. 14 niemieckiej konstytucji, chroniącej prawa własności oraz dziedziczenia.




29.05.1998 - niemiecki Bundestag przyjął rezolucję, która głosi m.in., że wysiedlenie Niemców po drugiej wojnie z dawnych niemieckich ziem wschodnich zasługuje na potępienie.



3.07.1998 - Sejm przyjął oświadczenie nawiązujące do rezolucji Bundestagu, w którym stwierdził m.in., że rezolucja z 29 maja 1998 roku zawiera „dwuznaczności”, „ujawnia niebezpieczne tendencje, które mają prawo niepokoić nie tylko Polskę”, i że „nasze uczestnictwo w Unii oznaczać musi także nienaruszalność polskich granic, potwierdzonych przez wszystkich naszych sąsiadów oraz polskich tytułów własności nieruchomości.”



3.09.2000 - na zjeździe ziomkostw kanclerz Gerhard Schröder zaapelował o wstrzymanie wysuwania roszczeń do chwili, gdy Polska znajdzie się w Unii Europejskiej: - „Pomorze, Prusy Wschodnie, Śląsk, Sudety, Królewiec, Szczecin, Gdańsk i Wrocław są częścią naszego dziedzictwa narodowego i kulturowego, ale te tereny w świetle prawa międzynarodowego nie należą do naszego państwa, a NRF nie wysuwa żadnych roszczeń terytorialnych w stosunku do Polski, Czech i Rosji. Jednakże Polska, Czechy i Węgry są już dzisiaj członkami Sojuszu; niedługo te kraje, w połączeniu z Unią, otworzą naszym wnukom i dzieciom możliwość powrotu na te ziemie, w ramach swobodnego osiedlania się tam, skąd pochodzą ich rodzice i dziadkowie – i będą one mogły, już bez przeszkód, angażować się w życie polityczne, społeczne i gospodarcze.(...) Nie drażnijcie ofiary, która sama pcha się w nasze ręce. Zawierzcie mojej metodzie, ja wam dostarczę wschodnie landy tak, że dzisiejsi administratorzy, czyli Polacy, będą nam jeszcze wdzięczni, że zostali Europejczykami!” [cyt. za „Nowy Przegląd Wszechpolski” nr 3-4/2003].

12.2000 - grupa działaczy Ziomkostwa Prus Wschodnich zakłada w Düsseldorfie Powiernictwo Pruskie, spółkę, której zadaniem jest pomoc w uzyskiwaniu odszkodowań za majątki, które po wojnie obywatele niemieccy pozostawili na terenie Polski i Czech na mocy postanowień czterech mocarstw po konferencji poczdamskiej.




29.10.2003 - do „szczerego europejskiego dialogu w sprawie osób wysiedlonych, zmuszonych do ucieczki i wypędzonych” wezwali w Gdańsku prezydenci Niemiec i Polski, Johannes Rau i Aleksander Kwaśniewski. Podkreślili, że nie ma mowy o odszkodowawczych roszczeniach materialnych.



12.03.2004 - posłowie Sejmu RP przyjmują uchwałę o „wyjęciu spod jurysdykcji sądów europejskich roszczeń niemieckich.”



1.08.2004 - w Warszawie, podczas obchodów 60 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, kanclerz RFN Gerhard Schröder odciął się od żądań terytorialnych i majątkowych przesiedleńców. Oznajmił, że rząd niemiecki nie będzie wspierał tych roszczeń.



10.09.2004 - Sejm przyjął uchwałę „o niemieckich reparacjach i przejęciu przez Niemcy odpowiedzialności za ewentualne roszczenia byłych przesiedleńców.”



19.10. 2004 - eseldowski rząd przedłożył stanowisko głoszące, że oświadczenie z 1953 r. jest wiążące, a zrzeczenie się reparacji wojennych było zgodne z ówczesnym porządkiem konstytucyjnym i naciski ze strony ZSRR nie mogą być uznane za pogwałcenie prawa międzynarodowego.

01. 2005 - w Gdyni zostaje zarejestrowane Powiernictwo Polskie, organizacja, której jednym z celów jest pomoc prawna dla polskich obywateli, którzy chcą domagać się odszkodowań za szkody wyrządzone przez III Rzeszę.




