Wybiórcza pamięć Poetteringa i Steinbach
Nasz Dziennik, 2007-08-20
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego (PE) Hans-Gert Poettering, gość honorowy sobotnich obchodów Dnia Stron Ojczystych, udzielił zdecydowanego poparcia przewodniczącej Związku Wypędzonych (BdV) Erice Steinbach i wziął ją w obronę przed rzekomymi atakami ze strony Powiernictwa Polskiego. Podczas uroczystości organizowanych po raz dziesiąty przez Steinbach ponownie próbowano ukazać niemieckich przesiedleńców jako niewinne ofiary II wojny światowej, a Polskę postawiono w roli agresora, odpowiedzialnego za tragedię tzw. wypędzonych. Obecność Poetteringa na imprezie o rewizjonistycznym charakterze ostro skrytykowały polskie władze. Doradca Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. współpracy polsko-niemieckiej prof. Mariusz Muszyński jednoznacznie stwierdził, że ani Steinbach, ani kierowany przez nią BdV nie dają gwarancji obiektywnego spojrzenia na przeszłość, a sama Steinbach wtrąca się w wewnętrzne sprawy Polski. Poettering i premier Hesji Roland Koch odcięli się od roszczeń materialnych wysuwanych przez Powiernictwo Pruskie wobec Polski.
Hans-Gert Poettering, odpowiadając na pytanie "Naszego Dziennika", jak ocenia ostry protest polskich eurodeputowanych, którzy głośno sprzeciwiali się jego obecności na Dniu Stron Ojczystych, stwierdził, że nie mógł i nie chciał odrzucić zaproszenia Związku Wypędzonych, gdyż lepiej aby problem wypędzeń i wysiedleń wielu narodów stał się problemem europejskim, a nie jedynie bilateralnym, np. polsko-niemieckim.
Gdy niemieckie media prześcigały się w oskarżaniu rządu Jarosława Kaczyńskiego o faszyzm, niemieccy politycy milczeli, tłumacząc swą postawę "wolnością prasy". Natomiast prawdziwą burzę wywołała w Berlinie ulotka Powiernictwa Polskiego, na której Steinbach jest przedstawiona na tle żołnierza Waffen-SS. - Piętnuję ulotkę Powiernictwa Polskiego, który przedstawia panią w niedopuszczalny i niegodny sposób - zapewnił Steinbach szef Parlamentu Europejskiego.
Prezes Powiernictwa Polskiego, senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS) odrzuciła tę krytykę oraz wezwała Steinbach i BdV do rozliczenia się z nazistowską przeszłością.
Najwyraźniej nie ma ona takiego zamiaru. - To Hitler otworzył puszkę Pandory, ale masowe wypędzenia miały miejsce jedynie w państwach za żelazną kurtyną, a nie np. w Danii czy Francji. Choć to Stalin był głównym twórcą polityki wypędzeń, to pierwotna inicjatywa leżała po stronie krajów wypędzających Niemców - grzmiała Steinbach.
- Nazistowski terror w Europie w okresie II wojny światowej nie może być pretekstem do usprawiedliwiania masowych wypędzeń Niemców i odrzucania współczucia wobec ofiar - stwierdziła przewodnicząca BdV. - Mówiąc o historii, należy pamiętać, że to Niemcy wywołali II wojnę światową - podkreśla prof. Muszyński.
Mimo głoszenia otwarcie rewizjonistycznych i antypolskich poglądów, Steinbach najwyraźniej cieszy się stałym poparciem rządu Angeli Merkel. - Po osobistych rozmowach z kanclerz Merkel jestem pewna, że centrum dokumentacji wypędzeń powstanie w Berlinie, i to we współpracy z BdV - poinformowała Steinbach.
W 2005 r. do umowy koalicyjnej wprowadzono postulat utworzenia tzw. widocznego znaku poświęconego ofiarom wysiedleń. Jeszcze na początku tego roku Steinbach protestowała przeciwko pomijaniu jej organizacji przy pracach nad tym projektem.
Szefowa BdV odmówiła nam w sobotę rozmowy, twierdząc, że nasze relacje są nieobiektywne. Poinformowała jedynie "Nasz Dziennik", że swoją wystawę "Wymuszone Drogi", która w rażący sposób fałszuje kwestię przesiedleń, zamierza przedstawić także w Polsce. Nie sprecyzowała jednak, kiedy ani też jaka organizacja wyraziła zainteresowanie ekspozycją. Wypędzeni od 1950 r. rokrocznie obchodzą Dzień Stron Ojczystych. Tegoroczne spotkanie odbyło się pod hasłem "Mała ojczyzna jest prawem człowieka".
Poettering - najpierw Niemiec, potem Europejczyk
Obecność na uroczystościach przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa i jego oficjalne poparcie dla działań Steinbach zdecydowanie wzmacniają jej pozycję nie tylko na niemieckiej, ale także na europejskiej scenie politycznej. Trudno obecnie mówić o marginalnej i niewiele znaczącej w Niemczech roli "wypędzonych", gdyż za pośrednictwem szefa PE problem rewizjonizmu niemieckich przesiedlonych po II wojnie światowej stał się problemem europejskim.
- Hans Poettering, przemawiając podczas Dnia Stron Ojczystych, zademonstrował jednoznacznie, że najpierw jest Niemcem, później przyjacielem pani Steinbach, a dopiero na końcu przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Udowodniła to jego ostra krytyka skierowana w stronę Powiernictwa Polskiego i obrona Eriki Steinbach - powiedział "Naszemu Dziennikowi" obecny na zjeździe berliński mecenas Stefan Hambura.
Waldemar Maszewski, Berlin
Monday, August 20, 2007
Saturday, August 18, 2007
LPR przeciw obecności przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na zjeździe niemieckich ziomkostw (2007-08-18)
LPR przeciw obecności przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na zjeździe niemieckich ziomkostw (2007-08-18)
Zarząd Główny LPR protestuje przeciwko obecności przewodniczącego parlamentu Europejskiego Hansa Goerta - Poetteringa na - rozpoczętym w sobotę - zjeździe ziomkostw niemieckich. Zjazd jest częścią corocznych obchodów "Dnia stron ojczystych" - święta Niemców, przesiedlonych po II wojnie światowej ze wschodnich terytoriów III Rzeszy i ziem jej podporządkowanych.
"Podjęcie decyzji o udziale w zjeździe przez przewodniczącego PE jest wyrazem braku szacunku władz Parlamentu Europejskiego wobec Polski, która w wyniku II wojny światowej poniosła najwyższą ofiarę" - stwierdza w przesłanym w oświadczeniu Zarząd Główny LPR.
Zarząd stwierdza, że rokrocznie obchody tego święta mają charakter rewanżystowski i roszczeniowy wobec Polski. Co roku też, pomimo deklaracji braku poparcia, pojawiają się tam czołowi niemieccy politycy. Zdaniem Zarządu Głównego LPR obecność Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego na zjeździe jest szczególnie niepokojąca z powodu rosnącej liczby roszczeń wypędzonych Niemców wobec Polaków.
W oświadczeniu Zarządu Głównego LPR czytamy także, że: "sposób prowadzenia polityki przez Pana Poetteringa, uwidacznia narzucanie przez Niemców Unii Europejskiej swoich racji." W związku z tym, Zarząd domaga się uznania Hansa-Gerta Poetteringa za persona non grata na terenie Rzeczpospolitej. Władze LPR uważają, także iż Poettering: "stracił moralne prawo do sprawowania funkcji przewodniczącego PE."
PAP/TP
Steinbach: Hitler nie może być usprawiedliwieniem dla wypędzeń
Steinbach: Hitler nie może być usprawiedliwieniem dla wypędzeń (2007-08-18)
Nazistowski terror w Europie w okresie II wojny światowej nie może być pretekstem do usprawiedliwiania masowych wypędzeń Niemców i odrzucania współczucia wobec ofiar - powiedziała przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach otwierając w sobotę w Berlinie "Dzień stron ojczystych".
Największe doroczne spotkanie niemieckim ziomkostw odbyło się w tym roku pod hasłem "Mała ojczyzna jest prawem człowieka".
"Nasz los poprzedziły straszne wydarzenia. Hitler otworzył puszkę Pandory" - mówiła Steinbach. "Kardynalnym błędem" jest jednak nadużywanie "strasznego nazistowskiego panowania" w Europie do usprawiedliwiania masowych wypędzeń i odrzucania współczucia.
Szefowa BdV zwróciła uwagę, że przymusowe wysiedlenia Niemców miały miejsce tylko w krajach, które znalazły się za "żelazną kurtyną", chociaż inne kraje, takie jak Belgia, Dania czy Francja, miały takie same powody, by wziąć odwet na Niemcach.
"Stalin był protektorem grozy. Pierwotna inicjatywa w tym kierunku była jednak decyzją krajów wypędzających. Aby doprowadzić do wypędzenia Niemców sudeckich, (prezydent Edvard) Benesz sprzedał Czechosłowację Stalinowi" - powiedziała Steinbach. Zaznaczyła, że wysiedleniami objęto także Niemców, którzy byli przeciwnikami nazizmu.
Przewodnicząca BdV podkreśliła, że w ciągu minionych lat zmieniło się podejście niemieckiego społeczeństwa do problematyki wypędzeń. Z mediów niemal całkowicie znikła teza o "sprawiedliwej karze", jako spotkała Niemców. Wzrasta zainteresowanie i współczucie dla ofiar, także wśród młodzieży - twierdzi Steinbach. Dodała, że problematyka ta jest elementem niemieckiej tożsamości. "Naród bez pamięci jest jak roślina bez korzeni" - mówiła.
Steinbach wskazała na rolę, jaką w procesie wprowadzenia problematyki wysiedleń do dialogu w Niemczech odegrała powołana w 2000 roku przez BdV fundacja Centrum przeciwko Wypędzeniom. "Byliśmy i jesteśmy siłą napędową" - oceniła. Jej zdaniem, powstanie w Berlinie placówki ukazującej losy Niemców przymusowo wysiedlonych z Europy Środkowej i Wschodniej jest konieczne. "Taka placówka nie może powstać ponad głowami samych zainteresowanych. Do tego nie dojdzie" - zapewniła.
Pod naciskiem BdV oraz partii chadeckich CDU/CSU koalicyjny rząd Angeli Merkel wpisał jesienią 2005 roku do umowy koalicyjnej postulat utworzenia "widocznego znaku", poświęconego ofiarom wysiedleń. Steinbach protestowała na początku tego roku przeciwko pomijaniu jej organizacji przy pracach nad tym projektem. Jak twierdziły niemieckie media, po interwencjach Steinbach pierwotne założenia placówki odesłano do ponownych konsultacji.
W przemówieniu w Berlinie Steinbach podkreśliła, że "pani kanclerz i ona" są zgodne co do tego, że BdV oraz fundacja Centrum przeciwko Wypędzeniom muszą zostać włączone zarówno do planowania, jak i późniejszej działalności placówki.
Realizacja tego projektu spowoduje, że losy wypędzonych nie ulegną zapomnieniu i znajdą poczesne miejsce w zbiorowej pamięci Niemców - podkreśliła Steinbach, długo oklaskiwana przez uczestników "Dnia stron ojczystych".
Nazistowski terror w Europie w okresie II wojny światowej nie może być pretekstem do usprawiedliwiania masowych wypędzeń Niemców i odrzucania współczucia wobec ofiar - powiedziała przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach otwierając w sobotę w Berlinie "Dzień stron ojczystych".
Największe doroczne spotkanie niemieckim ziomkostw odbyło się w tym roku pod hasłem "Mała ojczyzna jest prawem człowieka".
"Nasz los poprzedziły straszne wydarzenia. Hitler otworzył puszkę Pandory" - mówiła Steinbach. "Kardynalnym błędem" jest jednak nadużywanie "strasznego nazistowskiego panowania" w Europie do usprawiedliwiania masowych wypędzeń i odrzucania współczucia.
Szefowa BdV zwróciła uwagę, że przymusowe wysiedlenia Niemców miały miejsce tylko w krajach, które znalazły się za "żelazną kurtyną", chociaż inne kraje, takie jak Belgia, Dania czy Francja, miały takie same powody, by wziąć odwet na Niemcach.
"Stalin był protektorem grozy. Pierwotna inicjatywa w tym kierunku była jednak decyzją krajów wypędzających. Aby doprowadzić do wypędzenia Niemców sudeckich, (prezydent Edvard) Benesz sprzedał Czechosłowację Stalinowi" - powiedziała Steinbach. Zaznaczyła, że wysiedleniami objęto także Niemców, którzy byli przeciwnikami nazizmu.
Przewodnicząca BdV podkreśliła, że w ciągu minionych lat zmieniło się podejście niemieckiego społeczeństwa do problematyki wypędzeń. Z mediów niemal całkowicie znikła teza o "sprawiedliwej karze", jako spotkała Niemców. Wzrasta zainteresowanie i współczucie dla ofiar, także wśród młodzieży - twierdzi Steinbach. Dodała, że problematyka ta jest elementem niemieckiej tożsamości. "Naród bez pamięci jest jak roślina bez korzeni" - mówiła.
Steinbach wskazała na rolę, jaką w procesie wprowadzenia problematyki wysiedleń do dialogu w Niemczech odegrała powołana w 2000 roku przez BdV fundacja Centrum przeciwko Wypędzeniom. "Byliśmy i jesteśmy siłą napędową" - oceniła. Jej zdaniem, powstanie w Berlinie placówki ukazującej losy Niemców przymusowo wysiedlonych z Europy Środkowej i Wschodniej jest konieczne. "Taka placówka nie może powstać ponad głowami samych zainteresowanych. Do tego nie dojdzie" - zapewniła.
Pod naciskiem BdV oraz partii chadeckich CDU/CSU koalicyjny rząd Angeli Merkel wpisał jesienią 2005 roku do umowy koalicyjnej postulat utworzenia "widocznego znaku", poświęconego ofiarom wysiedleń. Steinbach protestowała na początku tego roku przeciwko pomijaniu jej organizacji przy pracach nad tym projektem. Jak twierdziły niemieckie media, po interwencjach Steinbach pierwotne założenia placówki odesłano do ponownych konsultacji.
W przemówieniu w Berlinie Steinbach podkreśliła, że "pani kanclerz i ona" są zgodne co do tego, że BdV oraz fundacja Centrum przeciwko Wypędzeniom muszą zostać włączone zarówno do planowania, jak i późniejszej działalności placówki.
Realizacja tego projektu spowoduje, że losy wypędzonych nie ulegną zapomnieniu i znajdą poczesne miejsce w zbiorowej pamięci Niemców - podkreśliła Steinbach, długo oklaskiwana przez uczestników "Dnia stron ojczystych".
Odszkodowania wojenne dla Polski.
Odszkodowania wojenne dla Polski.
Reparacje w zasięgu ręki!
Pozornie reparacje wojenne są już sprawą zamkniętą. Władze PRL zrzekły się do tego praw w latach 50., zaś taką samą deklarację złożył po czterech dekadach również rząd Tadeusza Mazowieckiego. Jednak czy miał prawo to zrobić? Okazuje się, że Polska może jednak żądać zadośćuczynienia za krzywdy wojenne! W Sejmie poprzedniej kadencji polscy parlamentarzyści przyjęli uchwałę, że Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensacji finansowej za zniszczenia i straty wojenne. Jednocześnie posłowie wezwali rząd do podjęcia odpowiednich działań w tej materii wobec Niemiec.
Odpowiedź rządu Belki była jednoznaczna nie ma mowy o podejmowaniu tematu reparacji wojennych, bowiem jest to sprawa zamknięta. Podstawą tej wypowiedzi były ekspertyzy prawne, w których wskazywano, że Polska zrzekła się reparacji od Niemiec przez złożenie oświadczenia rządu Bieruta 23 sierpnia 1953 roku. Na przykład profesor Władysław Czapliński (Eksprertyza BSiE nr 303 IP-105 P) uważa, że w związku z tym wszelkie wypłaty dokonywane przez rządy RFN po tym zrzeczeniu, na przykład odszkodowania dla robotników przymusowych, miały charakter świadczeń dobrowolnych.