12.2005 - partie tworzące rząd Angeli Merkel, CDU/CSU i SPD, zobowiązały się w umowie koalicyjnej do powstania „widocznego znaku”, jako jednego z głównych mechanizmów prowadzonej polityki, przypominającego o krzywdzie wypędzeń i piętnującego przymusowe przesiedlenia ludności niemieckiej.



10.08.2006 - otwarcie w Berlinie zorganizowanej z inicjatywy przewodniczącej niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach wystawy „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku”.

12.11.2006 - Bundestag przeznaczył w budżecie na 2007 r. 750 tysięcy euro na rozpoczęcie prac w celu utworzenia w Berlinie stałej placówki, której zadaniem ma być dokumentacja i upamiętnienie przymusowych przesiedleń Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej.




12.12. 2006 - deputowany CDU do Bundestagu Jochen-Konrad Fromme porównał w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” przesiedlenie Niemców w latach 40. do zbrodni III Rzeszy („sprawców było dwóch: Hitler i Polska”) i odrzucił układ poczdamski, który ustanowił granicę na Odrze i Nysie.

15.12. 2006 - Powiernictwo Pruskie oficjalnie ogłosiło, że złożyło w imieniu swoich udziałowców 22 pozwy przeciwko Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, domagając się zwrotu majątku pozostawionego przez tzw. wypędzonych.

18.12.2006 - Powiernictwo Polskie wystąpiło do premiera - Powiernictwo Polskie wystąpiło do premiera Jarosława Kaczyńskiego, o renegocjowanie postanowień traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec z 17 czerwca 1991 roku.

16.03.2007 - kanclerz Angela Merkel zadeklarowała, że rząd niemiecki nie będzie wspierał roszczeń wysiedlonych.

18.08.2007 - przewodniczący Parlamentu Europejskiego na zjeździe ziomkostw w Berlinie sformułował tezę, że rewizja ustaleń poczdamskich może być realizowana poprzez Kartę Praw Podstawowych UE.

Oprac. Julia M. Jaskólska























Inna rzecz, że nie robi to już specjalnego wrażenia na tle hasła „Wypędzenie jest ludobójstwem – przyszłość należy do prawa do stron ojczystych”, pod jakim odbył się ubiegłoroczny zjazd ziomkostwa Niemców sudeckich w Norymberdze. Mówienie o „prawach człowieka” w kontekście „wypędzeń” wypada też blado w porównaniu z hasłem „Przyznajemy się do Śląska”, pod jakim przebiegał na początku lipca br. zjazd Ziomkostwa Ślązaków w stolicy Dolnej Saksonii w Hanowerze. Nie mówiąc, że zasłynął on z ataków na Polskę ze strony przewodniczącego ziomkostwa Rudiego Pawelki, który zarzucił Polakom nacjonalizm, rasizm i antysemityzm. Według Pawelki, w Polsce były „polskie obozy śmierci”, w których musiały pracować niemieckie kobiety…


Garstka szaleńców?


Trudno się dziwić, że Powiernictwo Polskie oprotestowało udział szefa Parlamentu Europejskiego w organizowanym już od 1950 r. (na pamiątkę uchwalenia 5 sierpnia 1950 roku w Stuttgarcie Karty Wypędzonych) święcie wysiedlonych Niemców. Cóż, bowiem, innego może oznaczać przyjęcie zaproszenia przez pana Poetteringa, jak nie jego aprobatę dla organizacji podważających wyniki II wojny światowej, a tym samym arogancję i lekceważenie narodu polskiego. Polscy europosłowie napisali w liście do Poetteringa, że jego obecność na zjeździe ziomkostw w Berlinie „może (…) zostać odebrana jako poparcie, a przynajmniej przyzwolenie na nierzadko radykalne idee głoszone przez ziomkostwa”, które „zbyt często stosują język rewanżyzmu, a także kwestionują powojenny porządek w Europie”. Poettering, co zdumiewające, w odpowiedzi stwierdził, że do zadań polityka należy prezentacja poglądów przed ważnymi (sic!) organizacjami, to jest Związkiem Wypędzonych. Na zjeździe w Berlinie szef PE wprawdzie odciął się wprawdzie od niemieckich roszczeń, ale dał też niedwuznacznie do zrozumienia, że „wypędzeni” mogą dochodzić swoich krzywd poprzez Kartę Praw Podstawowych UE.


Nie byłby to zresztą pierwszy przypadek potwierdzający tezę, że to nie jakieś pozbawione wpływów marginalne organizacje, w rodzaju Powiernictwa Pruskiego Rudiego Pawelki, nie uznają decyzji mocarstw sprzymierzonych podjętej w Poczdamie w 1945 r., ale nie dystansują się od takiego poglądu też i politycy z pierwszych stron gazet. W zeszłym roku gościem zjazdu „Dzień Stron Ojczystych” był prezydent Niemiec Horst Koehler. Kanclerz Angela Merkel ma z kolei wystąpić na zjeździe Wschodnio- i Środkowoniemieckiego Stowarzyszenia Unia Wypędzonych i Uchodźców CDU/CSU w dniach 16-17 listopada br., któremu przewodniczy były poseł Bundestagu Helmut Sauper, a wiceprzewodniczącą jest znana z antypolskich prowokacji Erika Steinbach. Co będzie, jeśli Polska przyjmie Traktat Reformujący (czytaj: odrzuconą w demokratycznych referendach przez Francuzów i Holendrów eurokonstytucję po kosmetycznych zmianach), który stanowi o wyższości prawa unijnego (czytaj:niemieckiego) nad krajowym?


„Roszczeń nie można zabronić”


W okresie przedakcesyjnym, ktokolwiek podnosił ten problem uznawany był za oszołoma, podczas gdy niedługo po wejściu Polski do Unii Europejskiej sprawa została umiędzynarodowiona i „wypędzeni” ruszyli przed europejskie trybunały. Powiernictwo Pruskie, w grudniu ubiegłego roku, złożyło 22 pozwy w imieniu swoich udziałowców do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu o zwrot mienia pozostawionego przez przesiedlonych Niemców, a konkretnie, tak zwanych, późnych przesiedleńców. Czy nie jest to pokłosie polityki prowadzonej w PRL, a następnie w III RP, w szczególności przez rząd Millera? W tym najbardziej newralgicznym okresie negocjowania warunków naszego członkostwa w Unii Europejskiej, ów premier „wsławił” się oświadczeniem na temat ewentualnych niemieckich roszczeń: „ rząd polski nie będzie na ten temat podejmował żadnych rozmów”. Skandalicznie brzmiała taka deklaracja zważywszy, że strona niemiecka nie owijała sprawy w bawełnę – komisarz Unii ds. rozszerzenia Guenter Verheugen odpowiadając w kwietniu 2003 r. na pytanie stwierdził, że „takich roszczeń nie można zabronić”. Jak to się ma do zapewnień, jakie uzyskali najpierw Leszek Miller w rozmowach z kanclerzem Schroederem, a następnie Marek Belka, że roszczenia byłych przesiedleńców są bezpodstawne i bezprawne?


Odgrzewanie idei Mitteleuropy?


W ocenie wicemarszałka Sejmu Janusza Dobrosza, Traktat Reformujący, który ma wypracować do końca 2007 roku konferencja międzyrządowa, to „próba realizacji nie szczytnego celu integracji gospodarczej w Europie, ale groźnej dla Polski idei Mitteleuropy.” Posłanka Gabriela Masłowska uważa, że wobec faktu, że „Polski rząd nie podjął sprawy roszczeń niemieckich w formie protokołu do Traktatu Reformującego (…) zmarnowana została szansa na definitywne zabezpieczenie obywateli polskich przed roszczeniami ze strony Niemiec.” Przyjęcie Traktatu Reformującego, który ma utrzymać nadrzędność prawa unijnego nad krajowym, oznacza ni mniej ni więcej tyle, że to Niemcy będą „na prawie”. „Co to będzie oznaczało dla polskich obywateli na Ziemiach Odzyskanych? Co będzie, jeśli o kwestii własności będą decydować sądy unijne, a sądy unijne oznaczają głównie sądy niemieckie?” – pytał niedawno szef LPR Roman Giertych.