Tymczasem okazuje się, że sprawa nie jest tak jednoznaczna, a posłowie mieli podstawy, by podjąć uchwałę o odszkodowaniach
Inny punkt widzenia
Premier Belka nie wspominał jednak, że nie wszyscy prawnicy podzielają takie zdanie. Przykładem jest profesor Mariusz Muszyński, który w Kwartalniku Prawa Publicznego (nr 3/2004) zanegował wykładnię profesora Czaplińskiego.
Autor rozpoczął od podstawowej definicji. Reparacja to forma rekompensaty, jakiej można się domagać od państwa, które wywołało wojnę, czyli było agresorem, w zamian za szkodę spowodowaną przez działania wojenne. W przypadku Polski i Niemiec mamy sprawę oczywistą. To Berlin jest odpowiedzialny za wywołanie II wojny światowej. My zaś jesteśmy ofiarą narodowosocjalistycznej polityki.
Takie reparacje zostały przyznane Polsce po II wojnie światowej. Były one przyjmowane z sowieckiej strefy okupacyjnej, czyli z terytorium późniejszej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Jednak wypłaty odbywały się tylko do 1 stycznia 1954 roku, bowiem kilka miesięcy wcześniej Moskwa zdecydowała się zaprzestać pobierania odszkodowań od nowych, komunistycznych Niemiec (jednak wbrew temu, co się wielokrotnie mówi, wcale się nie zrzekła). Oczywiście identycznie musieli zrobić inni wasale Kremla.
I tak już 23 sierpnia 1953 roku zostało zwołane specjalne posiedzenie rządu PRL, na którym poruszano kwestię zawartego parę dni wcześniej protokołu między ZSRR a NRD. Ówczesny szef rządu Bolesław Bierut stwierdził, że PRL winna się odnieść do tak ważnego dokumentu zawartego między bratnimi państwami. Następnie doszło do odczytania przez ministra spraw zagranicznych oświadczenia rządu, w którym zrzekano się z dniem 1 stycznia 1954 roku odszkodowań wojennych od NRD.
Wydawać by się mogło, że sytuacja jest klarowna i w świetle powyższych faktów nie ma mowy o jakichkolwiek reparacjach na rzecz Polski, jednak wnikliwa analiza oświadczenia rządu Bieruta przez pryzmat prawa międzynarodowego, przeprowadzona przez profesora Muszyńskiego, prowadzi do interesujących wniosków.
Bierut listy pisze
Aby można było mówić o zrzeczeniu się reparacji, powinno nastąpić to w formie aktu, który zgodnie z prawem międzynarodowym wywiera skutki prawne w stosunkach między państwami.
Otóż takim aktem bez wątpienia jest traktat międzynarodowy, czyli porozumienie zawarte w formie pisemnej i uregulowane przez prawo międzynarodowe.
Jednak, jak podkreśla profesor Muszyński, we wzajemnych stosunkach polsko-niemieckich nie ma traktatu w sprawie reparacji od Niemiec. W dokumentach archiwalnych można jedynie odnaleźć list premiera NRD Grotewohla, w którym dziękuje on za pomoc udzieloną przez Polskę, a także zrzeczenie się reparacji oraz odpowiedź Bieruta, w której podkreśla on rolę zacieśniania dobrosąsiedzkich stosunków. Zgodnie z art. 13 i 16 konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów z 23 maja 1969 roku, do zawarcia traktatu może dojść poprzez wymianę not między państwami. Wymiana listów jest w takim wypadku zupełnie niewiążąca.
Co więcej, reprezentować państwo może prezydent, premier, minister spraw zagranicznych, a także osoba legitymująca się odpowiednim pełnomocnictwem. Po drugie, nota musi zawierać propozycje danego porozumienia wraz z podaniem jego treści drugiemu państwu, które musi zaakceptować te propozycje w formie noty. Przesłanka ta nie zachodzi w przypadku listów Grotewohla i Bieruta, bowiem żaden z nich nie proponuje zawarcia porozumienia w sprawie reparacji, a jedynie przesyłają sobie podziękowania i wskazują na konieczność zacieśniania wzajemnej współpracy.
Ekonomiczny przymus
Drugą obok traktatu drogą do zrzeczenia się reparacji jest jednostronny akt będący samoistnym źródłem prawa międzynarodowego. Mamy z nim do czynienia, gdy spełnionych jest jednoczweśnie kilka przesłanek:
- akt musi być prawdziwie jednostronny,
- oświadczenie musi być złożone przez kompetentny organ,
- państwo składające oświadczenie musi mieć zamiar związania się treścią oświadczenia,
- zobowiązanie musi być bezwarunkowe i definitywne,
- oświadczenie jest złożone publicznie i erga omnes (wobec wszystkich),
- dokument musi być wolny od wad.
Jak wskazuje profesor Muszyński, uchwała rządu PRL była w sposób ścisły powiązana z protokołem zawartym między ZSRR a NRD z 22 sierpnia 1953 roku. Tak więc pierwsza przesłanka nie jest spełniona. Późniejsze działania rządu PRL zmierzające do uzyskania reparacji od rządu RFN powodują, że nie są spełnione przesłanki 3. i 4. Dodatkowo oświadczenie dotyczące treści uchwały rządu PRL nie zostało nigdy złożone w sposób publiczny. Jak więc widać, oświadczenie z 23 sierpnia 1953 roku nie spełnia co najmniej czterech przesłanek.
Wreszcie, na co wskazał profesor Sandorski, oświadczenie rządu Bieruta zostało złożone pod presją ZSRR w formie przymusu ekonomicznego, co naruszało suwerenność państwa składającego oświadczenia.
Wadliwe oświadczenie
Mając na uwadze powyższe fakty, profesor Muszyński wskazuje, że oświadczenie rządu Bieruta ma charakter wadliwy. Tym samym nie wywiera żadnych skutków prawnych na płaszczyźnie międzynarodowej, a ma jedynie charakter aktu politycznego.
W swoim artykule profesor Muszyński odnosi się również do traktatu 2+4, który został zawarty przez RFN i NRD z mocarstwami, na mocy którego ZSRR zamknął kwestię reparacji w sposób milczący. Jednak traktat ten nie rodzi żadnych konsekwencji dla Polski w kwestii reparacji, ponieważ nie byliśmy jego stroną. I nigdy Polska w wyraźny sposób, na piśmie nie odniosła się do ustaleń tego międzynarodowego dokumentu.
As w rękawie
Kończąc swój artykuł, profesor Muszyński wskazuje, że z przeprowadzonej przez niego analizy wynika, że dzisiaj istnieje teoretyczna możliwość występowania z roszczeniami reparacyjnymi wobec Niemiec, bowiem obecnie nie ma aktu prawnego, który w sposób skuteczny zamykałby tę kwestię. Z drugiej jednak strony profesor pozostaje bardzo sceptyczny wobec możliwości wywalczenia realnych odszkodowań. Wynika to z obecnych realiów politycznych.
Tak czy inaczej, ciekawa analiza oświadczenia rządu PRL z 1953 roku to trudny orzech do zgryzienia dla polityków przyjmujących wasalną postawę wobec Niemiec. Tym bardziej, że trudno będzie im ukazać profesora Muszyńskiego jako prawicowego oszołoma. Jest on naukowcem cieszącym się sporym uznaniem i autorytetem wśród przedstawicieli doktryny międzynarodowej.
Świadomość aktualnego stanu prawnego, który umożliwia występowanie z żądaniami reparacyjnymi, powinna być doskonałym atutem w rękach polskiej dyplomacji, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę powtarzające się wystąpienia wypędzonych i popierających ich polityków niemieckich. Może być to także podstawa do wystąpienia wobec strony niemieckiej o zawarcie traktatu, który ostatecznie kończyłby kwestię reparacji, regulując jednocześnie zagadnienie ewentualnych roszczeń niemieckich.
Dariusz Kołodziejczyk
03.07.2006
źródło: portal www.prawy.pl
NPD - historia zatacza koło.
NPD - historia zatacza koło.
Symbol swastyki , milionom osób na świecie kojarzy się nierozerwalnie ze zbrodniczą ideologią, która stała za największymi zbrodniami w historii nowożytnej Europy. Symbol ten, jako znak rozpoznawczy przyjęła bawarska nacjonalistyczna partia polityczna założona w 1919 roku pod nazwą DAP, a następnie nazwana NSDAP. Organizacja została zdelegalizowana w 1923 roku, na skutek tzw."puczu monachijskiego" - nieudanej próby przejęcia władzy w Bawarii. Odrodziła się najpierw nielegalnie w 1924 roku, a następnie w 1925 r. pod wodzą Adolfa Hitlera w pełni legalnie wzięła udział w wyborach. W ich wyniku, weszła po raz pierwszy do Reichstagu. Po siedmiu latach tj. w 1932 r. partia odnotowała kolejny spektakularny sukces: zyskała 35% poparcia i stała się największą partią w Reichstagu. Dalszy rozwój i działalność partii przyniosły zmiany w ordynacji wyborczej w Niemczech, dając zielone światło do powstania państwa monopartyjnego. To wydarzenie pociągnęło za sobą całkowite przejęcie władzy w kraju, a w dalszej perspektywie wybuch drugiej wojny światowej. Partia z pewnością nie była jak określają niektórzy tylko "garstką nazistów", która przejęła władzę w państwie i działała wbrew woli całego narodu. Była to organizacja, która w demokratycznych wyborach zdobyła ponad 1/3 głosów, a w 1944 roku, czyli po pięciu latach wyczerpującej wojny, liczyła 8,5 mln członków. NSDAP po zakończeniu wojny została uznana za organizację zbrodniczą i zdelegalizowana.
Dziś cień rzucony na historię narodu niemieckiego przez NSDAP jest wciąż widoczny. Dzieje się to za sprawą NPD - partii, która przez wiele osób uznawana jest za spadkobiercę NSDAP i często określana mianem neonazistowskiej. NPD czyli Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (niem. Nationaldemokratische Partei Deutschlands) została założona w 1964 r. w Hanowerze i bez przeszkód działa do dziś. NPD, mimo iż nie ma swoich przedstawicieli w Bundestagu, jest organizacją działającą bardzo prężnie, o czym może świadczyć fakt, iż w wyborach do parlamentu Saksonii uzyskała 9,2 % głosów, co pozwoliło jej wprowadzić 12 posłów.
Zastanawiającym jest fakt, iż organizacja, która w swoim programie głosi m.in. rewizje granic oraz docenienie historycznego dorobku III Rzeszy, czyli Niemiec pod rządami NSDAP zyskała tak wysokie poparcie. Warto przypomnieć tu raz jeszcze, że NSDAP została uznana za organizację zbrodniczą i zdelegalizowana. Nie potrzeba nawet głębszej analizy, aby pokusić się o postawienie tezy, że NPD jest organizacją, która jako jeden z celów postawiła sobie gloryfikację działalności zbrodniarzy mających na rękach krew milionów ludzi. Organizacją, która podobnie jak jej poprzedniczka, manipuluje patriotycznymi poglądami swoich wyborców i zwolenników.
NPD przeprowadziła w ostatnią sobotę i niedzielę pierwszy, ogólnokrajowy zjazd. Chyba tylko przypadek sprawił, że było to w dzień polskiego święta niepodległości. Pomimo konotacji historycznych i odczuć jakie mogło to wyzwolić wśród niektórych z Polaków pamiętających czasy II wojny światowej nie doszukiwałbym się tu żadnego związku. Na miejsce spotkania został wybrany oczywiście Berlin, i nic w tym dziwnego, wszak jest stolicą kraju. Ale.... Stolica kraju była również stolicą Rzeszy, o czym miał przypomnieć ponownie wybrany na przewodniczącego partii Udo Voight. Przywódca partii wskazuje na związek pomiędzy stolicą demokratycznych Niemiec, a stolicą Rzeszy mówiąc dziennikarzom, że obrady w "stolicy Rzeszy" to "wyraźny sygnał". Czemu miało służyć odniesienie? Jak można się domyślać jest zapowiedzią początku triumfalnego marszu NPD do Bundestagu. Wprowadzenie silnej frakcji działaczy NPD do Bundestagu jest najważniejszym celem jaki stawia sobie w najbliższej przyszłości organizacja, a celami pośrednimi wprowadzenie działaczy do parlamentów poszczególnych landów. Zapowiedzi przewodniczącego partii brzmią niemalże jak manifest "Będziemy walczyli o umysły, parlamenty i ulice".
Przedstawiciele NPD chcą zyskać poparcie głosząc swoje główne hasło pracy dla każdego Niemca, a także odwołując się do patriotycznych uczuć Niemców, oraz wykorzystując zmęczenie wielu osób masowym napływem imigrantów, a dokładniej mówiąc dwoma aspektami imigracji. Pierwszym: ekonomicznym, który jest nośnikiem bardzo "chodliwych" haseł np. "imigranci zajmują miejsca pracy", "imigranci żerują na niemieckim systemie socjalnym" - tu możemy znaleźć bardzo wyraźny związek z głównym postulatem partii czyli "pracą dla każdego Niemca". Drugi aspekt ma wymiar społeczny i najogólniej rzecz biorąc dotyczy integracji imigrantów ze społeczeństwem niemieckim.
Na zakończenie zjazdu delegaci odśpiewali "Pieśń Niemców" z jakże dobrze znanym "Deutschland, Deutschland ueber alles". Jak nic rośnie nam nowa generacja "rasy panów". Miejmy tylko nadzieję, że NPD nie będzie stosowało metod swojej "wielkiej" poprzedniczki NSDAP i nie zapomni, że Niemcy to kraj demokratyczny. Należy tu jednak przyznać, że nadzieję na to, iż historia się nie powtórzy dają nam sami Niemcy, których około czterystu protestowało przed rozpoczęciem obrad. Wcześniej władze dzielnicy w której znajduje się ośrodek konferencyjny wybrany na miejsce zjazdu, nie chciały wyrazić na niego zgody. Dopiero Wyższy Sąd administracyjny podjął decyzję o tym, że zjazd może zostać zorganizowany.
Jeśli jesteśmy przy NPD, zjazdach i protestach, jako ciekawostkę warto przypomnieć pewne wydarzenie sprzed czterech miesięcy, a mianowicie: 22 lipca NPD zorganizowała wiec w Miltenbergu w Bawarii, na który uzyskała zgodę miejscowych władz. Traf chciał, że w pobliżu miejsca zgromadzenia znajdował się kościół, w którym posługę duszpasterską sprawował ksiądz katolicki, który najwyraźniej (podobnie jak my), dostrzega związek jaki łączy NPD i NSDAP. Najprawdopodobniej na znak protestu, ksiądz rozpoczął bić w kościelne dzwony, zagłuszając nimi wypowiedzi uczestników manifestacji. To niepokorne zachowanie nie przypadło do gustu władzom NPD, które postanowiły złożyć doniesie do prokuratury. Skutkiem tego było wdrożenie śledztwa przeciwko księdzu, który wg prokuratury uniemożliwił przeprowadzenie wiecu. Prokurator Ernst Wich-Knoten z miejscowej prokuratury powiedział, że duchowny podejrzany jest o zakłócenie legalnej demonstracji, na którą wydały pozwolenie miejscowe władze. Ów prokurator w wypowiedzi dla agencji DPA podkreślił, że jego urząd zobowiązany był do podjęcia działań. Żywimy nadzieję, iż ta wypowiedź oznacza, że mimo iż prokuratura w myśl przepisów prawa była zobowiązana do wszczęcia postępowania, zrobiła tak tylko i wyłącznie by dopełnić formalności oraz, że dołoży wszelkich starań, aby zarzut oddalić.
Na zakończenie dodam, że w pierwszym dniu, pierwszego ogólnokrajowego zjazdu NPD - 11 listopada- protestom towarzyszyło bicie dzwonów okolicznych kościołów...