Kij ma dwa końce


Myli się jednak ten, kto uważa, że cała wina leży po stronie polskich władz. To RFN nie zmieniło, choć powinno, odnośnych przepisów. O wspólne polsko – niemieckie oświadczenie w kwestii roszczeń od dawna zabiega polskie MSZ.
Minister Anna Fotyga ma rację, walcząc o polsko – niemieckie oświadczenie rządowe. Niemcy nie zmienili wewnętrznych przepisów, które uznają przesiedlenia za niezgodne z prawem – powiedział wicemarszałek Janusz Dobrosz. „Argumenty z zakresu tzw. polityki historycznej prowadzą do oczywistej konstatacji, że za skutki II wojny światowej powinno odpowiadać państwo, które ją wywołało. Jednak, w porządkowaniu spraw związanych z polską sukcesją Ziem Zachodnich, państwo niemieckie powinno partycypować finansowo także z innych powodów. Po pierwsze, oficjalna doktryna niemiecka uznaje, że ziemie te przeszły we władanie Polski dopiero w 1990 r., a więc z chwilą zawarcia polsko – niemieckiego traktatu granicznego. Po drugie, mimo politycznych deklaracji o niepopieraniu roszczeń majątkowych przesiedleńców, w Berlinie ciągle jest negowana zgodność z prawem międzynarodowym takiego działania. Po trzecie, niemiecki system prawny do dziś zachęca przesiedleńców do roszczeń wobec Polski, ponieważ zarabia na tym budżet niemieckiego państwa. Przesiedleńcy po odzyskaniu majątku zwracają otrzymaną przed laty pomoc finansową” – napisali we „Wprost” Krzysztof Rak i Mariusz Muszyński.


„Jedna trzecia Polski należy do Niemiec”


Powiernictwo Pruskie planuje, tymczasem, złożyć kolejne pozwy przeciw Polsce do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu; w polskich sądach wzrasta liczba pozwów składanych przez Niemców domagających się zwrotu nieruchomości – tylko na terenie Warmii i Mazur jest to ok. 170 wniosków obywateli niemieckich; prawo niemieckie uznaje dalej, że przesiedlenia Niemców były bezprawne. Dwukrotnie już Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe taką wykładnię niemieckiego prawa potwierdzał i nie została ona zmieniona. Gabinet kanclerz Merkel utrzymuje wprawdzie, że roszczeń „wypędzonych” nie popiera, ale to pustobrzmiące deklaracje wobec faktu, że nadal nie jest formalnie uregulowana między Polską a Niemcami sprawa własności i odszkodowań za mienie pozostawione przez Niemców na Ziemiach Zachodnich, a według konstytucji niemieckiej Rzesza niemiecka istnieje w granicach z 1937r. Problem ten należało uregulować przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, chodzi, bagatela o jedną trzecią terytorium Polski.


Zdaniem ekspertów, na szczęście przynajmniej pozwy organizacji Pawelki nie mają szans na powodzenie, gdyż Powiernictwo nie próbowało dochodzić swoich praw przed sądami w Polsce, czego wymaga Europejska Konwencja Praw Człowieka, ustanawiająca Trybunał. Pozwy dotyczą też okresu, gdy konwencja jeszcze nie istniała. Polska, zaś, ratyfikowała ją dopiero w 1991r., co też nie jest dla sprawy bez znaczenia.


Polski sąd po stronie Niemców


Do tej pory problemem nie okazało się orzecznictwo trybunałów międzynarodowych, ale… polskiego Sądu Najwyższego. Na Warmii i Mazurach zapadły już prawomocne wyroki, na mocy których Polacy muszą się wyprowadzić z domów, w których mieszkali, ponieważ sąd orzekł, że należą się one właścicielom z Niemiec. Przypadki takie dotyczą pięciu rodzin, w sumie 22 osób, w tym między innymi głośnego przypadku odzyskania własności poniemieckiej we wsi Narty na Mazurach. To właśnie Sąd Najwyższy uwzględnił kasację obywatelki niemieckiej, spadkobierczyni polskiego gospodarza ze wsi Narty, i przyznał jej prawo własności do nieruchomości.


Apel premiera Jarosława Kaczyńskiego, że w sprawach poniemieckiej własności sądy powinny kierować się polską racją stanu i interesem narodowym I prezes Sądu Najwyższego Lech Gardocki określił jako „nawoływanie do łamania prawa”. Według Gardockiego po wojnie ci, którzy czuli się Polakami, uzyskiwali stwierdzenie narodowości polskiej, nabywali obywatelstwo polskie i w rezultacie zachowywali własność nieruchomości należących do nich przed 1945 r. i tak właśnie miało być z ojcem Agnes Trawny, który mieszkał w Polsce do śmierci w 1954 r., a nieruchomość odziedziczyła po nim żona i dzieci. „Gdyby z Polski wyjechał pan Trawny – utraciłby sporną nieruchomość na rzecz Skarbu Państwa. Wspomniany przepis nie dotyczył, jednak, następców prawnych, to jest osób, które nie były właścicielami nieruchomości w styczniu 1945 r., lecz nabyły ją później (w przypadku pani Trawny przez dziedziczenie)” – uzasadniał Gardocki.


Emil Rogala, ojciec Agnes Trawny, faktycznie nie wyjechał. Przyjął polskie obywatelstwo, zachował dom i ziemię, a kiedy w 1954 roku zmarł, jego majątkiem podzielili się żona i czworo dzieci. Agnes nie chciała mieszkać w Polsce, od połowy lat 60. starała się o pozwolenie na wyjazd do RFN, udało jej się dopiero w roku 1977.Wyjeżdżając z Polski, zrzekła się obywatelstwa, a za pozostawione mienie dostała w Niemczech rekompensatę.


Agnes Trawny podobnie, więc, do innych przesiedleńców, którzy zdecydowali się na wyjazd do Niemiec, dobrowolnie zrzekła się polskiego obywatelstwa i pozostawionych tu nieruchomości, ale Sąd Najwyższy stwierdził, że Trawny jest spadkobierczynią, nie interesował sądu też 30 letni okres zasiedzenia dwóch rodzin w domu należącym kiedyś do Rogalów.


Niemiecki wymiar sprawiedliwości, gdy w grę wchodzi interes narodowy, nie ma podobnych dylematów. To niemieckie sądy przez całe lata nie chciały wypłacać odszkodowań polskim więźniom obozów hitlerowskich i przymusowym robotnikom. A polski Sąd Najwyższy stworzył groźny precedens – Rudi Pawelka z Powiernictwa Pruskiego nie ukrywa, że gdy uda się im odzyskać majątki „późnych” przesiedleńców, to spróbują z mieniem „wczesnych”. A to kojarzy się już tylko z jednym – z zakwestionowaniem całego porządku prawnego powojennej Europy, granic nie wyłączając.


Zapłacić powinni Niemcy


W uchwale reparacyjnej z 10 września 2004 r., polski Sejm zaapelował do władz Republiki Federalnej Niemiec o uznanie bezzasadności i bezprawności niemieckich roszczeń odszkodowawczych przeciwko Polsce. Wcześniej, w uchwale z 12 marca 2004 roku posłowie stwierdzili, że „wszystkie kwestie związane z przejęciem majątków po byłych przesiedleńcach z Ziem Odzyskanych uważa za ostatecznie zakończone i w żaden sposób nie podlegające rozpoznawaniu przez Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu lub Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Dotyczy to także ewentualnych roszczeń odszkodowawczych.(…) Polska nie będzie związana jakimkolwiek orzeczeniem przyjętym przez instytucje Unii Europejskiej zapadłe w tych sprawach”.


Uchwały z 2004 roku nie straciły na ważności, są zobowiązaniem po dziś dzień.


Aby Polacy nie tracili polskiej ziemi


Dopiero, jednak, w obecnej kadencji parlamentu – dla eseldowskiego rządu zdominowanego przez „stronnictwo pruskie” temat nie istniał – wróciła sprawa praw własności na Ziemiach Odzyskanych. Liga Polskich Rodzin złożyła w Sejmie projekt nowelizacji kodeksu cywilnego, umożliwiający przyznanie prawa własności osobom posiadającym nieruchomości na ziemiach odzyskanych, które stały się przedmiotem niemieckich roszczeń. LPR chce w ten sposób zastopować możliwość dochodzenia przez osoby, które wyjechały do Niemiec w latach powojennych, odzyskiwanie nieruchomości pozostawionych na Ziemiach Zachodnich, Warmii i Mazurach oraz na Opolszczyźnie. Zgodnie z projektem nowelizacji, posiadacz nieruchomości położonej na terenach włączonych w granice Polski po 1944 roku, nie będąc jej właścicielem, zostanie uznany za osobę, która uzyskała to posiadanie w dobrej wierze i w związku z tym nabędzie własność nieruchomości. Warunkiem miałoby być posiadanie nieruchomości nieprzerwanie przez 20 lat.