23.11.06
Jacek Jastrzębski
Dział Planowania i Analiz
Fałszywe relacje między katem a ofiarą
Fałszywe relacje między katem a ofiarą
Jestem pod wrażeniem sformułowań, jakich użył p. Marek A. Cichocki w swojej wypowiedzi o wywiadzie udzielonego dziennikowi Rzeczpospolitej przez deputowanego CDU Jochena-Konrada Frommego: "To znak, ze działalność pani Steinbach przynosi konkretne owoce polityczne" / Rz. 13.12 2006./. W swoim artykule "Coraz więcej zwolenników pani Steinbach" /Rz. 15.12.2006/ przypomina, że w Polsce "pojawiły się także opinie, że problem wyolbrzymiamy, ze znów - jak w przypadku Eriki Steinbach - nagłaśniamy niepotrzebnie to, co dzieli Polaków i Niemców". Nareszcie ktoś zajmujący się profesjonalnie polityką europejską przedstawia nie tylko właściwie działalność Eriki Steinbach, ale formułuje warunki, które z polskiego punktu widzenia są niezbędne, aby dialog pojednania między Polakami a Niemcami nie był podszyty historyczną hipokryzją.
Pamiętam wystąpienia osób minimalizujących problem z Eriką Steinbach. Brakowało wystąpień ostrych i zdecydowanych, sięgających po przykłady barbarzyństwa na ludności i państwie polskim. Nie sadzę, aby nie było dziennikarzy /choć większość to liberałowie wszelkiej maści/pragnących dać ostry odpór nikczemnym prowokacją Eriki Steinbach czy Powiernictwa Pruskiego. Wszak powiedzenie "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz " jest dość pospolite. Nad poprawnością polityczną czuwali jednak decydenci naszych publikatorów. Dzisiaj niektórzy mogą się czuć zaskoczeni rozwojem sytuacji. W moim liście "Centrum przepędzonych" opublikowanym w "Rz" z 04.08.2005. napisałem: "Zbrodniarzom i barbarzyńcom można wybaczyć ich zbrodnie , nie można jednak pozwolić na stawianie sobie pomników. Nie sądzę jednak, aby nasze protesty uwzględnił nowy rząd niemiecki. Dlatego już od dzisiaj trzeba przygotować godną odpowiedź, aby dorównać niemieckim talentom organizacyjnym widocznym szczególnie w budowaniu obozów koncentracyjnych i machiny śmierci na terenie Polski". Czy daliśmy, zatem godną odpowiedź? Chyba nie, skoro ilość zwolenników Eriki Steinbach rośnie. Pomijam godną odpowiedź. P. Prezydenta czy Premiera, ale tu jestem zdanie, że w tej wojnie na słowa, wojnie medialnej częściej i mocniej powinni zabierać głos osoby spoza rządu. Nie wolno narażać Premiera, aby przy eskalacji tej wojny medialnej był zmuszony do wystąpienia podobnego do słynnego przemówienia Becka z maja 39 roku. Może, choć w części warto je Niemcom przypomnieć: "Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor'. Trzeba też dodać, ze jesteśmy z tych słów dumni, bo przecież wiadomo, że i bez tych słów Hitler i tak by napadł na Polskę. Zatem głos powinny zabierać osoby, które bezpośrednio doświadczyły okrucieństw niemieckich, czy bliscy takich osób. Ci, którzy bez najmniejszego lęku mogą mówić o barbarzyńskich metodach prowadzenia wojny przez idola ówczesnych Niemiec Hitlera. Będąc pod wrażeniem opowieści p. Wilhelma Brasse /dopiero teraz przyznał się do fotografowania zbrodni i zbrodniarzy w Auschwitz - Newsweek 35/2006 / o oprawieniu w wytatuowaną, wygarbowaną skórę zdjętą z szerokich pleców młodego mężczyzny Biblii, napisałem c.d. wspomnianego wyżej listu, w którym znalazły się słowa o robieniu przez Niemców z podobnie zdjętej ludzkiej skóry abażurów, także z ciała mydła, czy z włosów sukna. Opiniujący w redakcji Rzeczpospolitej listy p. Gottesman listu nie puścił, a mnie powiedział, że epatuję cierpieniem. Do dzisiaj nie wiedziałem, czym tę odmowę wytłumaczyć. Wyjaśnił mi to Premier w swoim wywiadzie dla Rzeczpospolitej 16-17.12.2006. "Powstało w kraju szaleństwo ekspiacji" i mój list nie wpisywał się w te szaleństwo. Dosyć, więc tych szaleństw i trzeba przypomnieć te potworne zbrodnie jakich dokonali Niemcy na ludności i państwie polskim. Trzeba szydzić z nich jak oni szydzą z nas. We Wprost nr 46/2006 znajdują się dwa artykuły mówiące o wyszydzaniu Polaków w RFN. Jaka była nasza odpowiedź? Gorzej niż skromna. W nr 48/2006 znalazł się list czytelniczki, bojącej się jednakże z jakiś tam względów pod nim podpisać. Mimo tego pogratulować Wprost za odwagę gdy czytamy "dobry Niemiec to martwy Niemiec". A gdzie są nasi satyrycy? Uświadomijmy niemieckiemu społeczeństwu, że inicjatywa Eriki Steinbach jest wskrzeszaniem upiorów II-giej wojny światowej. Że te upiory straszne, ohydne, pozbawione człowieczeństwa wywodzą się z narodu niemieckiego. Że kaci powinni "siedzieć cicho" i szkoda, że z tego nie korzystają. Że ponad milion Niemców znalazło się po wojnie na listach zbrodniarzy wojennych. I w końcu, że żyją w zjednoczonych Niemczech w dużej mierze dzięki wysiłkowi polskiej "Solidarności".
Trzeba także im powiedzieć, że mają szansę "siedzenia cicho", bo oprócz tego, ze jesteśmy dumni, jesteśmy także wspaniałomyślni i wybaczamy winy tym, co się przyznają do winy, ale nie tym, co próbują zrzucić te winy na nas. Jeśli z tej szansy nie skorzystają posuniemy się do takich samych prowokacji, bo niestety w wojnie medialnej zarówno prawda jak i zamierzona prowokacja odnoszą sukcesy. Nie będziemy mówić o nich inaczej jak hieny.
Andrzej Rzewnicki
Po co i dla kogo Powiernictwo Polskie?
Po co i dla kogo Powiernictwo Polskie?
W ostatnich latach nasiliły się w Niemczech tendencje, których myślą przewodnią jest ukazanie Niemców, jako ofiar II Wojny Światowej, zwłaszcza w sferze utraconego przez niemiecką ludność cywilną majątku i szkód wynikłych wskutek tak zwanych wypędzeń. Dzieje się tak mimo wspólnych, zmierzających do trwałego pojednania, polsko-niemieckich inicjatyw, jak choćby powołanie do życia Fundacji “Krzyżowa” oraz wbrew obustronnym, oficjalnym deklaracjom o uznaniu istniejącego we wzajemnych stosunkach stanu formalno-prawnego za ostatecznie obowiązujący.
Inicjatywy niemieckie - działania Związku Wypędzonych i Powiernictwa Pruskiego, zmierzają do prawnego usankcjonowania roszczeń tzw. ziomkostw i innych organizacji rewizjonistycznych, oraz do uznania Polaków za współwinnych tragedii, jaką była niemiecka okupacja ze wszystkimi okrutnymi jej konsekwencjami.
Znamienne i zasmucające, że próby takiego zafałszowania historii przybierają na sile po upadku w Europie Środkowej i Wschodniej komunistycznego systemu totalitarnego, zburzeniu Muru Berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec, w których to wydarzeniach Polska miała udział zarówno bezpośredni, jak i inspirujący.
Aby nie dopuścić do narastania tych roszczeń, oraz w celu rzeczywistego zadośćuczynienia szkodom poniesionym przez faktyczne ofiary niemieckiej okupacji - cywilną ludność polską, powołujemy do życia Powiernictwo Polskie. Zadaniem Stowarzyszenia jest reprezentowanie i obrona interesów tych wszystkich, którzy utracili w czasie działań wojennych swój majątek ruchomy i trwały, oraz ich spadkobierców. Niezależnie od tego, czy pokrzywdzeni lub ich spadkobiercy zamieszkali są na stałe na terenie Polski, czy poza jej granicami.
Owa reprezentacja zmierzać ma do prawnego uznania szkód doznanych przez pokrzywdzonych i uzyskania przez nich finansowego zadośćuczynienia za owe szkody. Za pośrednictwem Powiernictwa Polskiego wszyscy wypędzeni w czasie II Wojny Światowej ze swoich domów i majątków ziemskich Polacy będą mogli kierować wnioski o odszkodowanie do rządu Niemiec. Rodziny cywilnych ofiar zbrodni popełnionych przez niemieckich okupantów, ludzi zamordowanych bez sądu, bez prób jakiegokolwiek bezpośredniego uzasadnienia tego okrucieństwa, także zyskają możliwość dochodzenia swych praw do odszkodowań za wyrządzone przez hitlerowskie Niemcy krzywd.
Zorganizowana i ujednolicona, skupiona w jednej organizacji, oraz oparta na właściwych podstawach prawnych, akcja wywierania nacisku, może przynieść właściwy skutek. Poszkodowani oraz ich spadkobiercy, w oparciu o posiadaną legalna dokumentację, mogą powierzać swoje roszczenia Stowarzyszeniu, mając równocześnie wgląd w jego działalność.
Powierzenie w celu reprezentowania interesów dotyczy w szczególności:
• Zebrania, udokumentowania (np. wypisy z ksiąg wieczystych, udokumentowane relacje świadków, uprawnione opinie rzeczoznawców), oszacowania i spisania krzywd i wynikających z nich roszczeń wobec rządu Niemiec
• Żądania wsparcia roszczeń i ochrony dyplomatycznej ze strony Państwa Polskiego
• Reprezentowanie pokrzywdzonych na drodze prawnej przed właściwymi sądami.
Powiernictwo Polskie dostrzega także nierozstrzygniętą w dalszym ciągu kwestię mienia zabużańskiego oraz straty poniesione przez dawnych obywateli polskich zamieszkujących obecnie na terytoriach krajów dawnego ZSRR. Tak, jak niezaspokojone są roszczenia Polaków wysiedlonych z przedwojennych obszarów Polski, tak rządy państw obecnie zajmujących te terytoria nie wypłaciły do tej pory swym obywatelom pochodzenia polskiego należnych odszkodowań za konfiskatę majątku. Do zadań Stowarzyszenia należy udzielanie pomocy prawnej tym, którzy choć teraz są obywatelami innych krajów, nie otrzymali wsparcia od swoich rządów w kwestii uznania ich roszczeń.
Ponadto Powiernictwo Polskie z całą stanowczością domagać się będzie uznania historycznych faktów i nie przekłamywania historii, tak, jak ma to miejsce na przykład w przypadku zbrodni katyńskiej. Konieczne jest uznanie przez rząd rosyjski tej tragedii za zbrodnię przeciwko ludzkości, bo tym właśnie była w istocie.
Działalność edukacyjna i informacyjna jest - obok kwestii odszkodowawczych - najistotniejszą sferą aktywności Powiernictwa Polskiego.
Wśród środków, jakie winny być użyte przy realizacji zadań Stowarzyszenia najistotniejsze są:
• Przeprowadzenie akcji informacyjnej skierowanej zarówno do narodu niemieckiego, jak i wszystkich narodów europejskich, w tym także Polaków
• Ustalenie na ile zasadne jest usankcjonowanie roszczeń w odrębnych przepisach prawnych
• Pozyskiwanie kolejnych właścicieli zainteresowanych uzyskaniem odszkodowań oraz innych form zadośćuczynienia.
• Wywieranie nacisku na poszczególne rządy w kwestii likwidowania przekłamań i zafałszowań historii oraz mówienia prawdy o historii wzajemnych relacji najbliższych sąsiadów Polski z naszym krajem.
W ostatnich latach nasiliły się w Niemczech tendencje, których myślą przewodnią jest ukazanie Niemców, jako ofiar II Wojny Światowej, zwłaszcza w sferze utraconego przez niemiecką ludność cywilną majątku i szkód wynikłych wskutek tak zwanych wypędzeń. Dzieje się tak mimo wspólnych, zmierzających do trwałego pojednania, polsko-niemieckich inicjatyw, jak choćby powołanie do życia Fundacji “Krzyżowa” oraz wbrew obustronnym, oficjalnym deklaracjom o uznaniu istniejącego we wzajemnych stosunkach stanu formalno-prawnego za ostatecznie obowiązujący.
Inicjatywy niemieckie - działania Związku Wypędzonych i Powiernictwa Pruskiego, zmierzają do prawnego usankcjonowania roszczeń tzw. ziomkostw i innych organizacji rewizjonistycznych, oraz do uznania Polaków za współwinnych tragedii, jaką była niemiecka okupacja ze wszystkimi okrutnymi jej konsekwencjami.
Znamienne i zasmucające, że próby takiego zafałszowania historii przybierają na sile po upadku w Europie Środkowej i Wschodniej komunistycznego systemu totalitarnego, zburzeniu Muru Berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec, w których to wydarzeniach Polska miała udział zarówno bezpośredni, jak i inspirujący.
Aby nie dopuścić do narastania tych roszczeń, oraz w celu rzeczywistego zadośćuczynienia szkodom poniesionym przez faktyczne ofiary niemieckiej okupacji - cywilną ludność polską, powołujemy do życia Powiernictwo Polskie. Zadaniem Stowarzyszenia jest reprezentowanie i obrona interesów tych wszystkich, którzy utracili w czasie działań wojennych swój majątek ruchomy i trwały, oraz ich spadkobierców. Niezależnie od tego, czy pokrzywdzeni lub ich spadkobiercy zamieszkali są na stałe na terenie Polski, czy poza jej granicami.
Owa reprezentacja zmierzać ma do prawnego uznania szkód doznanych przez pokrzywdzonych i uzyskania przez nich finansowego zadośćuczynienia za owe szkody. Za pośrednictwem Powiernictwa Polskiego wszyscy wypędzeni w czasie II Wojny Światowej ze swoich domów i majątków ziemskich Polacy będą mogli kierować wnioski o odszkodowanie do rządu Niemiec. Rodziny cywilnych ofiar zbrodni popełnionych przez niemieckich okupantów, ludzi zamordowanych bez sądu, bez prób jakiegokolwiek bezpośredniego uzasadnienia tego okrucieństwa, także zyskają możliwość dochodzenia swych praw do odszkodowań za wyrządzone przez hitlerowskie Niemcy krzywd.
Zorganizowana i ujednolicona, skupiona w jednej organizacji, oraz oparta na właściwych podstawach prawnych, akcja wywierania nacisku, może przynieść właściwy skutek. Poszkodowani oraz ich spadkobiercy, w oparciu o posiadaną legalna dokumentację, mogą powierzać swoje roszczenia Stowarzyszeniu, mając równocześnie wgląd w jego działalność.
Powierzenie w celu reprezentowania interesów dotyczy w szczególności:
• Zebrania, udokumentowania (np. wypisy z ksiąg wieczystych, udokumentowane relacje świadków, uprawnione opinie rzeczoznawców), oszacowania i spisania krzywd i wynikających z nich roszczeń wobec rządu Niemiec
• Żądania wsparcia roszczeń i ochrony dyplomatycznej ze strony Państwa Polskiego
• Reprezentowanie pokrzywdzonych na drodze prawnej przed właściwymi sądami.
Powiernictwo Polskie dostrzega także nierozstrzygniętą w dalszym ciągu kwestię mienia zabużańskiego oraz straty poniesione przez dawnych obywateli polskich zamieszkujących obecnie na terytoriach krajów dawnego ZSRR. Tak, jak niezaspokojone są roszczenia Polaków wysiedlonych z przedwojennych obszarów Polski, tak rządy państw obecnie zajmujących te terytoria nie wypłaciły do tej pory swym obywatelom pochodzenia polskiego należnych odszkodowań za konfiskatę majątku. Do zadań Stowarzyszenia należy udzielanie pomocy prawnej tym, którzy choć teraz są obywatelami innych krajów, nie otrzymali wsparcia od swoich rządów w kwestii uznania ich roszczeń.
Ponadto Powiernictwo Polskie z całą stanowczością domagać się będzie uznania historycznych faktów i nie przekłamywania historii, tak, jak ma to miejsce na przykład w przypadku zbrodni katyńskiej. Konieczne jest uznanie przez rząd rosyjski tej tragedii za zbrodnię przeciwko ludzkości, bo tym właśnie była w istocie.
Działalność edukacyjna i informacyjna jest - obok kwestii odszkodowawczych - najistotniejszą sferą aktywności Powiernictwa Polskiego.
Wśród środków, jakie winny być użyte przy realizacji zadań Stowarzyszenia najistotniejsze są:
• Przeprowadzenie akcji informacyjnej skierowanej zarówno do narodu niemieckiego, jak i wszystkich narodów europejskich, w tym także Polaków
• Ustalenie na ile zasadne jest usankcjonowanie roszczeń w odrębnych przepisach prawnych
• Pozyskiwanie kolejnych właścicieli zainteresowanych uzyskaniem odszkodowań oraz innych form zadośćuczynienia.
• Wywieranie nacisku na poszczególne rządy w kwestii likwidowania przekłamań i zafałszowań historii oraz mówienia prawdy o historii wzajemnych relacji najbliższych sąsiadów Polski z naszym krajem.
Relacje z Republiką Federalną Niemiec
Relacje z Republiką Federalną Niemiec
wg Minister Spraw Zagranicznych Anny Fotygi.
SEJM RP (11 maja 2007 r.)
W piątek 11 maja br. przed południem Minister Spraw Zagranicznych Anna Fotyga przedstawiła posłom informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej na rok 2007. Jej wystąpienie trwało 2 godziny z czego część dotyczyłą stosunków polsko-niemieckich.
Relacje z Niemcami zajmują szczególne miejsce w polskiej polityce zagranicznej - zapewniła w piątek w Sejmie szefowa MSZ Anna Fotyga. Podkreśliła, że pamiętamy o zdecydowanym poparciu, jakiego Niemcy udzieliły Polsce w jej staraniach o członkostwo w NATO i UE.
Jednocześnie - powiedziała Fotyga - przyznać należy, że pewne kwestie rzutują negatywnie na polsko-niemieckie stosunki. Szefowa MSZ oświadczyła, że jesteśmy przeciwni powstaniu Centrum Przeciwko Wypędzeniom, jako zakłócającemu stosunki między obu państwami i narodami.
Za nieuzasadniony uważamy projekt budowy gazociągu po dnie Bałtyku. Dążyć będziemy, aby Polacy w Niemczech korzystali z takich samych praw, jakie ma mniejszość niemiecka w naszym kraju - oświadczyła minister.
Podkreśliła, że rząd opowiada się za definitywnym zamknięciem spraw związanych z II wojną światową i jej skutkami. Jednak - jak dodała - do tego potrzeba warunków i dialogu, bo wiele jeszcze spraw pozostało nierozwiązanych.
Uważamy, że wszelkie związane z tym roszczenia majątkowe obywateli niemieckich wobec państwa polskiego nie miały i nie mają podstaw prawnych, zarówno w prawie polskim, jak i prawie międzynarodowym. Chcielibyśmy być pewnie, że nie mają żadnych podstaw również w prawie niemieckim. Rozumiemy, że takie stanowisko prawne przyjmuje także rząd RFN - powiedziała Minister Spraw Zagranicznych.
Jak dodała, wspólna deklaracja obu rządów w tej sprawie, potwierdzająca zbieżność stanowisk prawnych obu państw, przyczyniłaby się dodatkowo do ugruntowania poczucia bezpieczeństwa Polaków.
Nie może być tak, żeby wiele lat po wojnie znacząca część polskich obywateli czuła się niepewnie w swoich domach i w swoich majątkach - powiedziała Fotyga.
Zapewniła, że władze zachowają konsekwencję w podnoszeniu w relacjach dwustronnych z Niemcami kwestii odnoszących się do historii i do pozycji polskiej mniejszości.
Żródło: serwis pis.org.pl
Szukanie winnego - niemiecka tradycja.
Szukanie winnego - niemiecka tradycja.
Jest rok 1918 Niemcy ponoszą klęskę w I Wojnie Światowej. W kraju rozgrywa się dramat, społeczeństwo nie może sobie wyobrazić, jak tak wielkie i potężne państwo mogło ponieść porażkę w wojnie, która Niemcy miała okryć chwałą. Rozpoczyna się okres destabilizacji, wybucha powstanie. Wydawałoby się, że następuje zmiana, okres wykorzenienia z narodu mocarstwowych myśli. Państwa zwycięskie proponują Niemcom pożyczki, które mają przyczynić się do rozwoju kraju, a jednocześnie zapewnić stabilizację nowego rządu, który ma współpracować z innymi państwami. W roku 1924 rząd ten uznaje w Lozanno zachodnie granice Niemiec, przypomnę, iż tylko nieznacznie uszczuplone, natomiast kwestie granicy wschodniej pozostawia otwartą. Rok wcześniej miał miejsce nieudany pucz w Monachium, jednak aż do czasu wielkiego kryzysu Niemcy nie wchodzą na drogę konfliktu z innymi państwami. Kryzys ten pokazał jednak wszystkie problemy niemieckiej gospodarki, rozwijającej się dzięki funduszom uzyskanym z zachodu, nie możliwe staje się dalsze spłacanie kredytów, ponieważ eksport się załamał, znowu nastaje czas wielkiego bezrobocia i rozgoryczenia społecznego. Wtedy to właśnie przychodzi czas na zmianę, nastaje epoka Adolfa Hitlera i jego NSDAP. Prowadzi on bardzo agresywną politykę zagraniczną i wewnętrzną, jednakże pozwala uwierzyć narodowi, że to co dotknęło ich "wielki" kraj może obrócić się przeciwko wrogom państwa z czasów I Wojny. Otwarcie nawołuje do rewindykacji wschodniej granicy Niemiec, nie uznaje bękarta Europy-Polski, a najgorsze jest to, że inne narody europejskie nie robią czegokolwiek, aby stan rzeczy zmienić. Niemieccy prawnicy twierdzą, że umowy międzynarodowe nie mogą krępować w czymkolwiek władzy w ich kraju. Niemcy po raz kolejny wybierają wojnę zamiast pokoju, rok 1939 jest początkiem największej tragedii w historii świata. Pierwsza pod nogami agresora pada Polska, czekająca bezskutecznie na pomoc Francji i Anglii, które zobowiązały się pomocy Polsce. Natomiast Niemcom z "pomocą" przychodzi ZSRR. Znamienne jest to, że w tym samym czasie wystarczyłby atak zachodnich państw, aby wojna zakończyła się szybciej niż zaczęła.
W ciągu 6 lat wojna wyniszczyła świat, doprowadziła jednak do całkowitej kapitulacji Niemiec. Wielkie mocarstwa - Anglia, USA i ZSRR wyznaczają nowy porządek świata, który dla Polski oznaczają znaczne straty terytorialne na wschodzie. Nastają także rządy komunistyczne, nieliczące się z wolą narodu. Niemcy przez 4 lata jako podmiot nie istnieją, jednak w 1949 roku powstają dwa państwa niemieckie- NRD i RFN. W 1950 roku na mocy traktatu zgorzeleckiego następuje ostateczna delimitacja granicy między NRD, a PRL. W roku 1970 RFN podpisuje z Polską traktat o normalizacji wzajemnych stosunków. W art.1 strony stwierdzają, iż "że istniejąca linia graniczna, której przebieg został ustalony w rozdziale IX konferencji Poczdamskiej(...)stanowi zachodnią granicę państwową PRL." W traktacie tym strony zobowiązują się również do nienaruszalności istniejących granic, oraz że nie mają one żadnych roszczeń terytorialnych wobec siebie i że nie będą takich roszczeń wysuwać w przyszłości. Natomiast potwierdzenie tego stanu rzeczy znalazło także potwierdzenie w układzie, który doprowadził do zjednoczenia Niemiec w 1990, a jego brzmienie jest niemal identyczne jak układu z 1970 roku.
Co dzieje się obecnie? Co powoduje że w Niemczech rodzi się nowa niechęć do Polski? Dlaczego NPD może w lokalnych landtagach wystawić swoich przedstawicieli? Czemu polskie dzieci nie mogą używać narodowego języka w szkołach? Co prowadzi do takiego stanu rzeczy? Otóż wydaje się, że odpowiedź jest prosta i że wynika z powyższego krótkiego i pobieżnego porównania sytuacji przed i po II Wojnie Światowej. Niemcy jako naród nie potrafią stawić czoła problemom, w chwilach kryzysowych oczekują silnego przywódcy, który pokarze iż winni obecnej sytuacji są inni, nie ważne czy będą nimi Żydzi, Polacy czy Cyganie, ważne jest to aby ktoś taki się znalazł. Pokazują oni swoją siłę w sytuacji kryzysowej, "zamiatając problemy pod dywan". Mówią, iż w gruncie rzeczy to oni są największymi pokrzywdzonymi wywołanego przez swój nacjonalizm konfliktu. Jednak po I Wojnie Światowej stało się to szybciej niż po II Wojnie, taką kolej rzeczy należy upatrywać w tym, iż do roku 1990 Niemcy stanowiły dwa odrębne organizmy państwowe, z których jeden był bogaty, a drugi wręcz przeciwnie. Po zjednoczeniu bogatsza część zachodnia inwestuje w byłe NRD potężne pieniądze, pieniądze odebrane innym gałęziom gospodarki zachodnioniemieckiej. Sfera socjalna jest tak rozwinięta, iż powoduje to niechęć do pracy za mniejsze pieniądze. W Niemczech rozpoczyna się okres zwiększonego bezrobocia, ponad 4 miliony ludzi pozostaje bez pracy, a przyrost naturalny jest ujemny, społeczeństwo się starzeje, przez to potrzebne jest coraz więcej pieniędzy na świadczenia dla rencistów i emerytów. Trzeba znaleźć kogoś, kogo można by obciążyć takim stanem państwa, i znajduje się: Turków, którzy podobno zabierają Niemcom pracę, Polaków, którzy kradną wszystko ( w szczególności samochody). Nagle niemieccy uciekinierzy przypominają sobie, że przecież na byłych wschodnich terenach Rzeszy pozostawili wielkie majątki, które należałoby odebrać. Może to one pozwolą na napływ świeżego kapitału i odroczenie zbliżającego się potężnego kryzysu??? W tym momencie należy zadać sobie pytanie, dlaczego w momencie kryzysu Niemcu zawsze szukają winnego. Niestety odpowiedzi nie udzieli nikt inny jak sami Niemcy.
Błażej Spychalski
Współpracownik DZIAŁU PLANOWANIA I ANALIZ
Protest Powiernictwa Polskiego przeciwko imprezie ziomkostw niemieckich.
Protest Powiernictwa Polskiego przeciwko imprezie ziomkostw niemieckich.
Powiernictwo Polskie (PP) protestuje przeciwko zaplanowanej na 18 sierpnia dorocznej uroczystości niemieckich ziomkostw i organizacji wypędzonych "Dzień Stron Ojczystych" i zapowiedzi uczestnictwa w niej szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa. - Powiernictwo Polskie w odpowiedzi na nieustające ataki propagandowo-medialne strony niemieckiej postanowiło przejść do ofensywy informacyjnej. W tym celu na teren Niemiec do najważniejszych osób i instytucji państwowych, w tym również Związków Wypędzonych wysyłamy plakat dołączony do niniejszego pisma - napisano w oświadczeniu.
Na ulotce znajdują się wizerunki Eriki Steinbach, przewodniczącej Związku Wypędzonych, żołnierza z insygniami SS na hełmie, którego rysy są podobne do Steinbach, a także podobnego do niej średniowiecznego rycerza. Pod wizerunkami widnieje napis, który według PP jest parafrazą wypowiedzi Adolfa Hitlera z 29 września 1938 r. (na konferencji w Monachium, gdzie zawarto układ zezwalający Niemcom na aneksję części Czechosłowacji) i - jak napisano w oświadczeniu - doskonale wpisuje się w obecną politykę tzw. niemieckich wypędzonych".
Na ulotce napisano: - Pozostaje jeszcze jeden problem, który musi zostać rozwiązany i z pewnością rozwiązany będzie. Są to nasze ostatnie roszczenia majątkowe (w wersji oryginalnej, według PP, "roszczenia terytorialne", które postawiliśmy w Europie, ale są to żądania z których nie zrezygnujemy.
Szefowa PP, senator PiS Dorota Arciszewska powiedziała, że pomysł wysłania ulotki wynika z chęci odpowiedzi organizacjom niemieckim i przedstawienia stanowiska wobec takich imprez, które zamiast poprawiać stosunki polsko-niemieckie, pogarszają je.
- Tego typu zjazdy są platformą do totalnej krytyki wschodnich sąsiadów - dodała.
Zaznaczyła, że akcja "ulotkowa" została zorganizowana po to, by dotrzeć do świadomości obywateli niemieckich. Dodała, że rozmawiając z dziennikarzami niemieckimi ma wrażenie, iż zupełnie w inny sposób rozumiana jest przez nich przeszłość.
W oświadczeniu PP skrytykowało też zapowiedzi uczestnictwa w berlińskiej imprezie przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa.
- Obecność tak wysokiego przedstawiciela Parlamentu Europejskiego oraz jednego z czołowych polityków niemieckich uznajemy za krok dalece nieprzemyślany, godzący w relacje polsko-niemieckie - napisano.
Według Arciszewskiej pojawianie się na takich imprezach polityków z pierwszych stron gazet owocuje konfliktem i absolutnie nie powinni się oni na nich pojawiać.
Powiernictwo Polskie zostało zarejestrowane w styczniu 2005 r. w Gdyni. Głównymi celami organizacji są: pomoc prawna dla polskich obywateli, którzy chcą domagać się odszkodowań za szkody wyrządzone przez III Rzeszę oraz edukacja historyczna społeczeństwa.
PAP
Sejmowa debata o stosunkach polsko-niemieckich.
Sejmowa debata o stosunkach polsko-niemieckich.
PEŁNY TEKST RZĄDOWEGO RAPORTU
W Sejmie odbyła się w czwartek debata o stosunkach polsko-niemieckich. Opozycja krytykowała MSZ za sposób prowadzenia polityki wobec Niemiec. Natomiast według PiS, stosunki na linii Warszawa-Berlin są bardzo dobre, choć jest kilka problemów.
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Fotyga oceniła, że kwestia roszczeń obywateli Niemiec wysiedlonych po II wojnie światowej z terytorium Polski zaburza relacje między Polską a Niemcami. Złożenie w ubiegłym roku przez 22 obywateli Niemiec skargi przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka minister określiła mianem "miecza Damoklesa", który wisiał nad Polską od kilku lat, aż w końcu spadł.
Szefowa MSZ uznała też, że postulat wspierania przez władze niemieckie mniejszości polskiej w Niemczech "jest realizowany bardzo słabo, lub w dużej mierze nie jest realizowany".
Zapewniła, że Warszawa zainteresowana jest tym, by polityka zagraniczna UE w stosunku do Rosji, Ukrainy, Białorusi, polityka energetyczna, była efektem konsensusu Polski i Niemiec. Fotyga podkreśliła, że Polska podchodzi z "nadzieją" do współpracy z rządem niemieckim, który przewodniczy pracom UE w tym półroczu.
Minister zwróciła także uwagę, że niemieccy politycy zawsze sprzyjali zabiegom Polski o wejście do UE i NATO. Zgodzili się z nią zarówno przedstawiciele PiS, jak i opozycji - według których Niemcom należą się podziękowania za pomoc udzieloną Polsce.
Przedstawiciele opozycji zwracali uwagę, że sejmowa debata odbywa się z ponad półrocznym opóźnieniem, co - ich zdaniem - nie ma żadnego uzasadnienia, a wskazuje na traktowanie tej sprawy przez MSZ.
Według PiS, stosunki polsko-niemieckie są bardzo dobre. Karol Karski (PiS) przyznał jednak, że jest kilka problemów do rozwiązania we wzajemnych relacjach. Jak ocenił, Niemcy powinny przejąć roszczenia swoich obywateli oraz wykreślić z konstytucji zapis, który zakłada istnienie Niemiec w granicach z 1937 roku.
Zdaniem posła PiS, niedobrze się dzieje, iż w prowadzeniu polityki zagranicznej nie istnieje konsensus między rządem a opozycją. Karski ocenił, że PO prowadzi samodzielną politykę z Niemcami, a jednocześnie tworzona jest atmosfera przyzwolenia dla antypolskich wypowiedzi w mediach niemieckich. Wymienił w tym kontekście wywiad posła PO Pawła Śpiewaka w "Die Welt". Jego zdaniem, skandalem jest, że polityk PO krytykował Fotygę za to, że przeciwstawia się budowie Gazociągu Północnego.
Wiceszef PO Bronisław Komorowski życzył rządowi, by w relacjach polsko-niemieckich, potrafił mówić językiem rozsądku i realizmu, a nie wrogości i jątrzenia. "Jaką treścią ekipa władzy zamierza wypełnić ramy traktatu sprzed 15 lat? Jak na razie jest to dorobek mizerny" - ocenił.
Komorowski podkreślił, że w polsko-niemieckich relacjach bardzo ważna jest historia. "Historii nie da się przekreślić, nie wolno o niej zapominać, ale trzeba z nią mądrze żyć, to znaczy tak, by nie przesłaniała ona horyzontów przyszłości w relacjach między ludźmi, narodami i państwami" - powiedział.
Według posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, rząd myśli o stosunkach z Niemcami w sposób "historyczny i histeryczny". Jak oceniła, polska polityka zagraniczna w stosunku do Niemiec jest "krótkowzroczna". "Potrzebna jest dyskusja o polskiej, a nie "PiS- owskiej" polityce zagranicznej" - podkreśliła.
W ocenie posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego polsko-niemiecki Traktat "w co najmniej kilku punktach nie jest realizowany". Jak wyjaśnił, nie jest m.in. realizowany artykuł "który przewiduje, że obie strony będą rozszerzały możliwości nauki języka drugiego kraju w szkołach".
Marek Kawa (LPR) wezwał podczas debaty do dokonania bilansu zysków i strat naszej polityki wobec zachodniego partnera. Zaznaczył, że od Niemców powinniśmy uczyć się prowadzić "Realpolitik".
Józef Zych (PSL) podkreślił, że oba kraje należą do UE, co - jego zdaniem - ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski oraz powiązań politycznych, gospodarczych i kulturalnych. Dodał, że z powodzeniem rozwija się też współpraca dwustronna na wielu odcinkach pomiędzy miastami gminami i wyższymi uczelniami.
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga oceniła w czwartek w Sejmie, że kwestia roszczeń obywateli Niemiec wysiedlonych po II wojnie światowej z terytorium Polski zaburza relacje między Polską a Niemcami.Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Złożenie w grudniu 2006 roku przez 22 obywateli Niemiec związanych z Powiernictwem Pruskim do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skargi przeciwko Polsce minister określiła mianem "miecza Damoklesa", który wisiał nad Polską od kilku lat, aż w końcu spadł.
"Pogłębiło to sferę niepewności w Polsce. Niepewności, która zaburza relacje między Polską a Niemcami" - podkreśliła.
Minister zadeklarowała chęć przystąpienia strony polskiej do "poważnych" rozmów z Niemcami, "nie przesądzając formuły prawnej", zgodnie z którą ta kwestia mogłaby zostać rozwiązana. "Chcemy, by po obu stronach była jasna deklaracja polityczna co do sposobu rozwiązania" - podkreśliła Fotyga.
Jej zdaniem, są ze strony rządu kanclerz Angeli Merkel "dobre sygnały". Jak dodała, w tej kwestii odbyły się już pierwsze konsultacje na szczeblu eksperckim.
Minister w swoim wystąpieniu nawiązała do "ciemnego i smutnego okresu" stanu wojennego w Polsce. Przypomniała niezwykłą, spontaniczną pomoc, jaką społeczeństwo niemieckie niosło Polakom, wymuszając również uchwałę Bundestagu, która umożliwiała tę pomoc.
Jak podkreśliła, "to były działania, które budowały prawdziwe, rzeczywiste więzy między obydwoma społeczeństwami".
Szefowa polskiej dyplomacji uznała też, że postulat wspierania przez władze niemieckie mniejszości polskiej w Niemczech "jest realizowany bardzo słabo lub w dużej mierze nie jest realizowany". Dodała, że jest to postulat nieodmiennie zgłaszany do władz niemieckich.
Szefowa MSZ zaznaczyła, że w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy znalazły się zapisy, "które po latach mogły pozostawiać pewną sferę - dobrych z natury rzeczy kontaktów - otwartą, niedopowiedzianą i budzącą wątpliwości".
Jak argumentowała, taką sferą jest właśnie funkcjonowanie - "oceniane przez polski rząd jako pewna asymetria" - "polskiej mniejszości w Niemczech, w stosunku do praw i możliwości, którymi cieszy się mniejszość niemiecka na terenie Polski".
Przypomniała, że już w chwili podpisania traktatu w liście b. ministra SZ Krzysztofa Skubiszewskiego "znalazł się zapis, że rząd RFN zobowiązał się do wspierania osób pochodzenia polskiego bądź przyznających się do języka polskiego".
Fotyga zwróciła także uwagę, że niemieccy politycy i społeczeństwo Niemiec zawsze sprzyjały zabiegom Polski o wejście do UE i NATO. "To politycy niemieccy byli pierwszymi, którzy oficjalnie zgłosili potrzebę polskiej akcesji do NATO" - zaznaczyła.
Minister SZ podkreśliła, że Polska podchodzi "z nadzieją" do współpracy z rządem niemieckim, który przewodniczy pracom Unii Europejskiej w tym półroczu.
Jak powiedziała, Warszawa zainteresowana jest tym, by polityka zagraniczna UE w stosunku do Rosji, Ukrainy, Białorusi czy też polityka energetyczna, była efektem konsensusu Polski i Niemiec.
Oceniła, że współpraca w ramach UE, to "gra interesów". "My też bierzemy pod uwagę nasz interes narodowy, ale oczekujemy, że te hasła nie będą stały w sprzeczności z pogłębioną współpracą polityczną w ramach UE" - podkreśliła Fotyga.
Chadecka frakcja w Parlamencie Europejskim (PE), Europejska Partia Ludowa (EPL-ED), zdecydowała w czwartek w Brukseli, że przewodnictwo komisji spraw zagranicznych PE ma przypaść Polakowi. Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk ogłosił w Warszawie, że rekomenduje na to stanowisko Jacka Saryusz- Wolskiego (PO).
W konsekwencji stanowisko szefa komisji budżetowej utraci Janusz Lewandowski (także PO). Obejmie je niemiecki polityk CDU Reimer Boege.
Na czwartkowym spotkaniu szefów narodowych delegacji we frakcji chadeckiej PE, Polska miała pierwszeństwo wyboru dla siebie jednej z 20 komisji parlamentarnych i wybrała stanowisko przewodniczącego komisji spraw zagranicznych. Zgodnie z zapowiedziami Donalda Tuska, ma nim zostać Saryusz-Wolski. Przejmie tę komisję po niemieckim, bardzo wpływowym polityku CDU Elmarze Broku, który kierował nią od 10 lat.
Sprawa wywołała wiele emocji i napięć między obiema delegacjami, w negocjacje w ramach partii chadeckiej włączyło się też PiS, deklarując poparcie dla Saryusz-Wolskiego.
"Przez 30 lat pracowałem dla Polski w czasie zimnej wojny w stanie wojennym i nie mam pretensji, że utraciłem stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych, bo takie są prawa demokracji. To co mnie niepokoi, to nacjonalistyczna muzyka dobywająca się ze strony władz Polski. Ale ten nacjonalistyczny ton nie zniszczy stosunków polsko-niemieckich" - powiedział dziennikarzom Elmar Brok.
"To nie my rozpoczęliśmy konflikt" - zapewnił Jacek Saryusz- Wolski, który na początku stycznia utracił m.in. za sprawą niemieckich i francuskich eurodeputowanych we frakcji chadeckiej stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
"To nie był konflikt, ale spór, który rozwiązaliśmy i wychodzimy z niego zaprzyjaźnieni i po obu stronach wzmocnieni" - zapewnił. "Warto było się starać" - dodał, wskazując na przyznane delegacji PO ostatecznie stanowiska.
Aby zostać przewodniczącym komisji Saryusz-Wolski będzie musiał jeszcze uzyskać poparcie członków samej komisji w głosowaniu, które odbędzie się najprawdopodobniej 31 stycznia bądź 1 lutego. Otoczenie Broka powiedziało PAP, że wbrew krążącym po PE spekulacjom, nie zdecyduje się on na kandydowanie jako kandydat niezależny. Wówczas wynik głosowania nie byłby wcale pewny.
Zgodnie z czwartkowymi ustaleniami w chadeckiej frakcji, polska delegacja otrzyma oprócz stanowiska przewodniczącego komisji spraw zagranicznych, także stanowisko wiceprzewodniczącego komisji ds. rozwoju regionalnego (dla Jana Olbrychta) i wiceprzewodniczącego komisji budżetowej (najprawdopodobniej dla Janusza Lewandowskiego, jeśli on sam się zgodzi). Ponadto, w dalszym ciągu szefem delegacji PE-Białoruś będzie Bogdan Klich.
Reimer Boege powiedział w rozmowie z PAP, że chciałby, by Lewandowski został jednym z czterech wiceprzewodniczących komisji budżetowej.
"Mieliśmy bardzo dobrą współpracę. Janusz Lewandowski bardzo dobrze negocjował z rządami budżet na lata 2007-13, a to były bardzo trudne negocjacje - oświadczył niemiecki eurodeputowany. - Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym mógł kontynuować z nim polsko- niemiecką współpracę w komisji budżetowej".
"Cieszę się z miłych słów Boege, też bardzo dobrze mi się z nim współpracowało. Ale jeszcze nie zdecydowałem, czy chciałbym objąć stanowisko wiceprzewodniczącego" - powiedział PAP Lewandowski.
PAP dowiedziała się, że Saryusz-Wolski ma też zostać sprawozdawcą przygotowywanego w PE kluczowego raportu o zewnętrznych aspektach polityki energetycznej, czyli współpracy energetycznej UE z krajami trzecimi, jak Rosja albo Ukraina. Informację tę potwierdził sam zainteresowany. "Ja już piszę ten raport" - powiedział Saryusz-Wolski.
Raport będzie miał jednak znaczenie jednej z ośmiu opinii do głównego sprawozdania o polityce energetycznej, które nie powstanie w komisji spraw zagranicznych, ale komisji ds. przemysłu. Kierować nią będzie Niemka z CDU Angelika Nibler.
Ponadto najprawdopodobniej spod kompetencji komisji spraw zagranicznych wyjdą prawa człowieka i bezpieczeństwo, które dotychczas w ramach tzw. podkomisji podlegały Brokowi. Nieoficjalnie zapadła już zgoda frakcji politycznych, by powołać osobne komisje zajmujące się tymi tematami.
Czwartkowy podział stanowisk był też konsekwencją odrzucenia wcześniej przez frakcję chadecką propozycji PO, która zakładała, że polska delegacja zrzeknie się ubiegania o stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych, pod warunkiem uzyskania "pakietu bardziej korzystnego dla pozycji Polski w PE". Głównym elementem tego pakietu było stanowisko wiceprzewodniczącego frakcji chadeckiej EPL-ED z odpowiedzialnością za wschodnią politykę zagraniczną.
Jak tłumaczył Saryusz-Wolski, stworzenie dodatkowego stanowiska wiceprzewodniczącego wymagałoby najpierw zmiany statutu grupy chadeckiej poprzez głosowanie kwalifikowaną większością głosów aż dwóch trzecich członków i to w głosowaniu tajnym. Wynik takiego głosowania wcale nie byłby pewny, biorąc pod uwagę, niechęć niektórych delegacji do nowych żądań Polaków.
"Rozwiązanie to było rozwiązaniem ryzykownym" - tłumaczył Saryusz- Wolski. Nawet gdyby bowiem nastąpiła zmiana statutu frakcji i utworzono by dodatkowe stanowisko wiceprzewodniczącego frakcji, to nie można byłoby wykluczyć, że inne delegacje - poza PO - zgłoszą swoich kandydatów. Nowy szef frakcji chadeckiej Francuz Josep Daul, który został wybrany przy bardzo małej przewadze głosów, nie chciał podejmować ryzyka ujawnienia kolejnych podziałów we frakcji.
O podziale stanowisk w PE decyduje zasada proporcjonalności. Najważniejsze stanowiska w PE otrzymują największe frakcje polityczne (czyli najpierw chadecja, potem socjaliści, liberałowie, itd.), a we frakcjach - największe delegacje narodowe (w chadecji - najpierw Niemcy, potem Brytyjczycy, Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Polacy). Ponieważ większe delegacje dostały już stanowiska w biurze PE, a także w prezydium frakcji chadeckiej, polska delegacja w EPL-ED jako pierwsza miała prawo wybierać dla siebie przewodnictwo.
Polska delegacja w chadecji spadła niedawno na szóstą pod względem wielkości pozycję w chadecji. Po odejściu trzech eurodeputowanych PSL-Piast i Pawła Piskorskiego, liczy dziś 15 eurodeputowanych (14 z PO i jeden z PSL). Dla porównania: Niemców jest 49, Brytyjczyków - 27, Włochów i Hiszpanów - po 24, Francuzów - 17.
Marek Kawa (LPR) wezwał podczas czwartkowej sejmowej debaty nad stosunkami polsko-niemieckimi do dokonania bilansu zysków i strat naszej polityki wobec zachodniego partnera. Zaznaczył, że od Niemców powinniśmy uczyć się prowadzić "Realpolitik".
W czwartek szefowa MSZ Anna Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Jak powiedział Kawa, kiedy przegląda się rządowy raport "ma się wrażenie pewnej ewolucji w kreowaniu polityki wobec Niemiec". Poseł LPR zasugerował, aby od tego raportu na nowo rozpocząć stosunki polsko-niemieckie.
Jego zdaniem, trzeba przede wszystkim dokonać bilansu zysków i start naszej polityki wobec Niemiec.
"Wszystkim nam zależy, aby stosunki polsko-niemieckie były jak najlepsze" - podkreślił Kawa. "Zależy nam na bardzo dobrych, szczerych relacjach polsko-niemieckich, opartych na równowadze zobowiązań i prawdzie historycznej" - dodał.
"Niestety większość mediów jakoś dziwnym trafem zarządzanych też przez niemiecki kapitał (...) przekonuje nas, że stosunki te obecnie sięgnęły przysłowiowego dna - z winy oczywiście wyłącznie strony polskiej, a najlepiej polityków prawicy, a najlepiej już - polityków LPR, którym ciągle coś się nie podoba w tych stosunkach" - mówił.
Według Kawy, dążąc do jak najlepszych stosunków z Niemcami, trzeba zacząć w naszej polityce zagranicznej zacząć stosować "Realpolitik" i odpowiedzieć sobie na pewne pytania np. co Polska zyskała na arenie międzynarodowej w wyniku tego, że jako jeden z "nielicznych krajów zapewniła tak daleko idące przywileje (mniejszościom)".
Kawa mówił o niepokojących sygnałach dotyczących sytuacji Polaków w Niemczech oraz sprawach sądowych o zwrot mienia na Opolszczyźnie.
Według niego, sygnały te powinny zburzyć "intelektualne wygodnictwo warszawskich salonów", zdaniem których - według Kawy - "dobre stosunki polsko-niemieckie są dogmatem, który usprawiedliwi każdą nielojalność strony niemieckiej".
(PAP)/MM
źródło: www.prawy.pl
PEŁNY TEKST RZĄDOWEGO RAPORTU
W Sejmie odbyła się w czwartek debata o stosunkach polsko-niemieckich. Opozycja krytykowała MSZ za sposób prowadzenia polityki wobec Niemiec. Natomiast według PiS, stosunki na linii Warszawa-Berlin są bardzo dobre, choć jest kilka problemów.
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Fotyga oceniła, że kwestia roszczeń obywateli Niemiec wysiedlonych po II wojnie światowej z terytorium Polski zaburza relacje między Polską a Niemcami. Złożenie w ubiegłym roku przez 22 obywateli Niemiec skargi przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka minister określiła mianem "miecza Damoklesa", który wisiał nad Polską od kilku lat, aż w końcu spadł.
Szefowa MSZ uznała też, że postulat wspierania przez władze niemieckie mniejszości polskiej w Niemczech "jest realizowany bardzo słabo, lub w dużej mierze nie jest realizowany".
Zapewniła, że Warszawa zainteresowana jest tym, by polityka zagraniczna UE w stosunku do Rosji, Ukrainy, Białorusi, polityka energetyczna, była efektem konsensusu Polski i Niemiec. Fotyga podkreśliła, że Polska podchodzi z "nadzieją" do współpracy z rządem niemieckim, który przewodniczy pracom UE w tym półroczu.
Minister zwróciła także uwagę, że niemieccy politycy zawsze sprzyjali zabiegom Polski o wejście do UE i NATO. Zgodzili się z nią zarówno przedstawiciele PiS, jak i opozycji - według których Niemcom należą się podziękowania za pomoc udzieloną Polsce.
Przedstawiciele opozycji zwracali uwagę, że sejmowa debata odbywa się z ponad półrocznym opóźnieniem, co - ich zdaniem - nie ma żadnego uzasadnienia, a wskazuje na traktowanie tej sprawy przez MSZ.
Według PiS, stosunki polsko-niemieckie są bardzo dobre. Karol Karski (PiS) przyznał jednak, że jest kilka problemów do rozwiązania we wzajemnych relacjach. Jak ocenił, Niemcy powinny przejąć roszczenia swoich obywateli oraz wykreślić z konstytucji zapis, który zakłada istnienie Niemiec w granicach z 1937 roku.
Zdaniem posła PiS, niedobrze się dzieje, iż w prowadzeniu polityki zagranicznej nie istnieje konsensus między rządem a opozycją. Karski ocenił, że PO prowadzi samodzielną politykę z Niemcami, a jednocześnie tworzona jest atmosfera przyzwolenia dla antypolskich wypowiedzi w mediach niemieckich. Wymienił w tym kontekście wywiad posła PO Pawła Śpiewaka w "Die Welt". Jego zdaniem, skandalem jest, że polityk PO krytykował Fotygę za to, że przeciwstawia się budowie Gazociągu Północnego.
Wiceszef PO Bronisław Komorowski życzył rządowi, by w relacjach polsko-niemieckich, potrafił mówić językiem rozsądku i realizmu, a nie wrogości i jątrzenia. "Jaką treścią ekipa władzy zamierza wypełnić ramy traktatu sprzed 15 lat? Jak na razie jest to dorobek mizerny" - ocenił.
Komorowski podkreślił, że w polsko-niemieckich relacjach bardzo ważna jest historia. "Historii nie da się przekreślić, nie wolno o niej zapominać, ale trzeba z nią mądrze żyć, to znaczy tak, by nie przesłaniała ona horyzontów przyszłości w relacjach między ludźmi, narodami i państwami" - powiedział.
Według posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, rząd myśli o stosunkach z Niemcami w sposób "historyczny i histeryczny". Jak oceniła, polska polityka zagraniczna w stosunku do Niemiec jest "krótkowzroczna". "Potrzebna jest dyskusja o polskiej, a nie "PiS- owskiej" polityce zagranicznej" - podkreśliła.
W ocenie posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego polsko-niemiecki Traktat "w co najmniej kilku punktach nie jest realizowany". Jak wyjaśnił, nie jest m.in. realizowany artykuł "który przewiduje, że obie strony będą rozszerzały możliwości nauki języka drugiego kraju w szkołach".
Marek Kawa (LPR) wezwał podczas debaty do dokonania bilansu zysków i strat naszej polityki wobec zachodniego partnera. Zaznaczył, że od Niemców powinniśmy uczyć się prowadzić "Realpolitik".
Józef Zych (PSL) podkreślił, że oba kraje należą do UE, co - jego zdaniem - ma istotne znaczenie dla bezpieczeństwa Polski oraz powiązań politycznych, gospodarczych i kulturalnych. Dodał, że z powodzeniem rozwija się też współpraca dwustronna na wielu odcinkach pomiędzy miastami gminami i wyższymi uczelniami.
Minister spraw zagranicznych Anna Fotyga oceniła w czwartek w Sejmie, że kwestia roszczeń obywateli Niemiec wysiedlonych po II wojnie światowej z terytorium Polski zaburza relacje między Polską a Niemcami.Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Złożenie w grudniu 2006 roku przez 22 obywateli Niemiec związanych z Powiernictwem Pruskim do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skargi przeciwko Polsce minister określiła mianem "miecza Damoklesa", który wisiał nad Polską od kilku lat, aż w końcu spadł.
"Pogłębiło to sferę niepewności w Polsce. Niepewności, która zaburza relacje między Polską a Niemcami" - podkreśliła.
Minister zadeklarowała chęć przystąpienia strony polskiej do "poważnych" rozmów z Niemcami, "nie przesądzając formuły prawnej", zgodnie z którą ta kwestia mogłaby zostać rozwiązana. "Chcemy, by po obu stronach była jasna deklaracja polityczna co do sposobu rozwiązania" - podkreśliła Fotyga.
Jej zdaniem, są ze strony rządu kanclerz Angeli Merkel "dobre sygnały". Jak dodała, w tej kwestii odbyły się już pierwsze konsultacje na szczeblu eksperckim.
Minister w swoim wystąpieniu nawiązała do "ciemnego i smutnego okresu" stanu wojennego w Polsce. Przypomniała niezwykłą, spontaniczną pomoc, jaką społeczeństwo niemieckie niosło Polakom, wymuszając również uchwałę Bundestagu, która umożliwiała tę pomoc.
Jak podkreśliła, "to były działania, które budowały prawdziwe, rzeczywiste więzy między obydwoma społeczeństwami".
Szefowa polskiej dyplomacji uznała też, że postulat wspierania przez władze niemieckie mniejszości polskiej w Niemczech "jest realizowany bardzo słabo lub w dużej mierze nie jest realizowany". Dodała, że jest to postulat nieodmiennie zgłaszany do władz niemieckich.
Szefowa MSZ zaznaczyła, że w Traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy znalazły się zapisy, "które po latach mogły pozostawiać pewną sferę - dobrych z natury rzeczy kontaktów - otwartą, niedopowiedzianą i budzącą wątpliwości".
Jak argumentowała, taką sferą jest właśnie funkcjonowanie - "oceniane przez polski rząd jako pewna asymetria" - "polskiej mniejszości w Niemczech, w stosunku do praw i możliwości, którymi cieszy się mniejszość niemiecka na terenie Polski".
Przypomniała, że już w chwili podpisania traktatu w liście b. ministra SZ Krzysztofa Skubiszewskiego "znalazł się zapis, że rząd RFN zobowiązał się do wspierania osób pochodzenia polskiego bądź przyznających się do języka polskiego".
Fotyga zwróciła także uwagę, że niemieccy politycy i społeczeństwo Niemiec zawsze sprzyjały zabiegom Polski o wejście do UE i NATO. "To politycy niemieccy byli pierwszymi, którzy oficjalnie zgłosili potrzebę polskiej akcesji do NATO" - zaznaczyła.
Minister SZ podkreśliła, że Polska podchodzi "z nadzieją" do współpracy z rządem niemieckim, który przewodniczy pracom Unii Europejskiej w tym półroczu.
Jak powiedziała, Warszawa zainteresowana jest tym, by polityka zagraniczna UE w stosunku do Rosji, Ukrainy, Białorusi czy też polityka energetyczna, była efektem konsensusu Polski i Niemiec.
Oceniła, że współpraca w ramach UE, to "gra interesów". "My też bierzemy pod uwagę nasz interes narodowy, ale oczekujemy, że te hasła nie będą stały w sprzeczności z pogłębioną współpracą polityczną w ramach UE" - podkreśliła Fotyga.
Chadecka frakcja w Parlamencie Europejskim (PE), Europejska Partia Ludowa (EPL-ED), zdecydowała w czwartek w Brukseli, że przewodnictwo komisji spraw zagranicznych PE ma przypaść Polakowi. Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk ogłosił w Warszawie, że rekomenduje na to stanowisko Jacka Saryusz- Wolskiego (PO).
W konsekwencji stanowisko szefa komisji budżetowej utraci Janusz Lewandowski (także PO). Obejmie je niemiecki polityk CDU Reimer Boege.
Na czwartkowym spotkaniu szefów narodowych delegacji we frakcji chadeckiej PE, Polska miała pierwszeństwo wyboru dla siebie jednej z 20 komisji parlamentarnych i wybrała stanowisko przewodniczącego komisji spraw zagranicznych. Zgodnie z zapowiedziami Donalda Tuska, ma nim zostać Saryusz-Wolski. Przejmie tę komisję po niemieckim, bardzo wpływowym polityku CDU Elmarze Broku, który kierował nią od 10 lat.
Sprawa wywołała wiele emocji i napięć między obiema delegacjami, w negocjacje w ramach partii chadeckiej włączyło się też PiS, deklarując poparcie dla Saryusz-Wolskiego.
"Przez 30 lat pracowałem dla Polski w czasie zimnej wojny w stanie wojennym i nie mam pretensji, że utraciłem stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych, bo takie są prawa demokracji. To co mnie niepokoi, to nacjonalistyczna muzyka dobywająca się ze strony władz Polski. Ale ten nacjonalistyczny ton nie zniszczy stosunków polsko-niemieckich" - powiedział dziennikarzom Elmar Brok.
"To nie my rozpoczęliśmy konflikt" - zapewnił Jacek Saryusz- Wolski, który na początku stycznia utracił m.in. za sprawą niemieckich i francuskich eurodeputowanych we frakcji chadeckiej stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
"To nie był konflikt, ale spór, który rozwiązaliśmy i wychodzimy z niego zaprzyjaźnieni i po obu stronach wzmocnieni" - zapewnił. "Warto było się starać" - dodał, wskazując na przyznane delegacji PO ostatecznie stanowiska.
Aby zostać przewodniczącym komisji Saryusz-Wolski będzie musiał jeszcze uzyskać poparcie członków samej komisji w głosowaniu, które odbędzie się najprawdopodobniej 31 stycznia bądź 1 lutego. Otoczenie Broka powiedziało PAP, że wbrew krążącym po PE spekulacjom, nie zdecyduje się on na kandydowanie jako kandydat niezależny. Wówczas wynik głosowania nie byłby wcale pewny.
Zgodnie z czwartkowymi ustaleniami w chadeckiej frakcji, polska delegacja otrzyma oprócz stanowiska przewodniczącego komisji spraw zagranicznych, także stanowisko wiceprzewodniczącego komisji ds. rozwoju regionalnego (dla Jana Olbrychta) i wiceprzewodniczącego komisji budżetowej (najprawdopodobniej dla Janusza Lewandowskiego, jeśli on sam się zgodzi). Ponadto, w dalszym ciągu szefem delegacji PE-Białoruś będzie Bogdan Klich.
Reimer Boege powiedział w rozmowie z PAP, że chciałby, by Lewandowski został jednym z czterech wiceprzewodniczących komisji budżetowej.
"Mieliśmy bardzo dobrą współpracę. Janusz Lewandowski bardzo dobrze negocjował z rządami budżet na lata 2007-13, a to były bardzo trudne negocjacje - oświadczył niemiecki eurodeputowany. - Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym mógł kontynuować z nim polsko- niemiecką współpracę w komisji budżetowej".
"Cieszę się z miłych słów Boege, też bardzo dobrze mi się z nim współpracowało. Ale jeszcze nie zdecydowałem, czy chciałbym objąć stanowisko wiceprzewodniczącego" - powiedział PAP Lewandowski.
PAP dowiedziała się, że Saryusz-Wolski ma też zostać sprawozdawcą przygotowywanego w PE kluczowego raportu o zewnętrznych aspektach polityki energetycznej, czyli współpracy energetycznej UE z krajami trzecimi, jak Rosja albo Ukraina. Informację tę potwierdził sam zainteresowany. "Ja już piszę ten raport" - powiedział Saryusz-Wolski.
Raport będzie miał jednak znaczenie jednej z ośmiu opinii do głównego sprawozdania o polityce energetycznej, które nie powstanie w komisji spraw zagranicznych, ale komisji ds. przemysłu. Kierować nią będzie Niemka z CDU Angelika Nibler.
Ponadto najprawdopodobniej spod kompetencji komisji spraw zagranicznych wyjdą prawa człowieka i bezpieczeństwo, które dotychczas w ramach tzw. podkomisji podlegały Brokowi. Nieoficjalnie zapadła już zgoda frakcji politycznych, by powołać osobne komisje zajmujące się tymi tematami.
Czwartkowy podział stanowisk był też konsekwencją odrzucenia wcześniej przez frakcję chadecką propozycji PO, która zakładała, że polska delegacja zrzeknie się ubiegania o stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych, pod warunkiem uzyskania "pakietu bardziej korzystnego dla pozycji Polski w PE". Głównym elementem tego pakietu było stanowisko wiceprzewodniczącego frakcji chadeckiej EPL-ED z odpowiedzialnością za wschodnią politykę zagraniczną.
Jak tłumaczył Saryusz-Wolski, stworzenie dodatkowego stanowiska wiceprzewodniczącego wymagałoby najpierw zmiany statutu grupy chadeckiej poprzez głosowanie kwalifikowaną większością głosów aż dwóch trzecich członków i to w głosowaniu tajnym. Wynik takiego głosowania wcale nie byłby pewny, biorąc pod uwagę, niechęć niektórych delegacji do nowych żądań Polaków.
"Rozwiązanie to było rozwiązaniem ryzykownym" - tłumaczył Saryusz- Wolski. Nawet gdyby bowiem nastąpiła zmiana statutu frakcji i utworzono by dodatkowe stanowisko wiceprzewodniczącego frakcji, to nie można byłoby wykluczyć, że inne delegacje - poza PO - zgłoszą swoich kandydatów. Nowy szef frakcji chadeckiej Francuz Josep Daul, który został wybrany przy bardzo małej przewadze głosów, nie chciał podejmować ryzyka ujawnienia kolejnych podziałów we frakcji.
O podziale stanowisk w PE decyduje zasada proporcjonalności. Najważniejsze stanowiska w PE otrzymują największe frakcje polityczne (czyli najpierw chadecja, potem socjaliści, liberałowie, itd.), a we frakcjach - największe delegacje narodowe (w chadecji - najpierw Niemcy, potem Brytyjczycy, Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Polacy). Ponieważ większe delegacje dostały już stanowiska w biurze PE, a także w prezydium frakcji chadeckiej, polska delegacja w EPL-ED jako pierwsza miała prawo wybierać dla siebie przewodnictwo.
Polska delegacja w chadecji spadła niedawno na szóstą pod względem wielkości pozycję w chadecji. Po odejściu trzech eurodeputowanych PSL-Piast i Pawła Piskorskiego, liczy dziś 15 eurodeputowanych (14 z PO i jeden z PSL). Dla porównania: Niemców jest 49, Brytyjczyków - 27, Włochów i Hiszpanów - po 24, Francuzów - 17.
Marek Kawa (LPR) wezwał podczas czwartkowej sejmowej debaty nad stosunkami polsko-niemieckimi do dokonania bilansu zysków i strat naszej polityki wobec zachodniego partnera. Zaznaczył, że od Niemców powinniśmy uczyć się prowadzić "Realpolitik".
W czwartek szefowa MSZ Anna Fotyga przedstawiła posłom informację rządu na temat realizacji polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 roku.
Jak powiedział Kawa, kiedy przegląda się rządowy raport "ma się wrażenie pewnej ewolucji w kreowaniu polityki wobec Niemiec". Poseł LPR zasugerował, aby od tego raportu na nowo rozpocząć stosunki polsko-niemieckie.
Jego zdaniem, trzeba przede wszystkim dokonać bilansu zysków i start naszej polityki wobec Niemiec.
"Wszystkim nam zależy, aby stosunki polsko-niemieckie były jak najlepsze" - podkreślił Kawa. "Zależy nam na bardzo dobrych, szczerych relacjach polsko-niemieckich, opartych na równowadze zobowiązań i prawdzie historycznej" - dodał.
"Niestety większość mediów jakoś dziwnym trafem zarządzanych też przez niemiecki kapitał (...) przekonuje nas, że stosunki te obecnie sięgnęły przysłowiowego dna - z winy oczywiście wyłącznie strony polskiej, a najlepiej polityków prawicy, a najlepiej już - polityków LPR, którym ciągle coś się nie podoba w tych stosunkach" - mówił.
Według Kawy, dążąc do jak najlepszych stosunków z Niemcami, trzeba zacząć w naszej polityce zagranicznej zacząć stosować "Realpolitik" i odpowiedzieć sobie na pewne pytania np. co Polska zyskała na arenie międzynarodowej w wyniku tego, że jako jeden z "nielicznych krajów zapewniła tak daleko idące przywileje (mniejszościom)".
Kawa mówił o niepokojących sygnałach dotyczących sytuacji Polaków w Niemczech oraz sprawach sądowych o zwrot mienia na Opolszczyźnie.
Według niego, sygnały te powinny zburzyć "intelektualne wygodnictwo warszawskich salonów", zdaniem których - według Kawy - "dobre stosunki polsko-niemieckie są dogmatem, który usprawiedliwi każdą nielojalność strony niemieckiej".
(PAP)/MM
źródło: www.prawy.pl
PROTEST POWIERNICTWA POLSKIEGO
PROTEST POWIERNICTWA POLSKIEGO
"Wypędzenie jest ludobójstwem - prawo do stron ojczystych należy do przyszłości" takim hasłem firmuje swój zjazd ziomkostwo Niemców sudeckich. Tak, to ci sami Niemcy, którzy entuzjastycznie witali zagony Wehrmachtu przekraczającego granicę Czechosłowacji. Ci sami, pod których butem krwawiła ujarzmiona Europa.
ZGNINĘŁO 50 MILIONÓW LUDZI!!!
WIELE MIAST LEGŁO W GRUZACH!!!
NIEMCY WYBUDOWALI KOMBITANY ŚMIRCI TJ. AUSCHWITZ-BIRKENAU!!!
Kto zawinił? Czy tylko Hitler, Goering, Himmler? Nie! Winni są ci co głosowali na NSDAP oraz ci, którzy milcząco aprobowali tamten zbrodniczy system.
Dlatego też Ziomkostwo Niemców sudeckich nie ma moralnego prawa do stawiania jakiekolwiek żądań za cierpienia jakich - rzekomo - doznali w czasie i po II wojnie światowej, której Niemcy byli jedynymi sprawcami.
Ziomkostwo jednak taki głos zabiera. Głos ten jednak nie jest prośbą o pojednanie. Ziomkostwo Niemców sudeckich zamiast prosić o przebaczenie za zbrodnie jaką popełnili Niemcy 65 lat temu, śmie nazywać Czechów ludobójcami. Przyrównanie wysiedlenia Niemców sudeckich do ludobójstwa, to nic innego jak kłamstwo i prowokacja wymierzone w przyszłość zjednoczonej Europy.
Podstępnie użyte przez Ziomkostwo Niemców sudeckich założenie, że przyszłość należy do prawa do stron ojczystych jest słuszne do wszystkich nacji za wyjątkiem Niemców!!! Utrata Śląska, Kraju Sudeckiego czy Pomorza jest ceną za miliony zniszczonych miast, spacyfikowane i spalone wsie, tysiące skradzionych dzieł sztuki. Cena ta jest konsekwencją NIEMIECKIEGO SZALEŃSTWA Z 1939 R. Cena jakże niewspółmierną do tego co uczynili barbarzyńcy III Rzeszy.
Powiernictwo Polskie wyraża swoje zdziwienie i oburzenie, że organizacja świadomie zakłamująca fakty historyczne, oskarżająca bezpodstawnie i podstępnie może jeszcze funkcjonować w Unii Europejskiej, budowanej na pojednaniu i wybaczeniu. Ziomkostwo Niemców sudeckich jest "CIERNIEM" który, boleśnie przypomina, że w wolnej Europie są jeszcze organizacje działające w kategoriach DRANG NACH OSTEN. Ziomkostwo Niemców sudeckich jest poważną przeszkodą na drodze do pełnego zjednoczenia wszystkich doświadczonych historią narodów europejskich, również narodu niemieckiego.
Powiernictwo Polskie wzywa rząd niemiecki do delegalizacji tej skrajnie nacjonalistycznej organizacji, która nie powinna być dłużej tolerowana.
Powiernictwo Polskie w imię solidarności ofiar niemieckiej napaści w całej rozciągłości popiera wszelkie formy walki z tego typu prowokacjami. Solidaryzujemy się z Czechami i udzielamy im naszego wsparcia. W wolnej Europie nie ma miejsca na takie organizacje, świadomie drwiące z jej największej tragedii. Hasło Ziomkostwa Niemców sudeckich jest taką właśnie bezpardonową drwiną, podszytą niezwykle niską pobudką - chęcią zysku.
Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Prezes Powiernictwa Polskiego
Tomasz Fabiszewski
Rzecznik Prasowy
Powiernictwa Polskiego
"Wypędzenie jest ludobójstwem - prawo do stron ojczystych należy do przyszłości" takim hasłem firmuje swój zjazd ziomkostwo Niemców sudeckich. Tak, to ci sami Niemcy, którzy entuzjastycznie witali zagony Wehrmachtu przekraczającego granicę Czechosłowacji. Ci sami, pod których butem krwawiła ujarzmiona Europa.
ZGNINĘŁO 50 MILIONÓW LUDZI!!!
WIELE MIAST LEGŁO W GRUZACH!!!
NIEMCY WYBUDOWALI KOMBITANY ŚMIRCI TJ. AUSCHWITZ-BIRKENAU!!!
Kto zawinił? Czy tylko Hitler, Goering, Himmler? Nie! Winni są ci co głosowali na NSDAP oraz ci, którzy milcząco aprobowali tamten zbrodniczy system.
Dlatego też Ziomkostwo Niemców sudeckich nie ma moralnego prawa do stawiania jakiekolwiek żądań za cierpienia jakich - rzekomo - doznali w czasie i po II wojnie światowej, której Niemcy byli jedynymi sprawcami.
Ziomkostwo jednak taki głos zabiera. Głos ten jednak nie jest prośbą o pojednanie. Ziomkostwo Niemców sudeckich zamiast prosić o przebaczenie za zbrodnie jaką popełnili Niemcy 65 lat temu, śmie nazywać Czechów ludobójcami. Przyrównanie wysiedlenia Niemców sudeckich do ludobójstwa, to nic innego jak kłamstwo i prowokacja wymierzone w przyszłość zjednoczonej Europy.
Podstępnie użyte przez Ziomkostwo Niemców sudeckich założenie, że przyszłość należy do prawa do stron ojczystych jest słuszne do wszystkich nacji za wyjątkiem Niemców!!! Utrata Śląska, Kraju Sudeckiego czy Pomorza jest ceną za miliony zniszczonych miast, spacyfikowane i spalone wsie, tysiące skradzionych dzieł sztuki. Cena ta jest konsekwencją NIEMIECKIEGO SZALEŃSTWA Z 1939 R. Cena jakże niewspółmierną do tego co uczynili barbarzyńcy III Rzeszy.
Powiernictwo Polskie wyraża swoje zdziwienie i oburzenie, że organizacja świadomie zakłamująca fakty historyczne, oskarżająca bezpodstawnie i podstępnie może jeszcze funkcjonować w Unii Europejskiej, budowanej na pojednaniu i wybaczeniu. Ziomkostwo Niemców sudeckich jest "CIERNIEM" który, boleśnie przypomina, że w wolnej Europie są jeszcze organizacje działające w kategoriach DRANG NACH OSTEN. Ziomkostwo Niemców sudeckich jest poważną przeszkodą na drodze do pełnego zjednoczenia wszystkich doświadczonych historią narodów europejskich, również narodu niemieckiego.
Powiernictwo Polskie wzywa rząd niemiecki do delegalizacji tej skrajnie nacjonalistycznej organizacji, która nie powinna być dłużej tolerowana.
Powiernictwo Polskie w imię solidarności ofiar niemieckiej napaści w całej rozciągłości popiera wszelkie formy walki z tego typu prowokacjami. Solidaryzujemy się z Czechami i udzielamy im naszego wsparcia. W wolnej Europie nie ma miejsca na takie organizacje, świadomie drwiące z jej największej tragedii. Hasło Ziomkostwa Niemców sudeckich jest taką właśnie bezpardonową drwiną, podszytą niezwykle niską pobudką - chęcią zysku.
Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Prezes Powiernictwa Polskiego
Tomasz Fabiszewski
Rzecznik Prasowy
Powiernictwa Polskiego
DO PANI ERIKI STEINBACH I ORAGNIZACJI NIEMIECKICH UCIEKINIERÓW
DO PANI ERIKI STEINBACH I ORAGNIZACJI NIEMIECKICH UCIEKINIERÓW
Wspólna, nowoczesna Europa musi być budowana tylko i wyłącznie w oparciu o prawdę. Ta nie budząca zastrzeżeń teza, jakże często wypowiadana jest przez tych, którzy z prawdą niewiele mają wspólnego. W imię wąsko pojętego, skrajnie nacjonalistycznego, interesu politycznego bagatelizują odpowiedzialność narodu niemieckiego za miliony niewinnych ofiar, wypędzenia, niewyobrażalne cierpienia narodu polskiego czy też - w końcu - największą grabież wszechczasów. Techniką małych kroków, przewrotnie manipulują międzynarodową opinią publiczną, nazywając swoją ofiarę "katem". Mówią "może i my nie mamy czystego sumienia, ale wy również" porównując plan eksterminacji narodu polskiego do kilku incydentalnych przypadków zemsty na uciekających z obawy o własne życie, tych, którzy wybrali Hitlera i walczyli z jego imieniem na ustach. Kpiną z wszystkich Polaków jest to, że hitlerowcy i ich spadkobiercy nazywają siebie dzisiaj "wypędzonymi".
POWIERNICTWO POLSKIE, ORGANIZACJA STOJĄCA NA STRAŻY PRAWDY HISTORYCZNEJ, ŻĄDA NATYCHMIASTOWEGO ZAPRZESTANIA NADUŻYWANIA ZWROTU "WYPĘDZENI" PRZEZ PANIĄ ERIKĘ STEINBACH ORAZ ORGANIZACJE I ŚRODOWISKA NIEMIECKICH NACONALISTÓW, KTÓRE NADER CZĘSTO I INSTRUMENTALNIE NADUŻYWAJĄ TEGO SŁOWA, W ODNIESIENIU DO NIEMCÓW UCIEKAJĄCYCH PRZED FRONTEM ROSYJSKIM!
Wystawa promująca fałszywy obraz historii II wojny światowej jest próbą wybielania czarnych kart historii narodu niemieckiego, na którym ciąży odpowiedzialność za jedne z największych zbrodni XX wieku. Kłamliwe opinie mówiące o tym, że Niemcy już zapłacili za cierpienia kilkudziesięciu milionów obywateli Polski, za zniszczone doszczętnie miasta, wsie, przemysł, za zagrabione dzieła sztuki, za wszystkie zbrodnie doświadczone przez Polaków od Niemców podczas II wojny światowej. Powiernictwo Polskie domaga się również od władz polskich ponownego przeanalizowania sytuacji prawnej, tak by naród niemiecki w pełni odpowiedział - w tym również materialnie - za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej w Polsce.
Fakt, że Polacy mówią przebaczamy, bo chcemy żyć w zjednoczonej Europie, pełnej szacunku i pojednania jest niczym innym jak aktem dobrej woli, wyciągniętą w kierunku Niemców ręką. Niestety, skrajnie nacjonalistyczne organizacje niemieckie tę rękę odrzucają. Mamy nadzieję, że nie w imieniu wszystkich Niemców.
Gdynia, 16.08.2006 r.
Dorota Arciszewska - Mielewczyk
Prezes Powiernictwa Polskiego
te. 602 216 796
Katarzyna Stanulewicz
Wiceprezes Powiernictwa Polskiego
tel. 607 406 117
Wspólna, nowoczesna Europa musi być budowana tylko i wyłącznie w oparciu o prawdę. Ta nie budząca zastrzeżeń teza, jakże często wypowiadana jest przez tych, którzy z prawdą niewiele mają wspólnego. W imię wąsko pojętego, skrajnie nacjonalistycznego, interesu politycznego bagatelizują odpowiedzialność narodu niemieckiego za miliony niewinnych ofiar, wypędzenia, niewyobrażalne cierpienia narodu polskiego czy też - w końcu - największą grabież wszechczasów. Techniką małych kroków, przewrotnie manipulują międzynarodową opinią publiczną, nazywając swoją ofiarę "katem". Mówią "może i my nie mamy czystego sumienia, ale wy również" porównując plan eksterminacji narodu polskiego do kilku incydentalnych przypadków zemsty na uciekających z obawy o własne życie, tych, którzy wybrali Hitlera i walczyli z jego imieniem na ustach. Kpiną z wszystkich Polaków jest to, że hitlerowcy i ich spadkobiercy nazywają siebie dzisiaj "wypędzonymi".
POWIERNICTWO POLSKIE, ORGANIZACJA STOJĄCA NA STRAŻY PRAWDY HISTORYCZNEJ, ŻĄDA NATYCHMIASTOWEGO ZAPRZESTANIA NADUŻYWANIA ZWROTU "WYPĘDZENI" PRZEZ PANIĄ ERIKĘ STEINBACH ORAZ ORGANIZACJE I ŚRODOWISKA NIEMIECKICH NACONALISTÓW, KTÓRE NADER CZĘSTO I INSTRUMENTALNIE NADUŻYWAJĄ TEGO SŁOWA, W ODNIESIENIU DO NIEMCÓW UCIEKAJĄCYCH PRZED FRONTEM ROSYJSKIM!
Wystawa promująca fałszywy obraz historii II wojny światowej jest próbą wybielania czarnych kart historii narodu niemieckiego, na którym ciąży odpowiedzialność za jedne z największych zbrodni XX wieku. Kłamliwe opinie mówiące o tym, że Niemcy już zapłacili za cierpienia kilkudziesięciu milionów obywateli Polski, za zniszczone doszczętnie miasta, wsie, przemysł, za zagrabione dzieła sztuki, za wszystkie zbrodnie doświadczone przez Polaków od Niemców podczas II wojny światowej. Powiernictwo Polskie domaga się również od władz polskich ponownego przeanalizowania sytuacji prawnej, tak by naród niemiecki w pełni odpowiedział - w tym również materialnie - za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej w Polsce.
Fakt, że Polacy mówią przebaczamy, bo chcemy żyć w zjednoczonej Europie, pełnej szacunku i pojednania jest niczym innym jak aktem dobrej woli, wyciągniętą w kierunku Niemców ręką. Niestety, skrajnie nacjonalistyczne organizacje niemieckie tę rękę odrzucają. Mamy nadzieję, że nie w imieniu wszystkich Niemców.
Gdynia, 16.08.2006 r.
Dorota Arciszewska - Mielewczyk
Prezes Powiernictwa Polskiego
te. 602 216 796
Katarzyna Stanulewicz
Wiceprezes Powiernictwa Polskiego
tel. 607 406 117
Germanizacja w białych rękawiczkach
Germanizacja w białych rękawiczkach
Powiernictwo Polskie chce renegocjacji traktatu polsko-niemieckiego z 1991 r. Według PP, jego zapisy są źródłem dyskryminacji Polaków w RFN. Szefowa Powiernictwa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS) uważa, że wobec niekorzystnego stanu polsko-niemieckich relacji trzeba przeanalizować niedopatrzenia i niejasności, których strona polska dopuściła się w kontaktach z Niemcami. Jednak, jej zdaniem, jeszcze bardziej palącą sprawą jest nagłośnienie niepokojących przypadków naruszania praw polskich obywateli przez władze w Berlinie.
- Niepokoją wieści napływające z różnych stron Polski, które dotyczą odbioru mienia obywatelom polskim po wyrokach sądów polskich. Co rusz pojawiają się właściciele bądź ich spadkobiercy - mówiła wczoraj Arciszewska-Mielewczyk.
Mecenas Stefan Hambura podkreślił, że wśród przesiedlonych panuje powszechne przekonanie, że traktat z 1991 r. nie reguluje spraw własności pozostawionego mienia. Jest to traktowane jako otwarta droga do jego odzyskania.
Można wskazać konkretne przykłady. - Nikt się nie pyta, ile środków wkładaliśmy przez tyle lat w utrzymanie kamienicy - mówiła rozgoryczona przedstawicielka siedmiu rodzin, które po 60 latach mają opuścić kamienicę w Sopocie. O próbie przejęcia budynku przez mniejszość niemiecką mówiła też mieszkanka Kędzierzyna-Koźla. Stwierdziła, że dla budynku nie ma księgi wieczystej, co w jej przekonaniu wskazuje na zaniedbania polskich urzędów, a zarazem stanowi zachętę do wysuwania kolejnych roszczeń. Powiernictwo Polskie zaapelowało do polskiego rządu, aby rozpoczął renegocjacje traktatu o dobrym sąsiedztwie i współpracy z Niemcami, by uregulować w nim kwestie zwrotu mienia pozostawionego przez Niemców po II wojnie światowej na terenie Polski. Działania rządu mają spowodować, by podobne roszczenia stały się wewnętrzną sprawą Niemiec.
Podniesiono również problem nauczania języka polskiego i dostępu do polskiej kultury. Dzieci, zarówno z małżeństw polskich, jak i mieszanych, nie mają w Niemczech swobodnego dostępu do nauczania języka ojczystego. Według relacji rodziców obecnych na wczorajszej konferencji w Warszawie, niemiecki Jugendamt prowadzi germanizację w białych rękawiczkach. W ich przekonaniu, Jugendamt, oficjalnie Urząd ds. Dzieci i Młodzieży, w rzeczywistości sprawuje "kontrolę polityczną". Od Polaków mieszkających w Niemczech docierają sygnały, że nie mają żadnej możliwości, by przeciwstawić się działaniom organów, takich jak Jugendamt czy stronnicze, w ich przekonaniu, sądy niemieckie, które współdziałają w tym celu, by uniemożliwiać Polakom w Niemczech wszelki kontakt z językiem polskim. Urzędnicy czynią to, uzasadniając, że dziecko uczące się języka polskiego będzie ułomnym, nie w pełni wartościowym obywatelem Niemiec. Członkowie Powiernictwa Polskiego podkreślili też potrzebę starannego zebrania i scalenia wszelkich dokumentów będących wykazami strat poniesionych przez obywateli polskich w II wojnie światowej.
MSZ nie chce na razie odnosić się do postulatów Polskiego Powiernictwa. W Sejmie niebawem zostanie zaprezentowany rządowy raport na temat funkcjonowania polsko-niemieckiego traktatu z 1991 roku. Czy dojdzie do tego na jego najbliższym posiedzeniu, zależeć będzie od ustaleń dotyczących porządku obrad.
Maciej Marosz
Nasz Dziennik nr 232
04.10.06
Szanowni Państwo,
Jako Prezes Powiernictwa Polskiego składam najserdeczniejsze podziękowania wszystkim osobom zaangażowanym w organizację konferecji REWIZJA TRAKTATU POLSKO-NIEMIECKIEGO W ŚWIETLE OSTATNICH WYDARZEŃ ORAZ REPARACJE WOJENNE. Dziękuję gościom przybyłym z kraju i z zagranicy. Dziękuję również przybyłym dziennikarzom, udowodnili oni, że nie wszystkim mediom sprawy Polski i Polaków są obojętne.
Senator RP
Dorota Arciszewska Mielewczyk
Powiernictwo Polskie chce renegocjacji traktatu polsko-niemieckiego z 1991 r. Według PP, jego zapisy są źródłem dyskryminacji Polaków w RFN. Szefowa Powiernictwa senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk (PiS) uważa, że wobec niekorzystnego stanu polsko-niemieckich relacji trzeba przeanalizować niedopatrzenia i niejasności, których strona polska dopuściła się w kontaktach z Niemcami. Jednak, jej zdaniem, jeszcze bardziej palącą sprawą jest nagłośnienie niepokojących przypadków naruszania praw polskich obywateli przez władze w Berlinie.
- Niepokoją wieści napływające z różnych stron Polski, które dotyczą odbioru mienia obywatelom polskim po wyrokach sądów polskich. Co rusz pojawiają się właściciele bądź ich spadkobiercy - mówiła wczoraj Arciszewska-Mielewczyk.
Mecenas Stefan Hambura podkreślił, że wśród przesiedlonych panuje powszechne przekonanie, że traktat z 1991 r. nie reguluje spraw własności pozostawionego mienia. Jest to traktowane jako otwarta droga do jego odzyskania.
Można wskazać konkretne przykłady. - Nikt się nie pyta, ile środków wkładaliśmy przez tyle lat w utrzymanie kamienicy - mówiła rozgoryczona przedstawicielka siedmiu rodzin, które po 60 latach mają opuścić kamienicę w Sopocie. O próbie przejęcia budynku przez mniejszość niemiecką mówiła też mieszkanka Kędzierzyna-Koźla. Stwierdziła, że dla budynku nie ma księgi wieczystej, co w jej przekonaniu wskazuje na zaniedbania polskich urzędów, a zarazem stanowi zachętę do wysuwania kolejnych roszczeń. Powiernictwo Polskie zaapelowało do polskiego rządu, aby rozpoczął renegocjacje traktatu o dobrym sąsiedztwie i współpracy z Niemcami, by uregulować w nim kwestie zwrotu mienia pozostawionego przez Niemców po II wojnie światowej na terenie Polski. Działania rządu mają spowodować, by podobne roszczenia stały się wewnętrzną sprawą Niemiec.
Podniesiono również problem nauczania języka polskiego i dostępu do polskiej kultury. Dzieci, zarówno z małżeństw polskich, jak i mieszanych, nie mają w Niemczech swobodnego dostępu do nauczania języka ojczystego. Według relacji rodziców obecnych na wczorajszej konferencji w Warszawie, niemiecki Jugendamt prowadzi germanizację w białych rękawiczkach. W ich przekonaniu, Jugendamt, oficjalnie Urząd ds. Dzieci i Młodzieży, w rzeczywistości sprawuje "kontrolę polityczną". Od Polaków mieszkających w Niemczech docierają sygnały, że nie mają żadnej możliwości, by przeciwstawić się działaniom organów, takich jak Jugendamt czy stronnicze, w ich przekonaniu, sądy niemieckie, które współdziałają w tym celu, by uniemożliwiać Polakom w Niemczech wszelki kontakt z językiem polskim. Urzędnicy czynią to, uzasadniając, że dziecko uczące się języka polskiego będzie ułomnym, nie w pełni wartościowym obywatelem Niemiec. Członkowie Powiernictwa Polskiego podkreślili też potrzebę starannego zebrania i scalenia wszelkich dokumentów będących wykazami strat poniesionych przez obywateli polskich w II wojnie światowej.
MSZ nie chce na razie odnosić się do postulatów Polskiego Powiernictwa. W Sejmie niebawem zostanie zaprezentowany rządowy raport na temat funkcjonowania polsko-niemieckiego traktatu z 1991 roku. Czy dojdzie do tego na jego najbliższym posiedzeniu, zależeć będzie od ustaleń dotyczących porządku obrad.
Maciej Marosz
Nasz Dziennik nr 232
04.10.06
Szanowni Państwo,
Jako Prezes Powiernictwa Polskiego składam najserdeczniejsze podziękowania wszystkim osobom zaangażowanym w organizację konferecji REWIZJA TRAKTATU POLSKO-NIEMIECKIEGO W ŚWIETLE OSTATNICH WYDARZEŃ ORAZ REPARACJE WOJENNE. Dziękuję gościom przybyłym z kraju i z zagranicy. Dziękuję również przybyłym dziennikarzom, udowodnili oni, że nie wszystkim mediom sprawy Polski i Polaków są obojętne.
Senator RP
Dorota Arciszewska Mielewczyk
Polska-Niemcy 2007 pomoc prawna dla polskich obywateli.
Polska-Niemcy 2007 pomoc prawna dla polskich obywateli.
Protest Powiernictwa Polskiego przeciwko imprezie ziomkostw niemieckich.
Powiernictwo Polskie (PP) protestuje przeciwko zaplanowanej na 18 sierpnia dorocznej uroczystości niemieckich ziomkostw i organizacji wypędzonych "Dzień Stron Ojczystych" i zapowiedzi uczestnictwa w niej szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa. - Powiernictwo Polskie w odpowiedzi na nieustające ataki propagandowo-medialne strony niemieckiej postanowiło przejść do ofensywy informacyjnej. W tym celu na teren Niemiec do najważniejszych osób i instytucji państwowych, w tym również Związków Wypędzonych wysyłamy plakat dołączony do niniejszego pisma - napisano w oświadczeniu.
Na ulotce znajdują się wizerunki Eriki Steinbach, przewodniczącej Związku Wypędzonych, żołnierza z insygniami SS na hełmie, którego rysy są podobne do Steinbach, a także podobnego do niej średniowiecznego rycerza. Pod wizerunkami widnieje napis, który według PP jest parafrazą wypowiedzi Adolfa Hitlera z 29 września 1938 r. (na konferencji w Monachium, gdzie zawarto układ zezwalający Niemcom na aneksję części Czechosłowacji) i - jak napisano w oświadczeniu - doskonale wpisuje się w obecną politykę tzw. niemieckich wypędzonych".
Na ulotce napisano: - Pozostaje jeszcze jeden problem, który musi zostać rozwiązany i z pewnością rozwiązany będzie. Są to nasze ostatnie roszczenia majątkowe (w wersji oryginalnej, według PP, "roszczenia terytorialne", które postawiliśmy w Europie, ale są to żądania z których nie zrezygnujemy.
Szefowa PP, senator PiS Dorota Arciszewska powiedziała, że pomysł wysłania ulotki wynika z chęci odpowiedzi organizacjom niemieckim i przedstawienia stanowiska wobec takich imprez, które zamiast poprawiać stosunki polsko-niemieckie, pogarszają je.
- Tego typu zjazdy są platformą do totalnej krytyki wschodnich sąsiadów - dodała.
Zaznaczyła, że akcja "ulotkowa" została zorganizowana po to, by dotrzeć do świadomości obywateli niemieckich. Dodała, że rozmawiając z dziennikarzami niemieckimi ma wrażenie, iż zupełnie w inny sposób rozumiana jest przez nich przeszłość.
W oświadczeniu PP skrytykowało też zapowiedzi uczestnictwa w berlińskiej imprezie przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa.
- Obecność tak wysokiego przedstawiciela Parlamentu Europejskiego oraz jednego z czołowych polityków niemieckich uznajemy za krok dalece nieprzemyślany, godzący w relacje polsko-niemieckie - napisano.
Według Arciszewskiej pojawianie się na takich imprezach polityków z pierwszych stron gazet owocuje konfliktem i absolutnie nie powinni się oni na nich pojawiać.
Powiernictwo Polskie zostało zarejestrowane w styczniu 2005 r. w Gdyni. Głównymi celami organizacji są: pomoc prawna dla polskich obywateli, którzy chcą domagać się odszkodowań za szkody wyrządzone przez III Rzeszę oraz edukacja historyczna społeczeństwa.
PAP
BIURO SENATORSKIE
Gdynia
ul.Świętojańska 90/2
058 661 16 06
biuro@powiernictwo-polskie.pl
Alex Lech Bajan
Polish American
CEO
RAQport Inc.
2004 North Monroe Street
Arlington Virginia 22207
Washington DC Area
USA
TEL: 703-528-0114
TEL2: 703-652-0993
FAX: 703-940-8300
EMAIL: alex@raqport.com
WEB SITE: http://raqport.com
Protest Powiernictwa Polskiego przeciwko imprezie ziomkostw niemieckich.
Powiernictwo Polskie (PP) protestuje przeciwko zaplanowanej na 18 sierpnia dorocznej uroczystości niemieckich ziomkostw i organizacji wypędzonych "Dzień Stron Ojczystych" i zapowiedzi uczestnictwa w niej szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa. - Powiernictwo Polskie w odpowiedzi na nieustające ataki propagandowo-medialne strony niemieckiej postanowiło przejść do ofensywy informacyjnej. W tym celu na teren Niemiec do najważniejszych osób i instytucji państwowych, w tym również Związków Wypędzonych wysyłamy plakat dołączony do niniejszego pisma - napisano w oświadczeniu.
Na ulotce znajdują się wizerunki Eriki Steinbach, przewodniczącej Związku Wypędzonych, żołnierza z insygniami SS na hełmie, którego rysy są podobne do Steinbach, a także podobnego do niej średniowiecznego rycerza. Pod wizerunkami widnieje napis, który według PP jest parafrazą wypowiedzi Adolfa Hitlera z 29 września 1938 r. (na konferencji w Monachium, gdzie zawarto układ zezwalający Niemcom na aneksję części Czechosłowacji) i - jak napisano w oświadczeniu - doskonale wpisuje się w obecną politykę tzw. niemieckich wypędzonych".
Na ulotce napisano: - Pozostaje jeszcze jeden problem, który musi zostać rozwiązany i z pewnością rozwiązany będzie. Są to nasze ostatnie roszczenia majątkowe (w wersji oryginalnej, według PP, "roszczenia terytorialne", które postawiliśmy w Europie, ale są to żądania z których nie zrezygnujemy.
Szefowa PP, senator PiS Dorota Arciszewska powiedziała, że pomysł wysłania ulotki wynika z chęci odpowiedzi organizacjom niemieckim i przedstawienia stanowiska wobec takich imprez, które zamiast poprawiać stosunki polsko-niemieckie, pogarszają je.
- Tego typu zjazdy są platformą do totalnej krytyki wschodnich sąsiadów - dodała.
Zaznaczyła, że akcja "ulotkowa" została zorganizowana po to, by dotrzeć do świadomości obywateli niemieckich. Dodała, że rozmawiając z dziennikarzami niemieckimi ma wrażenie, iż zupełnie w inny sposób rozumiana jest przez nich przeszłość.
W oświadczeniu PP skrytykowało też zapowiedzi uczestnictwa w berlińskiej imprezie przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa.
- Obecność tak wysokiego przedstawiciela Parlamentu Europejskiego oraz jednego z czołowych polityków niemieckich uznajemy za krok dalece nieprzemyślany, godzący w relacje polsko-niemieckie - napisano.
Według Arciszewskiej pojawianie się na takich imprezach polityków z pierwszych stron gazet owocuje konfliktem i absolutnie nie powinni się oni na nich pojawiać.
Powiernictwo Polskie zostało zarejestrowane w styczniu 2005 r. w Gdyni. Głównymi celami organizacji są: pomoc prawna dla polskich obywateli, którzy chcą domagać się odszkodowań za szkody wyrządzone przez III Rzeszę oraz edukacja historyczna społeczeństwa.
PAP
BIURO SENATORSKIE
Gdynia
ul.Świętojańska 90/2
058 661 16 06
biuro@powiernictwo-polskie.pl
Alex Lech Bajan
Polish American
CEO
RAQport Inc.
2004 North Monroe Street
Arlington Virginia 22207
Washington DC Area
USA
TEL: 703-528-0114
TEL2: 703-652-0993
FAX: 703-940-8300
EMAIL: alex@raqport.com
WEB SITE: http://raqport.com
Subscribe to:
Posts (Atom)
Blog Archive
-
▼
2007
(35)
-
▼
August
(15)
- Wybiórcza pamięć Poetteringa i Steinbach
- LPR przeciw obecności przewodniczącego Parlamentu ...
- Steinbach: Hitler nie może być usprawiedliwieniem ...
- Odszkodowania wojenne dla Polski.
- NPD - historia zatacza koło.
- Fałszywe relacje między katem a ofiarą
- Po co i dla kogo Powiernictwo Polskie?
- Relacje z Republiką Federalną Niemiec
- Szukanie winnego - niemiecka tradycja.
- Protest Powiernictwa Polskiego przeciwko imprezie ...
- Sejmowa debata o stosunkach polsko-niemieckich.
- PROTEST POWIERNICTWA POLSKIEGO
- DO PANI ERIKI STEINBACH I ORAGNIZACJI NIEMIECKICH ...
- Germanizacja w białych rękawiczkach
- Polska-Niemcy 2007 pomoc prawna dla polskich obywa...
-
▼
August
(15)