Lustracja ksiąg wieczystych


Rząd właśnie przyjął projekty dwóch ustaw, mających chronić nieruchomości na ziemiach zachodnich i północnych przed niemieckimi roszczeniami. Ustawy pozwolą na ustalenie, ile jest nieruchomości, do których obywatele Niemiec mogą wysunąć roszczenia. Starostowie będą informowali mieszkańców ziem zachodnich i północnych o potrzebie sprawdzenia wpisów w księgach wieczystych. Informacje te będą dostępne w specjalnych punktach. Jeden z projektów dotyczy nieruchomości należących do Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego. W ciągu pół roku po wejściu w życie ustawy, miałby powstać wykaz takich nieruchomości, a w ciągu roku można by się było spodziewać wniosków do sądów rejonowych w sprawie zmiany wpisów w księgach wieczystych, tak by odzwierciedlały rzeczywiste prawa własności. Projekt drugiej ustawy przewiduje bonifikaty i rozłożenie na raty opłat za wpis do ksiąg wieczystych. Słowem – szykuje się wielka lustracja ksiąg wieczystych na Ziemiach Odzyskanych, dzięki której zostaną usunięte z nich nieaktualne wpisy o byłych niemieckich właścicielach.


Z Eriką pod rękę


23 lutego 2005 r. w Zielonej Górze odbyła się zorganizowana przez „Gazetę Wyborczą” debata pt. „Polska – Niemcy 2005: ile jesteśmy sobie winni”. W debacie, w której za stołem prezydialnym zasiadły: przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach i niemiecka publicystka Helga Hirsch wspierająca budowę Centrum Wypędzonych według koncepcji Eriki Steinbach uczestniczył Donald Tusk, będący wówczas wicemarszałkiem Sejmu. Samoobrona zupełnie zasadnie wniosła wtedy o odwołanie Tuska z pełnionej funkcji, jako że spotykając się z Steinbach „działa przeciwko godności i powadze Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i tysiącom obywateli polskich, zagrożonych procesami z powództwa niemieckich rewizjonistów”.


W styczniu br., z kolei, do Donalda Tuska dzwoniła kanclerz Niemiec Angela Merkel. Europosłowie PiS, Samoobrony i LPR twierdzili, że kanclerz Merkel namawiała Tuska, by Jacek Saryusz-Wolski nie starał się o przewodniczenie komisji spraw zagranicznych w Parlamencie Europejskim, ponieważ Niemcom zależy, by Polacy zatrzymali w swoich rękach komisję budżetową, a im zostawili spraw zagranicznych. Bez względu na to, czy ten kuriozalny przypadek, gdy szef rządu dzwoni do przewodniczącego partii politycznej innego kraju, by ustalać szczegóły polityki ostatecznie miał miejsce, Donald Tusk jest, jakby nie patrzeć, niekwestionowanym liderem „stronnictwa pruskiego” i ewentualna wygrana PO w jesiennych wyborach będzie również dla Berlina sukcesem.


Liga Polskich Rodzin domaga się uznania przewodniczącego Parlamentu Europejskiego za „persona non grata” w Polsce, z powodu jego uczestnictwa w zjeździe ziomkostw niemieckich. Platforma, na co zwrócił uwagę szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz, nie protestowała przeciwko wystąpieniom Eriki Steinbach i Hansa-Gerta Poetteringa na obchodach „Dnia Stron Ojczystych”. Mimo, że przewodniczący Parlamentu Europejskiego podczas sobotniego zjazdu sformułował groźną tezę, że rewizja ustaleń poczdamskich i późniejszych będzie możliwa i realizowana poprzez Kartę Praw Podstawowych UE.


Julia M. Jaskólska

No comments: